Jump to content
jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing

hlehle

PRZEDSTAWICIEL MARKI
  • Content Count

    3,371
  • Joined

  • Last visited

Blog Entries posted by hlehle

  1. hlehle
    Już 2 lata temu podczas wyjazdu na Półwysep Kolski nie mogłem nacieszyć się nową elektroniczną zabawką, jednak nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że odmieni ona zupełnie moje wyjazdy wędkarskie, a w zasadzie znoszenie trudów podróży. Często śmigam zagranicę, aby podbudować morale po naszych bezrybnych łowiskach. Jednak, o ile samo łowienie w innych krajach jest świetne, to podróże zawsze mnie męczą. Nie tylko fizycznie, ale i mentalnie - po prostu się nudzę w samolocie czy samochodzie. Jedynym "umilaczem" tego czasu zawsze były książki, ale ile ich można wziąć ze sobą? Jedną? Zajmują miejsce i swoje ważą. Tu pojawia się bohater tego wpisu - czytnik książek Kindle Paperwhite. Wynalazek ten zrewolucjonizował moje podróżowanie. Zajmuje bardzo mało miejsca, bateria trzyma miesiąc i mieści setki książek. Dodatkowo ekran w tej wersji jest podświetlany i można czytać przy kiepskich oświetleniu, co bywa kluczowe w samochodzie.

    Główne zalety tego urządzenia:
    - "zabija" czas podczas długich podróży na łowiska,
    - małe gabaryty,
    - pojemność (setki książek),
    - wygoda podczas czytania (można zmieniać rozmiar czcionki, przerywać i wracać do czytania w każdym momencie bez wypadających papierowych zakładek),
    - bateria wytrzymuje miesiąc,
    - możliwość czytania w ciemnościach,
    - słownik - zainstalowany słownik pozwala tłumaczyć nowe dla nas słówka w przypadku książek obcojęzycznych.

    Oczywiście Kindle nie zastąpi echosondy czy GPS'a, ale kto by pomyślał, że czytnik książek może mieć tak duży wpływ na moją największą pasję, którą jest wędkarstwo ...

    [img]http://g-ecx.images-amazon.com/images/G/01/kindle/dp/2013/KP/feature-techspec._V366666642_.jpg[/img]
  2. hlehle
    Wielu z nas nie lubi łowić ciągle w tych samych miejscach i non stop poszukuje to coraz nowszych łowisk. Typ wędkarskiego odkrywcy. Też tak mam ...
    Często jest to kosztem wyników, ponieważ nawet gdy ryby dobrze biorą na moich rewirach to i tak mi się nudzi i muszę ruszyć w nieznane.
    Od kilku lat nieodzownym pomocnikiem w takich poszukiwaniach są mapy google'a.
    Używam zarówno strony maps.google.com jak i aplikacji Google Earth.
    Jedna z drugą się uzupełniają.

    Załóżmy, że chcę wybrać się na jakąś niedużą rzeczkę w okolicach Warszawy.
    Pierwsze od czego zaczynam to skanowanie mapy wzrokiem. [b]Przełączam się w tryb zdjęć satelitarnych i śledzę bieg cieku[/b], aby wybrać odcinek o charakterze, który będzie mi najbardziej pasował. Jeśli szukam wody pod klenie, wtedy zwracam uwagę na płytsze i szersze miejsca, jeśli pod szczupaki to szukam burt itd.
    Co jeśli zdjęcia przedstawiają rzekę przy innym stanie wody? W Google Earth można temu zaradzić wciskając przycisk - "[b]Zdjęcia Historyczne[/b]" (na samej górze). Pojawi nam się suwak, za pomocą którego możemy wybierać fotki z różnych lat (o ile są dostępne). Dzięki temu łatwo obejrzeć sobie łowisko zarówno przy niskim jak i wysokim stanie wody.
    Narzędzie to jest też bardzo przydane, aby śledzić jak zmienia się Wisła na przestrzeni lat czy pór roku. Łatwo namierzyć miejsca, gdzie zazwyczaj tworzą się przykosy.
    Ciekawe wnioski można też wysnuć wybierając się na jakiś zbiornik zaporowy czy jezioro. Wystarczy zerknąć na różne fotki i zanotować sobie, gdzie kotwiczy się najwięcej wędkarzy.

    Zdjęcia satelitarne są też nieocenioną pomocą, gdy [b]chcemy dotrzeć na łowisko polną drogą[/b]. Większość takich ścieżek nie jest naniesiona na zwykłe mapy, jednak jeśli taki dziki dojazd istnieje, to bez problemu go namierzymy w aplikacji google, ponieważ idealnie widać go na zdjęciach satelitarnych. Oczywiście zdarzyło mi się, że jakaś droga została zaorana, albo były w niej takie koleiny, że nie dało się przejechać, ale ryzyko często się opłaca.

