To będzie wpis z serii o tym jak to sobie nie połowiłem łososi tej wiosny. Ale zanim przejdę do sedna, to mała dygresja. Chiński wirus powoli ogarnia cały świat. Grozi nam poważny kryzys gospodarczy. A tym czasem w pewnej "poważnej instytucji państwowej"... https://ec22.waw2.cache.orange.pl/interia/v.iplsc.com/rejs-plebiscyt-kultowa-scena-w-polskim-filmie/0002H3YCEM195YIM-V2.mp4 Wiosenne łososie w srebrnej szacie są dla mnie zdecydowanie najatrakcyjniejsze i z dużą niecierpliwością wyczeki
Kilka miesięcy temu ukazał się w Sztuce Łowienia mój artykół opisujący wyprawę na tarpony. Część z Was możliwe już czytała. Tutaj tradycyjnie fotki z małym komentarzem. Jak kogoś temat zainteresuje, to wiecie gdzie szukać. Nie trudno się zorientować, że Floryda Keys żyje rybami. Przypadkowo znaleźliśmy nawet klinikę fizjoterapeutyczną specjalizującą się w leczeniu urazów nabytych podczas wędkowania. No czego to ludzie nie wymyślą. W przystaniach zawsze kręci się sporo ryb. P
Ministerswo Edukacji Narodowej zaleca nie czytać tego bloga. Wakacje, wakacje, i po wakacjach. Czas do szkoły! A rok szkolny można zacząć tak: Lub tak: Tak naprawdę, to był 30 sierpień i rozgrzewka przed właściwym rozpoczęciem roku szkolnego. Wyskoczyliśmy na pożegnanie wakacji do Szkocji i akurat loty tak się nieszczęśliwie ułożyły, że chłopcy z małym poślizgiem zawitali w szkole (i nie muszę chyba dodawać, że sprawiło im to wielką radość). Z Aberdeen najbliżej mamy na Dee, a
Znowu odwołam Was do SzŁ po szczegóły, a blog zarezerwuję sobie dla fotek i bardzo krótkiego komentarza. Zeszłoroczna wyprawa do Kolumbii Brytyjskiej zaczęła się całkiem obiecująco. Papa Broda sieknął zdrową stalkę na dzień dobry i stwierdził, że wyjazd zaliczony, możemy wracać do domu. Hola, hola, a ja? A Peresada? Trochę czasu nam zajęło, zanim trafiliśmy na ryby. Mówi się, że steelhead to ryba 1000 rzutów. Myślę, że przez kolejne dni mocno zawyżyliśmy tą średnią.
Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego życzę wszystkim muszkarzom wszelkiej pomyślności. PS: OK, korbiarzom też PS1: Tak, wiem, muchi trochę wymemłane, ale wyciągnąłem je z pudełka w ogromnym pośpiechu. PS2: To nie wzroce z Sevres, tylko muchi robocze
W 50 "Sztuce Łowienia" ukazał się mój artykuł pod tytułem "Skandynawia na luzie". Opisałem w nim wakacyjny wyjazd na północ Europy. Nie mam tu oczywiście zamiaru powielać materiału zwartego w SzŁ, ale trochę fotek się uzbierało, a tylko kilka wskoczyło do magazynu. Pomyślałem, że warto się nimi podzielić na blogu o tej mało muszkarskiej porze roku. W skrócie tylko dodam, że warunki mieliśmy wybitnie nie łososiowe. Brak opadów i słoneczna pogoda zrobiły swoje. Ale, ale, pomimo przeciwności losu c
Bardzo dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami... ...takie ryby nam się przytrafiły. Papa Broda holuje... ...a ja podbieram. Peresada śmiga z dziecinną łatwością pod drugi brzeg. Ryba dnia. Dobry kilometr stalogłowej mety. Steelhead. Pusty dołek? Niemożliwe. A w takich okolicznościach przyrody... ...mieszkaja takie ryby. Ostatni hol Peresady. I
Kolejna wizyta w Szkocji za nami. Zapakowałem tonę sprzętu, a wyjazd okazał się bardziej rodzinno-turystyczny niż wędkarski z bardzo prozaicznej przyczyny. Pogoda znawu nas pokonała. Miesiąc po suchym wyjeździe do Norwegii, zaliczyliśmy suchy wyjazd na stare śmieci. Nie ma wody = nie ma ryby W ciągu pierwszego tygodnia w Aberdeen poświęciliśmy czas na spotkania ze znajomymi. Nad wodę wymknąłem się tylko raz, w pojedynkę, bardzo wczesną porą. Przy takiej niżówce tylko poranki i wieczo
Całkiem nie tak dawno, kiedy byłem w pracy i odliczałem dni do wędkarskiego urlopu w Norwegii dostałem maila z kategorii wnerwiacz. Mój koleżka Josh, przewodnik z Kenai River, tak mniej więcej napisał: "Co tam słychać? U nas sezon na kingi w pełni. A tu fotka jednogo z wielu w tym tygodniu..." Mój wzrok następnie skierował się na załączone zdjęcia. Teraz dla równowagi coś z polskiego podwórka. Przy okazji wizyty u rodziców, zajżałem do muchowego warsztatu Papy Brody. Muchy wykonane d
