Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing
Pluszszcz

Metoda żyłkowa - jeszcze muszkarstwo, czy już nie?

Recommended Posts

Witam.
https://youtu.be/E1ldisSKItM
Intrygujący tytuł, piękne z przyrodniczego punktu widzenia otoczenie, wpadający w ucho muzyczny rytm ... no i clou trwającego raptem parę minut filmiku ... pstrągi znaczy się.


A mnie ten film zniesmaczył, 15cm pstrążki wyrywane przy zacięciu z wody i łapane w powietrzu podbierakiem jak siatką na motyle, okraszone 30taczkiem upuszczonym na kamień na końcu... rozumiem każdy czasem łowi niewymiarki, każdemu się może ryba wyślizgnąć z ręki, ale żeby się tymchwalić na filmie? Ż E N A D A. Kogo miałby ten film zachęcić do odwiedzenia Wełtawy?

Share this post


Link to post
Share on other sites

Witam.

Jedyne co chciałbym pokazać w temacie, to fakt że na podstawie własnej niepochlebnej opinii o tym co sami, my - Polacy wymyśleliśmy, tracimy wszyscy. Tracą nasze wody, traci nasz biznes wędkarski, traci Thymalus i Mack również. Tylko trzeba chcieć to dostrzec.

Autor filmiku to Walijczyk, kóry "wie" że krótką nimfę wymyślili Czesi i z tego względu chciało mu się pokonać kawał drogi żeby właśnie tam sobie w ten sposób ryby połowić.

Bo nasi południowi sąsiedzi nie tracą czasu na chore dyskusje, tylko wykorzystują to co wiecznie niezadowlony z siebie Polak sam im sprezentował. A jak i do czego to wykorzystują, to już Sławek napisał.

Możecie pisać tu w tonie mniej lub bardziej obraźliwym czy lekceważącym ... mnie to zupełnie nie przeszkadza. Jeżeli będziemy mieli kiedyś okazję się spotkać, to opowiem Wam o niemalże identycznym scenariuszu i wnioskach z niego płynących, z mojej branży zawodowej, chociaż wędkarstwo z nią w żaden sposób nic nie łączy.

Pozdrawiam.

Edited by Forest-Natura

Share this post


Link to post
Share on other sites

Biznes polegający na zniesieniu ochrony własnych zasobów, bezstresową podażą,  połączony z wrodzonym poczuciem mniejszej wartości, to jest stuprocentowa murzyńskość. Kiedyś, wzdłuż zachodniej granicy kraju prawie wytłuczono okonie na frytki do bierstube.. :)

 

Żyłki się nie sprzeda jako nowej nowości znad Wisły. Łowi się już w świecie na  koralik, pajączka ,metodę francuska, dolną nimfę, żyłka nie jest niczym innym - a też nie jest flyfishingiem.

Wg starego żydowskiego bon motu prawdziwy sprzedawca w obliczu braku innego towaru na rynek rzuca się sam. Zew starej tęsknoty za dolarem.. :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nic dodać, nic ująć, Sławku.

 

Może tylko tyle, jeśli chodzi o moją skromną osobę, nie mam poczucia mniejszej wartości, a wręcz przeciwnie, mam poczucie większej wartości.

Nie wrodzone, nabyte...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Witam.

Z ogromną chcęcią mogę rozmawiać, z Tobą Sławku całymi godzinami, o ochronie zasobów przyrodniczych. Naszych rodzimych, jak i w innych krajach, tej czynnej i biernej, tej sprzed lat i obecnej.

Jeżeli byś zechciał, to proszę odpowiedz na pytanie, które skierowałem do Ciebie wcześniej (post nr 324).

Pozdrawiam.

