korol 7,083 Report post Posted April 5, 2019 (edited) Łososie W tym roku sezon rozpocząłem niezwykle późno. W prima aprilis, pierwszego kwietnia. Ponad trzytygodniowa choroba dzieci, nocki w Bielańskim oraz burzliwa epoka walczących królestw w pracy sprawiły, że na chwilę zapomniałem o pasji i skupiłem się na bardzo szarej codzienności. Z uwagi na powyższe odpuściłem zagranice (a takie miałem zamiary..) i zrealizowałem plan B, a może C, czyli nasze Bałtyckie Sreberka. Zaczęło się od rozmowy z ojcem na temat słowa pisanego (i mojego w tym udziału), a skończyło na umówieniu się z synem z klanu wędkarskich maniaków. Z domu wyjechałem koło 18.00, jeszcze tylko tankowanie i w drogę. Najpierw trasa na Łódź, potem na Gdańsk. Kolejne doładowanie baku na stacji paliw i jestem na Półwyspie Helskim. Sprawnie omijam w ciemnościach jeża, potem kota, hamuję przed sarną. Koło 23.00 jestem w Helu i melduję się w hotelu, o niskim standardzie, ale za to położonym blisko portu, będę mógł tam chodzić na piechotę. Budzik miałem ustawiony na 4.50, nie zadzwonił. Jakaś aktualizacja oprogramowania i restart telefonu zatrzymany na wpisaniu hasła. Dodatkowo, zmiana czasu – godzina do przodu. Na szczęście obudziłem się bez budzika o 5.35. Nie wiem jakim cudem, ale jakoś tak wyszło. Zdążę!!! Przed 6.00 spotykam się z Szymonem w porcie. Szybkie przywitanie i ruszamy w drogę. Już przy rozkładaniu zestawów dostrzegam pozytywnego wędkarza, jednocześnie metodycznego do bólu. Lubię takie dokładnie przemyślane łowienie. Żadnych przypadków, tylko trzymanie się zwycięskiej strategii. Pogoda dopisuje, niebieskie niebo, bardzo delikatna fala, dość ciepło. Super. Choroby morskiej brak. Rozpoczynam od śniadania. Zgodnie z harmonogramem brania będą za 2 godziny. Jak fajnie, że nie mam zasięgu, nikt nie zadzwoni z pracy, zresztą mówiłem, by nie dzwonili.. [attachment=580891:P4016403.JPG] [attachment=580883:20190401_152112.jpg] Pierwszy łosoś wziął punktualnie, kilka minut po godzinie 9.00 wg starego czasu. Uderzenie i odjazd. Skubaniec wpłynął w windę plącząc 3 dodatkowe wędki. Ot, taki primaaprilisowy psikus. Na szczęście udało się sprawnie uwolnić pozostałe zestawy, a rybę podebrać ręką. Piękny samiec, 104cm. Mój pierwszy i w tym momencie naturalnie największy. Szybkie zdjęcia i ryba wraca do wody. [attachment=580884:P4016381.JPG] [attachment=580879:20190401_085528.jpg] [attachment=580880:20190401_100904.jpg] Kolejny zrobił to samo, tyle, że z dwoma innymi wędkami. Podobno taka seria jest niemal niespotykana. Ryba duża, silna. Już zaraz po braniu wiedziałem z kim mam do czynienia. Jakież robiła wrażenie płynąc obok łódki, niemal zastygając majestatycznie pod powierzchnią i pięknie mieniąc się w słońcu. W tym przypadku nie było ryzykowania. Trafiła do podbieraka, za drugim razem, zaraz po wyskoku przy pierwszej próbie podebrania. Kolejny samiec miał bite 113cm, dokładnie 113,5. Przy wypuszczaniu zakręcił się przy powierzchni, ale na szczęście zanurkował. [attachment=580881:20190401_100947.jpg] [attachment=580882:20190401_101001_.jpg] Tego dnia złowiliśmy jeszcze 5 ryb. Odhaczaliśmy je przy łódce. Dwie w granicach metra (jedna powyżej, drugo lekko poniżej). Dwie około 90cm (bardziej 90+) i jedną z 85cm. Tej ostatniej nie zdążyliśmy wypuścić, bo sama po zluzowaniu wpłynęła w inny zestaw i się spięła. Mądra, wiedziała, że niebezpiecznie się tak nachylać. Dwie wygrały podczas holu. Żałuję tej pierwszej, niezwykle silnej, potężnej. Chyba największej ze wszystkich. Rozpoczęła niepohamowanym pomimo mocno dokręconego hamulca długim odjazdem zakończonym widowiskowym wyskokiem i spinką. Druga więzła mi z ręki :), jak mieliśmy już zwijać zestawy i wracać do portu. Spadła po długim holu w końcowej jego fazie, nie pokazała się do końca. Pewnie