[Artykuł] Boleniowy streetfishing w wersji castingowej

[dekosz 613]

Publikujemy ósmy artykuł konkursowy (z drugiej edycji konkursu ), w której do wygrania jest udział w wyprawie grupowej do Szwecji w maju 2016 roku dla dwóch autorów najlepszych artykułów. W ramach nagrody zwycięzcy mają zapewnione : zakwaterowanie, pełne ubezpieczenie, korzystanie z łodzi z silnikiem spalinowy oraz paliwo startowe (5l), opiekę przedstawiciela biura podróży ZEW PRZYGODY na miejscu. Organizator zapewnia również możliwość skorzystania z transportu busem na miejsce i z powrotem.

http://Przypominamy, że partnerem logistycznym wyprawy jest firma Unity Line organizator morskich podróży do Skandynawii. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą: www.unityline.pl

 

 

 

Moja przygoda z miejskim wędkowaniem rozpoczęła się 3 lata temu w momencie zakupu nowego lżejszego zestawu castingowego, o tym, że casting wciąga i człowiek coraz rzadziej sięga po korbę, wie każdy kto chociaż raz miał zestaw z pazurem w ręku. Nowy zestaw składał się z wędziska Dragona Destiny o długości 2,6m i ciężarze wyrzutu 7-28 g oraz multiplikatora shimano scorpion 1001.

 

Początki bywają trudne…
Pierwsze wędkowanie okazało się kompletną porażką. Rzuty nowym zestawem były znacznie trudniejsze niż jerkówką z ciężka przynętą na drugim końcu linki. Wabiki latały tam gdzie chciały, na szpuli powstawały piękne brody. Myślałem, że wszystko pójdzie zdecydowanie łatwiej. Sezon w pełni, a ja nie potrafię rzucać, ale nie miałem zamiaru poddawać się. Po powrocie do domu, wziąłem ze sobą dwie algi 0 i kilka mniejszych gum i postanowiłem potrenować rzuty przed blokiem. Podczas trzeciego rzutu algą zaliczyłem pierwsze „branie” na nowym zestawie. Odruchowo zaciąłem, wędka wygięła się do granic możliwości... w zwijaną blachę uderzył z wielkim impetem kot. Całe szczęście, że przynęta nie była uzbrojona. Po chwili siłowania się z dachowcem, w końcu odpuścił i pobiegł do piwnicy. Cała sytuacja była obserwowana przez sąsiadów i dzieciaki bawiące się przed blokiem. Więcej już nie rzucałem, nie chciałem być oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami. Przeniosłem się nad pobliską rzekę i w ten oto sposób jak później się okazało, zaraziłem się streetfishingiem i znalazłem nowy sposób na nasze hobby.

 

Po kilku wyprawach po pracy i nauce rzucania, przynęty zaczęły słuchać się mnie i lądowały mniej więcej tam gdzie chciałem. Odległości były porównywalne z tymi uzyskiwanymi przy pomocy zestawu spinningowego. Pojawiły się pierwsze ryby, małe okonie, klenie, ale one nie zatrzymałyby mnie nad wodą.

Pierwszy okoń

 

 

 

 

Pierwszy kleń na casting

 

Moją wyobraźnie pobudzały szalejące, duże bolenie, które oceniałem na 80+. Po nocach siedziałem, czytałem artykuły i kombinowałem jak się do nich dobrać.

 

Pierwszy kontakt z panem Boleniem…
Coraz bardziej spodobało mi się wędkowanie w mieście. Nie traciłem czasu na dojazd na łowisko, mogłem wyskoczyć nad wodę praktycznie codziennie przed pracą lub po pracy. Pewnego ranka okonie współpracowały zadziwiająco dobrze. Rozmiar ryb niestety pozostawiał wiele do życzenia, większość ryb nie przekraczała 20cm. Postanowiłem zastosować większą i selektywną przynętę. Na agrafkę założyłem rapalę shad rap 9cm. Był to strzał w dziesiątkę. W pierwszym rzucie mam potężne branie, które niemal wyrywa mi wędkę z ręki. Byłem przekonany, że na kiju mam pięknego szczupaka. Wędka pięknie pracuje i amortyzuje zrywy ryby, jedyne czego mi brakuje to dźwięku hamulca. Niestety większość multiplikatorów pozbawiona jest tej pięknej dla naszych uszu melodii. Po kilku odjazdach na powierzchni widzę srebrną rybę…boleń !!! Serce wali mi jak głupie, nogi uginają się pod swoim ciężarem. Rybę oceniam na +-85cm już prawie ją mam, schodzę z murków do wody i w tym momencie boleń rozgina kotwicę, a ja stoję po pas w lodowatej wodzie. Wychodzę z wody, wracam mokry do domu z nietęgą miną. Dzisiaj już nie dam rady wędkować, ale wiem, że wpadłem po uszy. W domu przezbrajam wszystkie przynęty w mocne kotwice, robię remanent w pudełkach dorzucam kilka boleniowych przynęt, pakuję plecak i planuję kolejny wypad na miejskie murki.
Niezbędnik miejskiego wędkarza…

