Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing
Sign in to follow this  
remek

[Artykuł] Ii Ogólnopolski Zlot Miłośników Jerkbait.pl

Recommended Posts

 

Jesienią zeszłego roku po zakończeniu naszego pierwszego jerkbaitowego spotkania w drodze powrotnej zadawaliśmy sobie pytania – kiedy i gdzie następny Zlot. Przyjęliśmy założenie, że integracja jerkbait’a odbywać się będzie raz do roku. Odpowiedź więc na pytanie – kiedy? - znaliśmy. Zdecydowanie gorzej było z samą koncepcją lokalizacji naszej wspólnej, następnej imprezy. Gdzie, jezioro czy zalew, a może coś zupełnie innego? Raz jeszcze postanowiliśmy zagłębić się w tematykę poruszaną na forum i na tej podstawie podjąć ostateczną decyzję. Okazało się, że zdecydowana większość naszych forumowiczów, w bieżącym roku, zainteresowana była boleniem. Pomyśleliśmy więc, że praktyczna weryfikacja wiedzy zdobytej na forum będzie najlepszym dopełnieniem tematyki zlotu i podsumowaniem boleniowego sezonu. Wybór padł na rzekę. Sam pomysł był oczywiście dobry jednak z taką lokalizacją wiązało się wiele problemów natury organizacyjnej. Już na samym początku byliśmy pełni obaw czy rzeka to dobre miejsce na integrację, czy znajdą się chętni, czy będzie to impreza dla każdego. Z drugiej zaś strony akwen tego typu daje możliwość łowienia różnych gatunków ryb, uprawiania różnych metod połowu oraz stosowania różnego rodzaju sprzętu. Dlatego też, mimo wstępnych wątpliwości postanowiliśmy pozostać przy tym wyborze.

 



Ten widok na długo pozostanie w pamięci - górzycka Odra

II Ogólnopolski Zlot Miłośników jerkbait.pl, za sprawą Szpiega i Mifka, zorganizowaliśmy nad rzeką Odra w okolicach miasteczka Górzyca.


 


Byliśmy na granicy polsko-niemieckiej. Jeden krok i kulka w plecach.

 


A po drugiej stronie Odry wiatraki

 


Typowy przelew, który mógł rokować boleniem

Historia wyboru tego miejsca jest długa, ale jak zapewne pamiętacie opisana została w dwóch artykułach opublikowanych na naszej stronie. Przede wszystkim chodziło nam o wodę urozmaiconą pod kątem konfiguracji linii brzegowej oraz ryb. Odra w okolicach Górzycy rokowała wielkie nadzieje. Konfiguracja linii brzegowej jest bardzo urozmaicona. Istniała zatem szansa, że każdy znajdzie coś dla siebie – przykosę, przelew, główkę, opaskę czy nawet elkę.

 


Takie widoki pobudzają wyobraźnię

Pod względem ryb Szpiegu z Mifkiem już od kilku miesięcy robili nam „Smaczka”. A to okoń, a to film z wypuszczania sandacza, to szczupaczek, a na końcu całkiem przypadkowo ale za to z pełną premedytacją srebro naszych wód – boleń. O odrzańskich boleniach nasłuchaliśmy się całkiem sporo. Wielu z nas chciało odpowiedzieć na pytanie – które bolenie łowi się łatwiej – te odrzańskie czy wiślane. Nie można, bowiem ukrywać, że gdzieś podświadomie istnieje rywalizacja między boleniarzami odrzańskimi a wiślanymi. Jedni mówią „u Was bolenie chlapią i są łatwe do namierzenia”, na to drudzy „a u Was boleni tyle ile ludzi na Marszałkowskiej”. Rozwiązanie zagadki, która grupa, reprezentuje który odłam pozostawiam Wam drodzy czytelnicy.


 


Jeszcze jeden widok z wieży wartowniczej

Zlot był również szansą uzyskania odpowiedzi na pytanie – czy casting może być zastosowany podczas rzecznych wypraw i jaka jest jego uniwersalność. Zdania na ten temat są podzielone. Jedni twierdzą, że można. Tak właśnie już od pewnego czasu wędkują. Inni, że to świadome ograniczanie swoich możliwości i generowanie problemów. Czy rozwiążemy kiedyś ten problem? Być może nie powinniśmy tej sprawy w ogóle rozważać w kontekście problemów, a pewnej alternatywnej możliwości łowienia ryb drapieżnych.


