Od dłuższego czasu szukam kija na bassy.
Albo kosztuje to zdrowo ponad tysia, albo "do złożenia, czekaj wiosny".
Albo jakiś chrust paskudny.
I tak, ciągle śmigam najtańszym chruściakiem Shimano - Vengenance Sea Bass. Całkiem zgrabna, posiadająca spora moc, akceptowalna czułość i umożliwiająca wygodne łowienie wędka.
Niestety, kij po za koszmarnym wykonaniem miał kilka dolegliwości.
Rzucał całkiem przeciętnie, ciężkie przynęty w dobrych warunkach jakoś latały, ale rzucanie czegoś lżejszego j
Przyzwyczailiśmy sie do płacenia jakiejś kosmicznej kasy za każdy kołowrotek, bo muchowy.
Ceny, przy których złożone mechanizmy multiplikatorów czy normalnych kołowrotków, gdzie zębatki, ślimaki, wałki, popychacze, super stopy, frezowane alu i cholera wie co jeszcze wydają się zabaweczkami dla dzieci. Kręcąca się na osi szpula, z prostym mechanizmem hamulcowym kosztuje na luzie 2-3 tysie i u nikogo nie wywołuje to najmniejszego sprzeciwu. Gdzie tu do stelli czy tym podobnych, z jej mechanizmami
Ach te wędrowne ryby. Mają w sobie jakiś przedziwny magnetyzm, zmuszając do porzucenia domowych pieleszy, wielogodzinnej jazdy, wydawania majątku na sprzęt i licencje. Gdzieś w wyobraźni i marzeniach drzemie obraz srebrnego olbrzyma w kropki, który wiedziony instynktem i węchem z oceanicznych otchłani przebywszy nieraz tysiące kilometrów trafia do naszej rzeki czy siurki by się rozmnożyć. Niczym w "salmon fishing in the Yemen" - na ten okres odkładane są wszelkie podziały, zawieszane uprzedzenia
Kilka dni deszczu dźwignęło rzekę.
Woda z krystalicznie czystej mineralki zamieniła się w dobrą herbatę.
Czyli co, wpadamy do troci na herbatę?
Pewnie!
Zaraz po 5 sunę swoim wehikułem wzdłuż rzeki, w zacinającej mżawce. W zasadzie to nawet nie jest deszcz, a jakby chmura, która zdecydowała się otulić drogę którą jadę - zarówno drzewa, jak i skały opatulone są w mglistą, wilgotną kołderkę.
Gdy w końcu dojeżdżam, miejsce w którym ostatnio łowił Alan jest wolne. Cool, w sumie najciekawsza meta
Koniec upałów, od kilku dni niebo przykryte ołowianą kołderką.
Chmury wydają się zahaczać o wyższe drzewa, okoliczne góry otulone białą watą śnią smacznie mokre, deszczowe sny.
Zatoka wychłostana wichrem i deszczem zniechęca do łażenia za bassami, tym bardziej, że niskie pływy też nie dają wiele nadziei.
Coś tam skubnie, odprowadzi, w gumę trąci - trochę zawracanie głowy. Nawet mullety gdzieś się pochowały i tylko niespokojne pojedyncze sztuki przemykają przez wzburzoną, mętną wodę, której ko
Nawał roboty, zaliczenia, egzaminy. Ogólny szkolny zasuw i słaby fun.
Stąd, gdy padła propozycja dołączenia do ekipy moich kolegów w wypadzie na północ - nie mogłem odmówić :)
Chłopaki jadą zrobić małe warsztaty dla kilku osób, na zaproszenie właściciela odcinka.
Mi w to graj, szansa wyrwać sie z domowo-szkolnego kołowrotu, odwiedzić nowe miejsce.
Jeszcze tylko w piątek odklepanie dniówki an uczelni, ja składam pracę, Jason dręczy swoich studentów.
Trochę długo dręczy, bo zamiast ruszyć z r
Zero łowienia ostatnio.
