Ale piździ.
Juz się zmieniło na dobre, już przygrzewało słoneczko.
Mullety baraszkowały po płyciznach, pożerały moje muchy, wybierały linkę i spinały się po kilku sekundach.
[attachment=235200:DSC01771s.jpg]
I pisdu, jak nie dmuchnęło...
Momentami schodzi do 30-35km/h. Momentami osiąga 60...
Nie ma opcji łowienia na muchę, nie ma opcji jakiegokolwiek łowienia, a nowy kijaszek aż parzy z kąta.
[attachment=235197:DSC02340s.jpg][attachment=235198:DSC02344s.jpg][attachment=235199:DSC02436s.jp
No, cycków nie będzie, ale tytuł fajny, a czytelnicy na cycki reagują pozytywnie.
W tym roku postanowiłem odpuścić wyjazd do Skandynawii i za tysiące europejskiej waluty utopione zwykle w tym przedsięwzięciu złowić springera.
Plan ambitny – zaczyna się ban na bassy, olać mullety, shady, szczupaki, pstrągi czy trocie i szukać salmonów. Plan ambitny, albowiem ryby te łowione są coraz bardziej sporadycznie i w tym momencie dziabnięcie dużej srebrnej ryby na początku sezonu stało się zupełną lot
Materiał miałem gotowy od pewnego czasu, stąd decyzja o publikacji. Drukiem ukazał się w ostatnim numerze Sztuki Łowienia, tutaj znajdziecie dodatkowe zdjęcia.
[url="http://s101.photobucket.com/user/Kuba_Standera/slideshow/Hiszpania15"]http://s101.photobucket.com/user/Kuba_Standera/slideshow/Hiszpania15[/url]
Jednocześnie wiele wskazuje na to że będzie to ostatnia moja publikacja na blogu, stąd jest to mały prezent na pożegnanie. Od pewnego czasu dojrzewam do tej decyzji, czuję że mój czas w W
Kij szczupakowo - morski – temat powracający jak bumerang.
Mniej więcej wiosną i jesienią moją skrzynkę zaczynają bombardować privy kolegów chcących rozpocząć przygodę ze szczupakami na muchę.
O wędkę, o kołowrotek, o linki, przypony i muchy.
Staram się odpowiadać najlepiej, jednak mam i pewien problem – często sprzęt którym łowię jest wycofany z produkcji, do kupienia tylko jako używka lub gdzieś w ebayowych zakamarkach czai się czasem perełka, w stylu Zane'a, Xi2 i wędek w tym stylu.
Ale k
Koniec upałów, od kilku dni niebo przykryte ołowianą kołderką.
Chmury wydają się zahaczać o wyższe drzewa, okoliczne góry otulone białą watą śnią smacznie mokre, deszczowe sny.
Zatoka wychłostana wichrem i deszczem zniechęca do łażenia za bassami, tym bardziej, że niskie pływy też nie dają wiele nadziei.
Coś tam skubnie, odprowadzi, w gumę trąci - trochę zawracanie głowy. Nawet mullety gdzieś się pochowały i tylko niespokojne pojedyncze sztuki przemykają przez wzburzoną, mętną wodę, której ko
Po wyprawie do Szwecji pozostał z jednej strony niedosyt, z drugiej strony – udało się nam obu z Hugiem zżyć, zakumplować na płaszczyźnie do tej pory rzadko dla nas osiąganej, wyjść poza układ ojciec – mały syn a bardziej kumple i przyjaciele.
Niedosyt,bo posiedzieliśmy u Szweda ciut za długo, co było w ostatnich dniach dla młodego dość nudne, z drugiej – wiedzieliśmy, że mogliśmy się jeszcze do kilku ryb dostać.
Czemu Norwegia?
Od wielu lat poza jerkbaitem jestem członkiem innego internetowe
Za oknem mroźno, zimno, szaro.
