7 tygodni. No, kilka dni ekstra. 27 kwietnia ortopedzie w szpitalu Rydygiera przeprowadzili amputację, i permanentnie straciłem sprawiającą tyle problemów nogę. Początki, jak to zwykle - bolesne i pod górkę. Urżnięta noga boli jak jasna cholera. Plus dręczą bóle fantomowe, z którymi niezbyt jest pomysł co można zrobić. Jednak z każdym dniem lepiej, noga się goi, obkurczanie, ściągnięcie szwów i wreszcie po 6 tygodniach pierwsze kroki obunożnie. Wreszcie powrót do domu. Wsiadka na rower i... po 7
Świat ogólnie schodzi na psy. Ludzie zeszli już dawno do poziomu, z którego naszym czworonogom odwagi, lojalności i uczciwości to już tylko zazdrościć można.
Ale, czemu tak psioczę, niczym jakiś zgred dogrzewający w ostatnich dniach życia kości w wiosennym słoneczku?
A przez jakość, a właściwie jej brak. Dzieje się coś dziwnego. Krok po kroczku, mróweczkami, tiptopkami czy czym tam się jako dziecko podkradaliśmy do czarownicy, jesteśmy spychani do narożnika. Jak już wydawałoby się, że dalej si
Za oknem mroźno, zimno, szaro.
To dla odmiany:
Poprzedni wyjazd bardzo podbił moje oczekiwania. Hiszpania okazała się być rewelacyjnym kierunkiem na morskie łowy, czyli to co lubię najbardziej. Tym razem miałem spędzić tam niemal dwa tygodnie! Dwa tygodnie łowienia w ciepłej słonej wodzie. Barrakudy, bassy morskie, amberjacki, leerfishe i bluefishe – ryby dla mnie zupełnie egzotyczne, dla których moje ukochane bassy mogły służyć głównie za przekąskę.
Przygotowania trwały chwilę, bo i sprz
Efekt cieplarniany, co?
Słońce nas wypraży, niedźwiedzie polarne wyginą, nie będzie więcej barwionej sierści na muchy :)
Na muchę tez nie będzie jak salmonów łapać, bo wyginą z niedźwiedziami.
No coż, szeroko otrąbiony globalny atak dżdżownicy (czyli ten worming :) ) jakoś nie wyszedł. Przynajmniej tutaj, w Irlandii, lato, delikatnie mówiąc, wyszło niczym walka z biurokracją w PL.
Pizga wiater, leje poziomo. Ołowiane chmury, jakże na miejscu w listopadzie, przyozdabiały niebo w zasadzie cały
Znowu baba zostawiła m światło i spać nie daje. Świeci w gały, słabo fajnie.
Już zrywam się, bardzo lewą nogą i mały zonk – słońce!
Miesiąc tego nie było!
Szybkie śniadanie, sprawdzam pływy i sunę na wysoką wodę. Pies nie dowierza, że jednak jedziemy, miesiąc sztormów jemu też dał się we znaki, i już od połowy drogi, gdy jedziemy wzdłuż zatoki piszczy i wzdycha, czując zapach morza.
Niestety, ale woda brudna, żur zupełny, cała zatoka kalnej wody. Słaby fun, muszę poszukać gdzieś dalej. Jadę
Kija do muchy oczywiście! :)
Przyjęło się uważać, że jak muchówka to 9 stóp.
Albo 9 i pół
Albo 10..11..13.
Ale co z kijami krótszymi? No niby na suchara ktoś czasem tak łowi, ale nie za często.
A co z kijami trochę mocniejszymi?
Chyba pierwszym, który pisał o tym u nas na forum był Kardi. Jakoś przemknęło mi to bokiem, bo niezbyt miałem gdzie tego używać (choć kajak...).
Tak było do czasu gdy wkręciłem się w nocne łowienie trotek na rzeczce niedaleko. Rzeczka do przesikania, nawet piwa
Materiał miałem gotowy od pewnego czasu, stąd decyzja o publikacji. Drukiem ukazał się w ostatnim numerze Sztuki Łowienia, tutaj znajdziecie dodatkowe zdjęcia.