Mniej więcej 2x w tygodniu przez Irlandię przechodzi sztorm, a niektóre z nich osiągają prawdziwie apokaliptyczne rozmiary. Choćby dzisiaj, wiatr w porywach przekraczający... 160km/h, na całym wybrzeżu równe 80-90. Pogoda iście muchowa, jeśli ktoś lubi kręcić przy imadełku.
A jednak, sporadycznie zdarzają się dni spokoju. Relatywnego spokoju, bo ciężko 30-40km/h i przelotne ulewy nazwać piękną pogodą, ale - niech będzie, przy ogólnej masakrze to i tak jest luzik jakiś,
Kilka tygodni temu wywiało mnie na odwiedziny do kraju raju. Tak gdzies po standardowych 5 dniach zacząłem wyglądać samolotu z powrotem :)
Ale, udało się odnowić sporo sprzetu, pojawił się nowy (bellyboat).
Wróciłem w niedzielę wieczorem, obładowany jak wielbłąd.
Juz w autobusie z lotniska odbieram wiadomość od Jasona
"ty wrócić ze straszna kraj?"
"Pewnie", odpisuję
"To przygotuj się na jutro, jedziemy na Blackwater. Tylko weź wszystkie rzeczy! CURVA!" odpisuje Jason świadomy jakie skupie
No, cycków nie będzie, ale tytuł fajny, a czytelnicy na cycki reagują pozytywnie.
W tym roku postanowiłem odpuścić wyjazd do Skandynawii i za tysiące europejskiej waluty utopione zwykle w tym przedsięwzięciu złowić springera.
Plan ambitny – zaczyna się ban na bassy, olać mullety, shady, szczupaki, pstrągi czy trocie i szukać salmonów. Plan ambitny, albowiem ryby te łowione są coraz bardziej sporadycznie i w tym momencie dziabnięcie dużej srebrnej ryby na początku sezonu stało się zupełną lot
Pomysł padł zimą. Wiadomo, sa miejsca, które każdy wspomina dobrze i chce w nie wrócić. Poprzedni wyjazd o ile obdarzył nas rybami, zakończył się dość nieprzyjemnie – zostaliśmy okradzeni z całego sprzętu, dokumentów i aparatów. Brak zdjęć, jedyne wspomnienia to te sczytane z siatkówki, stąd zostało malowanie opowieści o wyjeździe słowem, wzbogacanym obficie gestykulacją.
Jednak impuls padł gdy pewnego wieczora usiłowałem z synem rozpalić w kominku. Nieustraszony pogromca legionów wirtualnych w
Materiał miałem gotowy od pewnego czasu, stąd decyzja o publikacji. Drukiem ukazał się w ostatnim numerze Sztuki Łowienia, tutaj znajdziecie dodatkowe zdjęcia.
[url="http://s101.photobucket.com/user/Kuba_Standera/slideshow/Hiszpania15"]http://s101.photobucket.com/user/Kuba_Standera/slideshow/Hiszpania15[/url]
Jednocześnie wiele wskazuje na to że będzie to ostatnia moja publikacja na blogu, stąd jest to mały prezent na pożegnanie. Od pewnego czasu dojrzewam do tej decyzji, czuję że mój czas w W
Za oknem mroźno, zimno, szaro.
To dla odmiany:
Poprzedni wyjazd bardzo podbił moje oczekiwania. Hiszpania okazała się być rewelacyjnym kierunkiem na morskie łowy, czyli to co lubię najbardziej. Tym razem miałem spędzić tam niemal dwa tygodnie! Dwa tygodnie łowienia w ciepłej słonej wodzie. Barrakudy, bassy morskie, amberjacki, leerfishe i bluefishe – ryby dla mnie zupełnie egzotyczne, dla których moje ukochane bassy mogły służyć głównie za przekąskę.
Przygotowania trwały chwilę, bo i sprz
Po wyprawie do Szwecji pozostał z jednej strony niedosyt, z drugiej strony – udało się nam obu z Hugiem zżyć, zakumplować na płaszczyźnie do tej pory rzadko dla nas osiąganej, wyjść poza układ ojciec – mały syn a bardziej kumple i przyjaciele.
