remek 10,499 Report post Posted October 3, 2012 RELACJA Z WYPRAWY NA RYBY: czyli z wrocławskiego zlociku JERKBAITłowców: Lubiąż – most na rzece Odrze. 16.10.2010 – godz. 10:00. Człowiek (tj. wędkarz) istota społeczna – często unika towarzystwa, ale od czasu do czasu lubi nadgonić zaległości. Trzeci raz już zorganizowany został wrocławski zlocik forumowiczów jerkbait.pl. Pierwsze dwa były miłe, ale skromne zarówno pod względem składu jak i sponsorów. Ten w Lubiążu - trzeci już zlocik - zaskoczył w końcu frekwencją – zorganizowany pod nazwą Wrocławski zlocik JERKBAITłowców – przyciągnął 16 wędkarzy i nieco tylko mniej sponsorów. Zdjęcie z grupą wędkarzy z początku imprezy Cel pierwszy, ten integracyjny, osiągnięto w 100%. Towarzystwo, które znało się dotychczas wyłącznie z forum, miało okazję wreszcie spotkać się i pogawędzić w realu. Cel drugi tj. promocja „złów i wypuść” osiągnięto w 200%, a nawet więcej, bo co niektórzy już zaawansowani zwolennicy C&R weszli na wyższy poziom i promowali podejście ultra nowoczesne „niełów – podziwiaj”. Cel trzeci: wzrost popytu na przynęty sponsorów tj. spustoszenie wędkarskich pudełek zrealizowany z nadwyżką (średnio 8 przynęt na głowę) – na następną imprezę zaprosimy wrocławskie sklepy wędkarskie, bo zlociki są w ich interesie – to zapewne właściciele tychże sklepików powrzucali te dęby do rzeki. Po długim wyczekiwaniu - zaczęło się ….. Jak na nieszczęście deszcz, który zapowiedziała nam śliczna „pogodynka” w TV dnia poprzedniego (zniechęcił do przyjazdu co słabszych duchem kolegów) NIE PADAŁ i nici z wygodnego siedzenia pod mostem z piwem w dłoni (a kiełbaską w drugiej). Trzeba było przedzierać się przez naturalne środowisko kleszczy. A brzegi Odry w rejonie Lubiąża w niektórych miejscach sprawiają wrażenie całkowicie nietkniętych wędkarską nogą. Zaczęli Panowie ostro - jeszcze przed oficjalną godziną spotkania ambitni testowali łowisko – a było zachęcająco – hasały bolki i kleniki – zagryzł szczupaczek. Zdjęcie szczupaczka złowionego w przedbiegach. O 9.30 reszta zlotowiczów dojechała na miejsce zbiórki, Analityk „opisał” wszystkich naklejkami z logo jerkbait.pl oraz sponsora – firmy Hunter Polska i zaczęła się odprawa, na której poznaliśmy zasady ustalone na czas zlotu, czyli do godziny 16.30. Fotka grupy podczas odprawy Tuż przed starem Baloo, lekko zachęcony śmiało postanowił, że niektórych (tych słabiej zorientowanych poduczyć w sztuce wypuszczania boleni). Niestety, musi jeszcze nieco popracować nad swymi zdolnościami trenerskimi, bo spośród uczniów jedynie dwóch (tego dnia) wypuściło bolenia – ale nic to! Damy mu drugą szansę na wiosnę. Tak nas uczył Baloo Tak, tak - kogo nie było niech żałuje. Baloo zaprezentował nam technikę podejścia, rzutu i prowadzenia wobka boleniowego (Spirit firmy Hunter) wypracowaną wspólnie z wielokrotnym mistrzem okręgu dolnosląskiego i drużynowym Mistrzem Świata - Andrzejem Lipińskim. Najważniejszy wniosek: 80% sukcesu to podejście do łowiska – na tyle ostrożne aby nie zaniepokoić bolenia często czatującego w bezpośredniej bliskości brzegu. Prezentacja okolicznościowego woblerka Wyposażeni w cenną widzę uczestnicy (dodatkowo zachęceni powierzchniowymi atakami) pognali na łowy - z nauki niewiele wynieśli bo tupot był taki, że niemal do końca dnia (w okolicy mostu) na powierzchni nie pokazał się już żaden bolek. Tamtejsza rzeka i stały bywalec Ale Dedo (lokalny znawca łowiska) niezrażony niecodzienną liczbą wędkarzy nad wodą, w jednym z pierwszych rzutów zaciął ambitnego, zębatego drapieżcę (znał go z imienia i nazwiska i adresu jego domku) – trzy razy uderzał i do trzech razy sztuka. Jest pierwszy zlotowy zębacz !!! Przynęta: obrotówka – wziął w zapływowym narożniku. Pierwsza zlotowa rybka Jak to zwykle w naszym kraju bywa – szczupak skończył całkiem tradycyjnie czyli: ZOSTAŁ WYPUSZCZONY W DOSKONAŁEJ KONDYCJI DO WODY !!! C&R JERKBAITłowca Dedo tak się palił do uwolnienia zdobyczy, że aż zapomniał go zmierzyć. Ale dwóch fotografów: Analityk i Slavobeer, którzy cykali fotki