remek 10,499 Report post Posted September 30, 2012 Moja przygoda z rodbuildingiem zaczęła się od lurebuildingu, czyli od robienia woblerów. Było to prawie dwadzieścia lat temu, na początku lat 90-tych.Zaczynałem wtedy łowić pstrągi. Oferta sklepowa przynęt, szczególnie woblerów była dosyć uboga więc łowiło się przeważnie na błystki obrotowe . [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/1.jpg[/img][/center] Miałem w pudełku tylko jednego woblera kupionego od kolegi Piotrka Zieleniaka. Wcześniej próbowałem łowić na woblery kupione w sklepie wędkarskim, ale były nieskuteczne, ten zaś ręcznie robiony to był po prostu ,,killer’’. Miałem go kilka lat i nałowił on ogromną ilość ryb różnych gatunków nie tylko pstrągów. Wiele razy wchodziłem za nim do wody, ale niestety jego czas skończył się w paszczy szczupaka. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/2.jpg[/img][/center] Wtedy narodził się pomysł żeby samemu zacząć strugać te przynęty. W wiadomościach Wędkarskich znalazłem kilka artykułów na ten temat. Na początku oklejałem woblery złotkiem z papierosów i malowałem farbami w sprayu. Nie powiem, czasami brały na to ryby, ale przynęty nie wyglądały zbyt pięknie, taka zwykła masówka. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/3.jpg[/img][/center] Kiedyś nad rzeką spotkałem kolegę, który też samodzielnie wykonywał różne przynęty i pokazał mi między innymi swoje woblery pomalowane farbkami ręcznie. Były po prostu piękne w porównaniu z moimi cudakami .Od tej pory nie wziąłem do ręki farby w sprayu i zacząłem kombinować z różnymi farbami i malowaniami. Woblery zaczęły przypominać rybki, a że były też bardzo skuteczne od razu pojawił się na nie popyt. Na początku robiłem dla kolegów, potem dla znajomych kolegów itd. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/4.jpg[/img][/center] Robiąc dziesiątki, setki tych przynęt miałem wrażenie że to nie jest to. Fajnie było mieć satysfakcję, że ktoś na twoją przynętę łowi ładne ryby, ale po prostu nie sprawiało mi to już żadnej przyjemności, to była taka maszynowa robota, chociaż wszystko robione było ręcznie. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/5.jpg[/img][/center] [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/6.jpg[/img][/center] Samymi przynętami łowić się nie da, potrzebna jest też wędka. Zawsze łowiłem najlepszym sprzętem, na jaki mnie było stać. Na początku lat 90-tych kupiłem pierwszy węglowy spinning firmy DAM, na który zbierałem ponad rok. Łowiło mi się nim bajkowo w porównaniu do wcześniej używanych kompozytowych wędek, lecz po pewnym czasie stwierdziłem, że tu też coś jest nie tak, było parę rzeczy, które mi w niej przeszkadzało. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/7.jpg[/img][/center] Po kilku latach przyszła więc pora na wędkę z pracowni. Tu już było wszystko tak jak sobie wymarzyłem, długość rękojeści, uchwyt. Miała tylko jedna wadę - cenę. Zacząłem się zastanawiać, skoro ktoś taką wędkę zrobił, dlaczego i ja nie miałbym spróbować. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/8.jpg[/img][/center] Kilka lat zwlekałem, aż w końcu decyzja zapadła - będę samemu robić wędki. Zacząłem więc chłonąć wszelkie dostępne materiały na temat rodbuildingu. Zajęło mi to następny rok. Chciałem to zrobić profesjonalnie, bez żadnej wpadki. W końcu kupiłem pierwszy blank i samodzielnie go uzbroiłem. Wszystko zrobiłem ręcznie, nawijanie nici, szlifowanie korka i obracanie kija w celu wyschnięcia lakieru. Efekt był naprawdę zadowalający. Następne blanki już czekały w kolejce. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/9.jpg[/img][/center] Na początku zbroiłem na Batsonach, były tanie i na nich uczyłem się rodbuildingu. Robiłem spinningi na blankach muchowych oraz kije kilkuczęściowe z jednoskładów, łączone na spigoty. Wychodziły ciekawe i niepowtarzalne konstrukcje np. szklane jednoczęściowe Batsony w wersji 2, 3 czy 4 częściowej to już były fajne kijki o płynnym ugięciu i znacznie szybszej akcji niż oryginały. Sprawdziły się świetnie jako wędki pstrągowe. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/10.jpg[/img][/center] Potem przyszła pora na innych producentów. Do tej pory mam za sobą ponad pół tysiąca uzbrojonych wędek większości światowych firm. Chyba nie istnieje jedna i najlepsza marka, każdy wytwórca ma w swojej ofercie mniej lub bardziej udane modele blanków, chociaż mi najbardziej przypadły do gustu Thomas& Thomas oraz stare Fibatube, niestety już nieprodukowane. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/11.jpg[/img][/center] Zrobienie wędki zawsze sprawiało mi wielka frajdę, pamiętam na początku, że wolałem uzbroić kija niż pojechać na ryby. Teraz wolę pojechać na ryby, bo ciągle brakuje na to czasu. Na szczęście to wszystko się ze sobą wiąże i czasami trzeba być po prostu nad woda by przetestować nową wędkę czy serię woblerów. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/12.jpg[/img][/center] Bardzo lubię robić też renowacje wędek, chociaż zawsze jest z tym dużo więcej roboty, niż uzbrojenie nowej. Mam z tego dużą satysfakcję, gdy ze starej, podrapanej wędki, po kilku, kilkunastu godzinach pracy wychodzi całkowicie nowy kij. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/13.jpg[/img][/center] Wciąż uczę się czegoś nowego, bo co roku pojawiają się jakieś nowe materiały, techniki, style, ale najlepiej lubię w wykończeniu wędek stary, tradycyjny tzw. angielski styl, bez zbędnych upiększeń i cukierkowych wyplatanek. [center][img]http://jerkbait.pl/art/photos/193/14.jpg[/img][/center] Dużo nauczyłem się też w pracowni Zbyszka Kawalca, gdzie przez jakiś czas pracowałem i zdobywałem doświadczenie. Dowiedziałem się tam wielu rzeczy, o których nie wyczytałbym z żadnej książki. W tej chwili mam swoją pracownię i robię to, co w życiu lubię najbardziej. Wędkarstwo zawsze było u mnie na pierwszym miejscu, a teraz stało się też moją pracą. [b]pstrągman, 2012[/b] [url=http://jerkbait.pl/page/index.html/_/rodbuilding/moja-przygoda-z-rodbuildingiem-%e2%80%93-odcinek-7-r283]Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł[/url] Share this post Link to post Share on other sites