Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing
Żbiku

Nanga Parbat...

Recommended Posts

Adam i Denis dokonali dziś rzeczy niemożliwej. Miejmy nadzieje, ze bezpiecznie zejdą z Eli w dół.

Tomkowi jednak się nie udało... :( Wiara w jego przeżycie jest u wielu ludzi ogromna ale szans na to już nie ma... akcja ratunkowa została przerwana... :( To napewno bardzo ciężka decyzja dla Ratowników...

Z jednej strony podziwiam himalaistów, może nawet po części zazdroszczę im przeżyć, widoków, pasji. Nie mniej jednak przy każdej podobnej do obecnej sytuacji zastanawiam się, czy ta pasja musi być aż tak wielka, żeby świadomie ryzykować życie dla niej? Edited by Żbiku

Share this post


Link to post
Share on other sites
Pewnie jak niejeden z nas dzisiaj też nad tym rozmyślałem.... nie potrafię tego zrozumieć :/ , ale zaraz potem przypomniał mi się temat wędkowania na lodzie i tego co ciągnie na ten niepewny "grający" lód. Wiem, że dla niektórych kaliber porównania zbyt duży, ale moja złość po tym porównaniu była jakby mniejsza....

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nie trzeba być himalaistą żeby to zrozumieć, wystarczy mieć jakąś pasje w życiu, która rodzi ryzyko.
Pływałem łódką za kręgiem polarnym po morzu, czasem wypływało się w kilkugodzinne okno, czasem pogoda była średnia, były ekspresowe ewakuacje do przystani bo prognoza nie do końca się sprawdziła.
Na pierwszej wyprawie udało się dotknąć „drugiej strony lustra” po tym jak fale zaczęły się przelewać przez dziób, do tego nie potrafię pływać, mimo strachu ciężko było odpuścić, człowiek wierzył, że się uda..
Pewnie tutaj było podobnie, Tomek próbował siódmy raz więc nie był narwanym wariatem który poszedł się zabić narażając biednych podatników na pokrycie kosztów akcji ratunkowej.
Jakiś tydzień temu skończyłem książke o Nandze, Tomka nie "polubiłem", ale jakoś cholernie mi smutno się zrobiło jak przeczytałem, że przerywają akcje.
Po Broad peaku była podobna gównoburza.
Ludzie, którzy mają nudne życie nigdy tego nie zrozumieją...

Cieszy mnie, że Bielecki utarł nosa tym, którzy postulowali o wykluczenie go ze środowiska wspinaczkowego.

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka Edited by grzegorz88

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie poruszajmy tematu broad peaku bo to ciężki temat i można by rzucic jakies oskarżenia ale po co teraz...

 

Cały czas miałem nadzieję że dojdą do Tomka ...ja cały czas ją mam że stanie sie cud.Najgorsze że on tam może byc przytomny i ma świadomosć że francuska zeszła po pomoc..masakra

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nie bylo praktycznie szans na dotarcie i zniesienie Tomka Mackiewicza bo o zejściu własnymi siłami z 7200 nie bylo mowy, śledzę caly czas akcje ratowniczą Elisabeth Revol. Cala czwórka jest doskonale przygotowana i już zaaklimatyzowana po miesiącu spędzonym na K2 wiec napewno dadzą radę.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Zasadniczo w życiu powinno się postępować tak, aby nikogo nie skrzywdzić, siebie samego również. Jeżeli nasza pasja realizowana jest nawet po bandzie, ale bez wyżej wspomnianej krzywdy, to jest ok. Gorzej, jak jest inaczej. Wystarczy porozmawiać, posłuchać wdów, sierot i samych pasjonatów ofiar swoich pasji. Ci ostatni zapewnie będą bronić swoich wyborów, że warto było, ich bliscy niekoniecznie. W pewnym momencie życia chyba trzeba jednak inaczej kalkulować ryzyko.
Ale z dugiej strony, "Ci którzy myślą o konsekwencjach nie zostają bohaterami".
I bądź tu mądry. Edited by theslut

Share this post


Link to post
Share on other sites
No ok trzeba kalkulowac inaczej...ale to są ludzie z pasją i nie kalkulują tylko zyją tą pasją.

Fajnie to oceniac ale napewno nikt z nich nie chcial zginąc czy zrobic sobie krzywde bo to moze zrobic tu na dole.

