remek 10,499 Report post Posted October 3, 2012 Zaczęło się całkiem niewinnie i niespodziewanie. Na forum pojawiła się propozycja wspólnego wypadu nad wodę. Po chwili pomysł zaczął pączkować. Rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie miejsca naszego spotkania. Długo nie trzeba było czekać. Temat podjął Rognis i tak od planów przeszliśmy do realizacji naszego spotkania wędkarskiego nad rzeką. Na miejsce naszego spotkania wytypowaliśmy Bug. Ten sam odcinek, nad którym rok temu w kilka osób związanych z jerkbaitem otwieraliśmy sezon boleniowy. Wtedy, jak to się mówi – działo się. Złowiliśmy sporo średniej wielkości ryb, przy czym jeden boleń, ten największy nie okazał się gościnny. Co tym razem przyniesie Bug okaże się już podczas naszego jerkbaitowego spotkania. Sobota poranek. Wczoraj był 13 piątek. Dla niektórych najgorsze już za pasem. Dzisiaj powinno być o wiele lepiej. Ostatnio pogoda nie dopisywała. Wiele osób przybywało z wakacji do swoich domostw raczej z nie tęgimi twarzami. Wszystko to przez lejące od kilkunastu dni deszcze. Kilka dni wcześniej gorączkowo odwiedzamy strony z prognozami pogody. Każda mówi, co innego – będzie padać, raczej będzie padać albo nie będzie padać. Trudno wywnioskować jak będzie w rzeczywistości. Liczymy na to, że jednak nam się poszczęści, że zarówno pogoda będzie urocza jak i ryby dopiszą. W piątkowy wieczór, Rognis, wraz z Mateo, Gromiłem i Xavim, odbyli mały rekonesans w miejscu naszego spotkania. Jak się okazało pod wieczór ryby żerowały całkiem dobrze czego wynikiem było kilka boleniowych brań i wyholowana jedna ładna ryba. Ta informacja dobrze rokowała na następny dzień łowienia. Przed godziną 7.00 na wyznaczone miejsce przybywają pierwsze samochody. Ile będzie chętnych do wspólnego spotkania? Na odpowiedź długo nie musimy czekać. Z minuty na minutę coraz więcej osób. Oczywiście od razu pojawiają się wspólne tematy – wędkarstwo, zbieranie grzybów, sprzęt itd. Chwilowy deszcz, choć dosłownie mżący, przyprawia nas o wątpliwości. Wszyscy jednak pochłonięci rozmową nie zwracają uwagi na te niekorzystne i przejściowe, jak się okazało, warunki. Uczestnicy z minuty na minutę, chociaż minęło ich zaledwie kilka, może kilkanaście, integrują się coraz bardziej. Pojawiają się pierwsze testy wędek, blanków, a to wszystko na oczach coraz bardziej zaintrygowanych podróżnych przejeżdżających tuż obok naszego miejsca spotkania. Od czasu do czasu pojawiają się wątpliwości, czy oby jutro, miejsce to za sprawą plotki nie stanie się celem grzybiarzy. W chwilę później, grupa ponad 30 osobowa wyrusza nad wodę. Ile było samochodów trudno powiedzieć, ale konwój wyglądał imponująco. Robił wrażenie nie tylko na nas, uczestnikach spotkania, ale również na wszystkich przejeżdżających obok. Nalot nad burzańskie miejscówki boleniowe i pierwsze tak duże spotkanie forumowiczów jerkbaita nad wodą. W końcu, po kilku minutach, docieramy na miejsce. Kątem oka widzimy skrawek Bugu. Trwają przygotowania i kolejne rozmowy niekoniecznie wędkarskie. Za sprawą Rognisa udajemy się na krótki wykład omawiający charakterystyczne miejsca łowiska. Stoimy na wysokim wzniesieniu, ogarniając panoramę doliny Bugu. Widok zapiera dech w piersiach. Pierwszy kontakt wzrokowy z Bugiem roznieca nadzieje i pobudza wyobraźnię. Rzeka wije się wzdłuż porośniętych wysoką trawą brzegów. Pojawia się wiklina, gdzieniegdzie malownicze dęby oraz rozrośnięte wierzby. Krajobraz niczym z bajki buduje odpowiedni nastrój. Trudno Bug porównywać do innej polskiej rzeki. Jest po prostu inna, ma swój charakter i klimat. Jest po prostu piękna. Z góry dostrzegamy kolor wody. Jest brązowawa, lekko trącona. Jak informują nas lokalne źródła stan jest podwyższony o około 40 cm. Czy to znak nadchodzących problemów? Na razie jednak nikt nie chciał