Dzisiaj tylko czekałem na dużą wodę, by wrócić na plażę.
W drodze widziałem złowrogie grzywacze fal i gejzery wody wokół skał - przypływ i 30km/h w twarz musi budzić respekt.
Po zejściu nad wodę sprawy wyglądają nie najlepiej - woda zmącona, wobler zatrzymuje się w powietrzu i spada w połowie tej odległości co zwykle, za to plecionka wyfruwa w powietrze pięknym łukiem.
Nic to, obławiając wodę bardzo powoli przesuwam się w stronę skały na której mam upatrzone siedzisko. O ile wczoraj fale z bu
Oj niestety, czuję to w powietrzu, czuję to we wodzie. Od jutra znowu leje i ciapa.
[attachment=99224:1.jpg]
Stąd też staram się wykorzystać ostatnie słońce i kisze na skałkach, nie zwracając uwagi na niskie pływy, brak wiatru...
Przedwczoraj spięta ryba, wczoraj jedno rachityczne branie, a w zasadzie, to rachityczna odpowiedź na branie, bo było całkiem niezłe, tylko jak zwykle zaspałem.
No niezbyt dobrze, za wielu szans natura już nie da w tym roku, a ja dwie tak pięknie zepsułem.
Mimo
Dzisiaj coś z zupełnie innej beczki.
O dziwo, nie człowiek z magnetofonem w nosie
[media]http://www.youtube.com/watch?v=AYLcZznNdvw[/media]
A mały oddech od słonych zmagań. Retrospekcja znaczy, bo chwilowo odetchnąć od słonej wody to mogę chyba tylko pod prysznicem.
Zdarzyło się to wiosną, by być dokładnym w okolicy Wielkanocy.
Jeszcze będąc w PL planowałem palcem po mapie wyprawy po okolicy, zaglądałem na przeróżne strony, w książki. Po przyjeździe troszkę zweryfikowały się plany - k
Od wyprawy na Ukrainę 3 lata minęły.
W tym czasie ja wniosłem się do IE, Miłosz objechał północną Afrykę (ech, tam są ryby!), Rumunię, Krym - nie wierzę, że nie ma tam sea bassów. Kolski 2x, z postojami nad rzekami i jeziorkami... Zaliczył Syrie, Jordianię, w czasie jak zaczęło się tam już nieźle gotować.
Był pewnie jeszcze w kilku innych wypasionych miejscach, których sobie przypomnieć nie mogę. Jego dyskoteka zmieniła się z wygodnego dupowozu na MTkach w liftowanego potwora, który może wszys
Huragan, tajfun, cyklon, orkan - pałują się prezenterzy TV i odmieniają przez wszelkie przypadki.
Piździ jednym słowem, srogo się zrobiło za oknami.
Trochę pokręciłem się kajakiem. Niby bassy jeszcze są, ja jednak nie potrafię ich znaleźć, a o łowieniu pollocków więcej już chyba nie potrafię napisać, bo nawet mnie to już trochę nudzi.
Trafił się jeden zębaty koleżka w zeszłą niedzielę
[attachment=143231:IMGP5809as.jpg]
ale to by było tyle radosci non-poloczej.
Jason rzuca pomysł - tęczaki
Zero łowienia ostatnio.
Mniej więcej 2x w tygodniu przez Irlandię przechodzi sztorm, a niektóre z nich osiągają prawdziwie apokaliptyczne rozmiary. Choćby dzisiaj, wiatr w porywach przekraczający... 160km/h, na całym wybrzeżu równe 80-90. Pogoda iście muchowa, jeśli ktoś lubi kręcić przy imadełku.
A jednak, sporadycznie zdarzają się dni spokoju. Relatywnego spokoju, bo ciężko 30-40km/h i przelotne ulewy nazwać piękną pogodą, ale - niech będzie, przy ogólnej masakrze to i tak jest luzik jakiś,
Była nadzieja, że jeszcze raz w tym roku uda się połowić.
