Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing
Sign in to follow this  
remek

[Artykuł] Kanada Pachnąca Żywicą 2005 - Część I - Ryby

Recommended Posts

 
Kończyło się lato i nadszedł czas powrotu. Powrotu nad kanadyjskie jeziora, lasy, niebieskie niebo. Od  7 lat powracam tam z nadzieją na spotkanie z metrowym szczupakiem. Każda wyprawa odbyta do tej pory dawała nam ciekawe ryby, przygody, doznania, ale nigdy do zwycięstwa nad metrowcem nie doszło, choć być może był na kijaszku. Tegoroczna wyprawa przesuwała się w terminie z różnych przyczyn. Planowałem ją tak żeby nie spotkać się w lodgy Eagle Nest ze zbyt dużą grupą ludzi. Znałem realia a więc kilka sprawnych silników i skromne warunki.
Wiedziałem, że większa grupa niż 12 osób może doprowadzić do tłoku w jadłodajni, toalecie, i walki na szable o motory do łodzi. Wiedząc więc o tym wszystkim planowałem odbyć w tym roku wyprawę w inne miejsce. Tym miejscem miał być Crawfords Resort położony nad Crow Lake. Wybór był podyktowany dobrym standardem lodgy oraz tym, że łowi się tam muskie do 50 cali. Niestety nie przekonałem mojego syna Piotra i stanęło na tym, że jeszcze raz pojechaliśmy do Eagle Nest.W końcu zaczęło się robić późno kalendarzowo i trzeba było podjąć decyzję. Data wyjazdu została ustalona na piątek 16 września. W tym dniu wieczorem o 19.00 wyjechaliśmy z Chicago kierując się naszym Chewy na północ, w stronę Kanady . Po przejechaniu całego stanu Wisconsin i północnej Minnesoty rano o 5.00  przeszliśmy bezproblemowo odprawę na granicy. Bezproblemowo, bo nie mamy broni, alkoholu i papierosów. Celnicy sprawdzają właśnie te rzeczy.
Kanada nie wita tu zapachem żywicy a wprost przeciwnie. Wszędzie śmierdzi z celulozowni, która tu pracuje na pełnych obrotach nad Rainy River. Półtorej godziny później jesteśmy już w Nestor Falls. Zrobiliśmy 664 mile. W Nestor Falls  meldujemy się na lotnisku oraz robimy ostatnie zakupy w sklepie, tu kupujemy świeże jedzenie, butelkę dla rozśmieszenia towarzystwa  oraz wyrabiamy licencje. Licencje sportowa, taką bierzemy, licząc się z przyrządzaniem ryby na grillu. Nie mamy zamiaru brać ryb do domu. Potem jednak okaże się, że dwa walleye jednak weźmiemy. Licencja ta pozwala na zabranie do domu po jednej sztuce jednego gatunku na jedną osobę.
Na lotnisku pstrykamy kilka fotek, samoloty różnego kalibru cieszą oczy. W tym czasie dociera na lotnisko druga grupa z Chicago. Stanowi ją trzech myśliwych i jeden wędkarz. Mimo, że już prawie byliśmy załadowani musimy odczekać aż zrobią zakupy, licencje i dopiero polecimy z nimi. Trwa to około półtorej godziny. W końcu odlatujemy większym samolotem. Yoko mnie zapytał - jak odbieram taki lot? Siedem lat temu był to lot pełen emocji, teraz czuje się jak w ciasnym autobusie i chce jak najszybciej dolecieć. Nie odczuwam jakiegoś specjalnego strachu, ale zawsze myślę, co bym zrobił gdyby samolot wpadł do jeziora, bo gdyby spadł na skały to cholerka jasna. Jedyna ekscytująca rzeczą w samolocie są widoki. Jeziora, lasy, skały ...i tak przez 25 minut. Pilot powiedział, że jest to 60 mil . Na mapie to śmieszna kreseczka. Piękna ta Kanada, oj piękna i niesamowicie wielka. Najważniejsze jest jednak, że mądrze zarządzana.  Już lądujemy. Pilot żeby zrobić dreszcz na plecach pasażerów schodzi lotem bardzo nisko w cieśninę. Lecimy długo na wysokości drzew.