To dla odmiany:
Poprzedni wyjazd bardzo podbił moje oczekiwania. Hiszpania okazała się być rewelacyjnym kierunkiem na morskie łowy, czyli to co lubię najbardziej. Tym razem miałem spędzić tam niemal dwa tygodnie! Dwa tygodnie łowienia w ciepłej słonej wodzie. Barrakudy, bassy morskie, amberjacki, leerfishe i bluefishe – ryby dla mnie zupełnie egzotyczne, dla których moje ukochane bassy mogły służyć głównie za przekąskę.
Przygotowania trwały chwilę, bo i sprz
Ostatni tydzień wielu sukcesów nie przyniósł.
Zajechałem super morski kołowrotek, przeprosiłem się z castingiem, zajechałem kolejne Revo, pożegnałem się z castingiem, naszykowałem sobie muszki, bo akurat jak raz ma wiatr przysiąść. To padać zaczęło...
Cały tydzień łowiłem wieczorami, startując ok 18, kończąc dobrze po 21. W deszczu, słocie, wilki jakieś... Kraby mi wyżarły dziurę w śpiochach, więc ciekną – no ogólnie – nieciekawie. Dobrze że przynajmniej ryby żarły...
No, nie do końca, w zasa
Długo zbierałem się do napisania tego tekstu.
Przymierzałem, badałem, tworzyłem wersję alfa, beta.
Z prostego powodu – w temacie mam bardzo mieszane uczucia, mruknięcia zadowolenia przeplatają się u mnie ze wzrostami ciśnienia i ciężkim telepiącym wkurwem gdy kolejny raz podczas nowych łowów słyszę szelest wyfruwającej, splątanej plecionki....
[attachment=128085:IMGP1481as.jpg]
Ale, jak zwykle, zacznijmy od początku.
Od dawna szukam lżejszego niż czarny shimano kręciołka do morskiego łowien
Troszkę mnie wymęczyła zima w tym roku
Ryby wymiotło w grudniu i dopiero w zeszłym tygodniu zaczęły pokazywać się pierwsze raporty ryb złowionych w okolicy na coś innego niż kraby, lugi czy razory. Mnie dość odrzuca to śmierdzące tałatajstwo.
Niczym kania dżdżu a Rostowski Waszej kasy wyglądałem w końcu jakiś znaków, ze nad wodą jest po co muchy topić i woblerki i gumy o skałki obijać.
Nadchodziły newsy, coraz częściej gdzieś w +- okolicy ktoś dziabnął rybę. Już nagrzany niczym chart przed st
Któryś dzień wichura i deszcz za oknem. Mullety z rozległych płycizn wywiało i tylko przemykają chyłkiem z wchodzącą falą przypływu.
Na shady jechać chce się słabo, gatunek zaliczony, a aż tacy fighterzy to nie są, by spędzały sen z powiek. A że rzeki ciągle jeszcze niskie, więc wielkich nadziei na salmony nie mam. Choć patrząc się na pogodę może to kwestia kolejnych kilku dni tylko i będzie trzeba ruszyć?
Póki co, by w chacie nie zwariować, wpadłem na "super pomysł" - jadę na trocie.
Rzeczka
Był jeszcze środek zimy, kiedy odezwał się do mnie znajomy z USA - Bob. Gadu gadu, jego dobry kolega, zapalony muszkarz, wybiera się w odwiedziny do kraju przodków - czy jest szansa zorganizować mu jakieś łowienie?
Mi w to graj, bo wbrew forumowym plotkom rozsiewanym przez co poniektórych sprzedawców ;) raczej lubię ludzi, szczególnie jak lowią na muchę.
Wymiana maili, wypada ze Daniel, bo tak nazywa się ten znajomy, będzie miał tylko dzień na łowienie, ale wraz ze swoją żoną, również zapaloną
Coś niebezpiecznie mi blog zaczyna dryfować w stronę sprzęto maniactwa, ale, o rybach też będzie, bo coś tam łowię.
Jednak - kolejka moim zdaniem ciekawych sprzętów do opisania nieubłaganie wydłuża się, stąd - zapraszam do lektury, tym razem - o butach do brodzenia.