Wydawało by się ze wedkarze,ludzie z pasją innych "szalonych" zrozumieją.My wsiadając na łodkę czy wchodząc na lód tez nie kalkulujemy,nawet łowiąc z brzegu mozemy nie wrocic.Tak jak nasz kolega nie dawno.Wtedy jakos krytyki nie było a moze ja nie slyszalem.

Góry to wspaniala sprawa i nie jest to dziwne ze tyle osob tam idzie ale zabierają życie jak i woda...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Przykre jest to,że nie można nic zrobić....mając świadomość,że można tak wiele,a gość umiera pełen nadziei,że ta pomoc jednak dotrze.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zasadniczo w życiu powinno się postępować tak, aby nikogo nie skrzywdzić, siebie samego również. Jeżeli nasza pasja realizowana jest nawet po bandzie, ale bez wyżej wspomnianej krzywdy, to jest ok. Gorzej, jak jest inaczej. Wystarczy porozmawiać, posłuchać wdów, sierot i samych pasjonatów ofiar swoich pasji. Ci ostatni zapewnie będą bronić swoich wyborów, że warto było, ich bliscy niekoniecznie. W pewnym momencie życia chyba trzeba jednak inaczej kalkulować ryzyko.
Ale z dugiej strony, "Ci którzy myślą o konsekwencjach nie zostają bohaterami".
I bądź tu mądry.


Ale kłaść na szale swoje życie żeby zostać bohaterem w tym przypadku nie do końca rozumiem

Na pewno ma rodzinę która teraz przeżywa horror
Pasja pasją ale trzeba też myśleć o innych

Trzeba trzymać kciuki żeby się udało gościa uratować

Share this post


Link to post
Share on other sites

Trzeba trzymać kciuki żeby się udało gościa uratować


Grzesiu, w tych warunkach i po takim czasie, jest to niestety niemożliwe. Przerwano akcje ratunkowa z racji zbyt dużego ryzyka dla Ratowników. Byli bez szans dotrzeć kolejne 1000m do Tomka...

Share this post


Link to post
Share on other sites

No ok trzeba kalkulowac inaczej...ale to są ludzie z pasją i nie kalkulują tylko zyją tą pasją.

Fajnie to oceniac ale napewno nikt z nich nie chcial zginąc czy zrobic sobie krzywde bo to moze zrobic tu na dole.

Wydawało by się ze wedkarze,ludzie z pasją innych "szalonych" zrozumieją.My wsiadając na łodkę czy wchodząc na lód tez nie kalkulujemy,nawet łowiąc z brzegu mozemy nie wrocic.Tak jak nasz kolega nie dawno.Wtedy jakos krytyki nie było a moze ja nie slyszalem.

Góry to wspaniala sprawa i nie jest to dziwne ze tyle osob tam idzie ale zabierają życie jak i woda...


Pitolisz z tym kalkulowaniem delikatnie mówiąc. Wchodzisz na 3 cm lód, wypływasz łódką gdy fale już grzbiecą się na biało a wiatr się wzmaga, brodzisz na maksa w nieznanej rzece? Jeżeli tak, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość, kiedyś nie wrócisz. Ekipa spod Nanga Parbat jest zaskoczona in plus kondycją Elizabeth. Jaki z tego wniosek, trzeba też umiejętnie mierzyć siły na zamiary. Chcieć, to nie zawsze znaczy móc. <...> sugeruję, zmień język wypowiedzi

Edited by Jano

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tylko himalaista jest w stanie tą pasję zrozumieć.

 

Nie zgodzą się z tym twierdzeniem absolutnie. Pasję nawet tę niewielką rozumie każdy kto ją ma. A ryzyko jest zawsze, nawet na "oślej" łączce w przypadku gór i to tych malutkich. Natomiast wyzwania w pełnym tego słowa znaczeniu to już zupełnie zmieniają postać rzeczy. Wielka szkoda, że pogoda uniemożliwiła dalsze działania ratownikom.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Na pewno pamiętacie jaka fala oskarżeń i pretensji spadła na Bieleckiego po wyprawie na Broad Peak,

słuchałem kilka miesięcy temu wywiadu Michała Olszańskiego z Bieleckim w "Godzinie prawdy" w PR3,

naprawdę warto posłuchać (szczególnie drugą cześć wywiadu) jak to wyglądało z jego perspektywy,

zawsze łatwo nam oceniać: bohater/gnój, powinien to/powinien tamto, itd.

sam kiedyś powiedział coś w stylu, że "najbardziej wiele osób chyba uwiera to, że przeżyli on i Artur Małek, a Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zginęli..."