 


 


 


 

W Eagle Nest wita nas żona jednego z właścicieli  - Mich . Właścicieli tej lodgy jest kilku. Wydaje się, że to dobrze, bo jakby więcej opiekunów. Niestety tak jednak nie jest. Wyobraźcie sobie państwo rządzone przez kilku prezydentów. Wszystkie nieprawidłowości wynikają z tego, że każdy rządzi po swojemu. Powitanko, pytanka jak było? Szybkie rozpakowanie i hajda na łódź. Trzy łodzie są zwodowane, bo przed nami wyjechała jakaś grupa. Tylko mała kosmetyka, tankowanie i płyniemy z Piotrem przywitać Populus Lake. Jestem zmęczony, nie przespałem całej przecież nocy, nie nastawiam się więc ostro tylko na luzie, pocieszyć oczko, rzucić tu, rzucić tam.... Jest pochmurnie, leciutko od czasu do czasu posiąpi deszczyk, ale jest ciepło i przyjemnie. Łowię pierwsza rybę. Jest to szczupak średniaczek i wziął na mojego ulubionego Percha 12 SR PH.

 


 

W tym dniu złowiłem jeszcze walleyka na Tail Dancera Rapali co mnie bardzo cieszy. W poprzednich latach z walleyami było tutaj zawsze skromnie. Piotr łowi sześć szczupaków, tu wyróżnił się gnom 3 kolor miedzi i slider 12RR. Jak na kilka godzinek zapowiada się nieźle. Wszystkie ryby wypuszczamy. Wracamy do lody. Mycie, kolacyjka, siusiu, paciorek i spać.
Reszta załogi wita się i celebruje pijąc płyny rozśmieszające i dopiero później idzie spać. Nasza kabina, od kilku lat ta sama, dwa łóżka, lodóweczka, dwa stoły i piecyk do palenia w zimne lub mokre dni. Standard jest z epoki wczesnego Cartera, ale mi to wystarcza. W tej lodgy jedynie nowa stołówko-kuchnia jest na odpowiednim poziomie, bo była zbudowana 2 lat temu. Ranek w niedziele przesypiamy, jak zwykle, myju -myju, lekkie śniadanko, tankowanie do full [zbiornika oczywiście], cooler z jedzeniem do lodzi i wyruszamy. Jeszcze w domu postanowiliśmy, że będziemy robić grille na powietrzu. W ten sposób nie będziemy musieli wracać do lodgy w połowie dnia. Grill z ogniska to piękna rzecz, potrzebna i urokliwa. Przez 10 dni zaliczyliśmy 7 grilli i tylko resztę 2 dni stołowaliśmy się w obozie. Nie będę opisywał każdej godziny po kolei, bo zabrzmi to zbyt monotonnie, wybiorę za to kilka tematów żeby opisać ważniejsze rzeczy. 

 


 

Pisałem już, że miejsce, w którym przebywamy to zlepek kilku jezior połączonych rzeczkami, strumieniami  lub oddzielonych, ale dostępnych po pokonaniu leśnych ścieżek. W tym roku byliśmy na Populus Lake , Betula Lake , Lower Fisher , Fisher Lake oraz jeziorze którego nazwy nie znam.
 
