remek 10,499 Report post Posted October 2, 2012 Od samego początku istnienia portal jerkbait.pl stara się promować ideę rodbuildingu. Nie jako wyraz snobizmu czy nuworyszowskich aspiracji, ale jako alternatywę dla rynkowej masówki, jako przykład pasji, samorealizacji, poszukiwania wyrazu indywidualnej ekspresji w dziedzinie tak ściśle związanej z wędkarskim hobby. Realizacja tej misji jest możliwa dzięki licznie zarejestrowanym na forum rodbuilderom. Ale na co łowią na co dzień Ci, którzy spełniają marzenia tak wielu o prawdziwie własnym kiju? Czy łowią na konstrukcje z górnej półki, czy też może zabierają nad wodę z sentymentu starych towarzyszy wędkarskich wypraw… a może, przysłowiowy „szewc bez butów chodzi”? Jest mi niezmiernie miło przedstawić opowieści naszych formowych rodbuilderów o ich ulubionych kijach, a przy okazji – mam nadzieję – bliżej przedstawić Ich samych. Dzisiaj mamy zaszczyt zaprezentować Wam drodzy czytelnicy jerkbait’a drugą część artykułu o tym czy „Szewc bez butów chodzi”. Opowieść Daniela (X-Rods) Muchówka zbudowana na blanku Scott’a G905 Kiedy kolega Friko zaproponował mi żebym napisał kilka słów na temat mojej ulubionej wędki to przyznam szczerze że miałem spory dylemat. Każdą z moich wędek lubię - inaczej bym jej nie miał, w każdą z nich włożyłem swoją pracę i przeżyłem z nią jakieś przygody. Wbrew pozorom , mimo że buduję wędki dla innych, sam nie posiadam ich zbyt wielu. Kiedyś postanowiłem sobie, że ich ilość ograniczę do minimum i zostawię sobie tylko te, które faktycznie używam. Samo posiadanie szerokiej gamy wędzisk przestało mnie kręcić. Wszystkie moje wędki są wykonane bardzo surowo, bez super komponentów, efektownego zdobienia. Przyznam szczerze , że żadna z nich nie ma nawet opisu. Od kiedy nie mam ich wielu to doskonale pamiętam, która ma jakie parametry. Ale wracając do tematu tej ulubionej: wśród wszystkich, które lubię mam jedną wędkę którą darzę wyjątkowym sentymentem i niestety nie jest to żaden spinning. Kijkiem tym jest ... muchówka zbudowana na blanku Scott’a G905. Od kilku lat używana przeze mnie najczęściej. Zastąpiła mi ona wszystkie inne wędki do łowienia pstrągów i lipieni. Ci, którzy łowią na muchę z pewnością znają tę serię, przez wielu uważaną za legendarną, najlepszą jaką Scott wyprodukował podobno w swojej historii, wzbudzającą tyleż entuzjazmu co dezaprobaty, szczególnie wśród preferujących szybkie, nowoczesne kije. Historia tego modelu sięga 1975 roku, od tamtego czasu była produkowana z niewielkimi zmianami do ubiegłego bodajże roku, kiedy to wprowadzono jej następcę G2. Kiedy dostałem po raz pierwszy do uzbrojenia ten blank-a był on zamówiony i sprowadzony przez i dla mojego znajomego. Pierwsze moje wrażenie było bardzo kiepskie. Pamiętam jak stwierdziłem, iż za pół jego ceny bym go nie kupił.. Niestety okazało się że z tą wędką, zresztą jak z wieloma zbudowanymi na blankach zza oceanu, pierwsze wrażanie jest bardzo mylne. Wystarczy, że kiedyś wziąłem go od kolegi , połowiłem nim jeden dzień i już wiedziałem że to jest to. Bardzo lekki, o ciepłej, dość wolnej akcji, z miękką, czułą szczytówką , przy której bez obaw zakładam przypon z żyłki nawet 0,08, ale też z mocnym dolnikiem pozwalającym stosunkowo szybko wyholować ryby (jakże ważne w C&R). Świetna czułość przy łowieniu na nimfy i mokrą muchę. Po tym jak zacząłem nim łowić, sprzedałem pozostałe kije w klasie 3,4 i 6, ten jeden w klasie 5 zastąpił mi je z powodzeniem-i niestety zburzył po części moją teorię iż nie ma rzeczy uniwersalnych. Wędka jest uzbrojona, jak wszystkie moje, dość skromnie. Prosty korek, srebrny uchwyt z wkładką z jasnego drewna, srebrny windng check, przelotka wejściowa Hopkins&Holloway, srebrne przelotki typu snake, bordowe omotki bez dodatków, wszystko to komponuje się z surowym, nieoszlifowanym blankiem pokrytym bardzo cienką warstwą