Przyszedł styczeń, a w raz z nim - ciepła, momentami słoneczna pogoda, sporo na plusie.
Nastodniowy film katastroficzny wreszcie over.
Na wszelki wypadek odczekałem jeszcze trochę by woda się oczyściła w zatoce i dzisiaj już, wdzięcznie nóżkami drobiąc leciałem po ścieżce, po schodkach - wreszcie nad wodę!
Drżącymi łapkami w świńskim truchcie wiąże muchę, co pierwsza wpadła w rękę, prawie wbijając się przy grzebaniu w kieszeni. Popper, blać nadało, ale... nic to, będę na poppera łowić.
Pierw
Coś to ciepło przyjść nie może.
Nawet jak w dzień przygrzeje, to w nocy kamienie wychłodzi, poranny przypływ na nie wpłynie i kupa, nadal woda w zatoce oscyluje około 9 stopni. Sporadycznie pojawiają się pierwsze raporty o złowionych rybach, głownie na robactwo i razory. Niby gdzieś w okolicy ktoś coś ukorbił, nadal jednak, jak na sporą już ilość łowiących są to raczej sporadyczne doniesienia.
Ale, lada dzień się zacznie.
Wodę ćwiczę 3-4 razy w tygodniu, w najdziwniejszych miejscach, w tym z
Niezbyt jakies łowienie ostatnio wychodzi. Raz - sesja i zasuw przy egzaminach i zaliczeniach, więc ostatni miesiąc trochę zombie.
Dwa - że pogoda naprawdę dała nam ostro popalić, zwłaszcza ostatnie naście dni.
Zaczęło się przed huraganem, który dotarł i do Was.
Kilka dni później jak nie przywaliło wichrem i deszczem - o łowieniu w soli można było zapomnieć. W zeszłą sobotę wreszcie deszcz ustał i udało się wyskoczyć na wybrzeże, choć wicher nadal utrudniał choćby wyjście z auta (nic nie trze
Tak już sie chwaliłem, że po szkole, ale - nie do końca. Zaliczenie projektu, dwa egzaminy ze statystyki - sam wypas. W każdym razie wypluło mnie ostatecznie, jeszcze tylko końcowe egzaminy w maju i freedom mieć będę niczym sam Wallace :D
[attachment=167048:a.jpg]
Mam tylko nadzieję ze nie skończę z obciętymi jajkami... :D
Póki co - odetchnąłem z ulgą, odpaliłem sobie myszówkę i już miałem się zapaść w odmęty fotela by odreagować liczenie prawdopodobieństwa ze fiolka z lekami zmieści się w no
-Chyba oszalałeś - powiedziała Żona.
-Dam radę!
-Przecież wieje jak cholera, gdzie się pchasz na tą wydmuszkę? - Żona była bardzo nieustępliwa.
I chyba miała rację.
Gdy zjeżdżałem nad wodę widziałem spienione fale rozbijające się o skały. Jednak dopiero stanięcie na brzegu, siarczysty policzek zimnym wiatrem i bryzgiem piany oraz ryk fali na skałach uświadomiły, że to chyba nie był najlepszy pomysł. Co prawda miało być tylko 20km/h, jednak... znowu komuś nie wyszło. Z reszta wiatr jak wiat
Zdarzają się takie chwile, gdy życie jest naprawdę dobre.
[attachment=99963:1.jpg]
Można wymknąć się rzeczywistości, nawet natura przymyka oko na nasz występek i na pokrętle "przejebana pogoda" ustawia zaledwie 1 z szerokiej skali.
[attachment=99964:2.jpg]
Nawet żona daje się obłaskawić i jedzie się przespacerować.
Jest w tych moich opowieściach jeden uczestnik, zwykle na zdjęciach niewidoczny, niestrudzenie drepczący za mną po skałkach i plażach, wiernie obserwujący, czy aby tym
Sobotnia dotkliwa klapa nic mnie nie nauczyła i już od rana w niedziele przytupywałem w oczekiwaniu na HW.
Pomysłów dotyczących miejscówek kilka, muchy naszykowane, ciuchy osuszone - wszystko niby gotowe.
Jako że w zatoce nie mam co szukać wcześniej niż jakieś 2-3h po HW, to na początek jadę w nowo odkryte miejsce.
Zabłądziłem tam jakieś dwa tygodnie temu, szukając "ciekawych miejscówek na lato".
Miejsce oddalone nie tak bardzo, jednak jazda najpierw przez góry, później w dół starą, zapomnia
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/21/20108635.jpg/][img]http://img21.imageshack.us/img21/5714/20108635.jpg[/img][/URL]
Ostanie dni, nerwowe sprawdzanie prognozy pogody, pływów.
O północy miedzy sobotą a niedzielą można znów ruszyc za bassem.
Plan jest by całą niedzielę spędzić na wodzie, z parą znajomych znajomego z USA.
I tak byle do środy.
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/580/56875819.jpg/][img]http://img580.imageshack.us/img580/4462/56875819.jpg[/img][/URL]
A w śr
Troszkę jest zaległości, tematów wisi kilka, a nie mam kiedy poklepać w klawiaturę. Dawno nie miałem tak intensywnego okresu wędkarsko. Świadomość nadciągającej zimy mobilizuje do dwóch, czasem nawet i 3 wypadów dziennie, przetykanych domowymi obowiązkami, odbieraniem dzieci ze szkoły itd. Praktycznie każdą noc od dobrego miesiąca kończę z wygwieżdżonym niebem nad głową, słuchając jak nocne patki budzą się do życia.
Wydeptuję już ścieżki w niektórych miejscach, natrafiam na swoje ślady nie skrz
Już jutro, jak u Sławka
Muchy nakręcone, kręcioł odszukany, oczyszczony z soli po ostatnim wyjściu, przypon zawiązany na nowo.
