Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing
Pluszszcz

Metoda żyłkowa - jeszcze muszkarstwo, czy już nie?

Recommended Posts

 

A nie lepiej Panowie tym biednym, chudym, wymęczonym tarłem pstrążkom dać odpocząć aby nabrały sił. I zacząć łowić choćby od lutego, a jeszcze lepiej od marca? Nad wodę zaś na spacerek z aparatem ruszyć. Do czego gorąco namawiam, I problem obmarzających przelotek odpadnie :)

 

Może panowie u władzy poszli by po rozum do głowy i okres ochronny pstrąga potokowego trwał by do końca lutego, marca tak jak jest to w wielu innych krajach, a tak z dniem 1 stycznia nowego roku najazd na wszystkie cieki wodne spinigistów i kłucie ryb kotwicami po pyskach ot prestiż wstawianie fotek 20 cm pstrągów bladych jak mąką i chudych po tarle.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Witam.

 

A nie lepiej Panowie tym biednym, chudym, wymęczonym tarłem pstrążkom dać odpocząć aby nabrały sił. I zacząć łowić choćby od lutego, a jeszcze lepiej od marca? Nad wodę zaś na spacerek z aparatem ruszyć. Do czego gorąco namawiam, I problem obmarzających przelotek odpadnie  :)

 

Widzisz Thymalus ... dlaczego od razu zakładasz że w styczniu tylko i wyłącznie pstrągi się łowi ... ?

Może ten co bzdury wg Ciebie pisze, zdradzi Ci ogromną i skrzętnie skrywaną przed prawymi muszkarzami tajemnicę że oprócz pstrąga to można w naszym kraju jeszcze parę innych ryb na muchę łowić ... i to - uwaga, bo będzie to ujawnienie jeszcze większej tajemnicy ... niekoniecznie na wodach zwanych umownie "górskimi".

A swoją drogą ... jest też kilka cieków w kraju naszym, gdzie pstrąg nie przystępuje do tarła, bo nie ma gdzie, są też łowiska komercyjne zarybiane tęczakiem po to żeby móżna było sobie połowić właśnie przez cały boży roczek.

Narazie "namawiasz" ... za jakiś czas napiszesz w innym wątku że łowiący od stycznia do marca na muchę ... nie mają nic wspólnego muszkarstwem ...

Łów sobie jak chcesz i daj tak samo łowić innym  ;)

Pozdrawiam.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Witam.

Widzisz Thymalus ... dlaczego od razu zakładasz że w styczniu tylko i wyłącznie pstrągi się łowi ... ?

Może ten co bzdury wg Ciebie pisze, zdradzi Ci ogromną i skrzętnie skrywaną przed prawymi muszkarzami tajemnicę że oprócz pstrąga to można w naszym kraju jeszcze parę innych ryb na muchę łowić ... i to - uwaga, bo będzie to ujawnienie jeszcze większej tajemnicy ... niekoniecznie na wodach zwanych umownie "górskimi".

A swoją drogą ... jest też kilka cieków w kraju naszym, gdzie pstrąg nie przystępuje do tarła, bo nie ma gdzie, są też łowiska komercyjne zarybiane tęczakiem po to żeby móżna było sobie połowić właśnie przez cały boży roczek.

Narazie "namawiasz" ... za jakiś czas napiszesz w innym wątku że łowiący od stycznia do marca na muchę ... nie mają nic wspólnego muszkarstwem ...

Łów sobie jak chcesz i daj tak samo łowić innym  ;)

Pozdrawiam.

