Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing
Żbiku

Nanga Parbat...

Recommended Posts

Najlepsza odpowiedź do tego tematu , normalnie jakby czytał wszystkie posty.
Czym są pieniądze jeżeli w życie wchodzi życie ludzkie?
Skrajne sytuację sprawiają że człowiek przewartościowuje swoje życie i dopiero wtedy zauważa co jest w nim ważne. Na pewno nie pieniądze z podatków

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mnie najbardziej porusza to, że jego los stał się taki medialny. Że robią z niego bohatera. A jak koło Kartuz wędkarz utonął, to poświęcili mu dwie linijki tekstu, na stronie jakiejś lokalnej gazety, na która i tak nikt nie wchodzi. Ten wędkarz był mniejszym pasjonatem i bohaterem, mniej kochał swoją pasję ?

 

A druga sprawa, też nie porównujmy osób chorych czy też, takich którym los zgotował naprawdę nieszczęśliwy wypadek, do kogoś kto z ryzyka zdawał sobie sprawę chyba jak nikt inny. Myślę, że nie wygrał, tylko tam u góry płakał, że nie został z rodziną w domu. 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mnie najbardziej porusza to, że jego los stał się taki medialny. Że robią z niego bohatera. A jak koło Kartuz wędkarz utonął, to poświęcili mu dwie linijki tekstu, na stronie jakiejś lokalnej gazety, na która i tak nikt nie wchodzi. Ten wędkarz był mniejszym pasjonatem i bohaterem, mniej kochał swoją pasję ?

A druga sprawa, też nie porównujmy osób chorych czy też, takich którym los zgotował naprawdę nieszczęśliwy wypadek, do kogoś kto z ryzyka zdawał sobie sprawę chyba jak nikt inny. Myślę, że nie wygrał, tylko tam u góry płakał, że nie został z rodziną w domu.


Uważasz że gość który 7 razy próbował zdobyć ta górę w tym kilka razy samotnie nie zdawał sobie sprawy z tego że może zginąć i płakał? On już raz był w takiej sytuacji na 7000m a mimo to wrócił na ta górę. Chciał tak żyć i miał do tego święte prawo i nie nam oceniać czy słusznie to robił czy nie każdy może zrobić ze swoim życiem to co chce. Dla jednego szczytem jest picie piwa przed telewizorem a dla drugiego zdobywanie himalajskich szczytów

Share this post


Link to post
Share on other sites

Czytaj ze zrozumieniem. Chodziło mi o to, że on jak mało kto, zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. No bo, kto może mieć o tym większe pojęcie niż himalaista.

 

I płakał, bo każdy normalny człowiek, siedząc sam i zamarzając by płakał i stwierdził, że mógł zostać z rodziną, bo to nie było tego warte. I go nie oceniam w kontekście tego, czy coś zrobił dobrze czy źle, tylko dla mnie to żaden bohater. Bohater to dla mnie dzieciak na chemioterapii, który walczy o życie i nie kusił losu żeby być chory.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Uważasz że gość który 7 razy próbował zdobyć ta górę w tym kilka razy samotnie nie zdawał sobie sprawy z tego że może zginąć i płakał?


A czy tekst o płakaniu był obraźliwy? Ja bym płakał jak dziecko i nie jest mi szczególnie źle i wstyd z tą świadomością.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Gdyby jednak zamknąć temat na poście nr . 101 ...

Bartas93 a ja myślę , że gdy umierał to z uśmiechem na twarzy ... ale każdy ma prawo do swoich poglądów.

Edited by Szymon82

Share this post


Link to post
Share on other sites

Teraz w Polsce jest 38 milionów alpinistów ;) zdecydowana większość maksymalnie wspięła się na kanapę ew na fotel z browarem w ręku. Tacy ludzie i taki kraj...

Dyskusja jest o pasji i ryzyku, a nie o alpinizmie. Bo na wspinaczce znamy się..., nic.

Porównywanie tej pasji np. do wędkowania z łódki, jest nieporozumieniem. Na miliony wypraw wędkarskich, pojedyncze kończą się śmiercią. Himalaje natomiast, zasłane są setkami ciał. Alpiniści widzą te zwłoki na wspinaczce i doskonale zdają sobie sprawę z ryzyka.

Zadaję sobie pytanie, dlaczego dla zrealizowania swojej pasji, ci ludzie ryzykują nie tylko swoim zdrowiem i życiem, ale też życiem innych. Mają doskonałą wiedzę, że w pewnym momencie może wyruszyć po nich ekipa ratunkowa, ryzykująca swoim życiem dla ich ratowania. Narażają rodziny na swoją śmierć, szczególnie swoje dzieci i małżonków.

Dlaczego tak ryzykują? Każdy może mieć inne, swoje powody. Tak, jak każdy może mieć inne granice ryzyka. Tzn. tych granic to tak naprawdę nie ma. Raczej są one płynne, zależne od wielu czynników, z których oni sami może nie zdają sobie sprawy.

Trochę czasu minie, sprawa ucichnie, a setki wspinaczy dalej będą szły po swoją śmierć w Himalaje. W zasadzie cały czas idą i giną, bez przerwy.