Niezbędnik miejskiego wędkarza

 

Moim zdaniem streetfishing to przede wszystkim krótkie, szybkie, spontaniczne wypady z dużą częstotliwością. Pozwala nam to trafić w moment żerowania ryb, poznania ich zwyczajów oraz obserwację ryb na miejskim odcinku, co jest podstawą sukcesu. Obserwację ułatwiają okulary polaryzacyjne oraz liczne murki, podwyższenia, czy mosty, które są w mieście. Swoje wędkowanie zawsze zaczynam od kilku minutowej obserwacji, a dopiero później przechodzę do wędkowania. W mieście ryba moim zdaniem jest mniej płochliwa niż na dzikim odcinku, często musi zmagać się z jeżdżącymi samochodami po moście, licznymi imprezami nad wodą, czy dyskotekami, dlatego nie musimy skradać się, czy czołgać do miejscówki, ale powinniśmy zachować spokój, dodatkowy hałas jest niekorzystny. Każdy po przyjściu nad wodę z niecierpliwością czeka, kiedy odda pierwszy rzut, ale może się zdarzyć, że przynęta wyląduje na głowie ryby i ją spłoszy, psując miejscówkę na kilka godzin. Osobiście z tą przypadłością radzę sobie w ten sposób, że w domu nie piję kawy i nie jem śniadania, które wrzucam w plecak i pierwsze 5-10 minut obserwuję wodę przy kawce.

Czasami kawę można zamienić na butelkę wina w dobrym towarzystwie

 

Przynęty...
Nad wodę zabieram dwa pudełka przynęt, jedno z przynętami boleniowymi, drugie z kleniowo-okoniowymi. Przynęty staram się ograniczyć do minimum. Na 2-3h wypad nie potrzebuję setki woblerów. Wybieram takie, które pozwolą mi obłowić rożne warstwy wody, od powierzchni do głębszych dołków.

Boleniowy arsenał

 

 

 

 

 

Kleniowa biżuteria

 

Następna niezbędną rzeczą jest telefon, który służy jako aparat fotograficzny oraz trochę dukatów. Wędkujemy w mieście i zawsze po przegranej walce lub wygranej, czego wam życzę z całego serca, możemy udać się na małe piwko, czy na ciepły posiłek.
Gdzie szukać boleni w mieście...
Najłatwiejszą moim zdaniem miejscówką do rozpracowania są mosty. Gromadzi się tam dużo drobnicy, za którą podążają drapieżniki. Zdarza się mi często w słoneczny dzień wypatrzeć rybę z mostu i wtedy próbuję dokładnie podać jej wabik pod nos. Staram się rzucić w pobliże ryby, ale nigdy na nią, gdyż powoduje to spłoszenie drapieżnika. Idealny rzut, to taki po którym wobler wpłynie w zasięg wzroku ryby z nurtem.

sześćdziesiątka „upolowana z mostu”

 

Następne miejsce, na którym skupiam się przy wędkowaniu na uregulowanej rzece, to różnego rodzaju zakola, spowolnienia nurtu. W tych miejscach często tworzą się dołki.

Boleń z zakola

 

Ciekawym miejscem są również prostki za zakrętami i mostami. W tych miejscach szczególnie w lato jest większa ilość roślinności niż pod mostem, gdzie nie dociera tyle światła. Chowają się tam naprawdę duże klenie, czy bolenie.

 

Niski poziom wody również pomaga w poszukiwaniu odpowiednich miejsc, w tym momencie ryby gromadzą się w głębszych i spokojniejszych partiach wody.

Jesień, niski stan wody, moja ulubiona pora na poszukiwanie nowych miejscówek

 

Kiedy najlepiej pójść nad wodę...
Zawsze, gdy mamy wolną chwilę! Nie ma złej godziny na miejski wypad. Zdarzało mi się złowić w środku nocy klenie, bolenie jak również i szczupaki.

