Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing
Sign in to follow this  
@slider@

[Artykuł] NUBIA, RYBY I FACECI Z MARSA – część 2

Recommended Posts

Jest luty, końcówka tutejszej zimy, a i tak nubijskie słońce daje się nam we znaki, a zawartość jedynej buteleczki z płynem do opalania, z filtrem 50, topnieje w oczach. Wszyscy starają się jak najwięcej części ciała chować przed słońcem, przynajmniej w godzinach południowych. Zimą temperatura powietrza jest podobna jak u nas latem, poranki i wieczory są chłodniejsze, ale nadal można spać „pod chmurką” w cienkim śpiworze.
Na brzegu widzę skały i kamienie spękane od słońca, co pozwala domyślać się, jak gorąco jest tutaj latem. Pomyślałem, że jak będę chciał zrobić kiedyś, coś naprawdę ekstremalnego, to przyjadę tutaj w lipcu, lub sierpniu.

Poziom wody zmienia się o około dwa metry w ciągu roku i jest zależny od ilości opadów, w porze deszczowej, w południowej Afryce. Najwyższy poziom wody jest w porze zimowej, a najniższy latem. Pora zimowa trwa od października do końca lutego, a pora letnia, od marca, do końca września.

Zimą przewodnicy zalecają szukać ryb na głębszej wodzie. Z tego co zaobserwowałem na echosondzie, to większość dużych ryb stoi na 5-8 metrach, na grzbietach i spadach podwodnych górek, w okolicach kilkunastometrowych dołków. Brań jest mniej niż latem, bo okoń szykuje się, lub jest w trakcie tarła (tarło odbywa się w styczeniu-lutym), ale łowi się więcej dużych ryb.
Latem, okoń wychodzi za tilapią na płytką wodę, brań jest zdecydowanie więcej, ale łowi się mniejsze ryby. Pisząc mniejsze, mam na myśli „okonki” do 25 kilogramów. Dla fanów muszkarstwa lepszy będzie zatem okres letni. Trzeba pamiętać tylko, że w lipcu i sierpniu jest tutaj naprawdę gorąco, temperatura w dzień nie spada poniżej 40 stopni.

Bez względu na porę roku, sztormiaki i inne deszczowe gadżety, można bez obaw zostawić w domu. Nubijskie słońce jest gwarantowane przez cały rok, codziennie.
Brań ryb jest raz więcej, raz mniej, ale generalnie dużo się dzieje. Choć zdecydowanie więcej brań jest z brzegu, za to w trollingu padają największe ryby. Jak to powiedział Janusz, oni postawili na jakość, a my na ilość. Moje nawyki wiślanego spinningisty wzięły górę i dużo większą frajdę sprawiało mi łowienie mniejszych ryb na lekki spinning spacerując po kamienistych wysepkach. Chociaż echosonda na łodzi pokazywała naprawdę duże ryby, na podwodnych górkach i spadach podnosząc poziom adrenaliny. Janusz postawił sobie za cel złapanie metrowego okonia, jednak nie udało mu się – jego największemu okoniowi zabrakło 8 centymetrów, miał też kilka innych w granicach 75-90 cm. Wszyscy byli bardzo blisko tej metrówki. „Dziesiątki” mają po dziewięćdziesiąt kilka centymetrów. Moje największe okonie w trollingu to jeden 10,5 kilograma i jeden trochę większy, ale nie został zważony. Łapię też kilka sztuk w przedziale 4-6 kilogramów, oraz najwięcej takich około 2-3 kilo. Głównie z brzegu. Wojtek ma jednego dużego okonia, w trollingu, ale okoń wyskakując w połowie nad wodę z impetem wypluwa woblera. Maciek ma branie „piętnastki”, która też pokazuje się nad powierzchnią, ale traci rybę, która bez problemu rozgina seryjną kotwicę w woblerze. Po tej akcji od razu zmieniam kotwice na kute VMC. Mamy też kilka brań z trollingu zakończonych krótkim holem i spadnięciem ryby. Na naszej łodzi trollingowaliśmy trzymając wędki w ręce i mogę powiedzieć, że branie 10 kilowego okonia w pierwszym momencie przypomina najazd woblera w mur. Dopiero odjazd ryby uświadamia, że to żywe stworzenie. Okonie często podczas holu wychodzą do powierzchni wyskakując do połowy ponad wodę i trzepiąc łbem próbują się pozbyć przynęty. Tigery są bardziej śmiałe i wyskakują całe nad wodę, często wielokrotnie podczas jednego holu.

