Świat ogólnie schodzi na psy. Ludzie zeszli już dawno do poziomu, z którego naszym czworonogom odwagi, lojalności i uczciwości to już tylko zazdrościć można.
Ale, czemu tak psioczę, niczym jakiś zgred dogrzewający w ostatnich dniach życia kości w wiosennym słoneczku?
A przez jakość, a właściwie jej brak. Dzieje się coś dziwnego. Krok po kroczku, mróweczkami, tiptopkami czy czym tam się jako dziecko podkradaliśmy do czarownicy, jesteśmy spychani do narożnika. Jak już wydawałoby się, że dalej si
Już 2 lata temu podczas wyjazdu na Półwysep Kolski nie mogłem nacieszyć się nową elektroniczną zabawką, jednak nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że odmieni ona zupełnie moje wyjazdy wędkarskie, a w zasadzie znoszenie trudów podróży. Często śmigam zagranicę, aby podbudować morale po naszych bezrybnych łowiskach. Jednak, o ile samo łowienie w innych krajach jest świetne, to podróże zawsze mnie męczą. Nie tylko fizycznie, ale i mentalnie - po prostu się nudzę w samolocie czy samochodzie. Jedynym "um
Zycie muszkarza nierozerwalnie polaczone jest z rytmem przyrody, rojkami, tarlem innych malych ryb jak strzebli. Jetka majowa, march brown, letnie chrusty czy jesienno-zimowa sieczka powoduje gesia skorke na sama mysl, potezne rybska staja sie na chwile mniej ostrozne i daja nadzieje na zlowienia badz przynajmniej na zaciecie, widzimy wielkie paszcze zbierajace niby leniwie plynace woda owady i nasze pojecie wspanialego dnia nad woda do tego sie glownie ogranicza.
Nie zawsze jednak to co dzi
- Bujo- jedziemy na lososie? Slysze w sluchawce glos kolegi, sezon zaczyna sie za pare dni, moze beda w rzece ryby ( w domysle srebrniaki bo keltow sie umyslnie nie lowi tu gdzie mieszkam)
- Jedziemy, jedziemy brzmi moja odpowiedz.
Tak na prawde mam problem z tymi rybami, moze nie z samymi ososiami ale z cala otoczka zwiazana z ich lowieniem. Tak zwana elitarnosc, jakies kosmiczne pieniadze za dzien lowienia, robienie nas wedkarzy w balona non stop jak to musimy to czy tamto by jakis pacan
Jak już robić mały maraton, to.. trzeba kontynuować :)
Stąd i kolejny wpis.
Mam jakieś dziwne szczęście. Większość ludzi z którymi ma przyjemność łowić przykrywa mnie czapką, albo też ja odpierdzielam taką amatorkę?
W każdym razie - na pewno tak mam z Jasonem tutaj w Dungarvan. Oczywiście - różnice doświadczenia, znajomości miejsc, technik, całe know how dotyczące gdzie-jak-kiedy-na co - jednym słowem, jak jedziemy na ryby to zwykle zbieram bęcki straszne, choć miewam też i swoje momenty.
Po wyprawie do Szwecji pozostał z jednej strony niedosyt, z drugiej strony – udało się nam obu z Hugiem zżyć, zakumplować na płaszczyźnie do tej pory rzadko dla nas osiąganej, wyjść poza układ ojciec – mały syn a bardziej kumple i przyjaciele.
Niedosyt,bo posiedzieliśmy u Szweda ciut za długo, co było w ostatnich dniach dla młodego dość nudne, z drugiej – wiedzieliśmy, że mogliśmy się jeszcze do kilku ryb dostać.
Czemu Norwegia?
Od wielu lat poza jerkbaitem jestem członkiem innego internetowe
Pomysł padł zimą. Wiadomo, sa miejsca, które każdy wspomina dobrze i chce w nie wrócić. Poprzedni wyjazd o ile obdarzył nas rybami, zakończył się dość nieprzyjemnie – zostaliśmy okradzeni z całego sprzętu, dokumentów i aparatów. Brak zdjęć, jedyne wspomnienia to te sczytane z siatkówki, stąd zostało malowanie opowieści o wyjeździe słowem, wzbogacanym obficie gestykulacją.
Jednak impuls padł gdy pewnego wieczora usiłowałem z synem rozpalić w kominku. Nieustraszony pogromca legionów wirtualnych w
W dzisiejszym odcinku wystąpią:
Zakała luckości vel ojciec roku.
Biedne zmarznięte dziecko emigrantów z Polski
Nauczycielka rażona apopleksją
Irlandczyk mający do życia zdrowy dystans
Irlandczyk, będący holendrem, pochodzący z Afryki, który kocha walczyć z rzeczywistością.
Samuel L. Jackson z cygarem grający na kontrabasie
https://www.youtube.com/watch?v=VphR_yM6KxY
oraz Kapitan Morgan jako alternatywa dla Bushmillsa :D
Ale, zacznijmy od początku.
