A jednak słońce, nie deszcz, przywitało nas rano. Prognozy prognozami, wicher tez jakby wydawał sie umiarkowany - padła decyzja - płyniemy na pollocki.
Chwilę zajęlo nam zrzucenie łodzi i przygotowanie się do wyjścia na wodę. W bojowych nastrojach ruszylismy.
[attachment=123371:IMGP0802.jpg][attachment=123372:IMGP0807.jpg][attachment=123373:IMGP0812.jpg][attachment=123374:IMGP0814.jpg][attachment=123375:IMGP0816.jpg]
Tuż po wyjściu "zza winkla" przywitała nas dość spora, ponad metrowa fal
Po pierwszy dniu, będącym dla uczestniczących trochę "chrztem w soli" postanowiliśmy wrócić w to samo miejsce, tym razem - na wysoką wodę. Lekki wiatr i konieczność oddawania długich, celnych rzutów oraz dość wysokie skały za plecami spowodowały, że zabraliśmy tylko spiny. Niezbyt był sens szarpać się z muchówkami.
Nad wodę zjechaliśmy niecałe 2h przed HW. Pierwsze rzuty i niestety - w wodzie zupa glonowa, ciężko przeprowadzić przynętę bez zapeklowania jej zupełnie w zielsku unoszącym sie w to
Przygotowania trwały kilka miesięcy, wreszcie odbieram chłopaków ze spóźnionego samolotu.
W bagażniku paczki z Cabelasa słane bezpośrednio do mnie i paczki ze sprzętem przytachane przez kuriera 2 dni wcześniej. Ruszamy nad wodę, po drodze czeka juz na nas Krzysztof i cała czwórką rozkładamy muchówki. Troszkę spóźnieni, po wysokiej wodzie zamierzamy przyatakować plażę i skałki na niej, a na LW estuarium w mieście.
Jak wyszło - zobaczcie!
[attachment=123104:i.jpg][attachment=123105:IMGP0655.j
Walka trwa, o 2 w nocy wyrzuca real na tyle by kilka słów napisać i pogodę i pływy na kolejny dzień sprawdzić.
Póki co z rybami cieniutko, z wrażeniami chyba dość grubo.
Jutro jerkowa flotylla rusza na zatokę - 2 łodzie, 2 kajaki i ... 50km/h :D
Będzie mokro :D
Był jeszcze środek zimy, kiedy odezwał się do mnie znajomy z USA - Bob. Gadu gadu, jego dobry kolega, zapalony muszkarz, wybiera się w odwiedziny do kraju przodków - czy jest szansa zorganizować mu jakieś łowienie?
Mi w to graj, bo wbrew forumowym plotkom rozsiewanym przez co poniektórych sprzedawców ;) raczej lubię ludzi, szczególnie jak lowią na muchę.
Wymiana maili, wypada ze Daniel, bo tak nazywa się ten znajomy, będzie miał tylko dzień na łowienie, ale wraz ze swoją żoną, również zapaloną
Ubiegło tygodniowa mała pollocza apokalipsa skłoniła mnie do powrotu w to miejsce, z nowymi muchami, zmienionym sposobem ich wiązania, trochę większym ich rozmiarem. I dwoma kolegami, z których jednego - Krzyśka, znacie z wpisu o łososiach.
Umówieni byliśmy na wczesne popołudnie w piątek i zaraz po 17 rozpakowujemy sprzęt na slipie. Trochę może być problem, fala jest dość spora, mimo że wiatru praktycznie nie ma.
Zrzucam sie dużo szybciej niż chłopaki, im pompowanie pontonu, podpinanie silnika
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/21/20108635.jpg/][img]http://img21.imageshack.us/img21/5714/20108635.jpg[/img][/URL]
Ostanie dni, nerwowe sprawdzanie prognozy pogody, pływów.
O północy miedzy sobotą a niedzielą można znów ruszyc za bassem.
Plan jest by całą niedzielę spędzić na wodzie, z parą znajomych znajomego z USA.
I tak byle do środy.
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/580/56875819.jpg/][img]http://img580.imageshack.us/img580/4462/56875819.jpg[/img][/URL]
A w śr
Ile można się za mulletami uganiać? Są takie momenty, gdy trzeba spojrzeć na dotychczasowe działania i jasno określić - niezbyt to idzie... Dlatego też, postanowiłem nie świrować i odkurzyć swój kajak i wyruszyć na wodę, poszukać tym razem pollocków. Dodatkowym motywatorem był kijek, dostarczony przez kuriera tuż przed weekendem - Cabelas Salt Striker, 3 częściowy castowy travel, opisany jako kij do 25lb. Ależ mnie korciło by sprawdzić go w akcji. Że nie wspomnę o długim weekendzie, kończącym si
Jeśli ktoś obecnie zapytałby się mnie - standerus, do wyboru tylko jeden typ łowienia - bez wahania odpowiem solanka.
Chociaż... jest coś, co jak robaczek delikatnie podgryza od środka.