Ale, chyba przyjdzie poczekać do 2ego nim znowu wyruszę, fajnie gdyby jakimś cudem zenith dotarł do tego czasu, chociaż znając szczęście dostanę go już po powrocie do pracy...
W każdym razie, w poniedziałek ostatni udało się wyrwać nad wodę. Z jednej strony nowym wehikułem pędzę ja, dojeżdża Krzysiek, ale też i ekipa z Galway - Misio i Marcel. Znaczy spotkanie będzie :).Chłopaki z Galway przypalone zdjęciami, które Ned serwuje na swojej
7 tygodni. No, kilka dni ekstra. 27 kwietnia ortopedzie w szpitalu Rydygiera przeprowadzili amputację, i permanentnie straciłem sprawiającą tyle problemów nogę. Początki, jak to zwykle - bolesne i pod górkę. Urżnięta noga boli jak jasna cholera. Plus dręczą bóle fantomowe, z którymi niezbyt jest pomysł co można zrobić. Jednak z każdym dniem lepiej, noga się goi, obkurczanie, ściągnięcie szwów i wreszcie po 6 tygodniach pierwsze kroki obunożnie. Wreszcie powrót do domu. Wsiadka na rower i... po 7
Zwykło się uważać, ze sprzęt łososiowy, czyli wędziska dwuręczne, głowice, runningi i cała reszta kosztuje zyliard i kupienie czegoś takiego wymaga bycia odnalezionym przez ciotecznego stryjka babci jako jedyny dziedzic lordowskiej fortuny gdzieś w dalekiej Szkocji.
Ew sprzedaży nerki. Swojej, żony, dzieci i oddania zwierząt domowych do najbliższej restauracji chińskiej na sajgonki.
Ceny wędek rzędu 600-700 funtów nie budzą zdziwienia, dopiero te w granicach 1200-1400 euro powodują podniesieni
Od kilku dni zmieniło się powietrze. Lodowate wichry ze wschodu, przyprawiające o ból dyńki z przewiania po 15 minutach po za wnętrzem ciepłego domu lub auta wreszcie zostały zastąpione łagodniejszym powietrzem, z bardzo szeroko pojętych kierunków "południowych".
Najwyższy czas, co?
W końcu jest już prawie połowa kwietnia, ile można czekać.
Niestety, razem z nimi z nad Atlantyku przygoniło pieruńskie deszcze, od kilku dni utrudniające życie, Pewnie ludzie czekający na łososie się cieszą, ja n
Muchowanie w słonej wodzie to jakby trochę inna bajka od tego co znamy z rzek czy nawet jezior.
Jakby rzadziej na pajęczej nitce uwiążemy muchę rozmiarów plemnika, wędką którą wzrokiem można wygiąć po rękojeść a kołowrotek po łowieniu spakować w paczkę po fajkach. Rybę, o ile uda się nam coś złowić, też zwykle możemy zaprezentować normalnie, nie musimy na wyciągniętych rękach, trzymając dwoma palcami pod pyskiem i w dwu palcach za ogon. Nie, momentami używa się much większych niż typowe zawodni
Jeśli ktoś obecnie zapytałby się mnie - standerus, do wyboru tylko jeden typ łowienia - bez wahania odpowiem solanka.
Chociaż... jest coś, co jak robaczek delikatnie podgryza od środka.
Łowienie, którego nie rozumiem, ledwie liznąłem je przez szybkę, złowiłem kilka małych ryb, jednak swoim klimatem wciągnęło mnie zupełnie. Jeśli miewam "mokre sny" wędkarskie to właśnie jest to szum rzeki, rzut, w ręce pętla z linki gotowej do oddania w razie czego, krok w dol, rzut, krok w dół, rzeka szumi...
Troszkę uszczupliłem zapas sprzętu ostatnią wywrotka na kajaku.
W oceanu otchłani przepadł travel od tyrania, chrustowa okuma, co źle nawijała plecionkę, pudło przynęt...