Na początku był Hardy Zenith. Pięk
Witam,
Tak wiec wracam oficjalnie jako jerkbaitowy blogger.
Ostatnio na forum bylo kilka ciekawych dyskusji jesli chodzi o lowienie za granica, wymaganiach i przynetach na rozne ryby, w domysle okazowe.
Przygoda z owa wedka, uzbrojona w FC, na rezonansie zaczela sie podczas zeszlorocznego wyjazdu do Szwecji, chcialem zobaczyc czy dalej umiem lowic lipienie na spina, w troche odmienionej formie czyli uzywajac woblerow, obrotowki i sposoby ich prowadzenia mam rozpracowane od paru lat, by
Kilka tygodni temu wywiało mnie na odwiedziny do kraju raju. Tak gdzies po standardowych 5 dniach zacząłem wyglądać samolotu z powrotem :)
Ale, udało się odnowić sporo sprzetu, pojawił się nowy (bellyboat).
Wróciłem w niedzielę wieczorem, obładowany jak wielbłąd.
Juz w autobusie z lotniska odbieram wiadomość od Jasona
"ty wrócić ze straszna kraj?"
"Pewnie", odpisuję
"To przygotuj się na jutro, jedziemy na Blackwater. Tylko weź wszystkie rzeczy! CURVA!" odpisuje Jason świadomy jakie skupie
W ostatni weekend popędziłem moim wspaniałym Suzuki do Dublina, na targi.
Zaproszenie od kolegów którzy potrzebowali zdjeć. Cóż, w świecie telefonów komórkowych człowiek z lustrzanką (bezlusterkowcem) jest królem.
Targi trochę mniejsze niż zazwyczaj, muchy zdecydowanie mniej, ale - kilka ciekawostek znalazłem.
Zaraz po przybyciu biegnę na pięterko do auli - wykład prowadzi mój dobry koleżka Jason i dr Ken Whelan. Pstrągi, trocie na słodko i słono oraz bassy. Tytuł wykładu: "Match the Hatch"
No właśnie.Czy to był przypadek??? :o
Bywają sytuacje w których słowo przypadek budzi wątpliwości,choć inne określenie niełatwo zaproponować.
Ale do rzeczy...
Otóż przed kilku laty spotkała mnie niesamowita przygoda.Opisałem ją w kilku zdaniach przed laty na portalu,ale uwierzcie do dziś nie daje mi spokoju.
Rzecz działa się nad dużym lapońskim jeziorem podczas czerwcowych połowów szczupaków okoni i troci.
Wraz z Grzegorzem od kilku dni wędkowaliśmy z łódki i korzystając z białych no
Kija do muchy oczywiście! :)
Przyjęło się uważać, że jak muchówka to 9 stóp.
Albo 9 i pół
Albo 10..11..13.
Ale co z kijami krótszymi? No niby na suchara ktoś czasem tak łowi, ale nie za często.
A co z kijami trochę mocniejszymi?
Chyba pierwszym, który pisał o tym u nas na forum był Kardi. Jakoś przemknęło mi to bokiem, bo niezbyt miałem gdzie tego używać (choć kajak...).
Tak było do czasu gdy wkręciłem się w nocne łowienie trotek na rzeczce niedaleko. Rzeczka do przesikania, nawet piwa
Była nadzieja, że jeszcze raz w tym roku uda się połowić.
Ale, chyba przyjdzie poczekać do 2ego nim znowu wyruszę, fajnie gdyby jakimś cudem zenith dotarł do tego czasu, chociaż znając szczęście dostanę go już po powrocie do pracy...
W każdym razie, w poniedziałek ostatni udało się wyrwać nad wodę. Z jednej strony nowym wehikułem pędzę ja, dojeżdża Krzysiek, ale też i ekipa z Galway - Misio i Marcel. Znaczy spotkanie będzie :).Chłopaki z Galway przypalone zdjęciami, które Ned serwuje na swojej
Jakoś mnie odrzuca ostatnio od pisania w necie.
Ilość dziwności na jakie się natykam osiągnęła masę krytyczną i nie jestem w stanie dalej procesować tych informacji.
Ze zdziwieniem jeno gapię się w monitor, z wrażenia zapominam mrugać i... mam bumble w oczach.
Oczywiście, lepiej mieć okruszki na twarzy niż muszki w oczach (co udowodniono dawno temu na Pianosie :D ) ale jeśli muszki to od razu bumble?