    Na bardziej zurbanizowanych łowiskach możemy przełączyć się w tryb [b]"Street View"[/b], czyli widok z perspektywy przechodnia lub przejeżdżającego auta. Są to w zasadzie zdjęcia, które mogą nam dostarczyć bardzo dużo informacji o potencjalnym łowisku. Jeśli niestety nie ma możliwości podejrzenia okolicy w ten sposób, to praktycznie zawsze[b] z poziomu aplikacji Google Earth możemy oglądać zdjęcia okolicy [/b]wstawiane przez użytkowników google. Jest to niesamowicie przydatna metoda rozpoznawania łowiska. Widać dokładnie jaki charakter ma rzeka w danym miejscu, czy jezioro jest zarośnięte, czy jest presja wędkarska itd. itd.

    Funkcjonalnością, która wygląda dość efektownie, ale rzadko jej używam, jest [b]widok 3D[/b]. Działa to tak, że jak ustawimy bardzo duże zbliżenie na zdjęciach satelitarnych w Google Earth to widok przełącza się w tryb trójwymiarowy i widać [b]ukształtowanie terenu[/b]. Teoretycznie opcja ta jest bardzo przydatna, ponieważ możemy dzięki niej wywnioskować dostępność brzegów, głębokość wody w ich okolicach, obecność ostrych kantów, a nawet co może znajdować się na dnie.

    Przypuszczam, że jest jeszcze wiele nieodkrytych przeze mnie możliwości obydwu aplikacji, które przydadzą się do wędkarskiego zwiadu. Jeśli znacie takowe, to opisujcie swoje doświadczenia w komentarzach.
  3. hlehle
    Zgubiłeś się kiedyś nad pstrągową rzeczką? Ja tak.
    A może oprócz wędkarstwa pasjonujesz się zbieraniem grzybów? Jak często nie masz pewności, gdzie zaparkowałeś samochód?
    Możemy też sobie wyobrazić sytuację, że wypływami na spore jezioro z przystani i nagle nastaje mgła. Zapewniam Was, że zmysły w takiej sytuacji kompletnie wariują i trafienie z powrotem będzie bardzo trudne.
    Pewnie podobnych scenariuszy jest znacznie więcej, mi po prostu zdarzają się dość często te trzy.

    Szczególnie dotkliwy był pierwszy, gdy po całym dniu łowienia postanowiłem wrócić do samochodu przez las na skróty. Planowałem trzymać się w miarę blisko doliny rzeczki i jedynie kosić zakręty. Ostatecznie wylądowałem w ciemnej d... tzn. w ciemnym lesie. Wilki wszędzie, dziki wszędzie, a ja nie wiem w którym kierunku iść. Udało się w końcu trafić na jakiś leśny trakt i dojść naokoło na miejsce, ale nadrobiłem mnóstwo kilometrów.

    Wtedy to postanowiłem, że nigdy więcej. Pierwszym rozwiązaniem jakie przychodzi do głowy jest dedykowany GPS, ale niestety jest to konkretny koszt. Jednak jeśli mamy telefon z wbudowanym GPS, to spokojnie możemy obyć się bez wydawania dodatkowych pieniędzy. Wystarczy zainstalować jedną z wielu aplikacji, które potrafią nas w bardzo prosty sposób kierować do punktu docelowego. Przetestowałem kilka i ostatecznie pozostałem przy programie [url="https://play.google.com/store/apps/details?id=com.telesoftas.pointer"][b]Pointer[/b][/url]. Jest w miarę prosty w obsłudze i zazwyczaj działa sensownie (co nie zawsze miało miejsce w przypadku innych aplikacji).

    Jest za to spory minus - wersja z obsługą wielu lokalizacji (zapamiętywaniem) jest płatna. Dzięki temu możemy stworzyć sobie bazę takich punktów np. z miejscówkami na jeziorze lub na pstrągowym ciurku i chodzić na skróty. W darmowej wersji możliwe jest jedynie zapisywanie jednej lokalizacji, czyli przed każdym ruszeniem w teren należy tę czynność wykonać - trochę upierdliwe.
    Dlatego ja osobiście wolę zapłacić 9 złoty (taki jest mniej więcej koszt) i cieszyć się pełną listą funkcjonalność. Najtańszy wobler jest droższy ... :)

    Podobnych aplikacji obecnie jest mnóstwo, więc warto poszukać alternatywnych rozwiązań, które mają bardzo często mnóstwo innych ciekawych możliwości.
  4. hlehle
    Obecnie prawie wszyscy używają nawigacji GPS. Co prawda ma to miejsce głównie podczas jazdy samochodem, ale jeszcze kilka lat temu wyglądało to zgoła inaczej. Tłuklismy się przez miasteczka czy na trasie z mapami w rękach. Często jak się zgubiliśmy to trafialiśmy do przysłowiowej dupy i marnowaliśmy mnóstwo czasu na odnalezienie miejsca docelowego.
    Jakże prościej jest obecnie - pstryk i nawigacja prowadzi nas na miejsce.