Niedosyt,bo posiedzieliśmy u Szweda ciut za długo, co było w ostatnich dniach dla młodego dość nudne, z drugiej – wiedzieliśmy, że mogliśmy się jeszcze do kilku ryb dostać.
Czemu Norwegia?
Od wielu lat poza jerkbaitem jestem członkiem innego internetowe
Gdzie nie zajrzę - wyższość Rio.
Na priva też przynajmniej raz w tygodniu ktoś dopytuje, czemu Rio jest lepsze niż reszta świata...
Chciałoby się odpowiedzieć - bo mają zajebiste laski i nie pizga tam tak prze okrutnie jak w Przenajświętszej czy w województwie Irlandzkim. Bo potrafią się bawić, zamiast światu prezentować swój pysk ponury. Bo zima nie trwa tam 10mcy w roku...
Zamiast tego - profile głowicy, śliskość runningu, pętelki, kolorki, miękkości płaszcza... Niby też trochę perwerchą tr
Już jutro, jak u Sławka
Muchy nakręcone, kręcioł odszukany, oczyszczony z soli po ostatnim wyjściu, przypon zawiązany na nowo.
Nerwowe sprawdzanie accuweather i sea weed, dumanie - jaka bedzie fala?
Wiatr zakręca jutro na północno-wschodni, niby na ryby nie najlepiej, ale jest szansa ze będzie można w kilku miejscach podejść do wody, co przez ostatni tydzień graniczyło ze skłonnościami samobójczymi.
Plan ambitny - ułowić bassa na muchę, na kamieniach. Jest to wykonalne, ryby kręca się dostat
Coś mi ostatnio nie idzie prowadzenie bloga. Głównie dlatego, że zima w pełni - wieje, leje, psa ciężko na spacer namówić a co dopiero na ryby jechać.
[attachment=105735:b.jpg]
Są jednak takie chwile, gdy już nawet obfite dawki rumu i whiskey nie wystarczają. Ani poszerzanie, ani zawężanie świadomości już dłużej nie działają i trzeba stanąć przed smutną jak psia kupa rzeczywistością.
[attachment=105738:y.jpg]
Na nic tropikalne łowy na flatsach w ruchomych obrazkach, nawet to nie poma
Są w życiu dość stresujące sytuacje - przyjazd teściowej, oglądanie wiadomości w TV czy problem ze znalezieniem okularów przeciwsłonecznych i kremu z filtrem, by móc dłużej niż 3 minuty oglądać nowy jerkbait. Ja jako że lubię jerka, to opalenizną dorównuję koledze, co z flatsów na Belize wrócił .
Ale, jest też i inna sytuacja - przeprowadzka. Idealna okazja, by żona mogła wreszcie sprawdzić że Twoje woblery zajmują jedynie 3 kartony po bananach, czujnie zapytać się czemu zapakowana na wcisk Baz
Akurat miałem chwilę a też i bieżące dyskusje o łowieniu szczupaków na muchę niejako wywołały imadełkowy temat do tablicy.
Mucha ta jest dość prosta w wykonaniu, dość skuteczna i co też ważne - w miarę da się tym rzucić, mimo dość poważnych rozmiarów - ja mam chwytaki naprawdę sporych rozmiarów, jestem w stanie piłkę do kosza podnieść łapiąc ją od góry jedną dłonią ;)
Wzór ten jest bardzo luźnym połączeniem deceivera autorstwa Lefty Kreha i muchy 3D Streamer Davida "Doddsa" Wilsoncrofta.
Wyko
Trochę trwało zanim pojawiło się morskie życie.
Jeszcze na początku kwietnia była cisza ćmora. Zero śladów życia, jakieś sporadyczne glonojady mullety.
Dwa tygodnie na pstrągach i salmonach, bez większych efektów, ale przez ten czas na oceanie nastąpiła eksplozja życia - kraby, sandeele, jakieś szprociako-nie-wiadomo-co.