Share this post


Link to post
Share on other sites

 

Wiesz co Forest chyba Cibie ten temat jednak gryzie bo za wszelką cenę starasz się udowodnić, że nimfa dolna to metoda muchowa. I żyj w tym przekonaniu. Aha... zerknij na jerkbait jest wątek filmy flyfishing. Przepiękne niekiedy produkcje z całego świata prezentujące flyfishing na większości kontynentów. Policz sobie te filmiki z wyszczególnieniem tych na których jest łowienie na dolną nimfę czy żyłkę. Zauważ proporcje. To tak dla zobrazowania tezy, że cały świat łowi czy chce łowić na nimfy czeskie czy polskie. Ściganci pewnie tak... bo czemu mają być gorsi. 

Pamiętasz cudowny film "The river runs through it"?  Dostał Oskara za zdjęcia te cudowne widoki sznura muchowego o zachodzie słońca ze spadającą wodą rozbłyskującą się w zwolnionym tempie. Te pstrągi podnoszące się do stonefly. Ten "rzut z cienia" w wykonaniu Brada Pita (albo jego dublera).To jest to co w muszkarstwie kochamy. Metoda, a nie wynik za wszelką cenę/  I teraz pomyśl jak plastyczny byłby to obraz gdyby łowiono na żyłę? Oskara za artystyczne machanie cepem raczej by nie było.

 

Za to nie mniej gryzie ten temat ciebie za wszelką cenę chcesz udowodnić że ta metoda nie jest metoda muchową nie wiem skąd ten ból się bierze ? Jednak proszę moderatora bądź administratora o wykasowanie w tym wątku 85% postów lub wyzerowanie go. Przeglądając temat metodą żyłkową już ciężko się czegokolwiek dokopać jakiś fajnych informacji o zestawach wędkach łącznikach, sznurach, indykatorach zero wymiany doświadczeń tylko jazda. Przepychacie się jak dzieci w piaskownicy ja jestem muszkarzem a ty nie jesteś muszkarzem Panowie ile wy macie lat ?, nie chcesz łowić metodą żyłkową nie łów nie zabieraj głosu w temacie. Jest wiele innych tematów w których możesz wykazać się sucha mucha, mokra mucha, floating fishing. Naprawdę zrobiło się to nie smaczne filozofie o ochronie przyrody na forum są bezcenne naprawdę ciekaw jestem co jeden z drugim działałeś żeby chronić przyrodę. Wypowiedzi ocierające się o elaboraty równie dobrze mógłbym założyć temat czy wędkarstwo jest jeszcze wędkarstwem bo według mnie w 50% już nie jest, biznes i komercja jak wszędzie.

 

Pozdrawiam dajcie już żyć.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Za to nie mniej gryzie ten temat ciebie za wszelką cenę chcesz udowodnić że ta metoda nie jest metoda muchową nie wiem skąd ten ból się bierze ? Jednak proszę moderatora bądź administratora o wykasowanie w tym wątku 85% postów lub wyzerowanie go. Przeglądając temat metodą żyłkową już ciężko się czegokolwiek dokopać jakiś fajnych informacji o zestawach wędkach łącznikach, sznurach, indykatorach zero wymiany doświadczeń tylko jazda. Przepychacie się jak dzieci w piaskownicy ja jestem muszkarzem a ty nie jesteś muszkarzem Panowie ile wy macie lat ?, nie chcesz łowić metodą żyłkową nie łów nie zabieraj głosu w temacie. Jest wiele innych tematów w których możesz wykazać się sucha mucha, mokra mucha, floating fishing. Naprawdę zrobiło się to nie smaczne filozofie o ochronie przyrody na forum są bezcenne naprawdę ciekaw jestem co jeden z drugim działałeś żeby chronić przyrodę. Wypowiedzi ocierające się o elaboraty równie dobrze mógłbym założyć temat czy wędkarstwo jest jeszcze wędkarstwem bo według mnie w 50% już nie jest, biznes i komercja jak wszędzie.

 

Pozdrawiam dajcie już żyć.

Brawo:) 

Share this post


Link to post
Share on other sites
Przeczytaj tytuł wątku.
To jest dyskusja o tym czy metoda jest czy nie jest muchowa.
O tym jak łowić jest osobny temat...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Niech sobie każdy łowi tak jak lubi. Ja lubię łowić na mokrą muchę, nie wiem dlaczego. Mam widocznie taki kaprys.