Szczupaki 
Ryby te stanowią główny połów. Przez 7 lat spotkałem się tylko z 3 rybami o długości 1m. Te 3 szczupaki złowili moi znajomi, niestety zostały zabrane. Oglądając foldery innych lodgy spotykam się z wieloma szczupakami powyżej metra. Pytam się wiec czy tu są takie ryby i ile ich jest. Wiadomo, że przez te kilka miesięcy są tu i zacięci wędkarze i amatorzy, dlaczego więc takie słabe wyniki , jeżeli chodzi o rozmiar. Na ilość raczej nie narzekam, chociaż juz w tym roku nie było za wesoło.  Jak wiecie duża ryba trafi się nawet  zupełnemu amatorowi , wiec myślę, że gdyby tu takie były to złowienie rekordowego okazu było by kilkukrotnym faktem w ciągu sezonu. W tym roku złowiliśmy z Piotrem 78 szczupaków. Większość łowionych ryb zostały złowione w zatoczkach, ciesśninkach i przy brzegu. Ich rozmiar nas w ogóle nie zadawalał. Największego złowił Piotr na środkowym Populusie w trolingu, miał 82cm i pokusił się na wobler Pike 16 DAM/Jaxon, był to piękny szczupak z raną na boku - jest na zdjęciu.
W sumie można by było cały czas łowić przy brzegu i punktować średniakami , ale nie miałem na to ani sił ani cierpliwości i liczyłem, że w końcu uderzy coś w trolingu. Można się pokusić o dwa wnioski, że walleye pomału wypierają szczupaki oraz, że wędkarze zabierają nieomal wszystkie złowione szczupaki na filety i zubożają familie szczupaczą. Ja nigdy o tym nie pisałem, ale ten znany Wam fakt ma tu miejsce w każdym sezonie. To też decyduje o tym, że myślę o zmianie miejsca, miejsca gdzie jest nadzór [niepotrzebny] i jest inna mentalność prawdziwych wędkarzy. Wspomnę jeszcze, że w moim klasycznym miejscu, a więc w drugiej cieśninie, gdzie jak do tej pory trafiłem swoje 3 największe szczupaki, miałem wyjście większego [ raczej nie miał metr] do Percha 12. Podpłynął za woblerem do samej łodzi  i dal nura w glebie jak zobaczył Jerrego ...daj mu Boże zdrowie. Cóż jeszcze można dodać, z wędkarzy, którzy przewinęli się przez te 10 dni przez lodge [jedni wyjeżdżali inni docierali]  większość łowiła głównie szczupaki i przy molo słyszało się opinie: aleśmy dużo nałowili i jakie duże. A były to takie 3-4 kilowce na kilka szczyli, wszystko na filety. Wszystkie szczupaki od 70 do 90 cm trzeba wypuścić, można wziąć 4 sztuki w tym  1 powyżej 90 cm i 3 poniżej 70cm. Oczywiście nikt tego nie przestrzegał. Wszystkie szczupaki nasze zostały złowione w Populus Lake i Betula Lake , tylko jeden został wzięty na grilla i zjedzony , miał około 1 kg .

 


 


 

Muskie
Te drapieżniki przebywają tu generalnie w dwóch zbiornikach: Lower Fisher i Fisher Lake , lecz już zdarzało się, że były łowione na północnym Populus Lake . Przedostają się strumieniami, które w okresach deszczy są głębsze. Są to jednak pojedyncze sztuki. Zdarzają się również krzyżówki szczupaka z muskie. Tak powstaje tiger muskie .
Aby więc połowić muskie trzeba przepłynąć cały Populus , potem 20min przez las , potem przepłynąć Lower Fischer , 5 min przez las i dopiero stoimy nad Fisher Lake . Problem związany z eskapadą polega na transporcie silników przez las. Tu jest to tak rozwiązane, że nad Lower Fisher jest skrzynia a w niej powinny być dwa silniki, wtedy donosi się jedynie swoje manele i paliwo. Warunkiem jest również żeby te silniki były sprawne a to zależy od ludzi, którzy je używają, a z tym bywa rożnie. Wracam teraz do muskie.
Cały poniedziałek i wtorek poświęciliśmy na wędkowanie na Fisher Lake aby mieć szanse na spotkanie z nimi. I udało się. W poniedziałek złowiliśmy ja 5 sztuk i Piotr 5 sztuk, 8 było w okolicy 80cm i dwa mniejsze. We wtorek już tylko po jednym na głowę. Cały czas liczyliśmy na cos większego i taki pływał nam tak z pół godziny wokół lodzi. To już jest tradycja i tak zwanym bliskim spotkaniem 3 stopnia. Muskie podpływa za jakąś tam przynętą i potem kręci się i wącha wszystko, co mu się rzuca, ale nie bierze!!! Mógł ten nasz mieć około metra, ale też nie wziął .... W sumie i tak byliśmy zadowoleni, tyle muskie jeszcze nam się nie zdarzyło.
Mamy kilka zdjęć tych muskie, nie robiliśmy ich za dużo, bo liczyliśmy na cos większego. Ważnym też powodem była obawa o ich życie, one się strasznie szarpały przy podbieraniu i pozowaniu, mimo, że to tylko osiemdziesiątaki. Nie wyobrażam sobie jak takie pięćdziesiątaki walczą i jak je obłaskawić a w rezultacie jak „pyknąć” dobre zdjęcie. Muskie można wziąć tylko jednego i musi mięć wymiar powyżej 91cm. Oczywiście wszystkie wypuściliśmy, z miłością i szacuneczkiem i z pocałowaniem płetewki. Podobnie jak w połowach szczupaków tak i tu przy muskie nie spotkałem się z okazem powyżej 1 metra. Dlaczego? Nie znam odpowiedzi na to pytanie.