Shariff, nasz przewodnik wyleguje się przy łódce, gdy łowimy z brzegu, ale gdy nasze łowienie wydłuża się, bierze kija do trollingu i rzucając nim jakby od niechcenia w okolicach łódki wyciąga w ciągu kilkunastu minut pięciokilowego okonia. Zrobił tak dwa razy i dwa razy wyjął piątkę. Uśmiechnął się, ziewnął i mówiąc, że małych to tu jest dużo, z powrotem zapadł w letarg. Nie no, bez jaj, mam nadzieję że to był fart. :) Brań jest dużo i sporo ryb jest łapanych, chociaż te okoniowe 2-3 kilówki to zabawa tak naprawdę na narybku :) Tigery też nie zawodzą i codziennie z Wojtkiem łapiemy po kilka sztuk, a brań jest co najmniej dwa razy tyle. Nie udało się tylko złapać dużego tigera i przekroczyć magicznych 60 centymetrów. Rzadsze brania dużych ryb to wisienka na torcie, jest dobrze. Jak pisałem wcześniej nie wszędzie znajdziemy rybę i trzeba za nią też trochę pochodzić, lub popływać, ale gdyby były wszędzie to nie byłoby takiej radości z łowienia. Ryby trzeba było wypracować, ale wyniki z całego dnia są zadowalające.

Dołączona grafika

Stopklatka z filmu, widać jak okoń „wypluwa” Wojtkowego woblera

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Wojtek z „dychą”

Dołączona grafika
postoju
Dołączona grafika
Shariff z „dychą”

Dołączona grafika
Wojtek

Dołączona grafika
Janusz

Dołączona grafika
Dołączona grafika

Rafał raz wypłynął, wziął wędkę, złapał okonia, stwierdził że ma zaliczone i więcej nie łowił

Dołączona grafika

Kolejna wysepka

Dołączona grafika

Janusz z „dychą”

Dołączona grafika
Dołączona grafika

Maciek

Dołączona grafika

Hallo, jest tam kto? A może lepiej nie wiedzieć...

Dołączona grafika

Znów Janusz z „dychą”

W przedostatni dzień, po południu, wyruszam z kapitanem na polowanie. Na łodzi jest strzelba i pas z amunicją, a kapitan to wielki miłośnik polowania. Nie wypada odmówić. A wynikiem tego są gęsi na obiad dla zaprzyjaźnionych nubijskich rybaków, którzy zostali obdarowani upolowanym ptactwem.


Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Pewnego dnia, gdy kończy nam się lód w przenośnej lodówce, podpływamy do rybaków, do łodzi „chłodni”, gdzie mam okazję zobaczyć efekty rybackiej pracy. Z dumą pokazują duże tilapie. Na całą chłodnię tilapii mają tylko jednego okonia nilowego i to niewielkich rozmiarów. Z rozmowy z nimi wynika że okoń rzadko wpada w sieci, więc rybactwo nie stanowi zagrożenia dla tego gatunku. Zdarza się, że rybacy podpływają do nas na wodzie, lub przybijają do wysepek gdzie łowimy i zagadują z naszym przewodnikiem, częstując słodką herbatą i sziszą, a nawet haszyszem. To bardzo mili, pozytywnie nastawieni do życia ludzie. Na jeziorze widziałem tylko dwóch miejscowych wędkarzy, łowiących na jednej z wysepek, na żyłkę uzbrojoną w starego „pospawanego” z kilku innych rippera na kilkunastogramowej główce, bez wędki, wypuszczając żyłkę nawiniętą na kawałek drewienka. Nasz przewodnik drugiego dnia na jednej z wysp łowi podobnie, na identyczny zestaw, z tą różnicą, że żyłka jest nawinięta na dużą plastykową szpulkę leżącą na ziemi. Branie dużego okonia zaskakuje go, wytrąca mu żyłkę z ręki, próbuje zatrzymać go łapiąc w dłonie podskakującą po kamieniach w stronę wody szpulkę z której okoń cały czas wybiera żyłkę, a on próbuje mu to utrudnić. Odpuszcza, gdy żyłka, lub szpulka, rozcina mu niegroźnie dwa palce, okoń wchodzi w kamienie i zrywa zestaw. Przewodnik podekscytowany mówi że okoń musiał być naprawdę duży.