 

No i tutaj jest taki mały haczyk, bo dość często  po wszelkiej maści żyłkarzach  muszkarze niespecjalnie mają co szukać i mogą właściwie robić za figurantów. Po trzech mokromuchowcach zawsze coś ciekawego może się jeszcze wydarzyć, a po trzech żyłkarzach można jedynie liczyć na takie ryby jak z filmu Foresta. Dotyczy to zwłaszcza małych i średnich łowisk.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Życie jak to mówią :) Zawsze możecie spróbować napisać uchwałę zebrać podpisy i na swoim łowisku nie dopuścić do metody żyłkowej a nóż widelec się uda kto nie ryzykuje nie pije szampana. Ale od nabijania postów na forum nic się nie zmieni

Share this post


Link to post
Share on other sites

Życie jak to mówią :) Zawsze możecie spróbować napisać uchwałę zebrać podpisy i na swoim łowisku nie dopuścić do metody żyłkowej a nóż widelec się uda kto nie ryzykuje nie pije szampana. Ale od nabijania postów na forum nic się nie zmieni

Może to dziwne ale łatwo sobie wyobrazić, że nie wszyscy ci których wyobraźnia ogranicza do łowienia na nimfę zmieszczą się w tej pierwszej trójce... :)

Edited by Pluszszcz

Share this post


Link to post
Share on other sites

Witam.

Irek ... jednego nie bierze się w tej dyskusji pod uwagę ... jeszcze nie widziałem (tam gdzie łowię najczęściej) żeby "żyłkowiec" beretował rybkę i pakował ją do torby. Chyba że tęczaka lub źródlaka ... te i owszem. Ludzie tak łowią dla przyjemności i kontaktu z rybą, który łatwiej im w ten sposób być może uzyskać.

Więc argument że ten prawdziwy muszkarz nie ma co po żyłce łowić może być mało trafiony.

Pozdrawiam.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Irek pewnie miał na myśli taką sytuacje:"po przeoraniu i wyjęciu tego co sie dało nikt już po nim nic nie złowi". Zabijania nie bierzemy pod uwagę.
Podobnie po mnie gdy łowię pstragi na spinning, nie ma co poprawiać. :D
Ja też lubię ryby kłuć. Niech się uczą. Drugiej takiej szansy jak ze mną może nie dostaną. Wymiar=jednorazówka. :(

Z tym że tylko taka metoda mogą liczyć na sukces trafiłeś w sedno. Ale po co uczyć tych co biją w łeb (np. takich miejscowych jak moi znajomi) jak i czym się dobrać do ryb. Wlasnie taki postęp (zawody, reklama, opisy, opowiadania) pokazały ludziom, którzy nigdy nie wzięliby muchówki do ręki, że te ryby są do ... zjedzenia. Ileż takich nie rozłożonych i nie użytych zestawów leży jeszcze w leskich domach po chwilowym "napaleniu się" na mięso ich właścicieli i szybkim zawodzie. :(

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ochrona ryb w społeczeństwie informacyjnym bazująca na przekonaniu, że "po co uczyć tych co biją w łeb" jest bezcelowa. Kto chce rybę zjeść, ten i tak będzie szukał na to różnych sposobów, z prądem i wapnem włącznie.

 

Natomiast szkoda by było, żeby wędkarze etyczni dzielili się na subkultury wyznawców takiego czy innego sposobu łowienia, podczas gdy mają jedne i te same łowiska. O wiele lepiej jest grać do tej samej bramki, a więc chronić, płacić kasę na konta towarzystw, wspierać strażników, kupować ryby do łowiska, budować tarliska itd. Realne działania się liczą.

