Jak zaznaczyłem w poprzednim opisie tych butów - jak wytrzymują zużycie - czas pokaże.
A ze zapytał mnie kolega - jak się mają, postanowiłem wrzucić krótki watek ze zdjęciami, jak wyglądają te buty po odpowiedniku sezonu ostro łowionego. Z racji ze miałem okazję łowić w nich praktycznie codziennie do końca września, zaliczyły piaszczyste plaże, skały, Dunajec, okoliczne rzeki, jeziorka - myślę że "przebieg" mają jakbym łowił w nich minimum sezon na rzekach w PL.
Ok - co na minus?
W zasadzie -
Zero łowienia ostatnio.
Mniej więcej 2x w tygodniu przez Irlandię przechodzi sztorm, a niektóre z nich osiągają prawdziwie apokaliptyczne rozmiary. Choćby dzisiaj, wiatr w porywach przekraczający... 160km/h, na całym wybrzeżu równe 80-90. Pogoda iście muchowa, jeśli ktoś lubi kręcić przy imadełku.
A jednak, sporadycznie zdarzają się dni spokoju. Relatywnego spokoju, bo ciężko 30-40km/h i przelotne ulewy nazwać piękną pogodą, ale - niech będzie, przy ogólnej masakrze to i tak jest luzik jakiś,
Znowu baba zostawiła m światło i spać nie daje. Świeci w gały, słabo fajnie.
Już zrywam się, bardzo lewą nogą i mały zonk – słońce!
Miesiąc tego nie było!
Szybkie śniadanie, sprawdzam pływy i sunę na wysoką wodę. Pies nie dowierza, że jednak jedziemy, miesiąc sztormów jemu też dał się we znaki, i już od połowy drogi, gdy jedziemy wzdłuż zatoki piszczy i wzdycha, czując zapach morza.
Niestety, ale woda brudna, żur zupełny, cała zatoka kalnej wody. Słaby fun, muszę poszukać gdzieś dalej. Jadę
Pomysł dość szalony, zważywszy na pogodę za oknem i kolejne wichury i ulewy przetaczające się za oknem, ale - jedziemy na ryby.
Wolne ma Krzysiek, wolne ma Jason, ja mam wolny na drugie imię, i gdyby nie top gear, to capitan slow byłby moją ksywką, tak zostaje tylko kapitan chaos.
Wyjazd na łosie jakoś rozszedł się po kościach, wiec zostają tęczaki.
Spotykamy się and wodą tuż prze 9. Zimno jak cholera, ale słonko wstaje, wygląda ze dzień będzie udany. Bardzo to było złudne wrażenie.
Zaczynam
Niezbyt jakies łowienie ostatnio wychodzi. Raz - sesja i zasuw przy egzaminach i zaliczeniach, więc ostatni miesiąc trochę zombie.
Dwa - że pogoda naprawdę dała nam ostro popalić, zwłaszcza ostatnie naście dni.
Zaczęło się przed huraganem, który dotarł i do Was.
Kilka dni później jak nie przywaliło wichrem i deszczem - o łowieniu w soli można było zapomnieć. W zeszłą sobotę wreszcie deszcz ustał i udało się wyskoczyć na wybrzeże, choć wicher nadal utrudniał choćby wyjście z auta (nic nie trze
Huragan, tajfun, cyklon, orkan - pałują się prezenterzy TV i odmieniają przez wszelkie przypadki.
Piździ jednym słowem, srogo się zrobiło za oknami.
Trochę pokręciłem się kajakiem. Niby bassy jeszcze są, ja jednak nie potrafię ich znaleźć, a o łowieniu pollocków więcej już chyba nie potrafię napisać, bo nawet mnie to już trochę nudzi.
Trafił się jeden zębaty koleżka w zeszłą niedzielę
[attachment=143231:IMGP5809as.jpg]
ale to by było tyle radosci non-poloczej.
Jason rzuca pomysł - tęczaki
Zima zmierza wielkimi krokami, a tu na blogu cisza, tylko wicher wieje.