O ile przynęty miałem jakieś w zapasie, to stanąłem znowu przed wyborem kołowrotka i wędki po raz kolejny. O ile kij na pewno będzie ten sam, to z kręciołkiem przekonany nie jestem do końca. W sumie, wszystkie drogi prowadzą do rarenium, które zamiast wynalazki przemieliwać trzeba było kupić od razu, jak Tpe radził.
Ale... Z
Pomysł dość szalony, zważywszy na pogodę za oknem i kolejne wichury i ulewy przetaczające się za oknem, ale - jedziemy na ryby.
Wolne ma Krzysiek, wolne ma Jason, ja mam wolny na drugie imię, i gdyby nie top gear, to capitan slow byłby moją ksywką, tak zostaje tylko kapitan chaos.
Wyjazd na łosie jakoś rozszedł się po kościach, wiec zostają tęczaki.
Spotykamy się and wodą tuż prze 9. Zimno jak cholera, ale słonko wstaje, wygląda ze dzień będzie udany. Bardzo to było złudne wrażenie.
Zaczynam
Wreszcie dziura w sztormach, wolne w szkole, wolne w pracy - jedziemy na ryby!
Zbytniego wyboru nie ma, rzeki bardzo wysokie, gdzieniegdzie padają co prawda pojedyncze pierwsze srebrne ryby, ale jest to raczej przerzucanie keltów, niezbyt warte to zawracania sobie głowy. Ocean dowalony błotem, najwcześniej pod koniec tygodnia będzie szansa cokolwiek połowić, można by oczywiście jakimś robactwem w żurze mieszać, ale, to jak łowienie keltów - nie przystoi.
Stąd - zostaje nam jechać do Neda, do A
Jakoś mnie odrzuca ostatnio od pisania w necie.
Ilość dziwności na jakie się natykam osiągnęła masę krytyczną i nie jestem w stanie dalej procesować tych informacji.
Ze zdziwieniem jeno gapię się w monitor, z wrażenia zapominam mrugać i... mam bumble w oczach.
Oczywiście, lepiej mieć okruszki na twarzy niż muszki w oczach (co udowodniono dawno temu na Pianosie :D ) ale jeśli muszki to od razu bumble?
Ale, wracając do tematu. Jakieś trendy-pędy wstrząsają światkiem muszkarskim. Jak nie wszysc
Kilka tygodni temu wywiało mnie na odwiedziny do kraju raju. Tak gdzies po standardowych 5 dniach zacząłem wyglądać samolotu z powrotem :)
Ale, udało się odnowić sporo sprzetu, pojawił się nowy (bellyboat).
Wróciłem w niedzielę wieczorem, obładowany jak wielbłąd.
Juz w autobusie z lotniska odbieram wiadomość od Jasona
"ty wrócić ze straszna kraj?"
"Pewnie", odpisuję
"To przygotuj się na jutro, jedziemy na Blackwater. Tylko weź wszystkie rzeczy! CURVA!" odpisuje Jason świadomy jakie skupie
[size=5][color=#222222][font=Helvetica Neue', Arial, Verdana, sans-serif]Ile może trwać polowanie na jedną rybę?[/font][/color]
[color=#222222][font=Helvetica Neue', Arial, Verdana, sans-serif]Za głowatkami potrafiłem łazić kilka lat bez brania, jednak to takie łowienie z doskoku.[/font][/color]
[color=#222222][font=Helvetica Neue', Arial, Verdana, sans-serif]Tym razem było blisko jakiegoś maniactwa.[/font][/color]
[color=#222222][font=Helvetica Neue', Arial, Verdana, sans-serif]23 dni, podcz
Ech, ostatni tydzień nie należał do łatwych. Zimno, wiatr, zimno, leje...
Wspominałem, że było zimno?
Piździło tak, że kieleckie może w ciężkie kompleksy wpaść. 4-5 stopni, 30-35km/h stałego wiatru, w podmuchach... No powiem tyle, że przetargało mi raz nocą kajak po podwórku, a regularnie, co rano musiałem zbierać meble rozpirzone po ogrodzie.