metr bite. W tym momencie 3 ryby pochwyciły zestawy na raz i wszystko nonszalancko zepsuliśmy. Cóż dodać… [attachment=580892:P4026408.JPG] Drugiego dnia dalej było słonecznie, ale za to konkretnie już bujało. Więcej łódek nie widzieliśmy. Zabrakło szaleńców. Już przy wypływaniu z portu pojawiło się w radiu pytanie o znajomość prognozy pogody :D Cóż mogę dodać, to na pewno tylko standardowa procedura. Dodatkowo, co chwilę było słychać o zamkniętym sektorze, chyba A1 z powodów ćwiczeń wojskowych. Żartowałem, że nas niezwłocznie zatopią. Okazało się, że dobrze znoszę fale. Od dziecka miałem chorobę lokomocyjną. Do dziś muszę siedzieć z przodu samochodu i cierpię w autobusie. Ale nie na wodzie, nie na rybach. Tutaj wpadam w amok i nic się nie liczy, nic nie przeszkadza. Spokojnie jem śniadanie wpatrując się w szczytówki i podtrzymując się druga ręką by nie zlecieć z siedzenia. Trochę trudniej na pokładzie, jeszcze nie przyzwyczaiłem się do takich przechyłów, ale luz, do zniesienia. Spać też mogę, tak jakoś błogo. Aby tylko nie spaść z posłania na większej długiej fali. Właśnie z takiego stanu wyrwała mnie terkotka. To fajne uczucie, przywołujące wspomnienia z nocnego karpiowania, albo sumowania. Ze swoistego letargu na granicy snu budzi mnie znajomy odgłos. Wpół przytomny wyskakuje na pokład przyjmując silny powiew, może podmuch przepełniony słoną morską wodą. Cuci mnie to momentalnie. Zataczając się po bujającej się łodzi łapię za wędkę i rozpoczynam hol. Ryba robi półkole na jakichś 130 metrach. Jest bardzo silna. Sam nie wiem, czy więcej skupienia wkładam w przedłużający się hol, czy w utrzymanie się nogach. Niedowierzamy, że jest tak wytrzymała - piękna, mocarna, wrzecionowata samiczka, 105cm. Po długiej walce ląduje na pokładzie. To jedyna ryba, którą zabraliśmy, dlatego nie zamieszczam zdjęcia. Musicie uwierzyć, że ładna. Więcej brań, mimo usilnych starań już nie było. Zabrakło też fajnych zapisów na echu. Wschodni wiatr zabrał apetyt rybom, zresztą jak mówi historia z tamtego kierunku to nie uświadczy się niczego dobrego. [attachment=580889:20190402_165926.jpg] Powrót był przyjemny. Mocno odpocząłem na tych rybach i odespałem trudy ostatnich tygodni. Podwiozłem Szymona do Pucka, chwilę porozmawiałem z Markiem, a potem znów trasa na Łódź. Drogę umilały mi słuchowiska, najpierw Zły, potem Idiota. Łososie to super ryby, na prawdę królewskie. Ze spektakularnego wyskoku momentalnie przechodzą w kilkunastometrowe nurkowanie. Jaka szkoda, że nie możemy ich łowić w Wiśle. No tak Włocławek, sieci. Ileż radości by tu dały. Wyobraźcie sobie przyłów łososia na rafie, w przemiale przy Spójni... Sam morski trolling jest ciekawym doświadczeniem. Odpowiednie rozłożenie zestawów, po 3 na jednej windzie na 30, 40 i 50m. [attachment=580887:P4016399.JPG] [attachment=580888:P4016402.JPG] Boczne zestawy z pieskami wypuszczone na różne odległości, na końcu różnokolorowe flashery (wybierane zależnie od pory dnia) z flurocarbonowymi przyponami zakończonymi systemikami do zakładania szprotek i uklejek. [attachment=580886:P4016393.JPG] [attachment=580885:P4016396.JPG] Przemyślana trasa przechodząca przez z sektory z największą w ostatnich dniach ilością brań. Wszystkie kontakty z rybami zapisane niezwłocznie po zanotowaniu brania. Przykładowo widziałem, gdzie łowili Wujek z żoną. Gorąco polecam, ja na pewno wrócę! Edited April 5, 2019 by korol Share this post Link to post Share on other sites
woblery z Bielska 15,437 Report post Posted April 7, 2019 Decyzją redakcji powyższy wpis pozostawiamy na zasadzie wyjątku jako ciekawostkę, ale prosimy pamiętać że jerkbait propaguje łowienie na przynęty sztuczne i że wszelkie przynęty hybrydowe nie spełniają tych założeń. Share this post Link to post Share on other sites