Ptaki pikują z piskiem, tłuką we wodę, od Tpego dochodzą wieści ze łoi bassy na powierzchniowce - no normalnie lipiec :D
To i ja pojechałem - pływy dobre, pogoda ekstra.
Dz
Troszkę uszczupliłem zapas sprzętu ostatnią wywrotka na kajaku.
W oceanu otchłani przepadł travel od tyrania, chrustowa okuma, co źle nawijała plecionkę, pudło przynęt...
O ile przynęty miałem jakieś w zapasie, to stanąłem znowu przed wyborem kołowrotka i wędki po raz kolejny. O ile kij na pewno będzie ten sam, to z kręciołkiem przekonany nie jestem do końca. W sumie, wszystkie drogi prowadzą do rarenium, które zamiast wynalazki przemieliwać trzeba było kupić od razu, jak Tpe radził.
Ale... Z
za nami.
Pierwszy pełny sezon morskich łowów, ale tez i blogowania.
+- rok temu wklepywałem pierwszy wpis zastanawiając się mocno - ma to sens?
Przez kolejne wpisy zmagaliśmy się wspólnie z niepowodzeniami, zimnem, deszczem, awariami sprzętu, prawie się utopiliśmy wspólnie ;)
[url="http://imageshack.us/photo/my-images/69/zx6d.jpg/"][img]http://img69.imageshack.us/img69/975/zx6d.jpg[/img][/url]
Złowiliśmy pod 30 bassów, ponad 250 pollocków, makreli ... nikt makreli nie liczy.
Łowiliśmy w
Był jeszcze środek zimy, kiedy odezwał się do mnie znajomy z USA - Bob. Gadu gadu, jego dobry kolega, zapalony muszkarz, wybiera się w odwiedziny do kraju przodków - czy jest szansa zorganizować mu jakieś łowienie?
Mi w to graj, bo wbrew forumowym plotkom rozsiewanym przez co poniektórych sprzedawców ;) raczej lubię ludzi, szczególnie jak lowią na muchę.
Wymiana maili, wypada ze Daniel, bo tak nazywa się ten znajomy, będzie miał tylko dzień na łowienie, ale wraz ze swoją żoną, również zapaloną
Ale piździ.
Juz się zmieniło na dobre, już przygrzewało słoneczko.
Mullety baraszkowały po płyciznach, pożerały moje muchy, wybierały linkę i spinały się po kilku sekundach.
[attachment=235200:DSC01771s.jpg]
I pisdu, jak nie dmuchnęło...
Momentami schodzi do 30-35km/h. Momentami osiąga 60...
Nie ma opcji łowienia na muchę, nie ma opcji jakiegokolwiek łowienia, a nowy kijaszek aż parzy z kąta.
[attachment=235197:DSC02340s.jpg][attachment=235198:DSC02344s.jpg][attachment=235199:DSC02436s.jp
Wygnała mnie ładna pogoda z przytulnego domu.
Przekonany, że skoro słońce świeci to podokazuję pojechałem na swoje stare miejsce.
Dodatkowym motywatorem były blachy jakie kilka dni wcześniej dostałem, chciałem sprawdzić jakże sobie radzą w wodzie.
Zonk pierwszy - brak wiatru, drugi - rozmiar i energia fali.
Strzał wody, gdy akurat fala załamywała się na wysokości kamienia na którym siedziałem przesuwał kawałek, co niestety miało swoje konsekwencje dla śpiochów.
Solanka od góry, przez kaptur
Jak już robić mały maraton, to.. trzeba kontynuować :)
Stąd i kolejny wpis.
Mam jakieś dziwne szczęście. Większość ludzi z którymi ma przyjemność łowić przykrywa mnie czapką, albo też ja odpierdzielam taką amatorkę?
W każdym razie - na pewno tak mam z Jasonem tutaj w Dungarvan. Oczywiście - różnice doświadczenia, znajomości miejsc, technik, całe know how dotyczące gdzie-jak-kiedy-na co - jednym słowem, jak jedziemy na ryby to zwykle zbieram bęcki straszne, choć miewam też i swoje momenty.