gdzie leży prawda? chyba nie poznamy jej już nigdy, nikogo z nas TAM nie było...

audycja do posłuchania tu: https://www.polskieradio.pl/9/1363/Artykul/1752624,Adam-Bielecki-nie-jestem-maszyna

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pitolisz z tym kalkulowaniem delikatnie mówiąc. Wchodzisz na 3 cm lód, wypływasz łódką gdy fale już grzbiecą się na biało a wiatr się wzmaga, brodzisz na maksa w nieznanej rzece? Jeżeli tak, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość, kiedyś nie wrócisz. Ekipa spod Nanga Parbat jest zaskoczona in plus kondycją Elizabeth. Jaki z tego wniosek, trzeba też umiejętnie mierzyć siły na zamiary. Chcieć, to nie zawsze znaczy móc. <...> sugeruję, zmień język wypowiedzi



Oho jest i spec od oceny stopnia ryzyka.Kto ci dal prawo do oceny tego co robią innni?

Uwazaj wchodzac na pasy...byc moze zbliza sie do Ciebie auto z najebusem w srodku

Nie chce mi sie kolego tlumaczyc banalow ale lod moze byc niebezpieczny nawet jak ma grubo ponad 3 cm a fal moze nie byc zupelnie jak wyplywasz.Ale pozyjesz troche to moze zrozumiesz.

Jeszcze wracajac do kondycji tej Eli.Skad ty to wziales ze byli zaskoczeni i drugie pytanie...jak doszedles do tego ze ona chciala przezyc i dobrze "mierzyla sily na zamiary" a on nieZnaczy ze zostal bo przekozaczyl?To naprawde ciekawa analiza...Tylko podejrzewam ze wysokie gory znasz z onetu...

Edited by Jano

Share this post


Link to post
Share on other sites

<...>

Tutaj wychodzi na to, że organizm Revol był lepiej przygotowany do wyprawy niż organizm naszego Mackiewicza.

Edited by Jano

Share this post


Link to post
Share on other sites

Każdy kalkuluje, alpiniści również. Naprawdę niewielu jest śmiałków w dzisiejszych czasach (a w dawniejszych też tylko kalkulowanie na innych podstawach się opierało) którzy atakują duuużo mniejsze góry bez solidnego rozpoznania tematu pisząc kolokwialnie. I dotyczy to praktycznie każdej dziedziny, gdzie pojawia się większe ryzyko. I każdy ma inny kalkulator. Tak czy inaczej ja sądzę, że przygotowani byli na to czego się spodziewali. Na niespodziewane nikt nie jest przygotowany.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Panowie, bardzo proszę o kulturalną dyskusję!

Osobiste wycieczki naprawdę nie są niepotrzebne...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Oho jest i spec od oceny stopnia ryzyka.Kto ci dal prawo do oceny tego co robią innni?

Uwazaj wchodzac na pasy...byc moze zbliza sie do Ciebie auto z najebusem w srodku

Nie chce mi sie kolego tlumaczyc banalow ale lod moze byc niebezpieczny nawet jak ma grubo ponad 3 cm a fal moze nie byc zupelnie jak wyplywasz.Ale pozyjesz troche to moze zrozumiesz.

Jeszcze wracajac do kondycji tej Eli.Skad ty to wziales ze byli zaskoczeni i drugie pytanie...jak doszedles do tego ze ona chciala przezyc i dobrze "mierzyla sily na zamiary" a on nieZnaczy ze zostal bo przekozaczyl?To naprawde ciekawa analiza...Tylko podejrzewam ze wysokie gory znasz z onetu...


Jak widzę, Ty to jednym z tych jesteś "Ląduj śmiało, dasz radę" .

Share this post


Link to post
Share on other sites

Na pewno pamiętacie jaka fala oskarżeń i pretensji spadła na Bieleckiego po wyprawie na Broad Peak,
słuchałem kilka miesięcy temu wywiadu Michała Olszańskiego z Bieleckim w "Godzinie prawdy" w PR3,
naprawdę warto posłuchać (szczególnie drugą cześć wywiadu) jak to wyglądało z jego perspektywy,
zawsze łatwo nam oceniać: bohater/gnój, powinien to/powinien tamto, itd.
sam kiedyś powiedział coś w stylu, że "najbardziej wiele osób chyba uwiera, że przeżyli on i Artur Małek, a Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zginęli..."
gdzie leży prawda? chyba nie poznamy jej już nigdy, nikogo z nas TAM nie było...
audycja do posłuchania tu: https://www.polskieradio.pl/9/1363/Artykul/1752624,Adam-Bielecki-nie-jestem-maszyna