Nocny boleń

 

 

 

 

Kleń złowiony po zachodzie słońca

 

Zachęcam was do spróbowania swoich sił w miejskim wędkowaniu. Jest to super sposób na chwilę relaksu po ciężkim dniu w pracy, czy na uczelni. Ryby mogą być miłą niespodzianką tak jak w moim przypadku. Nigdy nie spodziewałem się, że uda mi się złowić kilka ładnych ryb na miejskim odcinku. Zachęcam również do wypuszczania złowionych ryb podczas wędkowania w mieście. Bardzo dużo przypadkowych ludzi z ciekawością podchodziło i pytało się, dlaczego wypuszczam złowione ryby. Niektórzy zrozumieli, że wędkarstwo to hobby, a nie sposób na zdobycie pokarmu i z tego jestem najbardziej zadowolony.

 

Jakub Fiećko (@dekosz), 2016

 

[url=http://jerkbait.pl/page/index.php/index.html/_/artykuly/boleniowy-streetfishing-w-wersji-castingowej-r380]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url]

[Jano 4,021]

Fajny artykuł, naprawdę sympatycznie się czytało...

[kogut 1,148]

Świetny artykuł :clappinghands: :clappinghands: :clappinghands:

[lukastrance 284]

Super się czytało, tym bardziej że sam najczęściej właśnie wybieram miejski odcinek :-)
Pozdrawiam

Wysłane z mojego Letv X500

[zzwierzak 23]

Jak ogarnę jerki, to dzięki temu artykułowi już wiem w którym kierunku rozwjać stan sprzętu. Dobrze się czytało. Graty.

[granvorka 296]

Tak jak koledzy wcześniej napisali: super się czytało. Tak naturalnie, swobodnie napisany ;)

pozdrawiam

[strary 1,607]

Dokładnie takie same  mam odczucia, lekko się czytało. Może przez to naturalne podejscie do łowienia w mieście, do tych niewymyszonych wyjsć nad wodę gdy chwila wolnego czasu.

Przez 20 lat tak łowiłem a jak komuś kiedyś powiedziałem, że w roku byłem ponad 300 razy na rybach to nie wierzył. Mieszkałem 200 metrów od Odry we wrocku i czasmi byłem trzy razy dziennie, raniutko jak dzieci do przedszkola odprowadzałem, później na godzinke jak po nie szedłem a wieczorkiem jak juz poszły spać to piwko i na sandaczyka do północy  :D

 

Teraz też lubię po nocy połazić po miejskich odcinkach...

[joker 5,503]

Fajne lajtowe podejście do łowienia ryb w mieście :)

[malinabar 9,476]

Świetnie i na luzie ! Zazdroszczę takiej rzeki w zasięgu ręki .

[bartsiedlce 5,614]

Pięknie młodzieńcze, zazdroszczę rzeki "pod oknem". Biegaj za rybami najczęściej, jak możesz. Bardzo przyjemnie czyta się Twój tekst, pisz częściej.

[dekosz 613]

Z wysłaniem tekstu wahałem się do samego końca, zrobiła to moja koleżanka chyba 5 min przed upływem czasu, stwierdziła, że marzeniom trzeba pomagać... Wstępnie moje wypociny były 5 krotnie dłuższe, po przeczytaniu stwierdziłem, że jest za dużo informacji i nie każdy posiada w obecnych czasach 30 min na czytanie artykułów, tekst skróciłem do minimum.

Celem mojego tekstu było zachęcenie do spróbowania wędkowania na najbliższych rzekach, sadzawkach znajdujących się w pobliżu naszego miejsca zamieszkania. Coraz częściej słyszę, że nie ma ryb w Polsce, a rozmawiając i pytając się większości wędkarzy kiedy ostatni raz byli nad wodą zazwyczaj słyszę : "nie mam czasu na ryby,  w sobotę może znajdę kilka godzin to pojadę gdzieś dalej, bo u nas nic nie bierze" . Chciałem pokazać, że można inaczej, częściej, bliżej, taniej. Bez kilkugodzinnego szykowania się, miliona przynęt, napinania kilku wędek, dobierania idealnej linki do przynęty, taszczenia całej skrzyni woblerów nad wodę i narzekania, że baza daleko od wody. Nie każdego też stać na codzienne pokonywanie sporych odległości samochodem, w mieście poruszamy się za pomocą własnych nóg. W "mojej rzece" ryb jest bardzo mało, warszawska Wisła to dla mnie eldorado jeżeli chodzi o rybostan, ale dzięki częstym wypadom udaje się poznać zwyczaje ryb i czasami coś uwiesi się na drugim końcu linki.