nawet myśleć, że może być źle. Wszystko przed nami. Od czasu do czasu humory nasze poprawia spław ryby, widok oczkującej w zastoiskach uklei. My jednak czekamy na coś więcej – na rozrywający wodę atak bolenia. Patrząc na rzekę, na jej liczne burty, rafy widzimy, że to idealne miejsce do takich spotkań. Każdy, bowiem znajdzie nad Bugiem coś dla siebie. Rognis dalej opowiada o konkretnych miejscówkach, gatunkach ryb, przynętach. Nie wszyscy są, bowiem zainteresowani boleniami. Dla jednych celem jest sandacz, dla drugich szczupak, który licznie występuje w Bugu a dla innych obiektem pożądania jest król – sum. Może jedno spotkanie nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, ale na pewno fachowa porada przybliży niejednego do sukcesu. Napełnieni wiedzą, pełni nadziei na sukces kończymy prelekcję. Przygotowania trwają dłuższą chwilę. Czy ktoś może odmówić sobie krótkiej rozmowy na temat sprzętu, przynęt i ryb? Jakoś nikt nie kwapi się by od razu biec nad brzeg rzeki. Wszystko ze spokojem – krótko mówiąc na luzie. I chyba o to chodzi w naszym hobby – bez stresu, na luzie i dla przyjemności. Trwają już tradycyjne wymiany, głównie woblerów. Padają pytania czy dana przynęta będzie odpowiednia na Bug. Pokazywane są miejscowe, sprawdzone przysmaki. Wszystko po to, by optymalnie przygotować uczestników naszego spotkania do rywalizacji z boleniem. Trudno jednak na razie wnioskować, jakie będą wyniki w dniu dzisiejszym, ale wszystko jeszcze przed nami. Zdążymy zweryfikować wszystkie tezy, przypuszczenia i pewnie dojść do pewnych wniosków. W końcu wyruszamy na łowy. Jedni w górę rzeki, drudzy w dół. Część osób pozostaje z Rognisem, który stanowi dla wielu rolę przewodnika i doradcy. Takie spotkania, bowiem mają stanowić swego rodzaju możliwość poznania łowiska, podniesienia własnych umiejętności oraz poznania opinii innych wędkarzy na temat konkretnego gatunku ryby. Chodziło nam również o świetną zabawę, relaks i co chyba najważniejsze spotkanie wędkarzy, którzy do tej pory rozmawiali ze sobą jedynie za pośrednictwem strony internetowej. Był to też czas na testy swoich woblerów, sprawdzian nowych wędzisk, kołowrotków. Kto chciał to łowił, a kto nie, udawał się nad brzeg rzeki i godzinami dyskutował o tym, co go najbardziej interesowało. Na pierwsze ryby nie trzeba było długo czekać. Pojawił się niewielki sandaczyk, który pokusił się na boleniowy woblerek Szpiega. Po chwili na końcu castingowego zestawu zameldował się cel naszej wyprawy, boleń. Wziął w typowym, dla tego gatunku ryb, miejscu - warkocz na przelewie. Złowiony w pierwszym rzucie, tuż po wyjściu z miejscówki wędkarzy łowiących na grunt. Pewnie był to dyżurny boleń zwabiony liczną ilością uklei, dokarmionych zanętą. Boleń nie był może wielki (56 cm), ale wprowadził w dobry nastrój pozostałych wędkarzy. Postanowiliśmy obłowić bardzo starannie miejscówkę, zwiększając nasze siły i liczbę woblerów wpadających do wody na jedną minutę. Oczywiście, po krótkiej sesji zdjęciowej, jak zwykle, zwróciliśmy boleniowi wolność. Być może już niedługo, przy okazji kolejnego spotkania, będziemy mieli okazję spotkać się z nim ponownie. Kto wie? Próbujemy dalej. Remek holuje na charakterystycznej burcie z licznymi zastoiskami drugiego bolenia, który pokusił się na skuteczny wobler od Wujka. Niestety ryba spina się. Mimo naszych starań trudno nam skusić następną rybę. Spotkanie wędkarskie zaczyna przybierać zupełnie inny wymiar. Okazuje się, że każdy z nas chce wykorzystać jak najlepiej spędzany razem czas. Następują kolejne wymiany rękodzieł. Testy nowych przynęt Sławka, omawianie technologii produkcji woblerów z pianki. Tematów jest sporo, więc trudno je wymienić i spamiętać. Najważniejsze jednak, że uczestnicy spotkania korzystają z wiedzy innych wędkarzy. A to cieszy