 

Wojna żyłki z mokrą muchą niczego nie zmieni, jedynie napsuje krwi i podzieli i tak kameralne środowisko muszkarzy. O wiele więcej możemy stracić niż zyskać na takich dyskusjach. Wystarczająco dzieli nas status materialny, do tego stopnia, że mi łowiącemu latem w trampkach i slipkach kilku kolesi w oddychaczach nie mówi nawet zwykłego "cześć" na rybach. Jeszcze dołóżmy do tego bardziej wysublimowane podziały, a na pewno zostaniemy z niczym, pustą wodą bez ryb.

 

Po co te podziały? Ja mam w kole głównie karpiarzy i spinningistów. Ale staram się pojawiać w terenie na pracach w łowisku, ponieważ mamy jedną wodę. A to, że ja tam będę łowił szczupaki na streamera, a koledzy karpie na kulki proteinowe lub leszcze na kukurydzę, to co z tego? Mieszkam tu gdzie mieszkam i mam wodę taką jaką mam. Innej nie mam.

 

Niech każdy dba o swoje podwórko i za bardzo się nie spina z kolegami. Nic to nam nie daje. Nie mamy z tego korzyści. Po co to robić???

Share this post


Link to post
Share on other sites

Miałem na myśli wszystko to co się kryje pod słowem presja. Ryby zabrane, skłute, spięte i przepłoszone.Boom na metody paramuchowe oznacza wprost degradację części łowisk pod tym względem. Można jechać na ryby ze świadomością, ze coś tam jeszcze ciekawego pływa albo z obawą, że żyłkarze przeorali wszystkie fajne miejsca. Można odwiedzać znajomą głęboką rynnę ze świadomością, że czai się tam jakiś lewiatan, albo ze świadomością, że ta głęboka rynna była przez cały sezon patroszona codziennie z każdej strony. Wybór chyba jest prosty...

Edited by Pluszszcz

Share this post


Link to post
Share on other sites

Musisz uwzględnić w Twoim rozumowaniu nieprzyjemny fakt, że wykluczenie niektórych kolegów z presji całkowitej, może przy okazji pomniejszyć budżet łowiska, a w warunkach operatów może to oznaczać problemy finansowe, a w skrajnych przypadkach nawet utratę wody.

 

Byłoby bardzo fajnie gdyby ludzie płacili składki i siedzieli cały rok przed telewizorem. Jeszcze lepiej jakby manna leciała z nieba, a każdy miał jedno dorzecze na głowę i jeszcze kilkanaście zawsze napalonych kochanek.

 

Jeśli chciałbyś korzystać samotnie z energii wielu ludzi to fajny masz plan. Tylko nie każdy może się na niego skusić. Może się też okazać, że będziesz w sytuacji pracodawcy, który ma przez okrągły rok karteczkę z ogłoszeniem, że szuka pracownika za 8 złotych na godzinę. On chce skorzystać, ale kto inny może nie chcieć stracić. I co wtedy?

 

We wszystkich idealistycznych i buńczucznych planach należy uwzględnić jeden prosty fakt: kto będzie chciał brać w tym udział? Miałem około osiem lat temu wojnę z kolegami ze Szczecina, żeby na wyglądających na nizinne odcinki Krąpieli dopuścili spławik. Moim zdaniem - jako muszkarza - było nie do pomyślenia, aby zabierać wodę kilkudziesięciu miejscowym wędkarzom, którzy płacą składki, wodę, która była bardziej płociowa niż pstrągowa w swoim charakterze. Ideały ideałami, ale i tak wyszło na moje... chyba ktoś w końcu skumał, że tak być nie może i to zmienił: http://www.tpriig.pl/wedkarstwo/wykaz-wod-pzw-szczecin. Tłumaczyłem kolegom pstrągarzom i trociarzom, aby się nie wyrażali o spławikowcach "per śmieciu", że ucywilizowanie łowienia na spławik w rzekach P&L dorzecza Iny na zarośniętych odcinkach płociowo-okoniowych wymaga stworzenia szerszego typu umowy społecznej. Należy się czasami wyzbyć tej paleolitycznej cechy grupowania się w małe grupki i subkultury i spojrzeć szerzej.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Miałem już nie pisać w tym wątku bo to jakaś masakra jest i "dyskusja" zupełnie obok sedna. Irek w poście powyżej do tego sedna prawie dotarł, natomiast ja postaram się to sedno pokazać. Słowem kluczowym jest tu wspomniana presja, jej ograniczenie nie może polegać na zakazie tej czy innej metody, tym bardziej na odsądzaniu od "czci i wiary" zwolenników jakiekolwiek metody przez przeciwników tejże (metody). Rozwiązaniem jest całkowita zmiana podejścia do wód w naszym kraju, wzorem państw gdzie ryb nie brakuje i nie ma problemu z zaakceptowaniem tej czy innej metody, należy wprowadzić reglamentację dostępu do łowisk. Ściśle określona ilość licencji dziennie na dany odcinek, i koniec z darmowym dostępem dla wszystkich i bez ograniczeń. Bo w tej chwili, poza nielicznymi Os-ami na większości atrakcyjnych łowisk jest tak jak w autobusach czy pociągach za komuny w szczycie sezonu, sprzedawano tyle biletów ile było chętnych, kompletnie nie licząc się z tym ile osób w ogóle dany środek transportu może pomieścić.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Rozmawiamy Krzysiu nie o zagadnieniach polityczno społecznych, a o metodzie jako takiej.