Jednak – szkoła pożarła cały mój czas, również ten który bym czasem mógł wygospodarować jako wolny na ryby. W efekcie – jak ja mogę, to wieje i leje, a jak jest akceptowalnie, to znowu ja o jakiś polifenolach i chemii chiralnej dziubię, tęsknie wzdychając do fal niższych niż metr. Jakże miło byłoby tam stać w tym deszczu, z wiatrem który wreszcie spadł poniżej magicznych 25 km/h. Być nad woda bladym świtem, ok 10 i łowić ta
Jest kilka maszyn, do których mam olbrzymi sentyment.
Zarówno wędki, jak choćby Scierra BW2 czy Vison 3zone SWS jak i kręciołki. Jakoś tak wyszło, że chyba największym darze "stare", bo już nie produkowane okrąglaki Daiwy. Możemy sobie pisać o ząbkowaniach, pukaniach i stukaniach, ale od czasu, gdy udowodniono, ponad wszelką wątpliwość, ze wszystkie stelle są do dupy, na placu boju została Daiwa :D
Miałem roundów kilka, jednak dwa szczególnie mi przypasowały - dalekosiężna armata, której nic n
za nami.
Pierwszy pełny sezon morskich łowów, ale tez i blogowania.
+- rok temu wklepywałem pierwszy wpis zastanawiając się mocno - ma to sens?
Przez kolejne wpisy zmagaliśmy się wspólnie z niepowodzeniami, zimnem, deszczem, awariami sprzętu, prawie się utopiliśmy wspólnie ;)
[url="http://imageshack.us/photo/my-images/69/zx6d.jpg/"][img]http://img69.imageshack.us/img69/975/zx6d.jpg[/img][/url]
Złowiliśmy pod 30 bassów, ponad 250 pollocków, makreli ... nikt makreli nie liczy.
Łowiliśmy w
Troszkę uszczupliłem zapas sprzętu ostatnią wywrotka na kajaku.
W oceanu otchłani przepadł travel od tyrania, chrustowa okuma, co źle nawijała plecionkę, pudło przynęt...
O ile przynęty miałem jakieś w zapasie, to stanąłem znowu przed wyborem kołowrotka i wędki po raz kolejny. O ile kij na pewno będzie ten sam, to z kręciołkiem przekonany nie jestem do końca. W sumie, wszystkie drogi prowadzą do rarenium, które zamiast wynalazki przemieliwać trzeba było kupić od razu, jak Tpe radził.
Ale... Z
Cóż, miałem czekać do października, ale trafiło sie wcześniej.
Przyjdzie mi na jakiś czas mocno ograniczyć blogowanie, trochę nowych zmian się pojawiło i czas został wyssany niczym rozsądek z naszego pięknego kraju.
Jak i z rybami, rok emerytury po 30 dobiegł końca i teraz będzie dużo rzadziej, choć mam nadzieję, z racji trochę większego doświadczenia - intensywniej.
Nie, nie zamierzam (póki co) walczyć z rakiem czy iść do tzw pierdla. Studiowania się mi zachciało i mnie powinna amba porwać d
Różne przygody miałem nad wodą.
Upadki, gleby, zgubiony sprzęt.
Jednak jeśli chodzi o przebojowość, to ciężko przebić to co potrafi zaoferować kajak na irlandzkim wybrzeżu.
Ale, zacznijmy od początku.
Strasznie mnie korciło, by po kilkudniowej przerwie powiosłować sobie. Jako ze z łowów wróciłem późno i nie chciało się mi ściągać kajaka z dachu, rano bananowozem odstawiłem dzieci i popędziłem nad wodę.
Pizga wiater, jak to mawiają, ale w stronę brzegu, więc - płynę.
Odpływam kawałek od brz
Troszkę jest zaległości, tematów wisi kilka, a nie mam kiedy poklepać w klawiaturę. Dawno nie miałem tak intensywnego okresu wędkarsko. Świadomość nadciągającej zimy mobilizuje do dwóch, czasem nawet i 3 wypadów dziennie, przetykanych domowymi obowiązkami, odbieraniem dzieci ze szkoły itd. Praktycznie każdą noc od dobrego miesiąca kończę z wygwieżdżonym niebem nad głową, słuchając jak nocne patki budzą się do życia.