[url="http://s101.photobucket.com/user/Kuba_Standera/slideshow/Hiszpania15"]http://s101.photobucket.com/user/Kuba_Standera/slideshow/Hiszpania15[/url]
Jednocześnie wiele wskazuje na to że będzie to ostatnia moja publikacja na blogu, stąd jest to mały prezent na pożegnanie. Od pewnego czasu dojrzewam do tej decyzji, czuję że mój czas w W
No, cycków nie będzie, ale tytuł fajny, a czytelnicy na cycki reagują pozytywnie.
W tym roku postanowiłem odpuścić wyjazd do Skandynawii i za tysiące europejskiej waluty utopione zwykle w tym przedsięwzięciu złowić springera.
Plan ambitny – zaczyna się ban na bassy, olać mullety, shady, szczupaki, pstrągi czy trocie i szukać salmonów. Plan ambitny, albowiem ryby te łowione są coraz bardziej sporadycznie i w tym momencie dziabnięcie dużej srebrnej ryby na początku sezonu stało się zupełną lot
Przyzwyczailiśmy sie do płacenia jakiejś kosmicznej kasy za każdy kołowrotek, bo muchowy.
Ceny, przy których złożone mechanizmy multiplikatorów czy normalnych kołowrotków, gdzie zębatki, ślimaki, wałki, popychacze, super stopy, frezowane alu i cholera wie co jeszcze wydają się zabaweczkami dla dzieci. Kręcąca się na osi szpula, z prostym mechanizmem hamulcowym kosztuje na luzie 2-3 tysie i u nikogo nie wywołuje to najmniejszego sprzeciwu. Gdzie tu do stelli czy tym podobnych, z jej mechanizmami
Kij szczupakowo - morski – temat powracający jak bumerang.
Mniej więcej wiosną i jesienią moją skrzynkę zaczynają bombardować privy kolegów chcących rozpocząć przygodę ze szczupakami na muchę.
O wędkę, o kołowrotek, o linki, przypony i muchy.
Staram się odpowiadać najlepiej, jednak mam i pewien problem – często sprzęt którym łowię jest wycofany z produkcji, do kupienia tylko jako używka lub gdzieś w ebayowych zakamarkach czai się czasem perełka, w stylu Zane'a, Xi2 i wędek w tym stylu.
Ale k
Ale piździ.
Juz się zmieniło na dobre, już przygrzewało słoneczko.
Mullety baraszkowały po płyciznach, pożerały moje muchy, wybierały linkę i spinały się po kilku sekundach.
[attachment=235200:DSC01771s.jpg]
I pisdu, jak nie dmuchnęło...
Momentami schodzi do 30-35km/h. Momentami osiąga 60...
Nie ma opcji łowienia na muchę, nie ma opcji jakiegokolwiek łowienia, a nowy kijaszek aż parzy z kąta.
[attachment=235197:DSC02340s.jpg][attachment=235198:DSC02344s.jpg][attachment=235199:DSC02436s.jp
Jak już robić mały maraton, to.. trzeba kontynuować :)
Stąd i kolejny wpis.
Mam jakieś dziwne szczęście. Większość ludzi z którymi ma przyjemność łowić przykrywa mnie czapką, albo też ja odpierdzielam taką amatorkę?
W każdym razie - na pewno tak mam z Jasonem tutaj w Dungarvan. Oczywiście - różnice doświadczenia, znajomości miejsc, technik, całe know how dotyczące gdzie-jak-kiedy-na co - jednym słowem, jak jedziemy na ryby to zwykle zbieram bęcki straszne, choć miewam też i swoje momenty.
W dzisiejszym odcinku wystąpią:
Zakała luckości vel ojciec roku.
Biedne zmarznięte dziecko emigrantów z Polski
Nauczycielka rażona apopleksją
Irlandczyk mający do życia zdrowy dystans
Irlandczyk, będący holendrem, pochodzący z Afryki, który kocha walczyć z rzeczywistością.