 

 


 

Tiger muskie 
Ta piękna krzyżówka miała okazje powalczyć ze mną. Działo się to już na południowym Populusie. Było to jedno z nielicznych brań na środku jeziora podczas trollingu. Tiger skusił się na Lake 8 Dorado o kolorze okonka, całe szczęście „pyknęliśmy” dwa zdjęcia i teraz można podziwiać jego piękny deseń. Mój tiger ma nieregularne pasy, ale jest też odmiana w plamy, równie piękna. O tym, że są już łowione słyszałem od Wallego, ale dopiero jak sam złowiłem to uwierzyłem. Tak, więc w Populus Lake są już i muskie i tiger muskie i szczupaki. Jak to wróży dla tego jeziora? Myślę, że ucierpią na tym głównie szczupaki.  

 


 


 

Walleye 
Podczas poprzednich wypraw zdarzało się, że na grupę 8 wędkarzy złowiono 2 lub 3. Wynikało to z tego, że szczupaki wyprzedzały wszystkie ryby w atakach, bo przeważały w jeziorze. Wynikało to również z tego, że walleye trzeba po prostu umieć łowić.  W tym roku złowiliśmy ich 12 sztuk i dla nas było to bardzo przyjemne. Oprócz nas wszyscy złowili po kilka sandaczy(ków). Większość naszych ryb wzięła na małe woblery  Hornety 6 Salmo , Tail Dancer Rapali ale 3 największe zostały złowione na troling i na duże woblery . Piotr największego swojego walleya wyciągnął na Pike 16 DAM /Jaxon, a dwa moje największe skusił duży 18cm Whitefish Salmo o kolorze blue-silver. Ten mój największy to największy, jaki widziałem tu złowiony, miał 70cm i był pięknie wypasiony. Przy jego braniu nie mogłem wyjąć wędki z uchwytu. Byłem święcie przekonany, że mam metrowego szczupaka. Takie sandacze w Polsce to średni kaliber, ale tu w Kanadzie to już piękny okaz. Już w lodgy nastąpiła riposta. Okazało się, że w zeszłym roku Tadeusz, brat Wallego, złowił takiego 76 cm o wadze 8 kg. Ja mojego nie ważyłem. Potrzeba by dokładnej wagi a nie takiej na sprężynę, krótko mówiąc nie przykładałem się do ważenia. Walley ten został przez nas zabrany do domu na wigilię (sorry Rognis musisz mi wybaczyć). Można zabrać ze sobą 4 walleye w tym tylko jeden powyżej 46 cm. My wzięliśmy dwa, jednego ja i jednego Piotr, na tyle pozwalała nam Licencja C - sportowa. Wydaje się, że ryby tego gatunku zaczynają pojawiać się w większej ilości, być może też zaczynają wypierać szczupaki, podobnie jak to robią w polskich wodach. Walley w środowisku amerykańskim jest traktowany jako smaczna ryba i często łowiony do usmażenia na grillu podczas shorelunch. Wiele jezior jest wprost reklamowanych ze są w nich big walleye pokazując przy tym 45-taki. Inny kraj - inne pojecie wartości.

