remek 10,499 Report post Posted October 3, 2012 Dania znana jest z pięknych troci i często bywa miejscem wypraw wędkarskich, ale celem są głównie Jutlandia z licznymi rzekami (troć oraz pstrąg potokowy) oraz Bornholm (troć żerująca w morskich wodach przybrzeżnych). Nie zdarza się natomiast aby to Zelandia gościła wędkarskich turystów, jednak jeśli już się tam znajdziemy (na przykład w pracy) to grzechem byłoby nie spróbować. Głównym miastem wyspy jest Kopenhaga, w której miałem okazję mieszkać kilka miesięcy w roku 2007. Jako że przebywałem w tym kraju głównie w tygodniu, a na weekendy wracałem do Polski, czasu na łowienie nie było za wiele, a i okazje zdarzały się niezbyt często. Jednak kilka razy udało się „pomącić” duńskie wody... Przepisy Pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić aby wędkować w Danii, jest wykupienie zezwolenia (osoby poniżej 18 i powyżej 65 roku życia są zwolnione z obowiązku posiadania takowej licencji) na tak zwane łowiska ogólnodostępne – w praktyce zalicza się do nich ... morze. Wykupienie licencji podstawowej to koszt 125 DKK na rok (90 na tydzień i 30 na dzień). Można to zrobić w każdym urzędzie pocztowym. Niestety formularz jest po duńsku, jak wszystkie informacje dotyczące wędkarstwa, ale panie obsługujące zawsze służą pomocą. Jeśli chodzi o jeziora i rzeki to praktycznie na wszystkie wymagane są dodatkowe zezwolenia. Oczywiście można znaleźć stawy, w których można łowić tylko z podstawowym zezwoleniem, ale z tego, co się dowiedziałem, trudno tam złowić cokolwiek poza płotkami i wzdręgami. Jeśli chodzi o łowiska, na które potrzeba dodatkowej licencji, to zazwyczaj mają one swoich opiekunów w postaci klubów wędkarskich. Organizacje tego typu posiadają zazwyczaj wiele łowisk, więc warto wcześniej sprawdzić, czy wody te będą nas satysfakcjonować. Ja wybrałem http://www.farumlf.dk . Opłatę także można w jakiś sposób uiścić na poczcie, ale wolałem osobiście wpłacić podczas spotkania klubowego (koszt 600-700 DKK na rok). Ciekawym bonusem jest to, że oprócz możliwości wędkowania, otrzymujemy dostęp do bardzo wielu łódek rozmieszczonych na wielu jeziorach czy nawet w portach morskich. Łódki, bez żadnych opłat, możemy zamawiać przez Internet na konkretne dni – jedyne czego nam potrzeba to kluczyk klubowy do kłódek spinających łódki (kluczyk można zakupić za 50 DKK). Jeśli chodzi o wymiary i okresy ochronne to dla wód ogólnodostępnych podane są na licencji, natomiast wody klubowe rządzą się swoimi prawami – wymiary i okresy ustalane są pod łowisko. C&R Większość Duńczyków wyznaje zasadę „no kill”, jednak nie jest to ścisłą regułą – szczególnie jeśli chodzi o starsze pokolenie. Praktycznie cały białoryb wraca do wody, szczupaki i okonie w zdecydowanej większości, jedynie trocie (a dokładniej srebrniaki, bo kelty są wypuszczanie) i inne ryby morskie są zabierane. Dlatego pamiętajmy, że będąc w Danii (czy innym kraju) jesteśmy tam gośćmi, a zarazem reprezentujemy Polskę, tak więc nasze postępowanie ma wpływ na ogólne postrzeganie nas jako narodu – w tej chwili wygląda to kiepsko. Może nie jest tak źle jak w niektórych rejonach Anglii i nikt w Danii nie będzie nas przeganiać z łowiska jedynie dlatego, że jesteśmy Polakami, ale na pewno skontrolują nas i bacznie będą się przyglądać. Nie dziwmy się temu, ponieważ Duńczycy mieli trochę „przygód” z naszymi „wędkarzami”. Tak więc skoro już jesteśmy w Danii to dostosujmy się do panujących tam zasad i wypuszczajmy złowione ryby. Łowiska Udało mi się spróbować swoich sił prawie na wodzie każdego typu: od rzeczek, przez bajorka i jeziora, po morze. Nie miałem jednej ulubionej wody, ponieważ na tyle różniły się od siebie, że wszędzie można było fajnie się bawić. Rzeki na Zelandii nie przypominają polskich, są raczej równe (uregulowane) i powolne – takie kanały. In plus w stosunku do naszych wyróżniają się rybostanem. Możemy w nich liczyć na ryby wchodzące okresowo z morza. Trzeba dobrze wiedzieć