Dzisiaj tylko czekałem na dużą wodę, by wrócić na plażę.
W drodze widziałem złowrogie grzywacze fal i gejzery wody wokół skał - przypływ i 30km/h w twarz musi budzić respekt.
Po zejściu nad wodę sprawy wyglądają nie najlepiej - woda zmącona, wobler zatrzymuje się w powietrzu i spada w połowie tej odległości co zwykle, za to plecionka wyfruwa w powietrze pięknym łukiem.
Nic to, obławiając wodę bardzo powoli przesuwam się w stronę skały na której mam upatrzone siedzisko. O ile wczoraj fale z bu
Cóż, miałem czekać do października, ale trafiło sie wcześniej.
Przyjdzie mi na jakiś czas mocno ograniczyć blogowanie, trochę nowych zmian się pojawiło i czas został wyssany niczym rozsądek z naszego pięknego kraju.
Jak i z rybami, rok emerytury po 30 dobiegł końca i teraz będzie dużo rzadziej, choć mam nadzieję, z racji trochę większego doświadczenia - intensywniej.
Nie, nie zamierzam (póki co) walczyć z rakiem czy iść do tzw pierdla. Studiowania się mi zachciało i mnie powinna amba porwać d
Cholerne książki
Walają się wszędzie po domu, przyjechało ich z polski w sumie 80 - 90 kilo i to pod łóżkiem, to koło fotel, na parapetach, w kuchni nawet między szpargałami leżą. Nowa edycja Diuny smutnie kurzy się koło fotela przy kominku, sporadycznie okraszona leniwym kotem udającym figurkę. Futrzak upatrzył sobie opowieść o czerwiach jako swój punkt obserwacyjny i mimo odstraszania kisi na nim przy każdej okazji. Spoko, już niedługo obetnę mu za to jajka i zobaczymy komu będzie do śmiechu.
za nami.
Pierwszy pełny sezon morskich łowów, ale tez i blogowania.
+- rok temu wklepywałem pierwszy wpis zastanawiając się mocno - ma to sens?
Przez kolejne wpisy zmagaliśmy się wspólnie z niepowodzeniami, zimnem, deszczem, awariami sprzętu, prawie się utopiliśmy wspólnie ;)
[url="http://imageshack.us/photo/my-images/69/zx6d.jpg/"][img]http://img69.imageshack.us/img69/975/zx6d.jpg[/img][/url]
Złowiliśmy pod 30 bassów, ponad 250 pollocków, makreli ... nikt makreli nie liczy.
Łowiliśmy w
Tak już sie chwaliłem, że po szkole, ale - nie do końca. Zaliczenie projektu, dwa egzaminy ze statystyki - sam wypas. W każdym razie wypluło mnie ostatecznie, jeszcze tylko końcowe egzaminy w maju i freedom mieć będę niczym sam Wallace :D
[attachment=167048:a.jpg]
Mam tylko nadzieję ze nie skończę z obciętymi jajkami... :D
Póki co - odetchnąłem z ulgą, odpaliłem sobie myszówkę i już miałem się zapaść w odmęty fotela by odreagować liczenie prawdopodobieństwa ze fiolka z lekami zmieści się w no
W ostatni weekend popędziłem moim wspaniałym Suzuki do Dublina, na targi.
Zaproszenie od kolegów którzy potrzebowali zdjeć. Cóż, w świecie telefonów komórkowych człowiek z lustrzanką (bezlusterkowcem) jest królem.
Targi trochę mniejsze niż zazwyczaj, muchy zdecydowanie mniej, ale - kilka ciekawostek znalazłem.
Zaraz po przybyciu biegnę na pięterko do auli - wykład prowadzi mój dobry koleżka Jason i dr Ken Whelan. Pstrągi, trocie na słodko i słono oraz bassy. Tytuł wykładu: "Match the Hatch"
Niestety - padł mi komp, na nim zdjęcia.