Łowienie, którego nie rozumiem, ledwie liznąłem je przez szybkę, złowiłem kilka małych ryb, jednak swoim klimatem wciągnęło mnie zupełnie. Jeśli miewam "mokre sny" wędkarskie to właśnie jest to szum rzeki, rzut, w ręce pętla z linki gotowej do oddania w razie czego, krok w dol, rzut, krok w dół, rzeka szumi...
Któryś dzień wichura i deszcz za oknem. Mullety z rozległych płycizn wywiało i tylko przemykają chyłkiem z wchodzącą falą przypływu.
Na shady jechać chce się słabo, gatunek zaliczony, a aż tacy fighterzy to nie są, by spędzały sen z powiek. A że rzeki ciągle jeszcze niskie, więc wielkich nadziei na salmony nie mam. Choć patrząc się na pogodę może to kwestia kolejnych kilku dni tylko i będzie trzeba ruszyć?
Póki co, by w chacie nie zwariować, wpadłem na "super pomysł" - jadę na trocie.
Rzeczka
Wybierzmy się na wycieczkę zaproponowała najlepsza z możliwych żon.
Czemu nie.
Najmłodszy pewnie posadyści jakiegoś żuka, starszego łomem oderwę od klawiatury i zobaczy las w realu, nie tylko biegając w wirtualnej zbroi po wirtualnych krzakach. Pies wygania się, może wreszcie wpadnie do wody i będzie spokój :D
Czyli, jedziemy nad rzekę. Ja sobie DH pośmigam za łosiem, rodzinka wyprowadzi się na spacer, wszyscy hepi.
Nad wodę, przez całkowity oczywiście przypadek, przyjeżdżamy tuż przed HW. J
Bassowy ban nie służy.
Miesiąc wyrwany z łowienia, w jednym z najlepszych okresów, głownie ze względu na dość stabilną pogodę, a przez to i niski poziom na rzekach, co zwykle równa się brak wędrownych salmonidów.
Bassa łowić nie wolno, łosie nawet jak są to pochowane po dołkach. Co zostaje? Albo pollocki ze skałek, których w okolicy raczej niestety nie ma, albo trocie w estuarium, które są tematem do ugryzienia, albo, na szybko.. mullety.
Ryba - duch?
C'mon standerus, cliche aż dupa boli...
Ach te wędrowne ryby. Mają w sobie jakiś przedziwny magnetyzm, zmuszając do porzucenia domowych pieleszy, wielogodzinnej jazdy, wydawania majątku na sprzęt i licencje. Gdzieś w wyobraźni i marzeniach drzemie obraz srebrnego olbrzyma w kropki, który wiedziony instynktem i węchem z oceanicznych otchłani przebywszy nieraz tysiące kilometrów trafia do naszej rzeki czy siurki by się rozmnożyć. Niczym w "salmon fishing in the Yemen" - na ten okres odkładane są wszelkie podziały, zawieszane uprzedzenia
Akurat miałem chwilę a też i bieżące dyskusje o łowieniu szczupaków na muchę niejako wywołały imadełkowy temat do tablicy.
Mucha ta jest dość prosta w wykonaniu, dość skuteczna i co też ważne - w miarę da się tym rzucić, mimo dość poważnych rozmiarów - ja mam chwytaki naprawdę sporych rozmiarów, jestem w stanie piłkę do kosza podnieść łapiąc ją od góry jedną dłonią ;)
Wzór ten jest bardzo luźnym połączeniem deceivera autorstwa Lefty Kreha i muchy 3D Streamer Davida "Doddsa" Wilsoncrofta.
Wyko
Troszkę mnie wymęczyła zima w tym roku
Ryby wymiotło w grudniu i dopiero w zeszłym tygodniu zaczęły pokazywać się pierwsze raporty ryb złowionych w okolicy na coś innego niż kraby, lugi czy razory. Mnie dość odrzuca to śmierdzące tałatajstwo.
Niczym kania dżdżu a Rostowski Waszej kasy wyglądałem w końcu jakiś znaków, ze nad wodą jest po co muchy topić i woblerki i gumy o skałki obijać.
Nadchodziły newsy, coraz częściej gdzieś w +- okolicy ktoś dziabnął rybę. Już nagrzany niczym chart przed st
Muchowanie w słonej wodzie to jakby trochę inna bajka od tego co znamy z rzek czy nawet jezior.
Jakby rzadziej na pajęczej nitce uwiążemy muchę rozmiarów plemnika, wędką którą wzrokiem można wygiąć po rękojeść a kołowrotek po łowieniu spakować w paczkę po fajkach. Rybę, o ile uda się nam coś złowić, też zwykle możemy zaprezentować normalnie, nie musimy na wyciągniętych rękach, trzymając dwoma palcami pod pyskiem i w dwu palcach za ogon. Nie, momentami używa się much większych niż typowe zawodni
Coś to ciepło przyjść nie może.
Nawet jak w dzień przygrzeje, to w nocy kamienie wychłodzi, poranny przypływ na nie wpłynie i kupa, nadal woda w zatoce oscyluje około 9 stopni. Sporadycznie pojawiają się pierwsze raporty o złowionych rybach, głownie na robactwo i razory. Niby gdzieś w okolicy ktoś coś ukorbił, nadal jednak, jak na sporą już ilość łowiących są to raczej sporadyczne doniesienia.
