Są producenci, których nazwy się źle kojarzą. Junkers, Dacia i... Ron Thompson.
Jeszcze jak coś w nazwie ma imperator, cysorz, debeściak, madafaka, dżapan czy tyran, to zwykle nawet do ręki nie biorę, bo jeszcze czymś się zarażę...
Ale
Jak wiadomo, na przekór ogólnie panującym na forum trendom spermotwórczym i oczywistej oczywistości konieczności posiadania do łowienia cierników wędki za pierdyliard i topowego kręciołka Shimano, koniecznie SW za drugą walizkę stuzłotówek plus dżapan plecionki
Przyzwyczailiśmy sie do płacenia jakiejś kosmicznej kasy za każdy kołowrotek, bo muchowy.
Ceny, przy których złożone mechanizmy multiplikatorów czy normalnych kołowrotków, gdzie zębatki, ślimaki, wałki, popychacze, super stopy, frezowane alu i cholera wie co jeszcze wydają się zabaweczkami dla dzieci. Kręcąca się na osi szpula, z prostym mechanizmem hamulcowym kosztuje na luzie 2-3 tysie i u nikogo nie wywołuje to najmniejszego sprzeciwu. Gdzie tu do stelli czy tym podobnych, z jej mechanizmami
Ostatnim czasem zanikła mi i wena do pisania, i z czasem dość cienko. W efekcie chyba pogodziłem się z zamknięciem bloga na 3 spusty, jako że praca zupełnie psuje mi wędkarską karierę :D W każdym razie, ciągle siedzę tam gdzie wcześniej, w nielicznych wolnych chwilach usiłując złowienie jakiś ryb ogarnąć.
Wracając do tematu. Ice Bucket Challenge, czyli kolejna akcja uświadamiająco-zbierająca kasę. Wylej na siebie kubeł zimnej wody lub wody z lodem, wyznacz kolejnych, wpłać kasę na fundację i wr
Jest kilka maszyn, do których mam olbrzymi sentyment.
Zarówno wędki, jak choćby Scierra BW2 czy Vison 3zone SWS jak i kręciołki. Jakoś tak wyszło, że chyba największym darze "stare", bo już nie produkowane okrąglaki Daiwy. Możemy sobie pisać o ząbkowaniach, pukaniach i stukaniach, ale od czasu, gdy udowodniono, ponad wszelką wątpliwość, ze wszystkie stelle są do dupy, na placu boju została Daiwa :D
Miałem roundów kilka, jednak dwa szczególnie mi przypasowały - dalekosiężna armata, której nic n
Różne przygody miałem nad wodą.
Upadki, gleby, zgubiony sprzęt.
Jednak jeśli chodzi o przebojowość, to ciężko przebić to co potrafi zaoferować kajak na irlandzkim wybrzeżu.
Ale, zacznijmy od początku.
Strasznie mnie korciło, by po kilkudniowej przerwie powiosłować sobie. Jako ze z łowów wróciłem późno i nie chciało się mi ściągać kajaka z dachu, rano bananowozem odstawiłem dzieci i popędziłem nad wodę.
Pizga wiater, jak to mawiają, ale w stronę brzegu, więc - płynę.
Odpływam kawałek od brz
Hej
Moi szpiedzy przemysłowi donieśli, ze w PL rusza nowa fabryka blanków!
Niezbyt chciało się mi wierzyć w takie newsy, więc gdy po wykonaniu rozeznania telefonami namierzyłem jegomościa postanowiłem poprosić go o mały wywiad. Z wywiadu wyszła rozmowa i na koniec dostałem od producenta list opisujący historię powstania tej idei.
[i]Nazywam się Czesław, pochodzę ze Śląska. W sensie, nie do końca ze śląska, bo z Sosnowca, ale nikt po za mieszkańcami Sosnowca tego nie kuma, więc przestałem to
Świat ogólnie schodzi na psy. Ludzie zeszli już dawno do poziomu, z którego naszym czworonogom odwagi, lojalności i uczciwości to już tylko zazdrościć można.