Szanowny Foreście zapewne chęć odgryzienia się zalewa Ci bielmem oczęta powodując, że czytasz bez zrozumienia. Zdradzę Ci słodką tajemnicę. Wiem, że w styczniu można łowić inne gatunki ryb :) Jeśli tego nie doczytałeś, choć wyraźnie pisałem w swoim krótkim poście chodzi mi wyłącznie o pstrągi potokowe. I do ich oszczędzenia namawiam w zimowe miesiące dając im czasz na dojście po tarle do lepszej kondycji. (choćby i zima była łagodna) tylko tyle i aż tyle. Nie pisałem nic o tęczakach :) Ja nikogo do tego nie zmuszam,  a jedynie poddaje pod rozwagę. Wszak jak to wcześniej słusznie zauważono dawniej sezon zaczynał się w lutym ale i marcu. Aby było jeszcze śmieszniej lipieni od stycznia też nie łowię. A taki mam akurat kaprys, który dla nowoczesnych muszkarzy jest zacofaniem i ortodoksją. 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Witam.

Ja nie łowię lipienia od grudnia ... bo tam gdzie go łowię najczęściej jest właśnie ochroną od 1-go grudnia objęty.

Nie czuję się przez to lepszym, bardziej prawym i bardziej jedynie słusznie muchowym wędkarzem ...

Nie widzę też pomiędzy tym, a łowieniem na króką nimfę medotą żyłkową, żadnej interakcji.

Po prostu nie pisz że ktoś inny bzdury pisze, komuś coś tam się zalewa i że ktoś coś czyta bez zrozumienia.

Dialog wtedy będzie. 

Z mojej strony "pax romana".

Pozdrawiam.

Edited by Forest-Natura

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dunajec to była kiedyś najlepsza lipieniowa woda w Polsce. Do czasu wynalezienia krótkiej nimfy (wynalezienia żyły dunajeckie lipienie nie doczekały). Teraz, pomimo no kill, lipień dalej nie powrócił w sensownych ilościach. Tak samo by było z pstrągiem, gdyby nie coroczne obfite zarybienia selektem za pieniążki z licencji. Zostaw to łowisko z no killem, żyłką i krótką nimfą, bez limitu wejść na wodę i bez regularnych dorybień, a po 2 sezonach zobaczymy jak rybny będzie Twój Dunajec. .. będzie tak samo jak na pozostałych 90% wód górskich w Polsce, których nie wymieniłeś. ..
I wszyscy będą opowiadać ze przyjezdni chowają ryby po woderach. Prawda jest brutalna, ile holi może wytrzymać ryba w sezonie? 2-3 owszem, jeśli wędkarz dołożył wszelkich starań... ale nie 5 czy więcej. A często pierwszy hol w sezonie jest dla niej ostatnim...

To pojedź do Bośni, czy Słowenii i zobacz co tam pływa na najlepszch łowiskach, a to że pstrąg rzadko przeżywa pierwszy hol, a max 2,3 to kolejne Twoje jakieś dziwne wymysły.Gdyby tak było to na np.Białym Dunajcu i sypanie 30tkami by niewiele pomogło, tyle tam ryb się kuje.

Share this post


Link to post
Share on other sites

 

 

To pojedź do Bośni, czy Słowenii i zobacz co tam pływa na najlepszch łowiskach, a to że pstrąg rzadko przeżywa pierwszy hol, a max 2,3 to kolejne Twoje jakieś dziwne wymysły.Gdyby tak było to na np.Białym Dunajcu i sypanie 30tkami by niewiele pomogło, tyle tam ryb się kuje. 

 

To się ma nijak do metody żyłkowej an suchą muchę można tą samą rybę skuć 30 razy przez cały sezon....

Share this post


Link to post
Share on other sites

To pojedź do Bośni, czy Słowenii i zobacz co tam pływa na najlepszch łowiskach, a to że pstrąg rzadko przeżywa pierwszy hol, a max 2,3 to kolejne Twoje jakieś dziwne wymysły.Gdyby tak było to na np.Białym Dunajcu i sypanie 30tkami by niewiele pomogło, tyle tam ryb się kuje.

Słaby przykład musisz wymyślić coś innego.