Ale, lada dzień się zacznie.
Wodę ćwiczę 3-4 razy w tygodniu, w najdziwniejszych miejscach, w tym z
Zwykło się uważać, ze sprzęt łososiowy, czyli wędziska dwuręczne, głowice, runningi i cała reszta kosztuje zyliard i kupienie czegoś takiego wymaga bycia odnalezionym przez ciotecznego stryjka babci jako jedyny dziedzic lordowskiej fortuny gdzieś w dalekiej Szkocji.
Ew sprzedaży nerki. Swojej, żony, dzieci i oddania zwierząt domowych do najbliższej restauracji chińskiej na sajgonki.
Ceny wędek rzędu 600-700 funtów nie budzą zdziwienia, dopiero te w granicach 1200-1400 euro powodują podniesieni
Od kilku dni zmieniło się powietrze. Lodowate wichry ze wschodu, przyprawiające o ból dyńki z przewiania po 15 minutach po za wnętrzem ciepłego domu lub auta wreszcie zostały zastąpione łagodniejszym powietrzem, z bardzo szeroko pojętych kierunków "południowych".
Najwyższy czas, co?
W końcu jest już prawie połowa kwietnia, ile można czekać.
Niestety, razem z nimi z nad Atlantyku przygoniło pieruńskie deszcze, od kilku dni utrudniające życie, Pewnie ludzie czekający na łososie się cieszą, ja n
Wiosna pełna gębą
Wicherek momentami nawet do 30paru km na godzinę spada, fala nawet czasem i miewa poniżej metra, deszcz to nawet wczoraj z 15 minut nie padał... Nocami na - , dzień 3-4 stopnie, jednym słowem, pogoda na ryby.
Nie, aż tak zrytego dekla nie mam i nie wybieram się w taką pogodę nigdzie.
Choć - w ostatni długi weekend nie wytrzymałem i korzystając z dnia słońca szybko wrzuciłem kajak na dach swego wehikułu i popędziłem nad wodę.
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/3
[font=arial,helvetica,sans-serif][size=5][color=#222222]Jakoś te ostatnie dni nie dają za wiele adrenaliny związanej z rybą na drugim końcu linki. [/color]
[color=#222222]Jeśli nie liczyć próby utrzymania się na kamieniu przy ponad metrowej fali, za wiele emocji nie ma. No... jest jeszcze coś, ale o tym dalej.[/color]
[color=#222222]Ocean któryś dzień z rzędu grzmi atakując z furią biedne bezbronne otoczaki. Miejsce w którym zwykle łowię zmieniło się w brunatną, spienioną masę, z wściekłością
Cholerne książki
Walają się wszędzie po domu, przyjechało ich z polski w sumie 80 - 90 kilo i to pod łóżkiem, to koło fotel, na parapetach, w kuchni nawet między szpargałami leżą. Nowa edycja Diuny smutnie kurzy się koło fotela przy kominku, sporadycznie okraszona leniwym kotem udającym figurkę. Futrzak upatrzył sobie opowieść o czerwiach jako swój punkt obserwacyjny i mimo odstraszania kisi na nim przy każdej okazji. Spoko, już niedługo obetnę mu za to jajka i zobaczymy komu będzie do śmiechu.
Coś mi ostatnio nie idzie prowadzenie bloga. Głównie dlatego, że zima w pełni - wieje, leje, psa ciężko na spacer namówić a co dopiero na ryby jechać.
[attachment=105735:b.jpg]
Są jednak takie chwile, gdy już nawet obfite dawki rumu i whiskey nie wystarczają. Ani poszerzanie, ani zawężanie świadomości już dłużej nie działają i trzeba stanąć przed smutną jak psia kupa rzeczywistością.
[attachment=105738:y.jpg]
Na nic tropikalne łowy na flatsach w ruchomych obrazkach, nawet to nie poma
Od wyprawy na Ukrainę 3 lata minęły.
W tym czasie ja wniosłem się do IE, Miłosz objechał północną Afrykę (ech, tam są ryby!), Rumunię, Krym - nie wierzę, że nie ma tam sea bassów. Kolski 2x, z postojami nad rzekami i jeziorkami... Zaliczył Syrie, Jordianię, w czasie jak zaczęło się tam już nieźle gotować.
Był pewnie jeszcze w kilku innych wypasionych miejscach, których sobie przypomnieć nie mogę. Jego dyskoteka zmieniła się z wygodnego dupowozu na MTkach w liftowanego potwora, który może wszys
Wygnała mnie ładna pogoda z przytulnego domu.
Przekonany, że skoro słońce świeci to podokazuję pojechałem na swoje stare miejsce.
Dodatkowym motywatorem były blachy jakie kilka dni wcześniej dostałem, chciałem sprawdzić jakże sobie radzą w wodzie.
Zonk pierwszy - brak wiatru, drugi - rozmiar i energia fali.
Strzał wody, gdy akurat fala załamywała się na wysokości kamienia na którym siedziałem przesuwał kawałek, co niestety miało swoje konsekwencje dla śpiochów.
Solanka od góry, przez kaptur