lakieru. Wędka ma klasyczne złącze typu spigot, wzmocnione wg zaleceń producenta podwójną omotką i jest 2 częściowa. Próbowałem łowić jej wersją 3 i 4 składową, ale to już nie to, 2 skład w tym modelu jest wg mnie nie do zastąpienia. Cóż więcej mogę o niej napisać, po prostu leży mi w ręku jak żadna inna, mam teraz tylko nadzieję, że po tym jak ją opisałem odwdzięczy mi się długą i owocną (rybną?) współpracą.danielXR, 2007www.xrods.pl Opowieść Sławka Oppeln Bronikowskiego Elite St.Croix ,light 6'6" do 5/16 uncji Wcale nie jestem pewien , czy to mój ulubiony kij. Jest tyle różnych metod, technik, sposobów łowienia ryb. Wybrać kij to równoznaczne z wyróżnieniem którejś z nich. Tego też nie potrafię. Ale dość dramatu. O jednym kiju będzie mowa, bo taką konwencję przyjęliśmy. Tak więc postawię na Elite St.Croix ,light 6'6" do 5/16 uncji . Model anno 2005. Uzbrojony jest nieco odmiennie od "gotowca". Dół rękojeści korkowy, uchwyt Fuji skeleton z wkładką z irocco. Takiż foregrip. Przelotki Alconite w miejsce SiC-ów, które rażąco zwiększają koszt, a oprócz tzw. wypasu, niewiele wnoszą. Wyboru wielkiego w przelotkach nie zauważam. Bardzo uboga kolorystyka i wzornictwo, niestety. Stroju dopełnia niewielki chevron, z gatunku pięciominutówek. Jako nośnik koloru i kontrapunkt dla flejowatych zazwyczaj korków. Z założenia jest to kij na toniowe okonie. Ma wprawiać w ruch cały szereg przynęt sporych rozmiarem, ale dość nieważkich. Wirówki , softbait , jerki i woblery w typie suspending. Od dość dawna próbowałem tego sposobu przygodnymi kijami. Ale różnie to bywało. Niektóre były za szybkie i kołkowate, inne zbyt spowolnione. Ale samo łowienie jest bardzo wciągające, ma ten powab świeżości, urok czegoś nie do końca poznanego. Znów się czegoś nauczyłem. No i nieco dalej od notorycznego rycia w dnie.Jest to zupełnie lekka odmiana , tak przez wielu ukochanego jerkingu. Ale przeżycia bywają bogatsze, bo o wiele więcej gatunków ryb się poławia. I nie ma tutaj , tych potwornych drewnianych i plastikowych zombie. Tak dla przykładu wczoraj, w niedzielę 14 października, na zupełnie nieobciążonego, czterocalowego Mannsa,capnąłem dwa okoniasie ok. 35 cm i sandacza circa 65-70. W połowie siedmiometrowej wody. I trafiłem z kijem świetnie. Ostatnimi laty coraz częściej mi to się przytrafia. Dobre czasy. Kij niby lekki, a cięty, szybki i nieustępliwy. Taki zadziorny. Ma w sobie coś z natury foksteriera. Świetny w duecie z żyłką, bo monofil przy tej praktyce jest wyjątkowo akuratny. Ale plecionką też się nie brzydzi. I rewelacyjnie czuły. Okonie uwielbiają takie perwersyjne zabawy. Ja też lubię. Przynajmniej nie mam wrażenia, że drewnieję od monokultury i rutyny naszego, wędkarskiego dnia powszedniego. Nie omieszkałem też przymierzyć Elite'a do innych zajęć. Przećwiczyłem nim niemal całe bogactwo metody zwanej gdzieś tam, jig-n-rig. Czyli swobodnie transponując na nasze: "technika opadu" + "włóczenie trokiem". Co nie znaczy że zaprzągłem go do puszczania kopyta. I bezwstydnie dał sobie radę. Koguty mniejszej wagi jig'i , przeciążone manns'y , Carolina i Texas z plastikową rosówką , obrotówka i pływający wobler w stylu paternoster pozwalały sobą dowolnie manipulować. Logicznie byłoby więc nazwać go allroundem. Ale takich przecież nie ma … Jest świetna wędka … Sławek ‘Oppeln’ Bronikowski, 2007 Opowieść Waldka Wędzisko spinningowe marki RST/Daiwa/Saks Łowiłem wieloma wędziskami. Jedne były dobre, inne więcej niż dobre, niektóre mi „pasowały” do ręki a inne znowu tak jakby nie za bardzo. Ciągle miałem jakiś niedosyt, ciągle brakowało mi kijka, który byłby bliski ideału. A jaki powinien być ten mój „ideał”? Ano taki: nie za długi, tak około 2,60 m (bo takim się wygodnie łowi, nawet na Odrze), ciężar rzutowy (rzeczywisty, optymalny) tak około 10-30g (bo już dawno przestałem łowić mikro rybki na mikro przynęty), do