 

Łowiłem na Savie, Socy i Idrijcy. Wszystkie te rzeki są zasilane co roku przez gospodarzy setkami kilogramów selektów. Pierwszy raz byłem tam ponad 10 lat temu, gdy jeszcze nie były tak popularne w całej Europie. Wtedy łowiło się sporo tęczaków we wspaniałej kondycji z całymi płetwami o smukłych sylwetkach. Ewidentnie zasiedziałe ryby. No i potokowce oraz marmurki. Od tego czasu byłem ze 4 razy i zmieniło się tyle że wody przeżyły najazd wędkarzy, zasiedziałe tęczaki to rarytas, potoków ubyło za to w pobliżu mostów jest od groma tłustych selektów tęczaka, wypasione na granulacie, bez płetw prosto z hodowli. Klasyczne burdele tyle ze w VIPowskim standardzie. Ostatnio doszły mnie słuchy że Ribska Drużyna Tolmin ograniczyła zarybienia Socy i ludzie już narzekają na słabe wyniki, ale nie sprawdzałem osobiście.

Share this post


Link to post
Share on other sites

To się ma nijak do metody żyłkowej an suchą muchę można tą samą rybę skuć 30 razy przez cały sezon....

Zapewne można by było gdyby ryby przez cały sezon wychodziły do suchej. Tak nie jest.. Za to do ciężkiej nimfki wychodzą prawie zawsze...

 

Zwłaszcza jak się ją przepuści przez miejscówkę kilkadziesiąt razy...

Share this post


Link to post
Share on other sites
Jest to dokladnie to samo co puszczanie suchej wielokrotnie nad rybą, żeby wywołać u pstrąga wrażenie rójki, nie jest to chyba żadna nowość dla łowiących na suchą...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jest to dokladnie to samo co puszczanie suchej wielokrotnie nad rybą, żeby wywołać u pstrąga wrażenie rójki, nie jest to chyba żadna nowość dla łowiących na suchą...

To po co łowić na nimfę? Czemu zawodnicy puszczają kilkadziesiąt razy nimfę zamiast kilkadziesiąt razy suchą? Skoro efekt ten sam, a skończyłyby się dyskusje i nimfie, żyłce itd? 

Share this post


Link to post
Share on other sites

 

 

. Za to do ciężkiej nimfki wychodzą prawie zawsze...

 

Zapewniam cie że nie od  3 wypraw jestem nad Kwisą bez kontaktu z rybą przeżuciłem całe pudełko nimf ale za to widoki ładne takie zimowe  :rolleyes:

Share this post


Link to post
Share on other sites
Trzeba by spytać zawodników. Podejrzewam że dlatego że nie widzą żerowania na powierzchni i słusznie zakladają że jeśli ryba nie zbiera to pewnie zjada teraz coś pod powierzchnią wody...

Skąd taka wrogość w Tobie, to nie metoda łowi tylko ludzie i chyba ważniejsze jest co się dzieje z rybą po złowieniu, nie sądzisz?

Share this post


Link to post
Share on other sites

Adrian, żaden zawodnik nie przyzna Ci że żyłka ma z flyfishingiem niewiele lub nic wspólnego, bo naraz okazałoby się że wszelkie zawody odbyły się niezgodnie ze sztuką.

Pierwsze "zapędy" były juz pewnie kilkanaście lat temu gdy na rynek w naszym kraju weszła plecionka o dumnej nazwie Corastrong.

Nawijana na kołowrotki zamiast linki z jedynie króciutkim przyponem z żyłki.

"strzelanie" nimfami na odległośc na którą nie dało by się rzucić takim zestawem itp. itd.

Udało się to ukrócić, więc poszukiwania poszły dalej i wymyślono "nieograniczoną długośc przyponu".

Gdy i tu zrobiła się siara, to FIPS (czyli stowarzyszenie zawodników przez nich samych zarządzane) wprowadziło to magiczne 0,55mm i pełna długośc linki.

Zapewniam Cię że gdyby nie dym na wielu forach i w swiatku muszkarskim, to dziś z zestawu muchowego pozostałaby jedynie mucha na końcu zestawu, bo gdyby nie ograniczono długości kija do 12 stóp, to dziś na zawodach łowiono by tyczkami niewiele krótszymi od tych z zawodów spławikowych.