 

Wiem, że zdjęcia są beznadziejnej jakości, ale w tamtym roku nie miałem pieniędzy na kupno aparatu i musiałem radzić sobie telefonem z niższej półki i aparat ma jaki ma... Zdjęcia nocne były doświetlane czołówką, aby cokolwiek było widać na nich...Wiele dużych kleni, czy boleni nie mam na zdjęciach, bo nie było warunków i sprzętu do zrobienia zdjęcia. W tekście znalazłem kilka błędów interpunkcyjnych i składniowych, niestety po wysłaniu już...następnym razem dam komuś zdolniejszemu do sprawdzenia.

 

Co do łowienia z mostów, dobrze znam przepisy, po drugie, nie wyobrażam sobie jak można wyciągnąć bolenia z mostu na taki zestaw... Podpis pod zdjęciem jest w cudzysłowie. Rybę zauważyłem z mostu, zobaczyłem jak się zachowuje, gdzie atakuje, w które miejsce najkorzystniej rzucić, zszedłem na dół i rzucałem we wcześniej zaplanowane miejsce. Myślałem, że to oczywiste i wynika z tekstu. Rzeka u mnie jest czysta i widać duże ryby w słoneczny dzień na znacznych głębokościach. Załączam zdjęcie kamienia metr na metr widzianego z tego samego mostu na głębokości około 2,5m. Nad nim kręciła się drobnica, której "felerny" boleń pilnował i mam nadzieję, że będzie pilnował w tym roku ;)  możemy się spotkać w Warszawie i pokażę  filmik z holu tej ryby ;)

 

Pozdrawiam

Edited February 27, 2016 by dekosz

[Borsuk 561]

Przyjemny, miło zmontowany tekst....sam biegam po tych mniej dostępnych, nieregulowanych odcinkach...w tym roku postaram się pospacerować z wędką po betonowych brzegach ;] 

[zmorces 13]

Bardzo ciekawy artykuł, przede wszystkim bardzo ładne zdjęcia rapek.
Pozdrawiam

[maciek17_mi 222]

Łowiłem z Kubą bolenia na naszej rzece i jedynie z mostu była obserwacja rybek jak sie zachowują .Kuba fajny tekst i masz mój głos a przede wszytkim  te bolki są z małej i bardzo czystej rzeczki :)

[Krisu23 6,436]

Ten "boleń z zakola" to słabo wygląda, płetwy mu całkiem opadły i ogon leci na obydwu zdjęciach. Ja bym czegoś takiego do artykułu nie wstawił. Wiadomo, że go wypuściłeś ale to jest artykuł i po prostu razi zdjęcie ryby w złej kondycji.

[DonPablo 1,456]

Artykuł jak artykuł- pewnie może się na swój sposób podobać, jednak...

wyobrażałem sobie, że zdjęć w stylu "rekordy WW" na Jb nie będzie.

"Pierwszy kleń na casting "- śnięty (zamglone oczy)

"sześćdziesiątka „upolowana z mostu”" - prawdopodobnie śnięty lub dogorywający

"Boleń z zakola "- śnięty (bezwładny zwis)

"Nocny boleń "- sposób prezentacji ryby co najmniej dyskusyjny...

warto, żeby czytelnicy pamiętali o tym, że akurat boleń jest wyjątkowo delikatną rybą i np. słabo znoszą wnoszenie na most,

żeby cyknąć "fotkę" (zgodnie z deklaracją autora).

 

Może szanowna redakcja "Jerkbait.pl" rozważy jednak jakąś wstępną lekturę proponowanych artykułów,

żeby na forum szczycącym się propagowaniem C&R nie lądowały tego typu zdjęcia czy inne kontrowersyjne treści?

Wystarczy wtedy wskazanie autorowi, które zawartości nie spełniają standardów i będzie szansa na zmiany przed publikacją.

Oszczędzi to nam wszystkim niepotrzebnych nerwów.

[dekosz 613]

Wszystkie ryby na zdjęciach są żywe i wypuszczone. Boleń z zakola był faktycznie w słabej kondycji, długo go reanimowałem i przebywał sporo czasu na powietrzu bez polewania wodą(mój błąd, teraz postąpię inaczej), ale odpłynął, miałem problem z wyjęciem woblera z pyska, wobler był w skrzelach(teraz mam długie szczypce). Mam nadzieję, że przeżył. Reszta ryb po kilku fotkach bez problemu odpływała. Żadna ryba nie była wnoszona, znoszona z mostu do zdjęcia, ani z mostu złowiona.  Wszystkie ryby są złowione w normalny sposób z brzegu.

[Sławek Oppeln Bronikowski 6,104]

Bardzo klimatyczny jest photo Manet, elegancko skomponowany, a piękne stopy przydają mu blasku buzującego życia..dekoszu .. :) 

[Friko 6,030]

Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji. Gdyby ktoś jeszcze chciał coś dodać, zapraszam na priv :)

 

Pozdrawiam