Samuel L. Jackson z cygarem grający na kontrabasie
https://www.youtube.com/watch?v=VphR_yM6KxY
oraz Kapitan Morgan jako alternatywa dla Bushmillsa :D
Ale, zacznijmy od początku.
Na początku był Hardy Zenith. Pięk
Po wyprawie do Szwecji pozostał z jednej strony niedosyt, z drugiej strony – udało się nam obu z Hugiem zżyć, zakumplować na płaszczyźnie do tej pory rzadko dla nas osiąganej, wyjść poza układ ojciec – mały syn a bardziej kumple i przyjaciele.
Niedosyt,bo posiedzieliśmy u Szweda ciut za długo, co było w ostatnich dniach dla młodego dość nudne, z drugiej – wiedzieliśmy, że mogliśmy się jeszcze do kilku ryb dostać.
Czemu Norwegia?
Od wielu lat poza jerkbaitem jestem członkiem innego internetowe
Pomysł padł zimą. Wiadomo, sa miejsca, które każdy wspomina dobrze i chce w nie wrócić. Poprzedni wyjazd o ile obdarzył nas rybami, zakończył się dość nieprzyjemnie – zostaliśmy okradzeni z całego sprzętu, dokumentów i aparatów. Brak zdjęć, jedyne wspomnienia to te sczytane z siatkówki, stąd zostało malowanie opowieści o wyjeździe słowem, wzbogacanym obficie gestykulacją.
Jednak impuls padł gdy pewnego wieczora usiłowałem z synem rozpalić w kominku. Nieustraszony pogromca legionów wirtualnych w
Kilka tygodni temu wywiało mnie na odwiedziny do kraju raju. Tak gdzies po standardowych 5 dniach zacząłem wyglądać samolotu z powrotem :)
Ale, udało się odnowić sporo sprzetu, pojawił się nowy (bellyboat).
Wróciłem w niedzielę wieczorem, obładowany jak wielbłąd.
Juz w autobusie z lotniska odbieram wiadomość od Jasona
"ty wrócić ze straszna kraj?"
"Pewnie", odpisuję
"To przygotuj się na jutro, jedziemy na Blackwater. Tylko weź wszystkie rzeczy! CURVA!" odpisuje Jason świadomy jakie skupie
W ostatni weekend popędziłem moim wspaniałym Suzuki do Dublina, na targi.
Zaproszenie od kolegów którzy potrzebowali zdjeć. Cóż, w świecie telefonów komórkowych człowiek z lustrzanką (bezlusterkowcem) jest królem.
Targi trochę mniejsze niż zazwyczaj, muchy zdecydowanie mniej, ale - kilka ciekawostek znalazłem.
Zaraz po przybyciu biegnę na pięterko do auli - wykład prowadzi mój dobry koleżka Jason i dr Ken Whelan. Pstrągi, trocie na słodko i słono oraz bassy. Tytuł wykładu: "Match the Hatch"
Są producenci, których nazwy się źle kojarzą. Junkers, Dacia i... Ron Thompson.
Jeszcze jak coś w nazwie ma imperator, cysorz, debeściak, madafaka, dżapan czy tyran, to zwykle nawet do ręki nie biorę, bo jeszcze czymś się zarażę...
Ale
Jak wiadomo, na przekór ogólnie panującym na forum trendom spermotwórczym i oczywistej oczywistości konieczności posiadania do łowienia cierników wędki za pierdyliard i topowego kręciołka Shimano, koniecznie SW za drugą walizkę stuzłotówek plus dżapan plecionki
Była nadzieja, że jeszcze raz w tym roku uda się połowić.
Ale, chyba przyjdzie poczekać do 2ego nim znowu wyruszę, fajnie gdyby jakimś cudem zenith dotarł do tego czasu, chociaż znając szczęście dostanę go już po powrocie do pracy...