[url="http://imageshack.us/photo/my-images/844/ow7s.jpg/"][img]http://img844.imageshack.us/img844/3511/ow7s.jpg[/img][/url]
Temat powraca na forum chyba równie często jak temat wyboru śpiochów.
Sam szukałem dość długo, już prawie
Nawał roboty, zaliczenia, egzaminy. Ogólny szkolny zasuw i słaby fun.
Stąd, gdy padła propozycja dołączenia do ekipy moich kolegów w wypadzie na północ - nie mogłem odmówić :)
Chłopaki jadą zrobić małe warsztaty dla kilku osób, na zaproszenie właściciela odcinka.
Mi w to graj, szansa wyrwać sie z domowo-szkolnego kołowrotu, odwiedzić nowe miejsce.
Jeszcze tylko w piątek odklepanie dniówki an uczelni, ja składam pracę, Jason dręczy swoich studentów.
Trochę długo dręczy, bo zamiast ruszyć z r
Kija do muchy oczywiście! :)
Przyjęło się uważać, że jak muchówka to 9 stóp.
Albo 9 i pół
Albo 10..11..13.
Ale co z kijami krótszymi? No niby na suchara ktoś czasem tak łowi, ale nie za często.
A co z kijami trochę mocniejszymi?
Chyba pierwszym, który pisał o tym u nas na forum był Kardi. Jakoś przemknęło mi to bokiem, bo niezbyt miałem gdzie tego używać (choć kajak...).
Tak było do czasu gdy wkręciłem się w nocne łowienie trotek na rzeczce niedaleko. Rzeczka do przesikania, nawet piwa
W ostatni weekend popędziłem moim wspaniałym Suzuki do Dublina, na targi.
Zaproszenie od kolegów którzy potrzebowali zdjeć. Cóż, w świecie telefonów komórkowych człowiek z lustrzanką (bezlusterkowcem) jest królem.
Targi trochę mniejsze niż zazwyczaj, muchy zdecydowanie mniej, ale - kilka ciekawostek znalazłem.
Zaraz po przybyciu biegnę na pięterko do auli - wykład prowadzi mój dobry koleżka Jason i dr Ken Whelan. Pstrągi, trocie na słodko i słono oraz bassy. Tytuł wykładu: "Match the Hatch"
Jak już robić mały maraton, to.. trzeba kontynuować :)
Stąd i kolejny wpis.
Mam jakieś dziwne szczęście. Większość ludzi z którymi ma przyjemność łowić przykrywa mnie czapką, albo też ja odpierdzielam taką amatorkę?
W każdym razie - na pewno tak mam z Jasonem tutaj w Dungarvan. Oczywiście - różnice doświadczenia, znajomości miejsc, technik, całe know how dotyczące gdzie-jak-kiedy-na co - jednym słowem, jak jedziemy na ryby to zwykle zbieram bęcki straszne, choć miewam też i swoje momenty.
Jako, że na froncie mokrym, śluzem pokrytym na razie cisza, pozwolę sobie na wpis z trochę innej mańki, ale myślę – że interesujący?
Poza wędkarstwem miałem dość długi czas druga pasję – samochody 4x4, w szczególności Land Rovery, w szczególności zmotane, zblokowane, ustalowione, uszczelnione i odpowietrzone.
Po przyjeździe do PL radośnie przyłączyłem się do brygady podobnych maniaków.
Tam poznałem ludków, którzy z czasem stali się najlepszymi kumplami wyjazdowymi, fakt, że głównie takie je
Wygnała mnie ładna pogoda z przytulnego domu.
Przekonany, że skoro słońce świeci to podokazuję pojechałem na swoje stare miejsce.
Dodatkowym motywatorem były blachy jakie kilka dni wcześniej dostałem, chciałem sprawdzić jakże sobie radzą w wodzie.
Zonk pierwszy - brak wiatru, drugi - rozmiar i energia fali.
