remek 10,499 Report post Posted October 3, 2012 Pstrągi potokowe łowię dopiero od kilku lat. Powoli wciągają mnie na dobre i wiem, że będę poświęcał im każdy koniec zimy i początek wiosny. Swoje doświadczenia pstrągowe opieram jedynie na łowieniu w naszych mazowieckich rzeczkach i od czasu do czasu łowiąc pstrągi z daleka od domu. Wiem, że jeszcze wiele muszę się nauczyć, ale staram się iść do przodu, osiągając coraz większe sukcesy. Od pewnego czasu, łowiąc pstrągi, zacząłem marzyć o złowieniu pierwszego 40 taka. Jednak moim głównym celem było złowienie takiej ryby w którymś z odwiedzanych przeze mnie mazowieckich siurków. Po kilku latach łowienia na nich, dałoby mi to największą satysfakcję i ogromną radość. I tak się właśnie stało. W dniu moich urodzin wybraliśmy się razem z Gromitem na jedną z moich ulubionych rzeczek. Nad wodą byliśmy wcześnie rano. Szybkie przygotowanie sprzętu, polaroidy założone na nosy i poszliśmy. Wybrałem odcinek, na którym bywałem bardzo rzadko, ale miałem już tam wyniki. Po około 2 godzinach przedzierania się przez gęstwiny i łowieniu w trudnych warunkach nie udało się nam skusić żadnej ryby. Zaobserwowaliśmy jedynie dwa małe pstrążki. Nadszedł czas na zmianę miejsca. Po drodze zatrzymaliśmy się przy jednym z moich ulubionych miejsc, jednak i tu nie mieliśmy kontaktu z rybą. Postanawiamy zjechać jeszcze niżej. Tam chcemy połowić do końca, bo i odcinek rzeki jest dość długi. Gromit idzie lewym brzegiem, a ja prawym. Od czasu do czasu spotykamy się na kolejnych zakrętach i co lepszych miejscówkach. Na tak małej rzeczce pstrągowej jest to nieuniknione. Jednak zawsze zostawiamy drugiej osobie dobre miejscówki, które są po drugiej stronie brzegu. Do takich miejsc staramy się nawet nie podchodzić, aby nie płoszyć sobie nawzajem ryb. Po przejściu kilku ciekawych zakrętów spotkaliśmy się, aby zjeść wspólnie kanapki i pogadać stojąc po dwóch stronach rzeczki. Wypiliśmy herbatkę i po wymianie spostrzeżeń znad wody poszliśmy dalej. Idąc dalej w dół, po minięciu dwóch zakrętów dochodziłem do bardzo ciekawej miejscówki, która była po mojej stronie brzegu. Kątem oka widziałem jak Gromit omija ten zakręt dużym łukiem, aby dać mi możliwość cichego zakradnięcia się do miejscówki. Miejsce było bardzo ciekawe. Pod zwaliskiem, które było w środku nurtu, tworzyła się spora dziura, w której mógł czaić się ładny pstrąg. Miejscówkę obławiałem dość długo różnymi woblerami ponieważ tylko je można było wpuścić pod zwalone drzewo. Niestety nie przyniosło to sukcesu. Musiałem zrezygnować, ale tuż za zwaliskiem zaczynała się długa rynna, która szła wzdłuż zewnętrznego zakrętu. Zacząłem obławiać początek rynny, jednak i to nie przyniosło brania. Przesunąłem się w dół rynny i zaczaiłem się tuż za drzewem. Było to dobre ukrycie i jednocześnie mogłem z niego obłowić cały zakręt. Spławiłem nieduży wobler i podciągając go do siebie zauważyłem zaraz za drzewem interesujący ruch w wodzie. Przyjrzałem się dokładniej i zobaczyłem, że było to stadko malutkich srebrno-czarnych rybek. Szybko sięgnąłem do pudełka, bo miałem w nim prawie identycznie wyglądającego woblera Krakuska. Jednak po otworzeniu pudełka, w przegródce obok leżał inny wobler, który od razu wydał mi się idealny. Był najbardziej podobny do rybek, które widziałem. Postanowiłem go użyć. Oddałem pierwszy rzut, spławiłem nieco woblera i zacząłem go podciągać. Przeprowadziłem go wzdłuż rynny, ale i tym razem nie było żadnego brania. Drugi rzut oddałem identyczny, jednak spławiłem woblera na sam koniec rynny i tam zacząłem go ściągać. Podciągając powoli wobler, zatrzymywałem go, co chwilę, aby stojąc pracował w nurcie. Przy czwartym przytrzymaniu woblera w rynnie nastąpiło sile uderzenie. Zaciąłem bardzo szybko i po chwili już wiedziałem, że to ładny pstrąg. Ryba walczyła dość energicznie w środku rynny. Zrobiła dwa wariackie młynki i próbowała zejść w dół. Szybko ją przytrzymałem i zacząłem powoli wyprowadzać na spokojną płań po drugiej stronie rzeczki. Był jeden problem, ponieważ z tej strony nie za bardzo miałem jak podebrać tego pstrążka dlatego postanowiłem zawołać Gromita. Jednak był zbyt daleko, aby szybko dobiec na miejsce. Postanowiłem zaryzykować. Zsunąłem się w spodniobutach po brzegu do „głębokiej” rynny i postanowiłem przejść na drugą stronę, aby na spokojnej wodzie podebrać rybę. Na szczęście woda miała tylko ponad metr i spodniobuty wystarczyły, aby przejść na drugi brzeg. Wyprowadziłem pstrąga na płytszą, spokojną płań i szybkim ruchem podniosłem go ręką z wody. Był już mój. Wiedziałem także, że to moja życiówka, bo byłem przekonany, że ma ponad 40 cm. Gromit był już przy mnie. Postanowiliśmy go zmierzyć i zrobić kilka ładnych zdjęć. Dokładny pomiar wskazał 42,5 cm. Jest to mój nowy rekord w pstrągu. Byłem szczęśliwy, a taki prezent na urodziny to wspaniałe przeżycie! Razem z Gromitem zrobiliśmy kilka fotek mojej zdobyczy, a po sesji ryba oczywiście wróciła w dobrej kondycji do wody. Odpłynęła w swoją rynnę. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się tam spotkamy. Szczęśliwą przynętą był wobler, podarowany mi przez Andrzeja Lipińskiego. Nieduża imitacja rybki. Później ten wobler nie raz okazał się skuteczny i złowiłem na niego już kilka pstrążków. W tym dniu łowiłem spinningiem 2,4 m o c.w. do około 15 gram. Na kołowrotku w wielkości 1500 miałem nawinięta żyłkę 0,18 mm zakończoną małą agrafką z krętlikiem. Zapraszam jeszcze do obejrzenia prezentacji multimedialnej, która przybliży klimat rzeki i złowionego pstrąga: Życiowy kropek Sebastian „rognis_oko” Kalkowski p.s. chciałbym podziękować Gromitowi za towarzystwo, za udaną wyprawę i za zrobienie pięknych zdjęć. Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum. [url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/relacje/zyciowy-kropek-r70]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url] Share this post Link to post Share on other sites