W każdym razie, w poniedziałek ostatni udało się wyrwać nad wodę. Z jednej strony nowym wehikułem pędzę ja, dojeżdża Krzysiek, ale też i ekipa z Galway - Misio i Marcel. Znaczy spotkanie będzie :).Chłopaki z Galway przypalone zdjęciami, które Ned serwuje na swojej
Jakoś mnie odrzuca ostatnio od pisania w necie.
Ilość dziwności na jakie się natykam osiągnęła masę krytyczną i nie jestem w stanie dalej procesować tych informacji.
Ze zdziwieniem jeno gapię się w monitor, z wrażenia zapominam mrugać i... mam bumble w oczach.
Oczywiście, lepiej mieć okruszki na twarzy niż muszki w oczach (co udowodniono dawno temu na Pianosie :D ) ale jeśli muszki to od razu bumble?
Ale, wracając do tematu. Jakieś trendy-pędy wstrząsają światkiem muszkarskim. Jak nie wszysc
Coś niebezpiecznie mi blog zaczyna dryfować w stronę sprzęto maniactwa, ale, o rybach też będzie, bo coś tam łowię.
Jednak - kolejka moim zdaniem ciekawych sprzętów do opisania nieubłaganie wydłuża się, stąd - zapraszam do lektury, tym razem - o butach do brodzenia.
[url="http://imageshack.us/photo/my-images/844/ow7s.jpg/"][img]http://img844.imageshack.us/img844/3511/ow7s.jpg[/img][/url]
Temat powraca na forum chyba równie często jak temat wyboru śpiochów.
Sam szukałem dość długo, już prawie
Ostatnim czasem zanikła mi i wena do pisania, i z czasem dość cienko. W efekcie chyba pogodziłem się z zamknięciem bloga na 3 spusty, jako że praca zupełnie psuje mi wędkarską karierę :D W każdym razie, ciągle siedzę tam gdzie wcześniej, w nielicznych wolnych chwilach usiłując złowienie jakiś ryb ogarnąć.
Wracając do tematu. Ice Bucket Challenge, czyli kolejna akcja uświadamiająco-zbierająca kasę. Wylej na siebie kubeł zimnej wody lub wody z lodem, wyznacz kolejnych, wpłać kasę na fundację i wr
Wreszcie dziura w sztormach, wolne w szkole, wolne w pracy - jedziemy na ryby!
Zbytniego wyboru nie ma, rzeki bardzo wysokie, gdzieniegdzie padają co prawda pojedyncze pierwsze srebrne ryby, ale jest to raczej przerzucanie keltów, niezbyt warte to zawracania sobie głowy. Ocean dowalony błotem, najwcześniej pod koniec tygodnia będzie szansa cokolwiek połowić, można by oczywiście jakimś robactwem w żurze mieszać, ale, to jak łowienie keltów - nie przystoi.
Stąd - zostaje nam jechać do Neda, do A
Trochę trwało zanim pojawiło się morskie życie.
Jeszcze na początku kwietnia była cisza ćmora. Zero śladów życia, jakieś sporadyczne glonojady mullety.
Dwa tygodnie na pstrągach i salmonach, bez większych efektów, ale przez ten czas na oceanie nastąpiła eksplozja życia - kraby, sandeele, jakieś szprociako-nie-wiadomo-co.
Ptaki pikują z piskiem, tłuką we wodę, od Tpego dochodzą wieści ze łoi bassy na powierzchniowce - no normalnie lipiec :D
To i ja pojechałem - pływy dobre, pogoda ekstra.
Dz
Po piątku wielce udanym przyszła pora by udac się na zachód, sprawdzić "stare rewiry" i spróbować połowić na Corrib.
Oczywiście oficjalnym powodem była trasa na lotnisko, a że z lotniska już tylko stówka, plus w Galway czeka na mnie nowy kij na łosie - Z Axis.
Stąd, pretekst jest, nie mogę odpuścić.
Wieczorne sprawdzenie pogody - no, może to jakoś będzie, wiatr ma byc umiarkowany.
Rano melduję się u Macieja, po Bigosie drugim koleżce, którego poznałem na wyspie. Mnie miota po całej Irlandii,