Ale - w przygotowaniu kilka wpisów, wiec "stej tiund" :
-o muchówce jedi, która ma moc
-o mulletach i czemu są kurtyzanami z piekła rodem
-prosta mucha na drapieżniki, bez syntetyków, a jakże łatwa do rzucania
-o kołowrotku spinningowym, będacym dopełnieniem chrystusowego travela ;)
-o tym dlaczego warto zrzucić wagę, ze łatwo to zrobić z robakami i jak trudno zerwać ze starymi przyzwyczajeniami
-o butach, które czasem warto jednak zmienić
I wie
Troszkę jest zaległości, tematów wisi kilka, a nie mam kiedy poklepać w klawiaturę. Dawno nie miałem tak intensywnego okresu wędkarsko. Świadomość nadciągającej zimy mobilizuje do dwóch, czasem nawet i 3 wypadów dziennie, przetykanych domowymi obowiązkami, odbieraniem dzieci ze szkoły itd. Praktycznie każdą noc od dobrego miesiąca kończę z wygwieżdżonym niebem nad głową, słuchając jak nocne patki budzą się do życia.
Wydeptuję już ścieżki w niektórych miejscach, natrafiam na swoje ślady nie skrz
-Chyba oszalałeś - powiedziała Żona.
-Dam radę!
-Przecież wieje jak cholera, gdzie się pchasz na tą wydmuszkę? - Żona była bardzo nieustępliwa.
I chyba miała rację.
Gdy zjeżdżałem nad wodę widziałem spienione fale rozbijające się o skały. Jednak dopiero stanięcie na brzegu, siarczysty policzek zimnym wiatrem i bryzgiem piany oraz ryk fali na skałach uświadomiły, że to chyba nie był najlepszy pomysł. Co prawda miało być tylko 20km/h, jednak... znowu komuś nie wyszło. Z reszta wiatr jak wiat
Jeśli ktoś obecnie zapytałby się mnie - standerus, do wyboru tylko jeden typ łowienia - bez wahania odpowiem solanka.
Chociaż... jest coś, co jak robaczek delikatnie podgryza od środka.
Łowienie, którego nie rozumiem, ledwie liznąłem je przez szybkę, złowiłem kilka małych ryb, jednak swoim klimatem wciągnęło mnie zupełnie. Jeśli miewam "mokre sny" wędkarskie to właśnie jest to szum rzeki, rzut, w ręce pętla z linki gotowej do oddania w razie czego, krok w dol, rzut, krok w dół, rzeka szumi...
Był jeszcze środek zimy, kiedy odezwał się do mnie znajomy z USA - Bob. Gadu gadu, jego dobry kolega, zapalony muszkarz, wybiera się w odwiedziny do kraju przodków - czy jest szansa zorganizować mu jakieś łowienie?
Mi w to graj, bo wbrew forumowym plotkom rozsiewanym przez co poniektórych sprzedawców ;) raczej lubię ludzi, szczególnie jak lowią na muchę.
Wymiana maili, wypada ze Daniel, bo tak nazywa się ten znajomy, będzie miał tylko dzień na łowienie, ale wraz ze swoją żoną, również zapaloną
Przygotowania trwały kilka miesięcy, wreszcie odbieram chłopaków ze spóźnionego samolotu.
W bagażniku paczki z Cabelasa słane bezpośrednio do mnie i paczki ze sprzętem przytachane przez kuriera 2 dni wcześniej. Ruszamy nad wodę, po drodze czeka juz na nas Krzysztof i cała czwórką rozkładamy muchówki. Troszkę spóźnieni, po wysokiej wodzie zamierzamy przyatakować plażę i skałki na niej, a na LW estuarium w mieście.
Jak wyszło - zobaczcie!
[attachment=123104:i.jpg][attachment=123105:IMGP0655.j
Była nadzieja, że jeszcze raz w tym roku uda się połowić.