    Ja nie używam dedykowanych urządzeń lecz zainstalowałem sobie mapy google'a na telefonie i korzystam z wbudowanej nawigacji. Olbrzymią zaletą takiego rozwiązania jest aktualność tras. Nie musimy się martwić o to , że jakaś droga jest zamknięta, albo że powstała nowa trasa lub jakiś objazd. Mapy googla są prawie zawsze na bieżąco.
    Olbrzymim minusem jest potrzeba ciągłego połączenia internetowego. Co może wiązać się z kosztami jeśli , ktoś nie ma wykupionego sensownego pakietu w swojej sieci komórkowej. Poza tym nie wszędzie w Polsce jest dobry zasięg.
    Jednak jest i na to rozwiązanie (a nawet dwa). Po pierwsze ja zawsze wyznaczam trasę w momencie startu i nawet jeśli stracę zasięg (często świadomie wyłączam internet) to droga jest już zapamiętana.
    Drugi sposób to zapisanie sobie dowolnego obszaru mapy w telefonie. Po takiej operacji nie potrzebujemy połączenia internetowego żeby poruszać się w tym obrębie.
    Jednak dla mnie osobiście największą zaletą map google'a są zdjęcia satelitarne. Lubię łowić w coraz to nowszych miejscach, a jak dobrze wiemy często nie jest łatwo dotrzeć na konkretny odcinek rzeki. Kiedyś trzeba było zasięgać informacji od autochtonów, żeby dowiedzieć się przy której kapliczce skręcić i którym leśnym traktem podążyć.
    W tej chwili zazwyczaj wystarczy przełączyć się na widok satelitarny, gdzie dokładnie widać polne drogi, którymi jesteśmy w stanie podążać aż nad samą wodę. Oczywiście czasem czeka nas niespodzianka pod postacią zaoranego kawałka lub błota , które jedynie monster truck jest w stanie pokonać, ale bez ryzyka ...

    Druga nawigacją, której używam namiętnie to Yanosik. Co prawda w tej chwili mam jeszcze wersję darmową, ale jak tylko znajdę chwilę, to na pewno zakupię pełną. Koszt porównywalny do jednej niedrogiej przynęty lub jak ktoś woli mały procent wartości mandatu. Drobiazg :)
    Aplikacja ta wręcz zarabia dla nas. Myślę, że często podróżujący bardzo docenią oszczędności jakie są w stanie poczynić wraz z Yanosikiem. Jeszcze nie napisałem czym wyróżnia się ta nawigacja od innych. W skrócie - jest znacznie gorsza ... jeśli służyłaby jedynie do prowadzenia do celu. Jednak posiada funkcjonalność, bez której nie ruszam się z domu - informuje o aktywnych fotoradarach, kontrolach prędkości i nieoznakowanych patrolach policji w okolicy. Bezcenne!
  5. hlehle
    Lubię łowić ryby, a nawet uwielbiam, lubię nowe technologie szczególnie te związane z oprogramowaniem, lubię pisać. Jest pewnie jeszcze kilka rzeczy, które mógłbym dorzucić do tej listy, ale skupmy się na tych wymienionych.
    Na dwóch pierwszych rzeczach się znam i jestem w tym dobry, a z pisaniem to już bywa różnie ... ale pisać każdy może, jeden lepiej, a drugi...
    Tak więc blog chyba jest idealnym miejscem żeby połączyć te trzy czynności i dać upust wrodzonemu gadulstwu :)

    Planuję pisać o ogólnie pojętej technologii, która coraz bardziej wdziera się w życie każdego z nas. Zmiany te oczywiście nie omijają wędkarstwa. Jesteśmy coraz bardziej zelektronizowani i często niestety uzależnieni od wielu gadżetów. Obecnie większość "pływających" wędkarzy nie wyobraża sobie łowienia bez echosondy. Duże grono nie wypływa na wodę bez GPS'a. Nasze komórki stają się małymi centrami dowodzenia.
    Wędkarstwo nie jest już takie jak kiedyś, co według wielu osób zabiło pewien klimat i otoczkę wokół tej pasji. Może i tak. Nie czuję się kompetentny żeby to rozsądzać. Uważam jedynie , że zmiany i ewolucja zachodziły od zawsze i są nieuniknione. Może doczekamy czasów, że wędkarstwo straci sens. Jednak póki to nie nastąpiło nie czuję żadnych oporów przed korzystaniem z dobrodziejstw techniki.

    Nie uważam się za eksperta akurat od elektroniki wędkarskiej. Tak na prawdę złapałem zajawkę dopiero w tamtym roku i dopiero poznaję wiele rzeczy. Dlatego wszelka polemika i informacje zwrotne będą mile widziane. Chętnie nauczę się nowych rzeczy od odwiedzających bloga. Wymiana informacji i uwag jest jak najbardziej wskazana :)

    Pozdrawiam i zapraszam,
    hlehle
×
×
  • Create New...