Ale, czemu tak psioczę, niczym jakiś zgred dogrzewający w ostatnich dniach życia kości w wiosennym słoneczku?
A przez jakość, a właściwie jej brak. Dzieje się coś dziwnego. Krok po kroczku, mróweczkami, tiptopkami czy czym tam się jako dziecko podkradaliśmy do czarownicy, jesteśmy spychani do narożnika. Jak już wydawałoby się, że dalej si
Ach te wędrowne ryby. Mają w sobie jakiś przedziwny magnetyzm, zmuszając do porzucenia domowych pieleszy, wielogodzinnej jazdy, wydawania majątku na sprzęt i licencje. Gdzieś w wyobraźni i marzeniach drzemie obraz srebrnego olbrzyma w kropki, który wiedziony instynktem i węchem z oceanicznych otchłani przebywszy nieraz tysiące kilometrów trafia do naszej rzeki czy siurki by się rozmnożyć. Niczym w "salmon fishing in the Yemen" - na ten okres odkładane są wszelkie podziały, zawieszane uprzedzenia
Znowu baba zostawiła m światło i spać nie daje. Świeci w gały, słabo fajnie.
Już zrywam się, bardzo lewą nogą i mały zonk – słońce!
Miesiąc tego nie było!
Szybkie śniadanie, sprawdzam pływy i sunę na wysoką wodę. Pies nie dowierza, że jednak jedziemy, miesiąc sztormów jemu też dał się we znaki, i już od połowy drogi, gdy jedziemy wzdłuż zatoki piszczy i wzdycha, czując zapach morza.
Niestety, ale woda brudna, żur zupełny, cała zatoka kalnej wody. Słaby fun, muszę poszukać gdzieś dalej. Jadę
Zima trzyma, w sensie sztorm za sztormem.
Przerażający bajzel zrobiło morze - wiele z plaż zamieniło się a kamieniska, porozrzucane wielkie głazy.
Wygląda na to, że latem będą nowe miejscówki na bassy, i ze dotychczasowe rozpracowanie miejsc trzeba będzie rozpocząć na nowo.
Ale, co można robić w taką pogodę?
Przecież nie pojechać na kelty :P
Do imadeł w takim razie:)
Niestety - ale wrodzone lenistwo, ale tez i normalny brak czasu związany ze szkolą, powoduje ze w sumie przez zimę ukręciłem
Efekt cieplarniany, co?
Słońce nas wypraży, niedźwiedzie polarne wyginą, nie będzie więcej barwionej sierści na muchy :)
Na muchę tez nie będzie jak salmonów łapać, bo wyginą z niedźwiedziami.
No coż, szeroko otrąbiony globalny atak dżdżownicy (czyli ten worming :) ) jakoś nie wyszedł. Przynajmniej tutaj, w Irlandii, lato, delikatnie mówiąc, wyszło niczym walka z biurokracją w PL.
Pizga wiater, leje poziomo. Ołowiane chmury, jakże na miejscu w listopadzie, przyozdabiały niebo w zasadzie cały
Jak zaznaczyłem w poprzednim opisie tych butów - jak wytrzymują zużycie - czas pokaże.
A ze zapytał mnie kolega - jak się mają, postanowiłem wrzucić krótki watek ze zdjęciami, jak wyglądają te buty po odpowiedniku sezonu ostro łowionego. Z racji ze miałem okazję łowić w nich praktycznie codziennie do końca września, zaliczyły piaszczyste plaże, skały, Dunajec, okoliczne rzeki, jeziorka - myślę że "przebieg" mają jakbym łowił w nich minimum sezon na rzekach w PL.
Ok - co na minus?