Taka jest natura ludzka, zwierzę tak nie potrafi. To domena ludzi, śmierć w imię niczego namacalnego.

Edited by Z.Milewski

Share this post


Link to post
Share on other sites

Czytaj ze zrozumieniem. Chodziło mi o to, że on jak mało kto, zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. No bo, kto może mieć o tym większe pojęcie niż himalaista.
 
I płakał, bo każdy normalny człowiek, siedząc sam i zamarzając by płakał i stwierdził, że mógł zostać z rodziną, bo to nie było tego warte. I go nie oceniam w kontekście tego, czy coś zrobił dobrze czy źle, tylko dla mnie to żaden bohater. Bohater to dla mnie dzieciak na chemioterapii, który walczy o życie i nie kusił losu żeby być chory.


Retorycznie.
Do płaczu potrzebne są łzy,odwodniony raczej nie ma...
przy hipotermii człowiek znużony zasypia po ustąpieniu bólu.
Bohater pomaga pozostałym,a nie tylko sobie.
Dzieciak na chemii to ofiara systemu(min.Z.Religa przy raku płuc nie skorzystał z tak skutecznych metod jak chemia czy radioterapia ?!).

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ryzyko śmierci w górach wysokich a na rybach jest oczywiście inne. Ja tylko przypomnę to co pisałem już - wspinacze to tak samo ludzie opętani przez pasje jak wędkarze. Ile małżeństw się rozpadło z powodu ryb? Ile czasu nie poświęciliśmy swoim dzieciom który poświęciliśmy na włóczenie się z wędką? Ile razy okłamywaliśmy swoje żony że nic nowego nie kupiliśmy? Ile czasu spędzamy tu na Jerku czytając pierdoły o wyższości jednej Stelli nad drugą zamiast pobawić się z własnym dzieckiem? Ilu z nas chciałoby jak himalaiści w górach spędzać kilka miesięcy nad rybnym łowiskiem kosztem rodziny? Tak proszę szanownych forumowiczów - jesteśmy w gruncie rzeczy tacy sami. 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Są rzeczy przerastające światopogląd mieszczański. Te wszystkie aquparki i bungee, clubbing i pinroll, i ZUS. Dla ambitniejszych osobników na szczęście i nieszczęście ocalało żeglarstwo, lotnictwo, himalaizm. Bardzo dobrze..

Inaczej veni vidi vici przeszłoby nieuchronnie w veni vidi emi.. :)  

Share this post


Link to post
Share on other sites

Są rzeczy przerastające światopogląd mieszczański. Te wszystkie aquparki i bungee, clubbing i pinroll, i ZUS. Dla ambitniejszych osobników na szczęście i nieszczęście ocalało żeglarstwo, lotnictwo, himalaizm. Bardzo dobrze..
Inaczej veni vidi vici przeszłoby nieuchronnie w veni vidi emi.. :)


No pacze i oczom nie wierze. Zgadzam sie z panem imiennikiem moim SOB-em zwanym eczkolwiek ZUS pomijam i dopisalbym jeszcze kilka czy kilkanaście ciekawych alternatyw ☺

Share this post


Link to post
Share on other sites
Mr elokwentny, emotki z uśmieszkami byś sobie darował w tym wątku...tu i bez Twojego trollowania ludziom puszczają emocje. Edited by fonix

Share this post


Link to post
Share on other sites
Czytam ten wątek i nie wiem dlaczego tylu ludzi wychwala pod niebiosa tego alpiniste. Akcja ratownicza oczywiście powinna odbyć się , jednak po wszystkim koszta powinien pokryć uczestnik ( za swoją głupotę trzeba płacić ) i dotyczy się to każdego przypadku również japonek nad morskim okiem.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie wiem czy to kwestia pasji czy uzależnienia od adrenaliny a może piekielna mieszanka obu, ale jestem przekonany, że większość himalaistów w świadomości nieuchronnej śmierci tam na górze czuje się spełnionym. Inaczej nie wracali by na górę po tragicznych wypadkach przyjaciół, po fatalnych odmrożeniach i kontuzjach. W wywiadach wprost przyznają, że chcieli by odejść robiąc to co kochają. Mając na uwadze ekstremum przez jakie przechodzą i fakt, że śmierć niejednokrotnie zaglądała im w oczy myślę, że mówią to absolutnie świadomie i szczerze.
Gdyby nasz gatunek nie kusił losu idąc przez życie, to pewnie przegrali byśmy walkę o być albo nie być jeszcze zanim zeszliśmy z drzew. Przez tysiąclecia przekraczaliśmy własne bariery, pokazywaliśmy, że niemożliwe jest możliwe przesuwając granicę dalej i dalej. Ta cecha sprawiła, że jesteśmy ,,na szczycie" dewastując dumnie naszą kochaną planetę. 
Myślę, że nasza wiedza jest zbyt ograniczona ażebyśmy mogli oceniać kierunki i sens przekraczania tych barier, jeśli czegoś nie rozumiemy starajmy się to szanować.
Pamiętajmy przy tym, że bohater to pojęcie względne, dla jednego bohaterem będzie Zenek, który na zestaw okoniowy wytargał przyłowionego suma, dla drugiego facet, który idzie wdrapać się na szczyt by zrobić coś co udało się garstce ludzi na całym świecie, a dla trzeciego facet który porzucił pasję by poświęcić się rodzinie. Ludzie, którzy łapali za karabin w obronie ojczyzny idąc na pewną śmierć też dla wielu są głupcami. Każdy z nas ma bohaterów na miarę swoich potrzeb i na miarę swoich wartości. 