Mimo to twardo walcowałem estuarium, jak zawsze – bez dotknięcia. Ale – krótkie wypady czy ze spinem, czy ze zdradą krabową – to łowienie na kraby i je
Akurat miałem chwilę a też i bieżące dyskusje o łowieniu szczupaków na muchę niejako wywołały imadełkowy temat do tablicy.
Mucha ta jest dość prosta w wykonaniu, dość skuteczna i co też ważne - w miarę da się tym rzucić, mimo dość poważnych rozmiarów - ja mam chwytaki naprawdę sporych rozmiarów, jestem w stanie piłkę do kosza podnieść łapiąc ją od góry jedną dłonią ;)
Wzór ten jest bardzo luźnym połączeniem deceivera autorstwa Lefty Kreha i muchy 3D Streamer Davida "Doddsa" Wilsoncrofta.
Wyko
A jednak słońce, nie deszcz, przywitało nas rano. Prognozy prognozami, wicher tez jakby wydawał sie umiarkowany - padła decyzja - płyniemy na pollocki.
Chwilę zajęlo nam zrzucenie łodzi i przygotowanie się do wyjścia na wodę. W bojowych nastrojach ruszylismy.
[attachment=123371:IMGP0802.jpg][attachment=123372:IMGP0807.jpg][attachment=123373:IMGP0812.jpg][attachment=123374:IMGP0814.jpg][attachment=123375:IMGP0816.jpg]
Tuż po wyjściu "zza winkla" przywitała nas dość spora, ponad metrowa fal
Trochę trwało zanim pojawiło się morskie życie.
Jeszcze na początku kwietnia była cisza ćmora. Zero śladów życia, jakieś sporadyczne glonojady mullety.
Dwa tygodnie na pstrągach i salmonach, bez większych efektów, ale przez ten czas na oceanie nastąpiła eksplozja życia - kraby, sandeele, jakieś szprociako-nie-wiadomo-co.
Ptaki pikują z piskiem, tłuką we wodę, od Tpego dochodzą wieści ze łoi bassy na powierzchniowce - no normalnie lipiec :D
To i ja pojechałem - pływy dobre, pogoda ekstra.
Dz
W dzisiejszym odcinku wystąpią:
Zakała luckości vel ojciec roku.
Biedne zmarznięte dziecko emigrantów z Polski
Nauczycielka rażona apopleksją
Irlandczyk mający do życia zdrowy dystans
Irlandczyk, będący holendrem, pochodzący z Afryki, który kocha walczyć z rzeczywistością.
Samuel L. Jackson z cygarem grający na kontrabasie
https://www.youtube.com/watch?v=VphR_yM6KxY
oraz Kapitan Morgan jako alternatywa dla Bushmillsa :D
Ale, zacznijmy od początku.
Na początku był Hardy Zenith. Pięk
Czyżby miał to być już koniec sezonu? Wędki w szafę, kołowrotki po raz enty rozkręcić, wyczyścić natawocić i zapomnieć do marca o spoglądaniu na zatokę?
Moje chytre plany z ostatniego wpisu pokrzyżowała pogoda. O ile koniec tygodnia jeszcze rokował, to sobotni ranek dawał przedsmak tego co nas czeka.
Po uporaniu się ze wszelkimi przeciwnościami przybyłem an plażę pełen animuszu. Pierwszy look z góry i już wiedziałem, ze jest pozamiatane. Fale gigantyczne, jak przez cały tydzień, wiatr z półno
Od dłuższego czasu.
Dyskusje forumowe zamieniają się w jakieś pyskówki, pewnie nawet jakby wejść na tematy zupełnie obojętne jak cycki skończyłoby się wirtualnym mordobiciem.
Koniec świata, przynajmniej póki co, wyszedł też bardzo słabo spektakularnie.
Dobre pływy, a ja to zepsute auto, to pojadę jutro, bo na linkę czekam, to jak już wszystko mam gotowe to świąteczne klimaty dopadają.
Jednak, już jutro, planuję wrócić w miejsce, gdzie ostatnim czasem widziałem nawet ryby.
Rozległa płycizna,