W zasadzie -
Pomysł padł zimą. Wiadomo, sa miejsca, które każdy wspomina dobrze i chce w nie wrócić. Poprzedni wyjazd o ile obdarzył nas rybami, zakończył się dość nieprzyjemnie – zostaliśmy okradzeni z całego sprzętu, dokumentów i aparatów. Brak zdjęć, jedyne wspomnienia to te sczytane z siatkówki, stąd zostało malowanie opowieści o wyjeździe słowem, wzbogacanym obficie gestykulacją.
Jednak impuls padł gdy pewnego wieczora usiłowałem z synem rozpalić w kominku. Nieustraszony pogromca legionów wirtualnych w
Bassowy ban nie służy.
Miesiąc wyrwany z łowienia, w jednym z najlepszych okresów, głownie ze względu na dość stabilną pogodę, a przez to i niski poziom na rzekach, co zwykle równa się brak wędrownych salmonidów.
Bassa łowić nie wolno, łosie nawet jak są to pochowane po dołkach. Co zostaje? Albo pollocki ze skałek, których w okolicy raczej niestety nie ma, albo trocie w estuarium, które są tematem do ugryzienia, albo, na szybko.. mullety.
Ryba - duch?
C'mon standerus, cliche aż dupa boli...
Wybierzmy się na wycieczkę zaproponowała najlepsza z możliwych żon.
Czemu nie.
Najmłodszy pewnie posadyści jakiegoś żuka, starszego łomem oderwę od klawiatury i zobaczy las w realu, nie tylko biegając w wirtualnej zbroi po wirtualnych krzakach. Pies wygania się, może wreszcie wpadnie do wody i będzie spokój :D
Czyli, jedziemy nad rzekę. Ja sobie DH pośmigam za łosiem, rodzinka wyprowadzi się na spacer, wszyscy hepi.
Nad wodę, przez całkowity oczywiście przypadek, przyjeżdżamy tuż przed HW. J
Natura eksplodowała. Nadrabia zimną wiosnę, deszczowe dni, zbiera siłę na zimę, a jesień już mocno czuć w powietrzu.
Wyraźne tąpnięcie, niższe temperatury, wczesny zmrok i eksplozja życia późnego lata. Pod każdym kamieniem kraby, krewetki, woda gotuje się od rybek.wystarczy majtnąć podbierakiem i możemy podziwiać krewetki, małe wargacze, jakieś szprotkokształne sreberka i kraby. Miejscami krewetki śmigają spod nóg w ilości podobnej do drobnicy. Gdy tylko woda zaczyna opadać cały brzeg jest usła
Po piątku wielce udanym przyszła pora by udac się na zachód, sprawdzić "stare rewiry" i spróbować połowić na Corrib.
Oczywiście oficjalnym powodem była trasa na lotnisko, a że z lotniska już tylko stówka, plus w Galway czeka na mnie nowy kij na łosie - Z Axis.
Stąd, pretekst jest, nie mogę odpuścić.
Wieczorne sprawdzenie pogody - no, może to jakoś będzie, wiatr ma byc umiarkowany.
Rano melduję się u Macieja, po Bigosie drugim koleżce, którego poznałem na wyspie. Mnie miota po całej Irlandii,
Są w życiu dość stresujące sytuacje - przyjazd teściowej, oglądanie wiadomości w TV czy problem ze znalezieniem okularów przeciwsłonecznych i kremu z filtrem, by móc dłużej niż 3 minuty oglądać nowy jerkbait. Ja jako że lubię jerka, to opalenizną dorównuję koledze, co z flatsów na Belize wrócił .
Ale, jest też i inna sytuacja - przeprowadzka. Idealna okazja, by żona mogła wreszcie sprawdzić że Twoje woblery zajmują jedynie 3 kartony po bananach, czujnie zapytać się czemu zapakowana na wcisk Baz
Od dłuższego czasu szukam kija na bassy.
Albo kosztuje to zdrowo ponad tysia, albo "do złożenia, czekaj wiosny".
Albo jakiś chrust paskudny.
