Kiedy pojawiłem się z wędką na terenie pojezierza wałeckiego ponad 30 lat temu interesowały mnie przede wszystkim rzeki, i żyjące w nich pstrągi i lipienie. Powoli poznawałem teren. Na wyobraźnię działały zwłaszcza zamknięte strefy kontrolowane przez armię radziecką. Kolonia Brzeźnica, Gorodek, Borne czy Nadarzyce. Te ostatnie może nie do końca kontrolowane przez sowietów zainteresowały mnie szczególnie. Bo kiedy wojska radzieckie wyniosły się z Polski i do obiektów po armii czerwonej można było swobodnie wejść ( na marginesie nie wyszło to obiektom na dobre) to poligon w Nadarzycach cały czas pozostawał niedostępny. A na poligonie znajdowało się jezioro, o którym krążyły legendy.
Zważywszy na to, że jest to jedyny w kraju poligon lotniczy na którym odbywają się ostre strzelania łatwiej zrozumieć, że nie jest to tern ogólnie dostępny. Ale to jezioro....
Opowieści były rewelacyjne. Jezioro co prawda było pod zarządem PGRyb. Tyle, że od lat nikt tam nie widział rybaka z siatką. Podobno kiedyś przyjechała ekipa rybaków. Ciągnik przyciągnął łódź. Wjechali nie od bramy na poligon ale od strony lasu uznając, że ich przepustki nie dotyczą. Zatrzymał ich patrol, a dowódca poligony profilaktycznie zamknął ich w bunkrze służącym za areszt. I przypomniał sobie pod koniec następnego dnia. Więcej żaden rybak nie postawił nogi na trenie poligonu... Miałem zapewnienie, że to prawdziwa historia, przyjmijmy, że może lekko podkolorowana co nie zmienia faktu, że rybaków na jeziorze nie było.
Były za to opowieści o kłusujących ruskich, którzy po wrzuceniu granatu we trzech nie byli w stanie wynieść tego co wypłynęło. Były opowieści o wędkujących generałach, którzy jezioro traktowali jak łowisko specjalne i przyjeżdżali sobie powędkować, wiedząc, że ryby na pewno złowią. Czy można się dziwić, że chciałem też tam połowić?
***
I nadarzyła się okazja na początku lat dziewięćdziesiątych. Dwaj znajomi okazało się, że dobrze znają ówczesnego dowódcę poligonu. Kilka telefonów i wyraził zgodę na wędkowanie. Oczywiście w czasie kiedy nie odbywają się loty. Pojechaliśmy we czterech. Przy bramie z żółtego golfa przesiedliśmy się do gazika z kierowcą który nas wiózł nad jezioro. Po prawej stronie za bramą budynki kadry. Dwu, trzypiętrowe bloki. W poprzek jednego z nich wyraźna seria wyrywająca dziury w wielkiej płycie.
- To ruski się pomylił i myślał, że to cel naziemny i pociągnął z działek - tłumaczył kierowca. - To akurat budynek kuchni i kantyny. Szczęście, że nikomu nic się nie stało.
Dojeżdżamy nad jezioro. Mogę wreszcie wrzucić błystkę do legendarnego Busina.
To jezioro o jakim piszę nazywa się dokładnie Busino Duże (w odróżnieniu od Busina zwanego Sypniewiekim znajdującego się kilkanaście km dalej) Jezioro jest spore, ponad 170 ha. Czy nas zawiodło? Powiem tak. Podczas tego pierwszego wyjazdu, Mirek Krakowski, świetny wędkarz z Łodzi i autor pięknych opowiadań publikowanych na łamach miesięcznika Wędkarz Polski ustanowił do dziś niepobity rekord. W trzynastu rzutach pod rząd złowił... trzynaście szczupaków. ryby trafiły do wody i fakt, nie były wielkie. Ale chciałbym dziś znaleźć łowisko gdzie z brzegu można osiągnąć taki wynik. Jednym słowem połowiliśmy.
Na Businie byłem jeszcze kilkukrotnie. Później jeździliśmy już z pontonem, który pozwalał zdecydowanie fajniej połowić. Chociaż... Znów byliśmy w czwórkę, a ponton dwuosobowy więc, łowiliśmy na zmianę. Dwóch na brzegu, dwóch na wodzie. Kumple odpłynęli od brzegu ładny kawałek kiedy doszedł nas dziwny dźwięk. Narastał z każdą chwilę ale na pewno nie były to samoloty. I znad ściany na niskim pułapie wyszedł klucz (trzy sztuki) śmigłowców Mi 24. (takie co ścigały Rambo jak nawiewał z obozu ) I mniej więcej nad głowami naszych kolegów odpaliły wszystko co miały w zasobnikach. Efekt? Jak na kreskówkach Disneya Kaczor Donald pływał łódką z wioseł robiło się śmigło, a łódka szła w ślizgu niemal w pionie. To tak właśnie koledzy spływali z łowiska...
Zawsze były fajne ryby. Potem jakoś przestałem tam jeździć. Słyszałem, że kilka lat temu ktoś wziął to w dzierżawę. Podobno nie wyszło to na dobre jeziora. Do zeszłego roku kiedy to jezioro przejęli znajomi. Jezioro znów zaczyna być fajnym łowiskiem. Chłopaki inwestują w infrastrukturę, są łódki, silniki, wygodne pomosty. Co prawda jest nieco formalności aby wjechać nad jezioro (w końcu to dalej poligon) to jest to temat do przejścia w kilka dni. Zarybienia jakie ta ogromną skalę są dokonywane oraz ochrona w niedługim czasie przewrócą jezioro do dawnej świetności. Już w tym roku mimo fatalnych efektów na majówce z powody koszmarnej pogody na Businie padały niezłe ryby.
- Read more...
- 5 comments
- 2,101 views