Tydzień szybko mija i czas wracać do cywilizacji. Wracamy do portu, gdzie rybacy wyładowują swoje połowy, żegnamy się z załogą i wracamy tą samą drogą do Marsa Alam. Z powrotem jest już bez przygód, prawie. Wracamy jednym busem całą trasę, ale jest problem z załatwieniem paliwa do niego. Gdy kierowca organizuje paliwo, my odwiedzamy jeszcze stary targ w Asuanie. Wracamy do Marsa Alam. Następnego dnia w południe wylatujemy do Polski.
Wszyscy wracamy zadowoleni. Niesamowite krajobrazy i bogactwo przyrody pozostanie na długo w pamięci, łodzie przeszły testy pozytywnie, kucharz stanął na wysokości zadania, codziennie serwując nam inne smakołyki, a przewodnicy okazali się profesjonalistami. A najważniejsze, że zostało złowionych dużo ryb, i to w lutym, uznawanym za najgorszy miesiąc wędkarski na tym jeziorze. Więc jak nie sprawdzić jak jest w pozostałych?

Jeszcze nie wróciliśmy do domu, a już w samolocie zaczął powstawać zarys kolejnej wyprawy, tym razem dwutygodniowej. Pierwszy tydzień trasa Garf Hussein – Abu Simbel prawy brzeg jeziora, i drugi tydzień Abu Simbel – Garf Hussein, powrót lewym brzegiem. Przecież tam w wodzie poza „dziesiątkami” zostały jeszcze „dwudziestki”, „czterdziestki”, „setki” i „sto pięćdziesiątki”, a echosonda pokazywała wiele olbrzymich ryb, których tym razem nie udało się namówić do współpracy...

Dołączona grafika

Rybacka łódź – chłodnia

Dołączona grafika

Rybacy z dumą prezentujący swoje połowy

Dołączona grafika

Chłodnia pełna tilapii

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Tajna broń Janusza, pogromca okoni

Dołączona grafika

Autor podczas holu „dziesiątki”

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Kucharz znów zaskoczył robiąc na śniadanie „polskie” naleśniki

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Szósta rano wszyscy gotowi do wypłynięcia

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Temperatura wody nawet w lutym ma ponad 20 stopni celsjusza

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Chłopaki podczas pozowania z „siedemdziesiątką” :)

Dołączona grafika

Znaleźliśmy stare koryto Nilu :)

Dołączona grafika

Aha, Fox to nubijsku słoń :)

Dołączona grafika

Skuteczna przynęta na mniejsze okonie

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Na kolację okoń nilowy (ten pod limonkami), jeszcze smaczniejszy od tilapii

Dołączona grafika

Z powrotem w porcie w Garf Hussein

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Na starym targu w Asuanie

Dołączona grafika

Zakład szewski, jeśli popsuły Ci się „japonki”, tu naprawisz bez problemu :)

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Stary targ w Asuanie

Dołączona grafika

Czekamy w barze, tym razem na benzynę do busa

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

W drodze powrotnej do Marsa Alam



Konrad Małek – pasjonat nurkowania, fotografii podwodnej i wędkarstwa. Prowadzi centrum nurkowe nad Morzem Czerwonym, w rejonie Marsa Alam, w południowym Egipcie, oraz firmę zajmującą się pracami wysokościowymi w Polsce.

[url=http://jerkbait.pl/page/index.php/index.html/_/relacje/nubia-ryby-i-faceci-z-marsa-%e2%80%93-cz%c4%99%c5%9b%c4%87-2-r307]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url]

Share this post


Link to post
Share on other sites

To jest chłyt martetindowy  żeby zobaczyć ile osób czyta   a ile ogląda zdjęcia  :)

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nigdy nie byłem w Egipcie, bardzo ciekawe dla mnie jest to że artykuł przybliża to miejsce nie tylko w aspekcie wędkarskim ale również "podróżniczym". I to z najciekawszej perspektyw, bo z dale od ścieżek wydeptywanych przez "masowe turystę". Naprawdę kawał dobrej reporterskiej roboty @Konradzie !

Share this post


Link to post
Share on other sites
Jako że jestem fanem okoni każdych, również uważam że jest to całkiem fajny artykuł,tylko nie doczytałem się jakim sprzętem to było poławiane,ale i tak jest czego pozazdrościć.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Zainteresowani znajdą specyfikacje sprzętu na Forum - Wokół wędkarstwa - Wieści znad wody - "Szukam chętnych na styczniowy wyjazd nad jez. Nasera".

Share this post


Link to post
Share on other sites
Witam, Jak się można skontaktować z autorem artykułu Panem Konrad Małek? Wybieram sie do Egiptu - może pomógłby zorganizować wyjazd sensownie.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Sign in to follow this  

×
×
  • Create New...