 


Tylko nie takie, tylko nie takie ...

Nasze spotkanie odbyło się w dniach 29.09-01.10.2006. Na zgłębienie tajemnic górzyckiej wody zarezerwowaliśmy sobie trzy dni. Od samego początku pogoda nas rozpieszczała. Słońce, prawie bezchmurne niebo, wiaterek od naszego zachodniego sąsiada - jednym słowem optymalne warunki dla nas wędkarzy. A co na to ryby?


 


Ekipa zielonogórska w mocnym składzie - Smaczek, Dyla i Kuzyn

 


A tutaj przywieźli kratownicę - Mifek, Szpiegu i Mgor

Rozgrzewka
Pierwszy dzień potraktowaliśmy jako wycieczkę. Oczywiście już przed hotelem każdy przebierał nogami w oczekiwaniu na pierwszy kontakt z wodą. Grupa była spora, bo mimo trudnego wyzwania jakim jest rzeka, na Zlot stawiło się ponad 20 osób. Wszyscy wspólnie kierowani przez naszego przewodnika Szpiega wyruszyliśmy ku nowej przygodzie. Po krótkiej chwili zameldowaliśmy się nad brzegiem Odry. Widok zapierał dech w piersiach. Konfiguracja linii brzegowej była wręcz podręcznikowa. Wystarczyło jedynie wybrać coś dla siebie i rozpocząć łowy. Zrobiliśmy sobie jeszcze wspólne zdjęcie i zaczęliśmy.


 


Nasza ekipa jeszcze nie w pełnym składzie - część już nie wytrzymała

Humory nas nie opuszczały. Każdy liczył na spotkanie z boleniem, a być może nawet z rybą dnia. Tworzyły się tym samym grupy wędkarzy, które obierają kurs na sobie znane miejscówki.


 


Strategia, strategia ...

 


Ktoś zauważył żerującego bolenia na mapie - to Smaczek

 



Las węgla

Padają pierwsze ryby. Okazuje się jednak, że zamiast boleniowego szaleństwa uczestnicy Zlotu wybierają szczupaka, którego populacja w danym obszarze jest znaczna. Największą rybą pierwszego dnia był szczupak Friko, którego długość to 86cm. Ładna ryba! Niestety nie uwieczniliśmy go na zdjęciu. Friko samotny łowca szczupakowy nie zabrał ze sobą aparatu. Próby kontaktu z innymi osobami, które mogłyby zrobić zdjęcie również spełzły na niczym. Friko przestrzegając reguły C&R (Złów i Wypuść), która obowiązuje na każdym naszym Zlocie czym prędzej wypuścił rybę do wody. Oprócz szczupaków pojawiła się brzana Szpiega oraz kilka średniej wielkości boleni.


 


Friko już podczas holu innego szczupaka

 


Szpiegu walczy ze swoją brzaną

 



Profesjonalna poza i uśmiech do kamery


A tu zbliżenie - brzana też się śmieje

 



Szczupak na Hermesa Glooga - Remek myślał, że złowił bolenia 70cm - nic z tego

Już pierwszego dnia zauważyliśmy, że bolenie są bardzo ostrożne. Kolejne bankowe miejsca ujawniane przez naszych przewodników nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Bolenie siedziały cicho nie zdradzając swoich pozycji. Oczekując na zdecydowany ruch w wodzie, zmienialiśmy przynęty, szukaliśmy różnorodnych miejscówek, ale efekty nie były takie jakich oczekiwaliśmy. Powodami takiego stanu rzeczy mogły być tydzień rozgrywane wcześniej zawody wędkarskie. Dziesiątki zawodników i tysiące oddanych rzutów zrobiły swoje – bolenie stały się o ostrożniejsze. Sytuacja okazała się nie być całkowicie beznadziejną. Uczestnicy ostatecznie łowią kilka boleni. Dla niektórych był to pierwszy w życiu kontakt ze srebrem naszych rzek. Będzie o czym opowiadać.


 


Dorośnij dziecko i przyjdź ponownie jak już będziesz pełnoletnia

 



A tu już lepiej

 


Zachód słońca - któż nie lubi takiego obrazu

Wieczór to czas oficjalnego rozpoczęcia imprezy. To również czas powitania naszego gościa Marka Szymańskiego, który specjalnie dla nas przybył na zlot wraz ze swoim synem Szymkiem. Od razu wielu z forumowiczów znalazło wspólny język z Markiem wypytując go o wiele szczegółów dotyczących rzecznego wędkarstwa. Przy okazji Szpiegu zrobił krótką prelekcję na temat górzyckiego odcinka Odry, a organizatorzy rozdali okolicznościowe koszulki jerkbait.pl.