Ale, wracając do tematu. Jakieś trendy-pędy wstrząsają światkiem muszkarskim. Jak nie wszysc
[size=4][font=arial]Podczas ostatniej wizyty w Polsce mialem okazje rzucic okiem na najnowsze dziela, ktore wyszly spod rak mojego szanownego taty. Pierwszym z nich jest moj urodzinowy noz wedkarski, do ktorego tata dorobil piekna rekojesc z rogu jelenia, miedzi, srebra i materialu do zludzenia przypominajacego kosc sloniowa, ale oczywiscie nia nie jest, bo to product zakazany.[/font][/size]
[size=4][font=arial][url="http://s260.photobucket.com/user/lukomat/media/DSC_8018_zpse2ea0eb6.jpg.html
Lubię samotne wyprawy. Szczególnie te jednodniowe.
Parę godzin temu wróciłem z jednej z nich.Scenariusz przygotowań jest od lat dość podobny. Wieczorne pakowanie,termos z kawą i mniejszy (do plecaka) z herbatą,zasobnik z kanapkami,parę jabłek ...i co najważniejsze akceptujące uśmiechy najbliższych .
Wędka uzbrojona już w domu,muszki na przyponach,etui na kołowrotku i myk do kombiaka :D .W trakcie jazdy mogę omiatać gotowy zestaw maślanym spojrzeniem :lol:
Żyłki,muszki,obcinacz,silikon i
Powoli staram sie poworcic do szarej rzeczywistosci (czyt. pracy) po wyjezdzie do Kanady. Tym razem poza seniorem towarzyszyl mi osmioletni syn. Tempo calej imprezy bylo oczywiscie dopasowane do jego mozliwosci. Musze przyznac, ze Maksio spisal sie celujaco i zlapal steelheada!
[url="http://s260.photobucket.com/user/lukomat/media/DSC_8564_zpsd99de73d.jpg.html"][img]http://i260.photobucket.com/albums/ii2/lukomat/DSC_8564_zpsd99de73d.jpg[/img][/url]
Nie wiem, co czul dziadek tego chlopca, po
Tym razem było właśnie tak - na leniucha.
Koledzy załatwili za mnie prawie wszystko - locum,termin ,bilety,transport,większość aprowizacji i wszystko co kłopotliwe.
Włodek i Zbyszek po ubiegłorocznym pobycie w szwedzkim Gryt zapragnęli powtórzyć udaną przygodę.
[attachment=197775:IMG_0008.JPG]
Do bazy dotarliśmy promem i samochodem, na miejscu przywitali nas Robert i Mateusz Taszarkowie .Choć pogoda od początku nie rozpieszczała (a mówiąc wprost gnoiło na całego),p
[size=4]Wrzesien, to szczegolny miesiac w moim kalendarzu. Jeszcze cieplo, ale powoli mozna odczuc nadchodzca jesien, wody w rzekach przybywa, a wraz z nia lososi. W tym roku, co do pogody, to by sie zgadzalo, ale w rzekach zasadniczo nic nie przybylo. Normalnie, majac dwa tygodnie w domu powinienem codziennie meldowac sie nad rzeka i kosic, ale jakos nie spieszno mi bylo i czekalem na zmiane warunkow atmosferycznych, ktore niestety nie nastapily.[/size]
[size=4][url="http://s260.photobucket.
[size=4]Powodz nie oszczedzila rowniez mojej ulubionej rzeki w Szkocji, Findhorn. Prawie 3m fala przeszla z impetem, zabierajac ze soba kilka domkow wedkarski i wszelkie schodki i drabinki ulatawiajace dostep do wody, a co gorsze, zmienila dno koryta. Odcinek na ktorym najczesciej lowie, sporo stracil, bo dwa poole znacznie sie wyplycily przez otoczaki, a trzeci praktycznie zniknal, 2m rynna wyplycila sie do kolan. Nie wspominajac juz o zdemolowanych brzegach i drzewach, ktore pod naporem wody z
Ostatnim czasem zanikła mi i wena do pisania, i z czasem dość cienko. W efekcie chyba pogodziłem się z zamknięciem bloga na 3 spusty, jako że praca zupełnie psuje mi wędkarską karierę :D W każdym razie, ciągle siedzę tam gdzie wcześniej, w nielicznych wolnych chwilach usiłując złowienie jakiś ryb ogarnąć.
Wracając do tematu. Ice Bucket Challenge, czyli kolejna akcja uświadamiająco-zbierająca kasę. Wylej na siebie kubeł zimnej wody lub wody z lodem, wyznacz kolejnych, wpłać kasę na fundację i wr
[size=4]Zgodnie z zapowiedzia w poprzednim wpisie po powrocie do domu ruszylem z wedka, ale nie nad rzeke, bo mala susza dopadla nasza kraine deszczowcow i gdzies tak od maja nie bylo porzadnych opadow. Ruszylem na morze z kajakiem jednak rozpisywac sie o tym zdarzeniu nie bede, bo co tam makrele, dorsze i rdzawce, skoro dnia nastepnego zaczelo padac, a w zasadzie lac. Zdaje sie, ze to jakies resztki tajfunu, ktory dotarl do naszych wybrzezy. Rzekami poplynely drzewa, chatki wedkarskie, i owce,