Wydeptuję już ścieżki w niektórych miejscach, natrafiam na swoje ślady nie skrz
Natura eksplodowała. Nadrabia zimną wiosnę, deszczowe dni, zbiera siłę na zimę, a jesień już mocno czuć w powietrzu.
Wyraźne tąpnięcie, niższe temperatury, wczesny zmrok i eksplozja życia późnego lata. Pod każdym kamieniem kraby, krewetki, woda gotuje się od rybek.wystarczy majtnąć podbierakiem i możemy podziwiać krewetki, małe wargacze, jakieś szprotkokształne sreberka i kraby. Miejscami krewetki śmigają spod nóg w ilości podobnej do drobnicy. Gdy tylko woda zaczyna opadać cały brzeg jest usła
Coś niebezpiecznie mi blog zaczyna dryfować w stronę sprzęto maniactwa, ale, o rybach też będzie, bo coś tam łowię.
Jednak - kolejka moim zdaniem ciekawych sprzętów do opisania nieubłaganie wydłuża się, stąd - zapraszam do lektury, tym razem - o butach do brodzenia.
[url="http://imageshack.us/photo/my-images/844/ow7s.jpg/"][img]http://img844.imageshack.us/img844/3511/ow7s.jpg[/img][/url]
Temat powraca na forum chyba równie często jak temat wyboru śpiochów.
Sam szukałem dość długo, już prawie
Długo zbierałem się do napisania tego tekstu.
Przymierzałem, badałem, tworzyłem wersję alfa, beta.
Z prostego powodu – w temacie mam bardzo mieszane uczucia, mruknięcia zadowolenia przeplatają się u mnie ze wzrostami ciśnienia i ciężkim telepiącym wkurwem gdy kolejny raz podczas nowych łowów słyszę szelest wyfruwającej, splątanej plecionki....
[attachment=128085:IMGP1481as.jpg]
Ale, jak zwykle, zacznijmy od początku.
Od dawna szukam lżejszego niż czarny shimano kręciołka do morskiego łowien
Kilka dni deszczu dźwignęło rzekę.
Woda z krystalicznie czystej mineralki zamieniła się w dobrą herbatę.
Czyli co, wpadamy do troci na herbatę?
Pewnie!
Zaraz po 5 sunę swoim wehikułem wzdłuż rzeki, w zacinającej mżawce. W zasadzie to nawet nie jest deszcz, a jakby chmura, która zdecydowała się otulić drogę którą jadę - zarówno drzewa, jak i skały opatulone są w mglistą, wilgotną kołderkę.
Gdy w końcu dojeżdżam, miejsce w którym ostatnio łowił Alan jest wolne. Cool, w sumie najciekawsza meta
Koniec upałów, od kilku dni niebo przykryte ołowianą kołderką.
Chmury wydają się zahaczać o wyższe drzewa, okoliczne góry otulone białą watą śnią smacznie mokre, deszczowe sny.
Zatoka wychłostana wichrem i deszczem zniechęca do łażenia za bassami, tym bardziej, że niskie pływy też nie dają wiele nadziei.
Coś tam skubnie, odprowadzi, w gumę trąci - trochę zawracanie głowy. Nawet mullety gdzieś się pochowały i tylko niespokojne pojedyncze sztuki przemykają przez wzburzoną, mętną wodę, której ko
Kij szczupakowo - morski – temat powracający jak bumerang.
Mniej więcej wiosną i jesienią moją skrzynkę zaczynają bombardować privy kolegów chcących rozpocząć przygodę ze szczupakami na muchę.
O wędkę, o kołowrotek, o linki, przypony i muchy.
Staram się odpowiadać najlepiej, jednak mam i pewien problem – często sprzęt którym łowię jest wycofany z produkcji, do kupienia tylko jako używka lub gdzieś w ebayowych zakamarkach czai się czasem perełka, w stylu Zane'a, Xi2 i wędek w tym stylu.