Share this post


Link to post
Share on other sites
https://kobieta.wp.pl/szwagierka-mackiewicza-zdradza-co-dzialo-sie-przed-jego-ostatnia-wyprawa-6214659307079297a

No w sumie, to chyba nie można mieć pretensji do Mackiewicza, że nie zadbał o żonę i dzieci. Ludzie zrobią zrzutkę i na jakiś czas starczyn, a może i jakaś rencina od państwa wpadnie. Co do samej wyprawy ratunkowej, pomijając to, że naraził na niepotrzebne ryzyko swoich kolegów z wyprawy na K2 oraz samą wyprawę, to ekspedycję ratunkową można potraktować jako trening przed wejściem na K2.
Jak się chce, to i pozytywy można znaleźć w całym tym zdarzeniu.

Share this post


Link to post
Share on other sites

 tak bardzo się martwicie o jego rodzinę... jaki to niedobry mąż, ojciec... a może jednak był najwspanialszy na Ziemi? Skąd wiecie? Nieładnie tak komuś do łóżka wchodzić... ciało dopiero co wystygło...

i jakie to obłudne... fuj.

 

Współczuję Pani z Warzywniaka, ale... ona świata nie zmieni. Podobnie jak 99,9% z nas. A Mackiewicz, Rutkiewicz, Kukuczka i inni już tak. Otwórzcie nieco szerzej oczy - on zdobył ten szczyt również dla Was...

 

Polscy himalaiści przełamują nieosiągalne dotychczas granice - i o Polsce i Polakach słychać w świecie. Nie oszukujmy się - niewieloma pozytywnymi i tak wielkimi osiągnięciami możemy się pochwalić...

To są wybitni ludzie. Do celu z zasady dojść muszą sami, za swoje pieniądze i kosztem swoich bliskich.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Gdybyśmy mieli od tysiąca lat internet i wśród ludzi byliby jedynie internetowi znawcy i komentatorzy wszystkiego, to świat stałby w miejscu. Pokonywanie własnych słabości i lęków, zdobywanie niemożliwego, przełamywanie granic wytrzymałości. Na szczęście są ludzie, którzy chcą po to sięgać. Dla jednych wyprawa all inclusive do kurortu, a dla innych Himalaje zimą. Jak będę i tu i tu to będę mógł powiedzieć co dla mnie ciekawsze, co mnie bardziej fascynuje. Ale tylko mnie, nie mam prawa mówić, że to co dla mnie dobre jest tak samo dobre dla innego. Zatem te wszystkie gadki o rodzinie, o ubezpieczeniu, o kosztach poniesionych przez podatnika z warzywniaka to... musiałbym złamać pewnie jakiś punkt regulaminu forum, a nie zwykłem będąc w gościach naginać zasad panujących u gospodarza. Jestem jednak pewny, że nie pojechała w Himalaje karetka ze szpitala powiatowego, a podatnik z pewnością nie ucierpiał, bo właśnie dlatego, że jest taki medialny szum i ludzie dokonują czegoś o czym większość boi się myśleć to wiele firm z olbrzymim kapitałem i wielu prezesów - sponsorów grzeje się przy nazwiskach tych, którzy tam idą. Także gdzieś pośrednio idą tam dla mnie... Zatem jeśli ktoś tego nie rozumie to już raczej nie zrozumie i wzajemne przekonywanie się jest bez sensu... 

Share this post


Link to post
Share on other sites

https://kobieta.wp.pl/szwagierka-mackiewicza-zdradza-co-dzialo-sie-przed-jego-ostatnia-wyprawa-6214659307079297a

No w sumie, to chyba nie można mieć pretensji do Mackiewicza, że nie zadbał o żonę i dzieci. Ludzie zrobią zrzutkę i na jakiś czas starczyn, a może i jakaś rencina od państwa wpadnie. Co do samej wyprawy ratunkowej, pomijając to, że naraził na niepotrzebne ryzyko swoich kolegów z wyprawy na K2 oraz samą wyprawę, to ekspedycję ratunkową można potraktować jako trening przed wejściem na K2.
Jak się chce, to i pozytywy można znaleźć w całym tym zdarzeniu.

eh...

jak już przewertuję wszystkie odpowiedzi i po początkowym negatywnym szoku co do jakości dyskusji ucieszę się, że Koledzy jednak utrzymali poziom w trudnym temacie, to trafię na post taki jak ten. szkoda słów.

Edited by croock

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...