Ale, chyba przyjdzie poczekać do 2ego nim znowu wyruszę, fajnie gdyby jakimś cudem zenith dotarł do tego czasu, chociaż znając szczęście dostanę go już po powrocie do pracy...
W każdym razie, w poniedziałek ostatni udało się wyrwać nad wodę. Z jednej strony nowym wehikułem pędzę ja, dojeżdża Krzysiek, ale też i ekipa z Galway - Misio i Marcel. Znaczy spotkanie będzie :).Chłopaki z Galway przypalone zdjęciami, które Ned serwuje na swojej
Jakoś mnie odrzuca ostatnio od pisania w necie.
Ilość dziwności na jakie się natykam osiągnęła masę krytyczną i nie jestem w stanie dalej procesować tych informacji.
Ze zdziwieniem jeno gapię się w monitor, z wrażenia zapominam mrugać i... mam bumble w oczach.
Oczywiście, lepiej mieć okruszki na twarzy niż muszki w oczach (co udowodniono dawno temu na Pianosie :D ) ale jeśli muszki to od razu bumble?
Ale, wracając do tematu. Jakieś trendy-pędy wstrząsają światkiem muszkarskim. Jak nie wszysc
Coś mi ostatnio nie idzie prowadzenie bloga. Głównie dlatego, że zima w pełni - wieje, leje, psa ciężko na spacer namówić a co dopiero na ryby jechać.
[attachment=105735:b.jpg]
Są jednak takie chwile, gdy już nawet obfite dawki rumu i whiskey nie wystarczają. Ani poszerzanie, ani zawężanie świadomości już dłużej nie działają i trzeba stanąć przed smutną jak psia kupa rzeczywistością.
[attachment=105738:y.jpg]
Na nic tropikalne łowy na flatsach w ruchomych obrazkach, nawet to nie poma
Któryś dzień wichura i deszcz za oknem. Mullety z rozległych płycizn wywiało i tylko przemykają chyłkiem z wchodzącą falą przypływu.
Na shady jechać chce się słabo, gatunek zaliczony, a aż tacy fighterzy to nie są, by spędzały sen z powiek. A że rzeki ciągle jeszcze niskie, więc wielkich nadziei na salmony nie mam. Choć patrząc się na pogodę może to kwestia kolejnych kilku dni tylko i będzie trzeba ruszyć?
Póki co, by w chacie nie zwariować, wpadłem na "super pomysł" - jadę na trocie.
Rzeczka
Trochę trwało zanim pojawiło się morskie życie.
Jeszcze na początku kwietnia była cisza ćmora. Zero śladów życia, jakieś sporadyczne glonojady mullety.
Dwa tygodnie na pstrągach i salmonach, bez większych efektów, ale przez ten czas na oceanie nastąpiła eksplozja życia - kraby, sandeele, jakieś szprociako-nie-wiadomo-co.
Ptaki pikują z piskiem, tłuką we wodę, od Tpego dochodzą wieści ze łoi bassy na powierzchniowce - no normalnie lipiec :D
To i ja pojechałem - pływy dobre, pogoda ekstra.
Dz
Walka trwa, o 2 w nocy wyrzuca real na tyle by kilka słów napisać i pogodę i pływy na kolejny dzień sprawdzić.
Póki co z rybami cieniutko, z wrażeniami chyba dość grubo.
Jutro jerkowa flotylla rusza na zatokę - 2 łodzie, 2 kajaki i ... 50km/h :D
Będzie mokro :D
Jako, że na froncie mokrym, śluzem pokrytym na razie cisza, pozwolę sobie na wpis z trochę innej mańki, ale myślę – że interesujący?
Poza wędkarstwem miałem dość długi czas druga pasję – samochody 4x4, w szczególności Land Rovery, w szczególności zmotane, zblokowane, ustalowione, uszczelnione i odpowietrzone.
Po przyjeździe do PL radośnie przyłączyłem się do brygady podobnych maniaków.