Ale k
Upał.
W ciągu dnia powietrze aż drży nad zatoką, klify na wejściu wydają się wisieć w powietrzu.
Prawie bez powiewów wiatru skwierczy sobie ta biedna wyspa powoli przypiekana ostrym słońcem, w sosie z dziury ozonowej.
Wystarczą 2h bez mocnego kremu by następnego dnia odsłonięte części ciała wyglądały jak oblane wrzątkiem. Niby jest w tym jakieś atawistyczne przeżycie - niczym gad zrzucić skórę, z niedowierzaniem ściągając płatkami z ramion odpadający naskórek.
Jednak - umieranie na raka skór
Niestety - padł mi komp, na nim zdjęcia.
Ale - w przygotowaniu kilka wpisów, wiec "stej tiund" :
-o muchówce jedi, która ma moc
-o mulletach i czemu są kurtyzanami z piekła rodem
-prosta mucha na drapieżniki, bez syntetyków, a jakże łatwa do rzucania
-o kołowrotku spinningowym, będacym dopełnieniem chrystusowego travela ;)
-o tym dlaczego warto zrzucić wagę, ze łatwo to zrobić z robakami i jak trudno zerwać ze starymi przyzwyczajeniami
-o butach, które czasem warto jednak zmienić
I wie
Są producenci, których nazwy się źle kojarzą. Junkers, Dacia i... Ron Thompson.
Jeszcze jak coś w nazwie ma imperator, cysorz, debeściak, madafaka, dżapan czy tyran, to zwykle nawet do ręki nie biorę, bo jeszcze czymś się zarażę...
Ale
Jak wiadomo, na przekór ogólnie panującym na forum trendom spermotwórczym i oczywistej oczywistości konieczności posiadania do łowienia cierników wędki za pierdyliard i topowego kręciołka Shimano, koniecznie SW za drugą walizkę stuzłotówek plus dżapan plecionki
Remek pofrunął, Irlandzkie chłopaki porozjeżdżały się po domach, a my z TomCastem dalej młóciliśmy wodę. Bez wielkich efektów, odprowadzenia, puknięcia, pociągniecia, ale bez jakiejkolwiek normalnej akcji.
[attachment=124002:IMGP0893.jpg][attachment=124003:IMGP0924.jpg][attachment=124004:IMGP0933.jpg][attachment=124005:IMGP0993.jpg][attachment=124006:IMGP1001.jpg] [attachment=124009:IMGP1024.jpg]
Wreszcie, ostatniego wieczoru - sandeela zjada bass, chwile później Tomek ma swojego na wędce, n
A jednak słońce, nie deszcz, przywitało nas rano. Prognozy prognozami, wicher tez jakby wydawał sie umiarkowany - padła decyzja - płyniemy na pollocki.
Chwilę zajęlo nam zrzucenie łodzi i przygotowanie się do wyjścia na wodę. W bojowych nastrojach ruszylismy.
[attachment=123371:IMGP0802.jpg][attachment=123372:IMGP0807.jpg][attachment=123373:IMGP0812.jpg][attachment=123374:IMGP0814.jpg][attachment=123375:IMGP0816.jpg]
Tuż po wyjściu "zza winkla" przywitała nas dość spora, ponad metrowa fal
Po pierwszy dniu, będącym dla uczestniczących trochę "chrztem w soli" postanowiliśmy wrócić w to samo miejsce, tym razem - na wysoką wodę. Lekki wiatr i konieczność oddawania długich, celnych rzutów oraz dość wysokie skały za plecami spowodowały, że zabraliśmy tylko spiny. Niezbyt był sens szarpać się z muchówkami.
Nad wodę zjechaliśmy niecałe 2h przed HW. Pierwsze rzuty i niestety - w wodzie zupa glonowa, ciężko przeprowadzić przynętę bez zapeklowania jej zupełnie w zielsku unoszącym sie w to