komisyjnie potwierdziło rozmiar rybki. Pięćdziesiątak zaliczony !!! Apetyty na dobre brania rosły... MichałR – już wcześniej brał lekcje teoretyczne od HUNTERA (więc zwyczajem mistrza oddalił się zgrabnie i dyskretnie od mostu na bezpieczną odległość) i gdyby nie telefon satelitarny i teleobiektyw, nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że bolki (niby to) stoją przy burtach i zalanych trawach – niestety teoria ta nie została po raz drugi tego dnia potwierdzona. MichałR pod nieobecność obserwatorów i fotografów złapał boleniowego kabana. Przynęta: SPIRIT, prowadzenie super szybkie wzdłuż brzegowej burty. Po ciężkim holu pozostawiając spienioną wodę na powierzchni. W międzyczasie co niektórzy usilnie próbowali wydobyć z dna tamtejsze dęby (podobno chcieli na ognisko), ale niestety producenci linek nie podołali jeszcze wyzwaniu (może na następnym zlociku jakiś producent linek zaprezentuje nowy wyrób odpowiedni na odrzańskie dęby). Superuszy zaraz zatnie podwodnego, wiekowego przeciwnika Okazało się, że sprawdzoną taktykę mistrza stosują już nawet początkujący. Taki Stachu nie tylko po cichaczu oddalił się (tj. pojechał) w sobie tylko znane rewiry, ale śmiał podczas tego oddalenia złapać największego szczupaka zlotu !!! Prawdziwy skandal wisiał w powietrzu !!! Nie dość, że tą rybką „pozamiatał” cały zlot to jeszcze w tajemniczych okolicznościach przyrody nasz Stachu zniknął i już się nie pokazał (zapewne przepustka od piękniejszej połowy „wygasła” i musiał w podskokach wracać do domu tłumacząc się, że znów bez rybki na kolację wrócił). Całe szczęście pozostawił po sobie ślad w postaci zdjęcia z rybą.Czy to kunszt łowiecki czy prawo frajera – oceńcie sami. Pozostałym uczestnikom zlotu nasz Stachu wysoko podniósł poprzeczkę. Tak wysoko, że już nikt do końca nie pozbawił go zlotowego rekordu. Ta rybka chyba dała najwięcej radości Przynęta – to jak przystało na największa rybę zlociku – malutki twisterek, prowadzenie ……. niespodzianka – kto zgadnie? Szczupak złowiony w pierwszym rzucie po zmianie przynęty na białego twisterka, na lekkiej 4 gr- główce - do tego dość gruba plecionka 0,16. Branie nastąpiło zaraz po zarzuceniu na środku klatki gdy guma jeszcze opadała na napiętej plecionce. Ci co niestosowali się do zaleceń mistrza żałowali a inni nie…. Kamil i Baloo opuścili zgrupowanie (pod pretekstem załatwienia „pewnych” spraw – domyślaliśmy się o jakie sprawy chodzi, ale …. nie zatrzymywaliśmy kolegów licząc na dobre zdjęcia). Nieco nas rozczarowali, ale … nagrodę za największego mini-sandałka zdobyli. Kamil Z – jak zawsze uśmiechnięty A tu potwór złapany przez Baloo –pokazuje jaki będzie kiedy złowi go następnym razem Przynęta: gumka. Sandałki wzięły na 7cm kopyta na 20 gramowych główkach, w przynurtowej części klatek pomiędzy główkami. Techniką prowadzenia był tradycyjny opad. Obie ryby wzięły z tej samej główki. Po zrobieniu zdjęć pierwszej rybce, w kilku kolejnych rzutach padła druga. Potem nam szaraczkom (tym, którzy reagują ucieczką na każde zbliżenie się ryby do przynęty) przyszło już tylko oglądać odrzańską przyrodę (tropy zwierząt na mokrym piasku i szarym niebie - tamtejszych bielików jakoś wówczas nie było widać, borsuki były w innym miejscu a sarny, jelenie i kuny pokazywały nam tylko odciśnięte ślady). Sponsor w akcji A czas mijał … po ustaniu tupotu, pojawił się nawet na powierzchni trudny (do złowienia) klenik – z czasem jednak kolejny boleń nie docenił determinacji swojego pobratymca Okonia (tj. JERKBAITłowcy, który powrócił w rejon mostu z dalekiej wyprawy śladami letnich kleni – niestety te zdążyły zauważyć zmianę pory roku i zmieniły ostoje) – ale ale …. chwila refleksji, dostosowanie się do panujących warunków i …. kolejny zaczep … …. nie to jednak ryba – jak człowiek przestanie łazić tylko usiądzie zmęczony pomyśleć o jedzeniu (przytrzyma wobka w warkoczu) to czasami się zdarzy ….. ryba godna dyplomu Okoń posłużył się uklejką produkcji Tomy`ego - no w każdym razie to nie był wobler sponsora. Wobek prowadzony w pół wody