Dla mnie Bielecki tym niesamowitym wyczynem zaciera te złe opinie na temat jego zachowania na BP. Ja proponuję przeczytać wywiad z nim na wspinanie.pl oraz poszukać listu otwartego rodziny Tomka Kowalskiego do PZA. Są pewne zasady o których mówił chociażby Pustelnik i o których himalaiści wiedzą, Adam z Arturem odłączając się od grypy, złamał te zasady, w dodatku schodząc ze szczytu, mijali chłopaków, wiedzieli co to może oznaczać o tej godzinie dla dwóch skrajnie zmęczonych osób a mimo to nie zwolnili, nie próbowali nawet...

"Jesteśmy przekonani, że fakt rozdzielenia się zespołu miał destrukcyjny wpływ na samopoczucie tych, którzy schodzili na końcu stawki. Spowodował u nich uczucie osamotnienia i braku nadziei na ewentualną pomoc"

Przypominam, że Tomek Kowalski przez kilka h prowadził rozmowę przez radiotelefon z K. Wielickim więc nie było sytuacji, że nagle zasłabł, stracił przytomność itp. On naprawdę mógł przeżyć, wystarczyło wsparcie... To samo tyczy się Macieja Berbeki...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tomek Mackiewicz to był pozytywny świr. Śledziłem jego projekt Nanga Dream od lat. Miał pasję i trzeba to uszanować bo płacił za to całe życie dużą cenę by na koniec oddać to co najcenniejsze. Niestety ale choroba wysokościowa zdarzyć się może u każdego a jej objawy postępują bardzo szybko. Jeśli doszła do tego jeszcze ślepota śnieżna (były takie info) to Francuzce pozostało jedynie schodzić puki starczy sił albo zostać z nim i umrzeć obok. Od razy wiedziałem że nie ma dla niego szans. Nie na tej wysokości, nie w zimie. Wielki szacunek dla zespołu ratowników. Byłem w grupie którzy nie bardzo lubili Bieleckiego po Broad Peaku i paru innych wcześniejszych jego akcjach. Jakoś ten gość wydaje mi się bardzo wyrachowany. Nie czuję do niego sympatii. Jednak to co zrobili wraz z Urubko to jest naprawdę mega wyczyn. Należy mieć świadomość że gdyby nie ich akcja (wspierana też przez pozostałą dwójkę) to ofiary były by pewnie dwie. Zapewne Revol schodziła ostatkiem sił ale mając świadomość że po nią idą parła w dół przez bardzo trudny teren. Gdy głowa się podda to nawet silne ciało nie pomoże. Zawsze przypominają mi się słowa Andrzeja Wilczkowskiego z jego kultowej książki "Miejsce przy stole" o tym, iż "lepiej już umierać w drodze". 

 

Osobną kwestią jest wpływ tego wejścia na aklimatyzację zespołu Bielecki/Urubko. Z całej ekipy pod K2 to oni mają największe predyspozycje fizyczne by w końcu pokonać tę górę. Myślę, że mając przygotowaną drogę w dolnych partiach ściany, mogą przy dwu dniowym oknie pogodowym, szybko wejść i zejść ze szczytu.  

Edited by Pawgas

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pasja to pasja.Staram się zrozumieć niektóre pasje, balansujące dosłownie na krawędzi życia i śmierci.....

Po co je człowiek uprawia w swoim życiu...

Czy pasją można nazwać skrajny zimowy himalaizm przy temp. -60 stopni i wietrze 100km/h....

Czy pasją można nazwać jazdę motocyklem w mieście z prędkością 200km/h...

Generalnie to dwa podobne przypadki narażania własnego życia o innych nie mówiąc....

Nie zrozumcie mnie źle, ale ja do końca niektórych przypadków nie rozumiem, choć w z miłości można życie oddać.

Dla obrony ojczyzny czy bliskich jestem w stanie to zrozumieć, ale dla własnego "EGO" jakoś nie za bardzo jestem w stanie to ogarnąć.......

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nie jesteśmy alpinistami więc dla niektórych jest to niezrozumiałe.

Smutny finał, ale trzeba szanować to, że ktoś żyje pasją bo niewielu na to stać...

Niektórzy ciągle potrzebują "nowego szczytu", nowych wyzwań i to oni przesuwają granice tego, co jest możliwe. Reszta tylko o tym opowiada lub komentuje.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...