Cały rozwój sportu muchowego to jedno wielkie kombinowanie jakby tu jeszcze obejść regulamin tak by nikt się nie przyczepił.

Robia to ludzie którym oprócz dobra ryb powinno na sercu leżeć podtrzymywanie tradycji muszkarstwa.

Znam kilku którzy prywatnie sa naprawdę wspaniałymi ludźmi. Robia wiele dla rzek i ryb, nawet prywatnie pozwalają sobie na słowa krytyki, ale gdy przychodzi czas zawodów, to jakby im się nagle coś poprzestawiało, jakby zaczynali postępować wbrew temu co mówią prywatnie i zaczyna się liczyć wynik za wszelką cenę.

Kiedyś dawno temu pochwalenie się złowieniem niewymiarka było nie do wyobrażenia. Dziś ludzie chwalą sie przerzuceniem kilkunastu, kilkudziesięciu króciaków twierdząc że połowili.

Muchowi neofici zachwycają się wynikami mistrzów, a receptą nie jest znajomość rzeki czy zwyczajów ryb. To nimfa, żyłka i przeczesanie dołków i rynien. O stan wody pytają jedynie w kontekście tego czy da się dojść na środek rzeki czy nie.

Ci sami ludzie będa więc twierdzili że żyłka to muchowa metoda, bo przecież mistrzowie tak łowią, a Ci mistrzowie przeciez nie przyznają że nią nie jest, bo jest kij, jest kołowrotek i mucha na końcu. Jest nawet imitacja linki. Brakuje tylko tego co w muszkarstwie najważniejsze.  Świst linki która ciągnie muchę. Całe piekno wszelkich odmian rzutów. umiejętnośc podania nic nie ważącej przynęty na odległość do której z żyłką trzeba wejść czasem po pachy.

Jest tylko mucha na końcu, często dowalona wolframem i ołowiem, na jigowym haku by można bezpiecznie ciągnąć po dnie bez obaw o zaczep.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Brzany i świnki z dunajca też wam do suchej wychodzą? Właśnie dzięki metodom nimfowym można i te ryby sobie połowić.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Druga sprawa to przychrzanianie się do zawodników, że łowią tylko krótkie ryby to nadużycie, a to właśnie metody nimfowe pozwoliły dobrać się do grubych ryb np.na Dunajcu gdy do suchej czy mokrej muchy często wychodzą tylko króciaki.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Rozumiem do czego zmierzasz. Łowię wszystkimi metodami.

Myślę jednak że jest jednak w naszej naturze by ulepszqc sprzęt i lepiej go dopracowywać do metody.

Stąd mamy nowe rodzaje rzutów, lepsze przypony czy smary utrzymujące suchą na powierzchni, mamy nowe wzory much i materiały do ich robienia pozwalajace nam robić bardzo duże muchu o małej masie którymi jesteśmy w stanie rzucać. Fluorocarbony, lepsze haki bezzadziorowe, bezwęzłowe podbieraki, oddychające wodery czy linki ułatwiające delikatne położenie suchej muchy czy efektywny rzut ciężkim streamerem itd.

Natomiast nie podoba mi się narzucanie komuś swojego zdania jeśli nie łamie przepisów.

To jak z c&r to sprawa każdego indywidualnie? Więcej efektu daje pokazywanie plusów niż szczucie wędkarza zabierającego rybę.

Ja nie widzę nic złego w tej metodzie i jak dla mnie poza dystansem na jakim można łowić nie różni się ona zbytnio od krótkiej nimfy.

Ktoś może mieć inne zdanie ale póki przepisy na nią pozwalają jest legalna.

A patrząc na wędkarza chyba warto wyjść poza tylko patrzenie na co łowi.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Polemika z Radkiem uświadomiła mi że być może gorący spór, jaki toczą między sobą, nazwijmy to tradycjonaliści, z nowatorami, nie jest w swej istocie sporem o jedynie słuszną metodę.
Być może to spór o model gospodarki wędkarskiej na naszych wodach górskich, który oczywiście w dużym uproszczeniu, można sprowadzić do 2 podstawowych wariantów.