Nerwowe sprawdzanie accuweather i sea weed, dumanie - jaka bedzie fala?
Wiatr zakręca jutro na północno-wschodni, niby na ryby nie najlepiej, ale jest szansa ze będzie można w kilku miejscach podejść do wody, co przez ostatni tydzień graniczyło ze skłonnościami samobójczymi.
Plan ambitny - ułowić bassa na muchę, na kamieniach. Jest to wykonalne, ryby kręca się dostat
Och, jak miło bylo siedzieć w domu. Prawie cały weekend, nie licząc wypadu sobotniego, który po krótkiej, nie równej walce musiał skończyć się jak się skończył - powrotem do domu, z ogonem miedzy nogami...
Z niepokojem spoglądam na prognozy, deszcz ma wreszcie przysiąść, ale - co ja pacze? Ponad 40km/h z północy... Żegnajcie rybeczki.
Ale przecież w domu nie wysiedzę. Pakuję sprzęty w auto, szczegółowa mapa okolicy i ruszam w drogę, pobadać nowe miejsca. Dość często uskuteczniam takie wypady,
Gdzie nie zajrzę - wyższość Rio.
Na priva też przynajmniej raz w tygodniu ktoś dopytuje, czemu Rio jest lepsze niż reszta świata...
Chciałoby się odpowiedzieć - bo mają zajebiste laski i nie pizga tam tak prze okrutnie jak w Przenajświętszej czy w województwie Irlandzkim. Bo potrafią się bawić, zamiast światu prezentować swój pysk ponury. Bo zima nie trwa tam 10mcy w roku...
Zamiast tego - profile głowicy, śliskość runningu, pętelki, kolorki, miękkości płaszcza... Niby też trochę perwerchą tr
Wśród kolegów muszkarzy istnieje takie powiedzenie, jak puści śniegówa, dowali woda w lecie. Jak brązowa woda, przez Górali zwana "kalną" grzeje od brzegu do brzegu, psy z budami, krowa z oborą, kierpce sołtysa płyną, przy rozpaczliwym obkładaniu rozsądnie wybudowanych w dolinie rzeki domów piaskiem.
"Totalny ołszyn" wyłącza łowienie, zmywa ryby, zasyfić potrafi rzekę nawet na dni naście.
Okazuje się - że nie tylko rzekę.
Jakoś tak ostatnio wychodzi, ze co zacznę szykować się z muchówką to w
Remek pofrunął, Irlandzkie chłopaki porozjeżdżały się po domach, a my z TomCastem dalej młóciliśmy wodę. Bez wielkich efektów, odprowadzenia, puknięcia, pociągniecia, ale bez jakiejkolwiek normalnej akcji.
[attachment=124002:IMGP0893.jpg][attachment=124003:IMGP0924.jpg][attachment=124004:IMGP0933.jpg][attachment=124005:IMGP0993.jpg][attachment=124006:IMGP1001.jpg] [attachment=124009:IMGP1024.jpg]
Wreszcie, ostatniego wieczoru - sandeela zjada bass, chwile później Tomek ma swojego na wędce, n
Jest kilka sposobów na zainteresowanie dzieci naszym hobby, obudzenie jakiegoś, choćby elementarnego zainteresowania otaczającym światem i jego mieszkańcami.
Czasem, za jednym zamachem, można zaliczyć akcję uświadamiającą, bez pszczółek, kwiatków i motylków, pełen interactiv, full hd i surround. Jednym słowem - lepsze niż Geographic i Discovery w jednym, szczególnie dla dziecka wychowanego (a może uchowanego?) bez TV w domu.
Buduje więź, zrozumienie i wrażliwość na przyrodę. Daje odpowiedź - d
Przygotowania trwały kilka miesięcy, wreszcie odbieram chłopaków ze spóźnionego samolotu.
W bagażniku paczki z Cabelasa słane bezpośrednio do mnie i paczki ze sprzętem przytachane przez kuriera 2 dni wcześniej. Ruszamy nad wodę, po drodze czeka juz na nas Krzysztof i cała czwórką rozkładamy muchówki. Troszkę spóźnieni, po wysokiej wodzie zamierzamy przyatakować plażę i skałki na niej, a na LW estuarium w mieście.
Jak wyszło - zobaczcie!
[attachment=123104:i.jpg][attachment=123105:IMGP0655.j
Po pierwszy dniu, będącym dla uczestniczących trochę "chrztem w soli" postanowiliśmy wrócić w to samo miejsce, tym razem - na wysoką wodę. Lekki wiatr i konieczność oddawania długich, celnych rzutów oraz dość wysokie skały za plecami spowodowały, że zabraliśmy tylko spiny. Niezbyt był sens szarpać się z muchówkami.
Nad wodę zjechaliśmy niecałe 2h przed HW. Pierwsze rzuty i niestety - w wodzie zupa glonowa, ciężko przeprowadzić przynętę bez zapeklowania jej zupełnie w zielsku unoszącym sie w to
Kilka dni deszczu dźwignęło rzekę.
Woda z krystalicznie czystej mineralki zamieniła się w dobrą herbatę.
Czyli co, wpadamy do troci na herbatę?
Pewnie!
Zaraz po 5 sunę swoim wehikułem wzdłuż rzeki, w zacinającej mżawce. W zasadzie to nawet nie jest deszcz, a jakby chmura, która zdecydowała się otulić drogę którą jadę - zarówno drzewa, jak i skały opatulone są w mglistą, wilgotną kołderkę.
Gdy w końcu dojeżdżam, miejsce w którym ostatnio łowił Alan jest wolne. Cool, w sumie najciekawsza meta