Strzał wody, gdy akurat fala załamywała się na wysokości kamienia na którym siedziałem przesuwał kawałek, co niestety miało swoje konsekwencje dla śpiochów.
Solanka od góry, przez kaptur
Coś mi ostatnio nie idzie prowadzenie bloga. Głównie dlatego, że zima w pełni - wieje, leje, psa ciężko na spacer namówić a co dopiero na ryby jechać.
[attachment=105735:b.jpg]
Są jednak takie chwile, gdy już nawet obfite dawki rumu i whiskey nie wystarczają. Ani poszerzanie, ani zawężanie świadomości już dłużej nie działają i trzeba stanąć przed smutną jak psia kupa rzeczywistością.
[attachment=105738:y.jpg]
Na nic tropikalne łowy na flatsach w ruchomych obrazkach, nawet to nie poma
Cholerne książki
Walają się wszędzie po domu, przyjechało ich z polski w sumie 80 - 90 kilo i to pod łóżkiem, to koło fotel, na parapetach, w kuchni nawet między szpargałami leżą. Nowa edycja Diuny smutnie kurzy się koło fotela przy kominku, sporadycznie okraszona leniwym kotem udającym figurkę. Futrzak upatrzył sobie opowieść o czerwiach jako swój punkt obserwacyjny i mimo odstraszania kisi na nim przy każdej okazji. Spoko, już niedługo obetnę mu za to jajka i zobaczymy komu będzie do śmiechu.
Wiosna pełna gębą
Wicherek momentami nawet do 30paru km na godzinę spada, fala nawet czasem i miewa poniżej metra, deszcz to nawet wczoraj z 15 minut nie padał... Nocami na - , dzień 3-4 stopnie, jednym słowem, pogoda na ryby.
Nie, aż tak zrytego dekla nie mam i nie wybieram się w taką pogodę nigdzie.
Choć - w ostatni długi weekend nie wytrzymałem i korzystając z dnia słońca szybko wrzuciłem kajak na dach swego wehikułu i popędziłem nad wodę.
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/3
Upał.
W ciągu dnia powietrze aż drży nad zatoką, klify na wejściu wydają się wisieć w powietrzu.
Prawie bez powiewów wiatru skwierczy sobie ta biedna wyspa powoli przypiekana ostrym słońcem, w sosie z dziury ozonowej.
Wystarczą 2h bez mocnego kremu by następnego dnia odsłonięte części ciała wyglądały jak oblane wrzątkiem. Niby jest w tym jakieś atawistyczne przeżycie - niczym gad zrzucić skórę, z niedowierzaniem ściągając płatkami z ramion odpadający naskórek.
Jednak - umieranie na raka skór
za nami.
Pierwszy pełny sezon morskich łowów, ale tez i blogowania.
+- rok temu wklepywałem pierwszy wpis zastanawiając się mocno - ma to sens?
Przez kolejne wpisy zmagaliśmy się wspólnie z niepowodzeniami, zimnem, deszczem, awariami sprzętu, prawie się utopiliśmy wspólnie ;)
[url="http://imageshack.us/photo/my-images/69/zx6d.jpg/"][img]http://img69.imageshack.us/img69/975/zx6d.jpg[/img][/url]
Złowiliśmy pod 30 bassów, ponad 250 pollocków, makreli ... nikt makreli nie liczy.
Łowiliśmy w
Zima zmierza wielkimi krokami, a tu na blogu cisza, tylko wicher wieje.
Jednak – szkoła pożarła cały mój czas, również ten który bym czasem mógł wygospodarować jako wolny na ryby. W efekcie – jak ja mogę, to wieje i leje, a jak jest akceptowalnie, to znowu ja o jakiś polifenolach i chemii chiralnej dziubię, tęsknie wzdychając do fal niższych niż metr. Jakże miło byłoby tam stać w tym deszczu, z wiatrem który wreszcie spadł poniżej magicznych 25 km/h. Być nad woda bladym świtem, ok 10 i łowić ta