W pierwszym zadowalający rybostan jest efektem intensywnych zarybień ryba handlową. W modelu tym ryba "zużywa" się jednorazowo przez jej zabranie przez wędkarza lub amortyzuje poprzez kilkukrotnie przekłucie aż zdechnie. Duża presja na rybę generowana poprzez nielimitowaną ilość wędkujących i dopuszczenie najskuteczniejszych metod nie jest tu problemem. Najwyżej wrzuci się do wody więcej ryb i odpowiednio skalkuluje ceny licencji.

W drugim, podstawowym źródłem ryb jest naturalne tarło oraz zarybienia ikrą zaoczkowaną oraz narybkiem. W tym przypadku, w czasach gdy rzesza wędkarzy rośnie, a atrakcyjnych wód ubywa, do utrzymania satysfakcjonującej obsady łowiska jest jakieś ograniczenie presji. Można to zrobić limitując wejścia na łowisko lub ograniczając skuteczność pozyskania ryby. Mam głębokie przekonanie, że przy rosnącej popularności połowu ryb i rosnącej dostępności do informacji o sposobach połowu, miejscówkach itd samo C&R nie wystarczy. Trzeba będzie drastycznie ograniczyć wejścia na łowisko, albo ograniczyć efektywność stosowanej metody łowienia. Z dwojga złego jestem za tym drugim.

A jeśli chodzi o model gospodarki również dużo bliższe mi jest polowanie na dzikie, no może semi-dzikie ryby, schodząc czasem z wody o kiju, jednak mając nadzieję, że któregoś dnia dane mi będzie spotkanie z jednym z okazów zamieszkujących najgłębsze banie i doły, niedostępne dla wędkarzy.

W modelu 1 takich ryb prawie nie ma w łowisku, gdyż "zużyły" się przez wielokrotne C&R przy długości 40-45 cm. Większe są sporadycznie, kiedy gospodarz trafi na wymianę tarlakòw w ośrodku zarybieniowym i tanio je odkupi. .. Edited by mack

Share this post


Link to post
Share on other sites

Druga sprawa to przychrzanianie się do zawodników, że łowią tylko krótkie ryby to nadużycie, a to właśnie metody nimfowe pozwoliły dobrać się do grubych ryb np.na Dunajcu gdy do suchej czy mokrej muchy często wychodzą tylko króciaki.

Już to pisałem ale zacytuję jeszcze raz. Odnośnie gigantów. Wyniki Mistrzostw Polski Seniorów 2016 San

Takie oto wychodzą giganty. I tura sektor A (chyb OS) Lipień  30 cm = 700 pkt plus każdy centymetr ponad miarę 20 pkt. Każdy cm w dół minus 20. 

Sektor A pierwszy zawodnik 10 ryb, Brawo! Najdłuższy 42 cm Rewelacja. Suma punktów 6960. Gdyby złowił 10 równo miarowych ryb miałby 7000 punktów, Ma mniej więc średnia złowionych ryb poniżej 30 cm. Sektor B Pierwszy zawodnik. 18 złowionych ryb najdłuższa 33,5 cm ilość punktów 11840. 12600 to suma równo z wymiarem. Znów średnia złowionych ryb poniżej wymiaru. Sektor C poza dyskusją. Pierwszy 11 ryb najdłuższa 29 cm drugi 9 złowionych ryb najdłuższa 29.5. Panowie nie zaklinajcie rzeczywistości. Jeśli nie jest to celowe łowienie niewymiarków.... Do tego regulamin który to preferuje bo. lipień 45 cm to równo 1000 punktów, a dwa po 25,5 cm 1240. Co łatwiej złowić? 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Natomiast nie podoba mi się narzucanie komuś swojego zdania jeśli nie łamie przepisów.

To jak z c&r to sprawa każdego indywidualnie? Więcej efektu daje pokazywanie plusów niż szczucie wędkarza zabierającego rybę.
 