jakie ryby i w jakim okresie pojawiają się w danej wodzie. Trocie potrafią do jednej rzeki wchodzić już czerwcu, natomiast do innej dopiero pod koniec października. Rzeczko-kanał Bajorka znajdują się w wielu miejscach w obrębie Kopenhagi, jednak rybostan bywa bardzo różny. Bajorko, w którym ryb nie stwierdzono Bajorko z licznym pogłowiem szczupaka Tutaj brały największe Najwięcej ryb złowiłem pod mostem Ciekawym łowiskiem są wszechobecne kanały. Łączą one miejskie jeziorka, czy też są dawnymi fosami otaczającymi forty. Zaskakujące jak dużo kaczodziobych może pomieścić taki kanałek... Największy kanał, z jakim się spotkałem, to Vestvolden – była to dawno temu fosa otaczająca całe miasto. Obecnie otoczona jest licznymi parkami, na których terenie nie można wędkować. Jedyne miejsca do tego wyznaczone to około 5 stanowisk, do których mamy dostęp po przystąpieniu do jednego z klubów zrzeszonych w SU - http://fiskeren.dk/ . Woda ta kryje w sobie bardzo ładne szczupaki oraz dużo białorybu – piękne liny i karasie. Vestvolden Jeziora to miejsca, w których chyba najbardziej lubiłem wędkować podczas pobytu w Danii. Rybne i zadbane, a do tego możliwość darmowego wypożyczania sprzętu – raj na ziemi. Praktycznie w każdym jeziorku amatorzy spławika lub feederka znaleźliby upragnione eldorado. Ja mimo, że jestem zapalonym spinningistą, podziwiałem piękne leszcze, płocie i wzdręgi poławiane na tych wodach. Jeśli chodzi o drapieżniki to dominuje szczupak i okoń – jednak średnia wielkość poławianych ryb różni się w zależności od wody. Droga z dworca nad jezioro Jedną z tych łódek można zarezerwować przez Internet To jezioro w latach 90-ych było najlepszym łowiskiem sandaczy w kraju, jednak jakaś choroba wybiła prawie wszystkie ryby (ktoś zarybił karpiem?)... Co dziwne woda ta ma maksymalnie 3m głębokości i jest bardzo zamulona i zarośnięta. Ktoś sobie mieszka w idealnym miejscu ... szkoda, że to nie ja Morze to chyba najbardziej ciekawe łowisko w Danii, jednak ja jestem słodkowodnym łowcą i jedynie z ciekawości spróbowałem – tak aby nie mieć wyrzutów sumienia, że byłem i nie łowiłem... Z tego brzegu często próbowano łowić trocie – przechodziłem w okolicy dość często i żadnej złowionej ryby nie widziałem. Ryby Szczupaki Jest ich całkiem sporo, szczególnie w porównaniu do naszych polskich łowisk. Oczywiście tutejszym wodom daleko do szwedzkich, ale ryby 80-90cm są poławiane dość często, a i metrowe raz na jakiś czas się zdarzają. Rekord Danii to „szczupły” trochę ponad 18kg. Mi osobiście nie udało się złowić „duńskiej metrówki”, jedynie kilka sztuk pomiędzy 80 a 90 cm. Największe ryby łowione są na głębszych jeziorach – oczywiście na trolling, co akurat mnie nie cieszyło, ponieważ zdecydowanie wolę „łowić z ręki”. Mimo to bez problemu można znaleźć płytkie jeziorka, w których nie można narzekać na brak „pajków” średniego rozmiaru – można się nieźle nadżerkować. Może nie gigant, ale i tak cieszy. Sandacze Łowiłem w dwóch jeziorach, w których ta ryba występuje – dwa zupełnie różne łowiska. Pierwsze nieduże, płytkie i zarośnięte. Dominującą rybą jest karaś oraz karp. Niestety pod koniec lat 90-ych pojawiła się jakaś choroba, która zdziesiątkowała stada sandaczy. Obecnie pływają tam jedynie niedobitki. Drugie jezioro jest znacznie większe i głębokie na 40m. Sandacze żerują dość nietypowo i nie jest łatwo je przechytrzyć. Miejscowi łowią je praktycznie tylko na żywca (sporadycznie trafia się na trolling). Ryb w tej wodzie należy szukać na 30 metrowych głębiach, ale łowiąc w toni (pomiędzy 8 a 20m) i praktycznie tylko w nocy. Ilościowo może nikt nie bije tu rekordów, ale jakościowo już tak – średnia wielkość poławianych ryb to 4-5kg, więc warto czasem spędzić nockę na wodzie aby mieć jedno lub dwa brania (złowienie 3-4 ryb to już spory sukces). Ja niestety o tym, jak należy łowić w tym miejscu, dowiedziałem się po kilku dniach po powrocie znad wody i przez to jedynie nałowiłem się ładnych garbusów