 


Kto zacznie?

 



Ja zacznę ... - Szpiegu o Górzycy

 


Zdecydowana większość uczestników zlotu - jedzenie przyciąga ludzi

Dzień dla niektórych zakończył się następnego ranka. Tematów do omówienia było całe mnóstwo. Nadmienić należy, że hotel, w którym zorganizowaliśmy Zlot nie był całkiem przyjaźnie nastawiony do naszych dyskusji. To jednak nauka na przyszłość by imprezy tego typu organizować w miejscach, które z wędkarzami i wodą maja więcej wspólnego.


 


Yo, man!

 



Miła rozmowa, w miłym towarzystwie

 



Dzień Jerrrego
Jurek, nasz wielki przyjaciel z za Oceanu postanowił ufundować nagrodę dla osoby, która złowi największego bolenia w drugim dniu Zlotu. Kiedy kilka tygodni wcześniej otrzymałem od niego paczkę moje zdziwienie nie znało granic. Przez ładnych kilka godzin oglądałem kolejne ciekawostki rynku amerykańskiego. Jeszcze wiele razy przed zlotem wracałem do tego skarbu za każdym razem odnajdując coś nowego, co umknęło mojej uwadze. Paczka była zbiorem nowości rynku amerykańskiego a szczęśliwy, potencjalny zwycięzca, mógł tam znaleźć między innymi kilkadziesiąt przynęt sztucznych (woblery, blaszki obrotowe i wahadłowe, muszki, gumy), plecionkę, przypon tytanowy, szczypce do uwalniania przynęty, rękawice ochronne oraz czasopisma. Słowem paczka, która nie jedną osobę zaspokoiłaby na nie jeden sezon. Informację o zawartości pudełka postanowiłem zachować TYLKO dla siebie. Miało być to zaskoczeniem dla Wszystkich uczestników Zlotu. Przy okazji chciałbym jeszcze raz podziękować Jurkowi za ten niesamowity dar. Jurku dziękuję – jesteś „King of the Jerkbait.pl” (tytuł „King of the jerkbait” jest już zarezerwowany dla Piotrka Piskorskiego).


 


O rany! Jak ja bym to chciał!

Rozpoczęliśmy dzień drugi. Cel był jasno wyznaczony – boleń. Kiedy otworzyliśmy oczy pierwsze słowa, które powiedział Marek Szymański brzmiały – „Choć Szymek zobaczymy jak Remek będzie się dzisiaj błaźnił z multiplikatorem”. Oczywiści wywołało to gromką salwę śmiechu i wprowadziło nas w dobry nastrój.


 


Młode pokolenie Szymańskich

Później było jeszcze lepiej. Szymek, lat 8, oznajmiał wszem i wobec, że on złowił już bolenia powyżej 80 cm, a ja jeszcze nie. No cóż, nie zamierzałem polemizować z Szymkiem ze względu na brak argumentów. Tak rzeczywiście jest ale … Szymek ja Tobie jeszcze pokażę (Nu zajec pagadi)!


 


Łowca osiemdziesiątek - nigdy mu tego nie zapomnę :)

Dzięki tajemniczości nagrody nadal panowała świetna atmosfera pozbawiona rywalizacji. Od czasu do czasu widywaliśmy kolejne osoby, które łowiły szczupaki, okonie, ale o boleniach nie było słychać. Na szczególną uwagę zasługuje nasz drugi king – „king of the przypływ” czyli Smaczek, który swoim fantastycznym poczuciem humoru rozbawiał wszystkich uczestników zlotu. Jego prezentacje połowu szczupaków na napływach wywołały spore zainteresowanie, a chrzest wędki Jacy nie był dla Smaczka żadnym wyzwaniem. Po prostu tak łowi się szczupaki w Zielonej Górze.


 


Smaczek w akcji - ludzi jak na zielonogórskim winobraniu

 



Król napływów w akcji - przy okazji można podziwiać naszą firmową koszulkę

 



Kolejny szczupak złowiony na casting - nie mogłem sobie podarować tej dygresji castingowej

Z oddali widzieliśmy Marka, który ze swoim synem szukał i dla siebie szczęścia. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Za którymś rzutem Marek holuje szczupaka. Później na jednej z ostróg robimy krótkie spotkanie. Rozmawiamy na temat rzecznego wędkarstwa. W pewnym momencie dostaję propozycję nie do odrzucenia. Z ust Marka pada pytanie „Remek daj połowić na casting”. Ten bierze zestaw i w przeciągu ułamka sekundy przynęta boleniowa ląduje za warkoczem przelewu. Nie jest to może ulubiona metoda Marka ale widać było, że temat ten wzbudził w nim nie małe zainteresowanie.