 

Ja tylko tak pokrótce, bo jako muchowy neofita nie czuję się zupełnie na siłach podjęcia i zdecydowania co jest czym, a czym nie jest.

Natomiast na przykładzie Twojego zacytowanego zdania chciałbym wytłumaczyć Ci oraz innym czytającym że to, co ma w zapisach regulamin to swego rodzaju minimum. Konsensus. Zgniły, ogólny i często po prostu szkodliwy poprzez dopuszczenie na przykład łowienia wielu ryb w okresie około tarłowym poprzez nie przyznanie im takiego...hmmm, przywileju (SIC!) jak okres ochronny. O skarpetach z płetwą tłuszczową nawet nie wspomnę.

Wędkarz świadomy, etyczny i rozsądny dąży nie do tego aby zmieścić się w tym minimum, tylko wymaga od siebie więcej. Jak dużo? Często niezrozumiale dużo dla tych, dla których zmieszczenie się w regulaminie jest niestety maksimum na co ich stać. Taka postawa zwykle wynika z wieloletniego doświadczenia i zdolności do głębokiej refleksji. Mamy tu możliwość spotkać via sieć osoby, które takie cechy posiadają.

Tak samo jest z C&R, dla jednego to moda, dla innego normalność a dla trzeciego głupota. Myślę że nie ma co iść na łatwiznę w kwestiach związanych z wędkarstwem.

Pozdrawiam i bez urazy. Nic personalnie. Po prostu zaprezentowałeś postawę, która jest zwyczajnie...modna :)

Edited by DanekM

Share this post


Link to post
Share on other sites
Czy ja wiem czy modne, moje na pewno.
Tak jakoś mam nie szukam drogi na skróty, ale też nie lubię wyważać otwartych drzwi.

Dla mnie to metoda muchowa i w pewnych okolicznościach ją stosuję.

Myślę że ograniczanie się do jednej metody jest ograniczaniem siebie, ale każdy ma do tego prawo.

Jak mówiłem nie jestem zawodnikiem i w moim rekreacyjnym łowieniu kijem 9' żyłka nie zmienia zbyt wiele, jeśli trzeba będzie stosować krótszy przypon nie będę płakał, zmieni to tylko tyle że brania będą trochę mniej wyraźne. Łowię głównie na małych rzekach.

Mi osobiście najprzyjemniej łowi się na mokrą

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja tylko tak pokrótce, bo jako muchowy neofita nie czuję się zupełnie na siłach podjęcia i zdecydowania co jest czym, a czym nie jest.

Natomiast na przykładzie Twojego zacytowanego zdania chciałbym wytłumaczyć Ci oraz innym czytającym że to, co ma w zapisach regulamin to swego rodzaju minimum. Konsensus. Zgniły, ogólny i często po prostu szkodliwy poprzez dopuszczenie na przykład łowienia wielu ryb w okresie około tarłowym poprzez nie przyznanie im takiego...hmmm, przywileju (SIC!) jak okres ochronny. O skarpetach z płetwą tłuszczową nawet nie wspomnę.

Wędkarz świadomy, etyczny i rozsądny dąży nie do tego aby zmieścić się w tym minimum, tylko wymaga od siebie więcej. Jak dużo? Często niezrozumiale dużo dla tych, dla których zmieszczenie się w regulaminie jest niestety maksimum na co ich stać. Taka postawa zwykle wynika z wieloletniego doświadczenia i zdolności do głębokiej refleksji. Mamy tu możliwość spotkać via sieć osoby, które takie cechy posiadają.

Tak samo jest z C&R, dla jednego to moda, dla innego normalność a dla trzeciego głupota. Myślę że nie ma co iść na łatwiznę w kwestiach związanych z wędkarstwem.

Pozdrawiam i bez urazy. Nic personalnie. Po prostu zaprezentowałeś postawę, która jest zwyczajnie...modna :)

Bardzo mi się podoba to co napisałeś. 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Czy ja wiem czy modne, moje na pewno.
Tak jakoś mam nie szukam drogi na skróty, ale też nie lubię wyważać otwartych drzwi.