I tak, ciągle śmigam najtańszym chruściakiem Shimano - Vengenance Sea Bass. Całkiem zgrabna, posiadająca spora moc, akceptowalna czułość i umożliwiająca wygodne łowienie wędka.
Niestety, kij po za koszmarnym wykonaniem miał kilka dolegliwości.
Rzucał całkiem przeciętnie, ciężkie przynęty w dobrych warunkach jakoś latały, ale rzucanie czegoś lżejszego j
Ile można się za mulletami uganiać? Są takie momenty, gdy trzeba spojrzeć na dotychczasowe działania i jasno określić - niezbyt to idzie... Dlatego też, postanowiłem nie świrować i odkurzyć swój kajak i wyruszyć na wodę, poszukać tym razem pollocków. Dodatkowym motywatorem był kijek, dostarczony przez kuriera tuż przed weekendem - Cabelas Salt Striker, 3 częściowy castowy travel, opisany jako kij do 25lb. Ależ mnie korciło by sprawdzić go w akcji. Że nie wspomnę o długim weekendzie, kończącym si
[font=arial,helvetica,sans-serif][size=5][color=#222222]Jakoś te ostatnie dni nie dają za wiele adrenaliny związanej z rybą na drugim końcu linki. [/color]
[color=#222222]Jeśli nie liczyć próby utrzymania się na kamieniu przy ponad metrowej fali, za wiele emocji nie ma. No... jest jeszcze coś, ale o tym dalej.[/color]
[color=#222222]Ocean któryś dzień z rzędu grzmi atakując z furią biedne bezbronne otoczaki. Miejsce w którym zwykle łowię zmieniło się w brunatną, spienioną masę, z wściekłością
Ubiegło tygodniowa mała pollocza apokalipsa skłoniła mnie do powrotu w to miejsce, z nowymi muchami, zmienionym sposobem ich wiązania, trochę większym ich rozmiarem. I dwoma kolegami, z których jednego - Krzyśka, znacie z wpisu o łososiach.
Umówieni byliśmy na wczesne popołudnie w piątek i zaraz po 17 rozpakowujemy sprzęt na slipie. Trochę może być problem, fala jest dość spora, mimo że wiatru praktycznie nie ma.
Zrzucam sie dużo szybciej niż chłopaki, im pompowanie pontonu, podpinanie silnika
Walka trwa, o 2 w nocy wyrzuca real na tyle by kilka słów napisać i pogodę i pływy na kolejny dzień sprawdzić.
Póki co z rybami cieniutko, z wrażeniami chyba dość grubo.
Jutro jerkowa flotylla rusza na zatokę - 2 łodzie, 2 kajaki i ... 50km/h :D
Będzie mokro :D
Niestety - padł mi komp, na nim zdjęcia.
Ale - w przygotowaniu kilka wpisów, wiec "stej tiund" :
-o muchówce jedi, która ma moc
-o mulletach i czemu są kurtyzanami z piekła rodem
-prosta mucha na drapieżniki, bez syntetyków, a jakże łatwa do rzucania
-o kołowrotku spinningowym, będacym dopełnieniem chrystusowego travela ;)
-o tym dlaczego warto zrzucić wagę, ze łatwo to zrobić z robakami i jak trudno zerwać ze starymi przyzwyczajeniami
-o butach, które czasem warto jednak zmienić
I wie
Cóż, miałem czekać do października, ale trafiło sie wcześniej.
Przyjdzie mi na jakiś czas mocno ograniczyć blogowanie, trochę nowych zmian się pojawiło i czas został wyssany niczym rozsądek z naszego pięknego kraju.
Jak i z rybami, rok emerytury po 30 dobiegł końca i teraz będzie dużo rzadziej, choć mam nadzieję, z racji trochę większego doświadczenia - intensywniej.
Nie, nie zamierzam (póki co) walczyć z rakiem czy iść do tzw pierdla. Studiowania się mi zachciało i mnie powinna amba porwać d