 


Kleń ...

 


Grupowe obławianie przelewu

 



A co tam masz w pudełku?

 



Mifek i Szpiegu również na casting

 


Mgor coś w oddali ciągnie ... ale co?

Czy zatem casting może mieć coś wspólnego z wędkarstwem rzecznym? Wydaje się, że wielu z nas poradziło sobie z tym problemem. Na Zlocie kilku uczestników używało zestawów z multiplikatorem. Ich użyteczność była porównywalna w stosunku do spinningu a niekiedy nawet przewyższała użytecznością. I tak np. z krótka wędką castingową bieganie po lesie trzcin o wysokości 3,5m nie stanowiło żadnego problemu.


 


No i co? Ścigamy się chłopaki?

Jednak wybór odpowiedniej metody jest kwestią indywidualną i trudno kogokolwiek namawiać do zmiany upodobań. Jeśli ktoś myśli o specjalizacji w postaci jednej, góra dwóch ryb (boleń i szczupak lub okoń i kleń) może wybrać casting bowiem sprzęt tego typu spełnia te same kryteria (podobny zakres gramatury przynęt, podobna moc wędzisk). W castingu na pewno traci się na pewnej uniwersalności, którą reprezentuje spinning. Jedna wędka z pazurem nie da nam możliwości połowu kleni małymi przynętami oraz boleni z dużego przelewu. Te dwa przypadki praktycznie całkowicie się wykluczają. Kleniowanie wymaga użycia wędki bardziej finezyjnej, delikatniejszej tak by umożliwić właściwą prezentację niewielkich przynęt. Bolenie implikują natomiast konieczność zastosowania wędek castingowych o większej mocy. Z moich doświadczeń wynika, że optymalną mocą jest 18-22lb.


 


Mój bolek na przynętę Szpiega. Przynęty nieźle latały z multiplikatora.

 



Chciałbym zdementować pogłoski jakoby płacono mi za reklamę Salmo - Remek :)

Tak, więc odpowiedź na pytanie „casting czy spinning” to kwestia pewnego kompromisu i świadomości pewnych zalet i wad jednej i drugiej z metod. Żadna z nich nie jest lepsza ani gorsza. To kwestia pewnego świadomego wyboru polegająca na obraniu drogi podczas, której nieodłączne jest doświadczanie, która niejednokrotnie daje lekcję pokory. Mnie osobiście urzeka finezja metody castingowej. Pod koniec zlotu postanowiłem na chwilę połowić na typową, rzeczną wędkę spinningową o długości 320cm. Kiedy wziąłem ją do ręki mało mnie nie przewróciła. Jednak są sytuacje, w których z krótką wędką castingową można usiąść nad brzegiem rzeki i płakać – takie miejsca z castingiem obchodzi się szerokim łukiem.


 


Rognis to nawet sztuczne rafy robił by wyczarować jakiegoś bolenia

Po środku dnia robimy sobie wspólne ognisko. Pieczą się kiełbaski, ogólnie sielska atmosfera. Przy okazji dowiadujemy się, że padły pierwsze konkursowe bolenie. Największy (65 cm), o którym wiedzieliśmy został złowiony przez Ziutę.


 


Największy konkursowy

 


Lekko ponad 65cm

 


Chwila przed wypuszczeniem

 


I soczyste, pachnące kiełbaski

 


Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze - bolenie w wodzie a my sobie odpoczywamy

Podczas wspólnej biesiady gorączkowo zastanawiamy się w jaki sposób dobrać się do trudnych boleni. Które są trudnymi? Odpowiedź nasuwała się sama. Obserwując kolejne konfiguracje – elka, klatka widzieliśmy bolenie, które bezkarnie biły w klatkach sprytnie omijając wszelkie przynęty. Cóż, nikt nie znalazł sposobu by je skutecznie zaskoczyć. Czy nie mieliśmy szans? Na pewno nie jest łatwo przechytrzyć bolenia w takim miejscu, ale od czasu do czasu widzimy zdjęcia ryb złowionych w takich okolicznościach. Wtedy dopiero można podziwiać jego rozmiary (bardziej kwadratowy niż podłużny). Tak więc spróbować nie zaszkodzi – przecież one żerują.