Padły tu przykłady słowaków, ale u nich mozna i na tyrolskie drewienko z trzema nimfami też.

Istotą wędkarstwa muchowego było (choć juz coraz częsciej nie) podawanie lekkiej, nic nie ważacej przynęty za pomoca wagi linki muchowej.

Stąd były klasy AFTMA określające wagę linki, stąd do większych much (a nie tylko ryb) stosowano zestawy "cięższe", by komfortowo taką muchę podać.

A potem przyszedł "sport" i parcie na wynik wypaczające samą istotę tej metody.

Czy "Komarek" z pedałami to jeszcze rower??

Ma wszak dwa koła, mozna od biedy pojechać z nożnym napędem.

Jeździsz jednak na silniku.

Analogicznie masz z żyłką.

Imitacja linki muchowej którą od biedy podasz leciutką nimfkę czy sucharka, ale głównym jej celem jest nie utrudniać (zamiast pomagać) w zarzucaniu obciązonej muchy używając ciężaru przynęty.

Załóż zwykły kołowrotek ze stałą szpulą i masz ultralight spina który jest "be" i zabroniony.

Złowienie ryby za wszelką cenę, nie ważne jak, byle "zaliczyć" dumnie nazywając się muszkarzem.

 

PS. Janusz, presję można ograniczyć nie ograniczając metod, czyli nawet wpuścić spinningistów, ale limitować ilość osób na danym odcinku w ciągu dnia...

Edited by venom_666

Share this post


Link to post
Share on other sites
Janusz.
Poważnie myślisz czy masz tylko takie marzenie? Dotyczyło by to wszystkich wód czy ... wód tylko wybranych i tych ktore na to zasługują (rybnych)?
Jaki jest sens wprowadzania czegokolwiek na wodzie ktorą:
- nikt nie pilnuje,
- brakuje ryb,
- brakuje wody,
- itd,itp.
Nie lepiej tę wodę oddać komuś kto bedzie cos chciał z niej zrobic? Moze super łowisko? Moze gruby pieniadz? A moze tylko swoje prywatne "widzi mi się"?

Czy podchodzimy do tego na zasadzie "poczekamy moze cos sie zmieni na lepsze"?