 


 


 


 

 
Lake trout
Ta ryba daje wiele do myślenia wszystkim tym, którzy tu przyjeżdżają. Dopóki siedzi na głębokiej wodzie, 18 m aż do dna 38m, jest niezwykle trudna do złowienia. Dopiero jak się oziębi i woda się wymiesza wychodzi pożerować na drobnych rybkach  przy powierzchni. Wtedy łatwiej ją złowić. Nasze woblery i blachy w trolingu nie trafiły na ani jedna sztukę. Natomiast ja zniecierpliwiony spróbowałem z blaszka, ale z dna, uprzednio montując 180 gramowy ciężarek na troku bocznym, ten trok miał tylko 5cm. I podczas takiej próby trolingu złowiłem 3 sztuki, 2 małe i jedna około 45 cm . Nie robiłem tym trociom zdjęć, bo sądząc, że znalazłem na nie patent liczyłem na większą. Już mi więcej się nie udało. Trotki były zimne i bystro darły w głębię jak je wypuszczałem. Największy Doktor Spoon czyli Papa Doc  złowił tą większą i był przy swojej wielkości (15cm) nieproporcjonalnie duży do małego pyszczka ryby. Wszystkie trzy prawidłowo zagryzły kotwiczkę od blaszki. Największą troć, jaką osobiście widziałem złowił Slawek i miała około 18 funtów, a było to rok wcześniej. Te trocie, które ja złowiłem to były pierwsze od jakiegoś czasu i dopiero po tym fakcie zostały złowione następne, większe sztuki. Trocie można wziąć 2, w tym jedna ponad 56 cm. Muszę tu wspomnieć o tym, że napływaliśmy miejsca usiane rybami, to były prawdziwe kolonie na głębokościach od 16 do dna 38 . Można się domyślać, że to trocie i whitefishe ....ale to tylko domysły , ich ilość jednak porażała.

 


 

Whitefish 
O tym, że te ryby są tu wszyscy wiedzą, ale nikt nie potrafi ich łowić. Zdarzają się szczęśliwe wyjątki. Mnie taki się zdarzył na pierwszej wyprawie ileś lat temu. Zrobiłem wtedy klasyczny błąd próbując podnieść wędkę razem z ryba i rybie rozerwał się pyszczek po czym spadła do wody. Łowiłem wtedy duże wahadło co mnie niezwykle zaskoczyło. W tym roku Piotr miał szczęście. Z trola nad głębokim grzbietem na Hornecika 6 F Dace Salmo uderzyła i wylądowała w podbieraku. Bardzo nas zaskoczył ten fakt i strasznie ucieszył. Prezentuje ją na zdjęciach. Strasznie wierzgała i Piotr zrezygnował z pozowania. Rybę zabraliśmy do konsumpcji, jest ich dużo i nie grozi im tu nic oprócz ryb drapieżnych.  Whitefish , nazwę ja po polsku  sieja miała równo 50cm , piękny okaz , w obozie opadają koparki podobnie jak przy sandaczu , hi,hi,hi


Jak z tego widać Manitou obdarzył nas całym wachlarzem gatunków , średnimi rozmiarami i ilością . Tych kilka okazów sprawia, że wyprawę uznajemy za udana i ciekawą. 

 


 
 Z wędkarskimi pozdrowieniami
Jerry 

 

W następnej części relacji "Kanada pachnąca żywicą 2005" wszystko o sprzęcie. 



[url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/relacje/kanada-pachnaca-zywica-2005-czesc-i-ryby-r22]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url]

Share this post


Link to post
Share on other sites
Sign in to follow this  

×
×
  • Create New...