daleko między główkami (o tym wspominał Baloo, ale komu by tam chciało się łowić bolki z półwody – oj przyjdzie chyba zmienić zdanie bo jak widać metoda zadziałała). Kolega Okoń dołączył do grona tych, co się tłumaczą po powrocie do domu z tego, że znów nie przynieśli nic na kolację. Zdarzyło się jeszcze parę brań, ale rybki po dostarczeniu szybkich emocji uznawały przynęty za niesmaczne i godne natychmiastowego wyplucia. Zdarzały się jednak długie zmagania z przeciwnikiem ….. podwodny drąg jak już weźmie to nigdy nie puszcza!!! Koniec był tuż tuż …. Slavobeer był chyba z nas wszystkich najbardziej ambitny – my już zbieraliśmy się na ognisko, ale on nie. Chciał nam chyba pokazać, że trzeba umieć zakończyć. Zmęczony usiadł pod mostem z aparatem i czekał aż jedną główkę wyżej Analityk zatnie bolenia w warkoczu. Niestety tego dnia bolenie Analityka nie lubiły i brać nie chciały. Jak oznajmił, że zwija się na zbiórkę i ognisko, uspokoiło się na chwileczkę pod mostem …. i wtedy pokazał się On ………. OGROMNY boleń tłukąc niemiłosiernie uklejki pod powierzchnią (te bolki głupie nie są, oj nie - wyczekały Analityka). Walczył do końca Slavobeer wiedział co trzeba zrobić – szybko założył SPIRITA 9 i dalej boleniowi po głowie !!! Ryba pokazała się 3 razy w tym samym miejscu w ciągu kilku minut, a co najfajniejsze raz pomyliła się i uderzyła w woblera. Niestety nie zaciął, a Slavobeer mając wizję na ognisko i kiełbaskę, dał mu spokój. Tym razem doświadczenie i spryt bolka jeszcze chwilowo przewyższały kwalifikacje Sławka-Slavobeera i pozostały mu słodko-gorzkie wspomnienia, które trzeba było utrwalić piwkiem (w końcu forumowy Nick Slavobeer zobowiązuje…). Do zobaczenia następnym razem wielki boleniu z okolic mostu! Rozdano nagrody: największy szczupak - Stachu, który w nagrodę otrzymał m.in. koszulkę ratuj szczupaka i książkę „złów i wypuść” ufundowaną przez Baloo, oraz nową produkcją Huntera – jerk szczupakowy Proton. Największy boleń: Okoń, w nagrodę otrzymał m.in. super woblerek Spirit (może się w końcu do nich przekona). Największy Sandacz: Kamil Z., w nagrodę otrzymał min. koszulkę z sandaczem sporo większym niż ten złowiony ufundowaną przez Jerkbait.pl. Zdjęcie z ogniska robił sam Mistrz – jak widać kadrowanie lepiej mu wychodzi kiedy trzyma rybę w ręku. Wszyscy uczestnicy otrzymali upominki od Hunter – okolicznościowe woblery boleniowe, oraz inne upominki od Skody, Baloo, Jerkbait.pl i kolegi drago74. Swoją obecnością i wędkarską pogawędką czas umilał nam sam Andrzej Lipiński (na szczęście przyznał, że i jego czasami rybki całkowicie ignorują co było bardzo pocieszającą informacją i łatwo to przyswoiliśmy). Próbował nam wyjaśnić jak złowić 4 bolki, w tym osiemdziesiątkę (do kamery) w dwie godziny ale tutaj chyba nie zrozumieliśmy – przydałaby się lekcja praktyczna. Na planowane, nocne sandaczowanie już nikomu po ognisku nie starczyło sił. Ach ten Dedo – chroni lokalne zasoby i jest w zmowie z Odrą – zamiast nas zachęcać jak na gospodarza przystało to wmówił nam że sandałki nie biorą kiedy nie widać księżyca. Ma dar bajerowania chłopina – następnym razem to On pisze relację. Do następnego razu. (już przyjmujemy zgłoszenia sponsorów na wiosenną edycją wrocławskiego zlociku JERKBAITłowców). A potrzeby mamy duże bo wyzwanie organizacyjne może być nieco większe – jest propozycja aby następny zlocik miał charakter spływu, który skończy się 150 km niżej tj. nowosolskim zlocikiem JERKBAITłowców). Podziękowania dla współorganizatorów, uczestników, SPONSORÓW i wszystkich wielkich nieobecnych. Analityk przy współpracy Slavobeer i JERKBAITłowców. Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum <script type="text/javascript"> </script> <script type="text/javascript" src="http://pagead2.googlesyndication.com/pagead/show_ads.js"> </script> [url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/relacje/relacja-z-wroclawskiego-zlotu-jerkbaitlowcow-r252]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url] Share this post Link to post Share on other sites