 


Przyczajony jak szczupak łowca szczupaków - Friko

 


A bolenie spokojnie przypatrują się co wyciągniemy z pudełka

Końcówka dnia to istne oblężenie kilku bankowych miejsc. Ludzi coraz więcej a boleni coraz mniej. Przy okazji można było zauważyć odmienność odrzańskich boleni od wiślanych. Ryby, które łowiliśmy nie zdradzały swojej obecności. Koniecznie trzeba było uwierzyć w to, że są one zlokalizowane w danym, typowym dla bolenia miejscu i dodatkowo, że są do złowienia. Kto odpuszczał jego szanse spadały do minimum.


 


Smaczek wyciąga kolejnego szczupaka

 



Mgor czaruje swój zestaw

 


Ziuta ze swoim sandaczem

Pod koniec dnia ponownie zrobiliśmy podsumowanie. Drugiego dnia złowiono sporo szczupaków raczej średniej wielości. Udało się też skusić kilka boleni oraz jednego pięknego jazia. Największym, konkursowym boleniem była ryba Ziuty – 65 cm złowiona na miejscowy przysmak. Co to takiego? Oczywiście był to wobler Szpiega. Te można było kupić dzień wcześniej podczas nocnej wyprzedaży.


 


Największy jaź zlotu

 



Minimalizacja rzutów źródłem sukcesów - odpoczynek i wypatrywanie kolejnych ryb

Wręczenie nagród trwało dłuższą chwilę. Każda przynęta, każdy drobiazg był publicznie prezentowany. Na twarzy zwycięzcy można było odczytać różne emocje od zdziwienia, poprzez eksplozję szczęścia, na przedzawałowym stanie kończąc. Szczęście nie znało granic, ale nie ma co się dziwić. Kto by nie chciał takiej nagrody.


 


Zaczynamy prezentację ...

 



To mniej więcej środek a minęło już z 15 minut

 


Góra nagród!

 



W tym momencie odwoływaliśmy już karetkę

Pożegnanie
Trzeciego dnia łowiliśmy bardzo krótko. Był to dzień powrotu do naszych domów. Część grupy postanowiła jeszcze raz odwiedzić Górzycę. Pozostali pojechali zwiedzać inne odcinki tej pięknej rzeki. Jak się później okazało ryby tego dnia najchętniej zdradzały swoje pozycje.

 


Kolejny wyczarowany boleń

Ukoronowaniem miłej i przyjacielskiej atmosfery były różnego rodzaju pokazy przynęt boleniowych. Do wnętrz skrzętnie chowanych, tajemniczych pudełek dotarło nareszcie słońce. Każdy, bez obaw, prezentował zawartość. Nierzadko były to unikatowe egzemplarze, pieczołowicie wykonane w domowym zaciszu. Dochodziło do wymian, drobnego handlu.


 


Miłe spotkanie jest zawsze miłe

 



Przyznam szczerze, że to pudełko ma status publiczny. By oglądać tajne trzeba przyjechać na zlot.

 


Tomaszek ze swoim szczupakiem - fajny klimat

Podczas zlotu nastąpił również pierwszy publiczny pokaz nowości boleniowej firmy Salmo. Jerkbait.pl już od kilku miesięcy bacznie śledzi losy Thrilla. Pierwsze nasze wiślane testy wykazały, że przynęta ta jest skuteczna a ponadto ma świetne właściwości lotne. Korzystając z okazji chcieliśmy sprawdzić jej łowność również nad Odrą. Ponownie zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni.


 


Friko ze swoimi boleniowymi nowościami

 


Remkowy boleń na Salmo Thrilla

Korzystając z okazji chciałbym wszystkim bardzo podziękować za wspólne spotkanie. Cieszę się, że wiele osób mimo przeciwności losu i ogólnego braku czasu przybyła na Zlot. Bardzo dziękuję i zapraszam ponownie w następnym roku. Tym razem proponujemy by był to typowy zlot dla miłośników jerkowania.


 


Remek, 2006

 


Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum.


[url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/relacje/ii-ogolnopolski-zlot-milosnikow-jerkbaitpl-r95]Click here to view the artykuł[/url]

Share this post


Link to post
Share on other sites
Sign in to follow this  

×
×
  • Create New...