Dlaczego o tym wspominam? Sytuacja z wczoraj. Kormorany wypędzone z nad Sanu (OS-Postołow) siedzą i żerują sobie na "obrębie ochronnym-stare koryto Sanu i Olszance ktora wpada na tym odcinku. Co sie dzieje z tarlakami pstrągów ktore tam weszły, możesz sobie wyobrazić.
Sytuacja z dzisiaj. Jadąc za Sanokiem w stronę Krosna widze stadko (ok 30 szt) kormoranów ktore lądują i żerują (próbują) na Sanoczku-kolejny dopływ i tarlisko pstragowe w tym okresie.
Myślisz ze mam po co zaglądać w najbliższym czasie na Olszankę i Sanoczek z wędką?
Takich wód lepiej żeby Okręg nie utrzymywał jezeli nie potrafi. Strata i kasy i ryb-tarlaków. :(

Share this post


Link to post
Share on other sites
Na marginesie wspomnę , że znajomy zrealizował taki koncept, czyli do muchówki w klasie #6, zapiął kolowrotek tysiączke spinningowy, plecionka jakaś pajęcza, i na nimfy, regularne muchowe, łowi na nizinnej rzece. Nazywa to dziwnym spinningiem. Muchówka pozwala mu na hol jaśka 50+ na pajęczynce. Kołowrotek prawie podlodowy daje zasięg.
Wiem, że zastanawiał się nad przeróbką tego zestawu na regularny spin.
A przecież on łowi metodą żyłkową, tylko kołowrotek ma niekoszerny.

I do sedna, widzę że koledzy piszą wyżej to co wspominałem parę razy narażając się na zarzuty niechęci wobec muszkarzy, zazdrosci o wodę itd. Że nie metoda jest problemem w kwestii presji.
Co nie zmienia faktu, że jak będzie woda z czystą muchą, to nawet nie wspomnę żeby pozwolić na spina. Woda bez twistera tfu, glajchy, ciężkiej nimfy, mylarowych rybek. Mokra, sucha, klasyczna nimfa. Niechby i obciążona ale na sznurze i na dystans.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dalej nie widzę korzyści dla łowisk.

 

Jeśli byłem na zawodach na Pomorzu i czterech z nas łowiło na daleką nimfę i mokrą, a kilkunastu na dolną nimfę i żyłkę, to co ja miałem zrobić Marianie??? Powiedzieć tym 15 kolegom, żeby się dumnie nie nazywali i spadali w siną dal? Część z nich regularnie roznosi rybę po rzece, niektórzy z nich są strażnikami, prywatnym paliwem pokrywają koszty ochrony... i co? Miałem im zabrać 11 stopowego kija i powiedzieć: masz tu szklaka albo won?

 

Kto by wtedy jeździł rozwozić te ryby? Kto by patrolował? Dumni posiadacze szklaków? To jakiś absurd nie przystający do rzeczywistości. W ogóle nie pasuje do tego, co znam "z terenu". Taka bzdura może powstać tylko zza biurka.

 

Prawdą jest, że dużo ludzi łowi na dolną nimfę, część z nich na żyłkę. Ale wielu z nich jest mocno zaangażowana w łowiska, a prawie wszyscy płacą składki. Zakażesz im tego co lubią? To wtedy oleją te łowiska i położą krzyżyk na takich kolegów. Utrzymuj sobie Panie sam te hektary bezpańskich łowisk. Będziesz łowić na mokrego red-taga okonie dłoniaki i będziesz pan zadowolony.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Arku.

 

W rzeczy samej, dla mnie to już raczej tylko marzenie. Ale realnie patrząc jest możliwe, w naszych warunkach stopniowo i nie wszędzie od razu. Oczywiście taka woda musi mieć właściciela, który zadba o wszystko, takim właścicielem nigdy nie był i nie będzie PZW czy inny tego typu twór.

Share this post


Link to post
Share on other sites

wystarczy przestaś Krzysiu nazywanie tych wód muchowymi i pozwolić łowic wszystkimi metodami...

Tylko wtedy będzie krzyk, bo ktos wejdzie z "mikrojigiem" który na muchówce jest nimfą...

co jest flyfishingiem?? sprzet i  sposób podania, czy przynęta?? czy może jedno i drugie??

Może przestańmy nazywać niektóre wody jako "Fly Fishing Only" dopuszczając metody paramuchowe ledwo mieszczące się w ramach regulaminu, a rózniące się od innych tylko tym że na półce w sklepie stały w dziale muchowym a nie spinningowym czy spławikowym.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...