najbardziej. Korzystając z klimatu otaczającej nas burzańskiej przyrody robimy krótką przerwę i powoli wracamy do bazy. Przy okazji próbujemy dogadać się z łaciatą krową, która jest zainteresowana naszym towarzystwem, jak żadna inna. Okazuje się jednak, że najlepszy kontakt duchowy nawiązał z nią Phala. Po drodze nie możemy odmówić sobie ponownego obłowienia, co bardziej rokujących miejscówek. Przecież ryb padło niewiele, a woda sama nas zaprasza do prób. Niestety, mimo naszych wielkich chęci, ryby nie reagują. Całkowicie są obojętne na nasze starania, super przynęty i sprzęt. Może następnym razem? Może po obiedzie? Kto wie? Staramy się dojść do naszego wspólnego miejsca spotkania, ale nie jest to takie proste. Wracamy. Rano jeszcze padało. Teraz ponad 30 stopni. Upał wszystkim daje się we znaki. W szczególności tym, którzy postanowili rano założyć spodniobuty z neopropenu. Po dłuższej chwili, zatrzymując się jeszcze w kilku miejscach, wspólnie próbując złowić coś rzutem na taśmę, idziemy w kierunku naszego parkingu. Nie jest łatwo, ale w końcu docieramy. Jak się okazuje ognisko jest tylko częścią programu naszego spotkania. Wiele osób korzystając z różnorodności sprzętu zgromadzonego na brzegach Bugu, dokonuje licznych testów – kto rzuci dalej, jaką wędką, które woblery pracują, a które nie, itd. Friko odpowiada na niezliczone pytania dotyczące rodbuildingu, Rognis dalej ciągnie swoje opowieści na temat obiecujących miejscówek. Pozostałe osoby całkowicie pochłonięte rozmowami. Czy ktoś jeszcze ma ochotę łowić ryby? Ognisko powoli nabiera kształtu. Choć początkowo wyglądało na to, że nikt z nas nie był harcerzem. Sama jednak myśl o pachnących dymem liściastego drzewa kiełbasek zachęciła kilka osób do urzeczywistnienia naszych planów. Pojawia się wreszcie długo oczekiwany dym, następnie płomienie i w chwilę później skwierczący odgłos cieknącego tłuszczu z pieczonych kiełbasek. Zasiadamy powoli wszyscy wokół ogniska i pieczemy kiełbaski kontynuując nadal nasze liczne rozmowy. Wygląda na to, że trzeba będzie powtórzyć taki wyjazd, bo tematy nie mają końca. Co Wy na to? Przez myśl przechodzą pytania. Czy nasze wyniki wędkarskie poprawią się po obiedzie? Czy złowimy jeszcze coś? Czy ryby ruszą się na dobre? W rzeczywistości jednak każdy korzysta z okazji takiego spotkania. Chyba jednak nikt już nie myślał o rybach. Może tych przyszłych łowionych podczas następnych własnych wypraw, ale nie tych z Bugu. Chęć łowienia ryb przegrała z możliwością integracji. Niegonieni przymusem, chęcią rywalizacji, siedzimy w cieniu drzew, rozmawiając na liczne tematy około wędkarskie. Czyż może być coś bardziej kuszącego? Sławek przy okazji pokazuje swoje wyroby. Są to znane już na naszym forum świetne woblery pstrągowe. Wiele osób korzysta z okazji i nabywa po kilka, a niekiedy kilkanaście sztuk. Pierwsze testy nieuzbrojonej przynęty przeprowadzone przez TomCast’a potwierdzają łowność przynęt – ten notuje branie. Niestety bez kotwic trudno złowić rybę. Na koniec jeszcze grupowe zdjęcie. Część osób wraca do codziennych obowiązków, część postanawia spróbować swego szczęścia dalej. I tak kończymy nasze pierwsze spotkanie, można powiedzieć - piknik nad Bugiem. W sekrecie możemy powiedzieć, że już niedługo planowane jest kolejne. Być może tym razem będziemy mieli więcej szczęścia, a ryby będą bardziej łaskawe. Kto wie? Zapraszamy wszystkich chętnych do naszego kolejnego wspólnego spotkania. Więcej zdjęć z naszego spotkania nad Bugiem znajdziecie tutaj Jerkbaitowy Bug 2007 Pozdrawiam Remek Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum. [url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/relacje/jerkbaitowe-spotkanie-nad-bugiem-r130]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url] Share this post Link to post Share on other sites