opukując dokładnie dno. Jednak całkowicie bez „pstryknięć” się nie obyło – jedno się zdarzyło. Zaciąłem w tempo i kołowrotek zagwizdał... odjazd był długi, silny, jednostajny ... to był największy sandacz jakiego miałem w życiu na wędce – szkoda, że go nie zobaczyłem... Tu „usiadł” mi na wędce mega-sandacz Kolega z ładnym duńskim pieskiem Okonie Ryba dla której warto przyjechać specjalnie do Danii. Występuje wszędzie – w kanałach, bajorkach, jeziorach i morzu. Jedynie rozmiary bywają różne. Największe łowi się w dużych jeziorach i morzu. Jednak o ile w jeziorach nie ma problemu z ich zlokalizowaniem to w morzu czasem jest to wręcz niemożliwe i trzeba liczyć albo na szczęście, albo na doświadczenie (okresowo pojawiają się w tych samych miejscach). Mogłem jedynie tropić te rybki w miesiącach ciepłych co nie jest najlepszym okresem, ale i tak udało się połowić całkiem przyzwoitych garbusów. Jeśli tylko nastawiałem się celowo na tę rybę, to wyniki rzędu 40-50 ryb w przedziale 25-45cm były na porządku dziennym. Amator żółtego paprocha Morski pasiak Trocie Ryba, która jest głównym celem duńskich wędkarzy. Łowią je w rzekach, z morskich wybrzeży, a także z łodzi trollując na otwartej wodzie. Ryby okazowe są mniejsze niż te w Polsce, ale za to ilość i prawdopodobieństwo złowienia są znacznie większe. Pory roku w jakich warto „uganiać” się za tą rybą to jesień, zima, wiosna – im zimniej tym lepiej. Jednak także i w lato można złowić troć z wybrzeża, ale według Duńczyków jest to prawdopodobne jedynie w nocy. Mieszkając w Kopenhadze miałem dość daleko do najlepszych łowisk, ale i w mieście jest szansa na złowienie przyzwoitej ryby, jednak szanse wyglądają niewiele lepiej niż w Polsce, więc odpuściłem sobie na rzecz pewniejszych okoni i szczupaków. Za to obiecałem sobie przyłożyć się solidnie przy następnej okazji, jeśli tylko będzie to zimna pora roku. Tym razem troć jeziorowa, zamiast spodziewanego sandacza Jazie Niestety nie udało mi się wybrać nigdzie w celu połowu tej ryby, ale wiem, że występuje w okolicach Kopenhagi morska odmiana, która osiąga całkiem „przyjemne” rozmiary. Może rekord nie jest jakiś wyśrubowany, bo z tego co wiem jest mniejszy niż 4kg, ale ryby pomiędzy 2 a 3kg trafiają się bardzo często. Najlepszymi łowiskami są porty oraz rzeki, do których jaź wstępuje wczesną wiosną. Dorsze Amatorów morskich łowów ucieszyć może zasobność duńskich wód w dorsze. Nie trzeba odpływać daleko od brzegu aby połowić sztuk małych, można je łowić wręcz z brzegu w niektórych portach. Duże sztuki dostępne są jedynie z łodzi, ale ceny całodniowych wypraw nie odbiegają zbytnio od polskich. Miałem okazję wybrać się ze znajomym jego łodzią na przejażdżkę po okolicznym wybrzeżu – oczywiście nie zapomniałem zabrać wędki. Podczas trzygodzinnego wędkowania na wodzie o głębokości nie przekraczającej 12 metrów udało mi się złowić 15 dorszyków. Niezbyt duże ryby to były, ale sprawiły mi wielką frajdę, ponieważ łowiłem kijkiem do 25 gram, jigując niedużymi przynętami. UL dorszowy Podbierak okazał się za mały (to coś na podłodze) i kolega musiał robić za „podbierakowego” Czysta przyjemność – zachodzące słońce i ryba na wędce Belony Ciekawa do łowienia ryba, ale jak dla mnie szybko nudząca się. Szanse na dobry połów największe są w maju (ryby płynące na tarliska) i we wrześniu (ryby wracające z tarlisk). Duńczycy uwielbiają mięso belon i rzadko się zdarza, aby ta ryba wracała do wody, co niedługo pewnie się zmieni, ponieważ zauważyli, że liczba ryb znacząco spadła i wyniki w ostatnich latach były bardzo słabe. Rok 2007 był jedynie rozpoznaniem. Konkretne ryby zacząłem łowić dopiero w 2008, ale o tym innym razem. Hlehle, 2008 Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum [url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/relacje/zelandia-%e2%80%93-rok-2007-wspomnienia-r196]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url] Share this post Link to post Share on other sites