Tam poznałem ludków, którzy z czasem stali się najlepszymi kumplami wyjazdowymi, fakt, że głównie takie je
Przyszedł styczeń, a w raz z nim - ciepła, momentami słoneczna pogoda, sporo na plusie.
Nastodniowy film katastroficzny wreszcie over.
Na wszelki wypadek odczekałem jeszcze trochę by woda się oczyściła w zatoce i dzisiaj już, wdzięcznie nóżkami drobiąc leciałem po ścieżce, po schodkach - wreszcie nad wodę!
Drżącymi łapkami w świńskim truchcie wiąże muchę, co pierwsza wpadła w rękę, prawie wbijając się przy grzebaniu w kieszeni. Popper, blać nadało, ale... nic to, będę na poppera łowić.
Pierw
Upał.
W ciągu dnia powietrze aż drży nad zatoką, klify na wejściu wydają się wisieć w powietrzu.
Prawie bez powiewów wiatru skwierczy sobie ta biedna wyspa powoli przypiekana ostrym słońcem, w sosie z dziury ozonowej.
Wystarczą 2h bez mocnego kremu by następnego dnia odsłonięte części ciała wyglądały jak oblane wrzątkiem. Niby jest w tym jakieś atawistyczne przeżycie - niczym gad zrzucić skórę, z niedowierzaniem ściągając płatkami z ramion odpadający naskórek.
Jednak - umieranie na raka skór
Gdzie nie zajrzę - wyższość Rio.
Na priva też przynajmniej raz w tygodniu ktoś dopytuje, czemu Rio jest lepsze niż reszta świata...
Chciałoby się odpowiedzieć - bo mają zajebiste laski i nie pizga tam tak prze okrutnie jak w Przenajświętszej czy w województwie Irlandzkim. Bo potrafią się bawić, zamiast światu prezentować swój pysk ponury. Bo zima nie trwa tam 10mcy w roku...
Zamiast tego - profile głowicy, śliskość runningu, pętelki, kolorki, miękkości płaszcza... Niby też trochę perwerchą tr
Ech, ostatni tydzień nie należał do łatwych. Zimno, wiatr, zimno, leje...
Wspominałem, że było zimno?
Piździło tak, że kieleckie może w ciężkie kompleksy wpaść. 4-5 stopni, 30-35km/h stałego wiatru, w podmuchach... No powiem tyle, że przetargało mi raz nocą kajak po podwórku, a regularnie, co rano musiałem zbierać meble rozpirzone po ogrodzie.
Mimo to twardo walcowałem estuarium, jak zawsze – bez dotknięcia. Ale – krótkie wypady czy ze spinem, czy ze zdradą krabową – to łowienie na kraby i je
A jednak słońce, nie deszcz, przywitało nas rano. Prognozy prognozami, wicher tez jakby wydawał sie umiarkowany - padła decyzja - płyniemy na pollocki.
Chwilę zajęlo nam zrzucenie łodzi i przygotowanie się do wyjścia na wodę. W bojowych nastrojach ruszylismy.
[attachment=123371:IMGP0802.jpg][attachment=123372:IMGP0807.jpg][attachment=123373:IMGP0812.jpg][attachment=123374:IMGP0814.jpg][attachment=123375:IMGP0816.jpg]
Tuż po wyjściu "zza winkla" przywitała nas dość spora, ponad metrowa fal
Kilka tygodni temu wywiało mnie na odwiedziny do kraju raju. Tak gdzies po standardowych 5 dniach zacząłem wyglądać samolotu z powrotem :)
Ale, udało się odnowić sporo sprzetu, pojawił się nowy (bellyboat).
Wróciłem w niedzielę wieczorem, obładowany jak wielbłąd.
Juz w autobusie z lotniska odbieram wiadomość od Jasona
"ty wrócić ze straszna kraj?"
"Pewnie", odpisuję
"To przygotuj się na jutro, jedziemy na Blackwater. Tylko weź wszystkie rzeczy! CURVA!" odpisuje Jason świadomy jakie skupie