Dla mnie to metoda muchowa i w pewnych okolicznościach ją stosuję.

Myślę że ograniczanie się do jednej metody jest ograniczaniem siebie, ale każdy ma do tego prawo.

Jak mówiłem nie jestem zawodnikiem i w moim rekreacyjnym łowieniu kijem 9' żyłka nie zmienia zbyt wiele, jeśli trzeba będzie stosować krótszy przypon nie będę płakał, zmieni to tylko tyle że brania będą trochę mniej wyraźne. Łowię głównie na małych rzekach.

Mi osobiście najprzyjemniej łowi się na mokrą

 

Adamie, dolna nimfa niezależnie czy będzie to przypon równy długości wędki czy dwukrotnie dłuższy czy będzie to choćby sama żyłka metodą muchową nie jest. Podam inny przykład. Jest kolega, który z powodzeniem poławia pstrągi na dociążane muchy przy pomocy spinningu. Kołowrotek z ruchomą szpulą,spinning, żyłka i mucha.  Rzut jak błystką czy ripperem. I raptem okazuje się, że na wodzie wprowadzany jest zakaz spinningu i jest fly only. A koledze nie chce się uczyć rzutów, zgłębiać tajników linek i rozpracowywać prądzików/srądzików. Zakupuje muchówkę, a jakże, taką w #7 - #8 klasie. Do tego kołowrotek z ruchomą szpulą i linkę euro nymph czy podobną ostatecznie levelkę w najniższej możliwej klasie. I podczepia pod to tą samą obciążoną muchę. Kilka, kilkanaście metrerów linki pod nogami i rzut muchą jak ze spinningu.Leci ciągnąć linkę, wybieramy i dalej hajda. Czym to się różni od spinningu? I jeśli coś takiego uznajemy za metodę muchową to nie widzę sensu aby zakazywać spinningu. Bo jest to dokładnie to samo. Aby było jeszcze ciekawiej podana wyżej metoda była dość mocno rozpowszechniona nad polskimi trociowymi rzekami przy czym do rzutu służył częściej leadcore odpowiedniej długości. Analogicznie uznając dolną nimfę za metodę muchową powinniśmy zezwolić na łowienie przy pomocy żyłki, bolonki czy matcha i kołowrotka ze stałą szpulą. 

Edited by thymalus

Share this post


Link to post
Share on other sites

@thymalus, miłe słowo zawsze cieszy :)

 

Chciałbym jeszcze odnieść się do posta @mack`a traktującego o tym, że zaznaczają się dwa różne podejścia wędkarzy do łowisk. Myślę że tak jest.

Jedni oczekują po ogólnodostępnych praktycznie zasad jak dla put&takie z wyłączeniem może tego "take" a drudzy chcieliby połowić piękne, dzikie ryby najlepiej w samotności. Kosztem ilości i trudności. Zdecydowanie bliższa mi opcja nr 2, bo dwie osoby dla mnie nad wodą to tłok a przerzucanie króciaków to nie jest cel.

Jak czytam po sieci że ludzie chwalą się potokami długości 30-35 cm to dla mnie jest to powód do zastanowienia jak zdegradowane są nasze wody i rybostan. A może to zdegradowane są nasze głowy i postawy? A rybostan jest tylko tego wynikiem? :)

Share this post


Link to post
Share on other sites
Łowię zarówno na spining jak na muchę dla mnie też nie ma problemu w tym żeby na takiej wodzie łowili spiningiści.

Odcinki fly only wynikają chyba z tego że powstają z działań muszkarzy. Podejrzewam że jeśli grono spiningistów zebrałoby się za jakiś odcinek i chciało o niego dbać i zrobić odcinek specjalny również mogliby ustalić że jest spin only.

Ja się z czyms takim nie spotkałem.

Fajne w takich rozmowach jest to że każdy może przekazać swoje zdanie, słabe że chyba jeszcze nikt nie zmienił swojego zdania podczas takich rozmów.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...