tego duża dynamika, sprężystość (bo trzeba daleko rzucić i skutecznie zaciąć) i ładne, pełne, głębokie ugięcie pod obciążeniem (żeby rybki nie spadały) no i ma mi jasno i wyraźnie „mówić” co się dzieje z przynętą! W sumie nic nadzwyczajnego, ot taki zwykły kijek do codziennego użytku. Skoro już wiadomo o co chodzi, to następnym krokiem powinno być wertowanie katalogów, wybór odpowiedniego blanku, jakieś przelotki, korek itp., itd. Proste. No właśnie: za proste, zbyt oczywiste, łatwizna. Postanowiłem więc skomplikować sobie sprawę i zrobić „coś z niczego”, czyli zbudować taki kijek z tzw. rupieci, bezużytecznie zalegających w przysłowiowym kącie za szafą. W miarę szybko znalazłem szczytówkę i dolnik, które dawały dużą nadzieję na powodzenie tego dość nietypowego przedsięwzięcia. Potem to już było trochę nudnawo: dopasowywanie, próby ugięcia statycznego, korekty (czyli przycięcie tu i tam), znowu próby statyczne i dynamiczne, jeszcze jakieś poprawki. Aż wreszcie pozostało wkleić na dobre dorobiony spigot i blank gotowy. Jeszcze tylko przelotki no i reszta. A z przelotkami wyszło trochę dziwnie. Pierwsza wersja 8+1 jakoś tak nie bardzo chciała z tym blankiem współpracować: żyłka schodziła wyraźnie „ciężko”, korekty rozstawu nie bardzo pomagały. Ostatecznie stanęło na 6+1, klasycznie, choć trochę NC. Kijek był już gotowy, ale wyglądał jakoś pospolicie, zwyczajnie. Postanowiłem więc dodać mu więcej indywidualnego ducha i przyozdobić jakimiś „pizdrykami”(jak mawia pitt): kilka kolorowych nitek i od razu powiało „highbuildem”.A teraz szczegóły techniczne. Szczytówka pochodzi z RST M3 Pike (przycięta do 124 cm), dolnik z Daiwy Samuraj 2,70 10-30g (przycięty do 131 cm). Długość całkowita 255 cm, średnica szczytówki 2,0 mm, śr. dolnika przed foregripem 9,7 mm (a więc niewiele), korek dolny „do łokcia”- 26 cm. Złącze typu spigot (czopowe), szczytówka w strefie złącza wzmocniona coramidową omotką. Przelotki: szczytowa Fuji SIC PST8F, następne SIC(NN) w rozmiarach 7, 8, 10, 12, 20, 30 (a więc trochę Fuji NC) w rozstawie odpowiednio 15,5 19 23 27,5 29,5 36 cm. Ciężar rzutowy to 10-30 g. Kijek ma przy małym obciążeniu (wyrzut) ugięcie typu MF, przy większym (hol) do akcji wkracza dolnik, który przy wzrastającym obciążeniu pracuje aż do rękojeści. Ten hybrydowy (żeby nie powiedzieć „skundlony”) blank jest przy tym bardzo sprężysty, dynamiczny, tłumienie drgań po wyrzucie jest natychmiastowe, zasięg rzutów niejednego wprawił w zdziwienie (mnie też), zacięcie zaś jest ostre i przenikliwe. Przez kilka sezonów był to mój jedyny kijek na Odrę, uniwersalny, wygodny. Dobrze mi się łowiło wszystkimi przynętami, a szczególnie dobrze sprawował się z gumą na plecionce: doskonałe czucie przynęty, pewne zacięcie i bezpieczny hol. Testowałem go również na pstrągach, ale lekkimi przynętami rzucało się niewygodnie, za to przy holu sprawował się doskonale. To kijek do średnich przynęt (pow. 10g) no i nieco większych rybek – przypadkowe okonki spadały z niego jak z kija od szczotki, dla nich jest za szybki. I to tyle na temat mojego idealnego kijka. Czy w ogóle jest idealny? No nie wiem, podobno ideału nie ma, a my tylko staramy się do niego zbliżyć. Więc się starajmy! Pewne jest tylko to, że to kijek jedyny w swoim rodzaju, nie tylko funkcjonalny tak jak sobie założyłem, to w dodatku zupełnie unikalny – no bo czy ktoś jeszcze ma wędzisko spinningowe marki RST/Daiwa/Saks?? (i tu, niestety, wylazła ze mnie egocentryczna próżność ) Pozdrawiam wszystkich fanów rodbuildingu Waldemar Saks „sawal”, 2007 Opowieści zebrał, z wielką przyjemnością, @friko, 2007 Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum [url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/rodbuilding/szewc-bez-butow-nie-chodzi-czyli-jerkbaitowi-r-r149]Click here to view the artykuł[/url] Share this post Link to post Share on other sites