remek 10,499 Report post Posted October 3, 2012 W środku tygodnia odbieram telefon od Remka. Niby nic szczególnego, bo w sumie rozmawiamy prawie codziennie, jednak tym razem hasło brzmiało „Czy jedziemy na pstrągi?”. Remek znając mnie wiedział, że nie będę się długo zastanawiał. „Oczywiście, że jedziemy”. Umówiliśmy się na niedzielę 15 stycznia. Co prawda w ten weekend pogoda nie sprzyjała szukaniu pstrągów (zapowiadali sporo na minusie), ale nie byliśmy w stanie dłużej usiedzieć w domu. Chcieliśmy wyrwać się nad wodę. Po krótkiej naradzie wybraliśmy małą rzeczkę Łojewek, oddaloną około 200 km od Warszawy. Na nasze najbliższe mazowieckie rzeczki przyjdzie jeszcze pora w tym roku. Ten wyjazd traktowaliśmy jako rekonesans, ponieważ tylko ja znam troszeczkę to łowisko. Na niedzielę rano umówiliśmy się jeszcze z Pawłami (Friko i Gumo). Chłopaków odebraliśmy na Wilanowskiej i dalej ruszyliśmy w drogę na Białystok. W czasie jazdy oczywiście wrzało od tematów wędkarskich i po krótce omówiliśmy strategię dzisiejszych połowów. Za namową Guma, przed rozpoczęciem łowienia pojechaliśmy jeszcze w okolice miejscowości Wizna, aby zakupić licencje na wody GRRP Łomża. Przy okazji, na miejscu dowiedzieliśmy się o dobrych połowach okoni i płoci z pod lodu na tamtejszych narwiańskich odnogach i starorzeczach. Gumo wykupił dla siebie i kumpla całoroczne licencje, a my pozwolenia jednodniowe. W końcu dotarliśmy nad rzekę. Szybkie przygotowanie sprzętu, wymiana ostatnich uwag i ruszyliśmy. Ja i Remek w górę rzeczki, a Gumo i Friko w dół. Zimą zdecydowanie wolę łowić schodząc w dół rzeki, jednak ten odcienie już znałem, więc postanowiłem sprawdzić z Remkiem, co dzieje się powyżej. Warunki były dość niekorzystne, ponieważ niska temperatura -6 stopni nie sprzyjała żerowaniu pstrągów, a zmarznięty śnieg i lekkie nawisy lodowe nie dawały możliwości cichego podejścia do domniemanych stanowisk ryb. Na tym odcinku rzeczka jest bardzo ciekawa. Jest wiele zakrętów i sporo zwalisk. Są także prostki z długimi rynnami. Rzeczka jest bardzo wąska i miejscami można obłowić obydwa brzegi z jednego stanowiska. Idąc cały czas w górę staramy się obławiać miejscówki z jak najdalszej odległości, aby swoim hałasem nie płoszyć ukrytych pstrągów. Obławiamy różne miejscówki, począwszy od prostych odcinków z niewielkim uciągiem i niedużą głębokością, poprzez dołki przy zwaliskach, kończąc na szybszych zakrętach z wymytymi głębszymi rynnami. Na jednej z prostek, Remkowi udaje się zachęcić pstrąga do brania, jednak nie udaje się go zaciąć. Jesteśmy od siebie około 150 metrów, dzielą nas drzewa i zakręty, ale dokładnie wiem gdzie jest Remek. Słyszę jak się „cicho” przemieszcza. Od czasu do czasu udaje mi się go zobaczyć. Z daleka widzę Remkową posturę ukrytą za drzewami po drugiej stronie rzeczki. W między czasie za jednym ze zwalisk mam wyjście około 30 centymetrowego pstrążka, który nie zdecydował się na atak mojego woblera. Obławiam jeszcze kilkoma przynętami tą miejscówkę i idę dalej. Bardzo przejżysta woda daje możliwość zajrzenia w każdy kąt rzeki. Mając to w świadomości wiem, że pstrągi też mnie widzą. Stare zwalone krzaki i głęboki śnieg nie dają możliwości cichego dojścia do wielu miejscówek. Pstrągi już z daleka są alarmowane o moim nadejściu. Dzięki polaryzowanym okularom w jednej z miejscówek widzę niedużego pstrąga, który także mnie zauważa i chroni się pod zwaliskiem. Po półtorej godzinie spotykamy się z Remkiem na herbatkę i jedzono. Siedząc przy jednym z mostków rozmawiamy i obserwujemy wodę. W pewnej chwili zauważamy spływającego w dół rzeki dość sporego pstrąga. Widok wspaniały. Do tego piękna przejrzysta woda, na brzegach wszędzie pełno śniegu, wspaniale oszronione drzewa… ahhh tego było nam potrzeba. W międzyczasie podchodzi do nas młody miejscowy wędkarz, z którym rozmawiamy o rzeczce i jej urokach. Idąc dalej w górę, Remek nie ma już więcej brań, a ja mam jeszcze tylko jedno wyjście ładnego pstrążka, który także stał za zwalonym krzakiem. Oczywiście zapamiętujemy wszystkie namierzone miejscówki, mając nadzieję, że zaprocentują w przyszłości. Po kilku godzinach zdzwaniamy się z Friko i postanawiamy wracać. Spotykamy się przy samochodzie i oczywiście omawiamy minione godziny połowów. Chłopaki niestety także nie łowią żadnej ryby. Bardzo mroźny dzień nie sprzyjał żerowaniu pstrągów. Robimy jeszcze sobie wspólne zdjęcie nad brzegiem rzeki i ruszamy w kierunku Warszawy. Jeszcze tam wrócimy jak będzie cieplej. Sebastian „rognis_oko” Kalkowski, 2006 Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum. [url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/relacje/pstragowe-rozpoczecie-sezonu-%e2%80%93-falstart-r56]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url] Share this post Link to post Share on other sites