Parafraza "Inwokacji" Mickiewicza byłaby chyba nie na miejscu, bo Szkocja ojczyzną moją nie jest, ale k... jak mi tęskno do niej! Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błękitną Dee rozciągnionych... Całe szczęście, że mają kolejny gówniany sezon, bo inaczej depresja gwarantowana. Moi koledzy obronili pierwszy tydzień czerwca jednym grilsem. Sześć dni biczowania woda dla jednego gluta na czterech. Nie wiem kto bardziej cierpiał, ja w poszukiwaniu jętki na Warmii czy oni na
Dalej ciężko mi w to uwierzyć, ale spacerując wybetonowanym brzegiem Rzeki Elbląg powoli dochodzi do mnie, że wędkarska przygoda w Szkocji dobiegła końca. 2017 był moim ostatnim sezonem, a w zasadzie połową, bo na początku lata przeprowadziliśmy się do Polski na "prośbę" żony. Połowa sezonu została mocno okrojona przez dodatkowe obowiązki związane z powiększeniem się mojej gromadki Żbików. Najmłodszy wydaje się być głośniejszy, głodniejszy i wymagający więcej uwagi niż jego starsi bracia w tym w
Minelo pol roku, a wspomnienia sa tak swieze, jakby to bylo tydzien temu. Wyjazd, ktorego mialo nie byc. Wyjazd, ktorego losy wazyly sie do samego wyloty. Uparlem sie i postawilem na swoim. Choc nie w moim terminie i bez juniorow, ale z Papa Broda i kumplem, ktory dolaczyl na przyczepke w ostatniej chwili. W przeddzien wylotu chlopcy pomagali pakowac sprzet i malo serce mi nie peklo, jak prosili, zeby zerwac ich ze szkoly i zabrac do Kanady... No coz, nikt nie mowil, ze bedzie lekko... Rozpisale
Tym razem wpis w postaci filmu krotkometrazowego. Produkcja zostala wykonana na zamowienie wielkiej wytworni z Hollywood i wkrotce trafi na ekrany kin w Ameryce. Uzytkownicy portalu jerkbait.pl stoja dzis przed niepowtarzalna okazja zalapania sie na pokaz przedpremierowy. Orkiestra, tusz!
Vision jest ostatnio u mnie na cenzurowanym. Choc cenie sobie ich wedki (jak do tej pory dwureczne GT4 Catapult oraz Cult sprawuja sie dobrze, a w tym drugim dolnik zostal sprawnie wymieniony na gwarancji), to odziez tej firmy mocno rozczarowala. Najpierw spodniobuty Havu pociekly na szwach neoprenowych skarpet po dwoch miesiacach uzytkowania. W ramach gwarancji lokalna firma dokonala niezbednej naprawy. Po pol roku rozlecial sie zamek od kieszeni na klatce piersiowej, a wkrotce spodnie pociekly
Latwo jest pisac o polowach, ktore spelnily oczekiwania. Jeszcze latwiej, jak je przewyzszyly. Ale jak bylo slabo nad woda? No coz, pisanie idzie jak krew z nosa i wyrazy nie chca sie ukladac w zgrabne zdania. Mamy grudzien, wedkarsko za wiele sie u mnie nie dzieje i dlatego tez postanowilem zmierzyc sie z tematem rozczarowujacej koncowki sezonu lososiowego. Po dobrej wiosnie, jak na Szkocje, i miejscami niezlym lecie (podobno, bo ja akurat prawie nie lowilem), przyszla pora na teoretycznie najl
Kolega podeslal mi link do filmu nagranego wiosna na Findhorn. Poniewaz pierwsza czesc zostala juz opisana przeze mnie na blogu w jednym z poprzednich wpisow, to postanowilem isc za ciosem i wrzucic film tutaj a nie na forum. Zwroccie prosze uwage na ubarwienie ryb. W maju lowilismy sreberka, a miesiac pozniej i 15-20km w gore rzeki, te same ryby juz byly mocno podkolorowane.
Jest taka piosenka Elli Fitzgerald pdt. Summertime o latwym zyciu podczas lata. Podmiot liryczny nawiazuje tez do swoich zainteresowan wedkarskich mowiac o skaczacych rybach (zbierajace pstragi?) i wysokiej bawelnie (pewnie ma ja zaplecami, co utrudnia rzuty) i zwraca sie do przyjaciela, ktorego tata jest bogaty (jak bogaty to pewnie ma fajne wedki szyte na miare w pracowni wedkarskiej) a mama ladna (hmm, pewnie cukrzy, bo chce wyzebrac kilka much z pudelka), zeby nie plakal (logiczne, ze koledz
Duzo sie dzialo od czasu mojego ostatniego wpisu na blogu. Sezon lososiowy w pelni i na wiekszosci rzek wiosenny ciag dobiegl konca, a lada dzien pojawi sie grilse (losos po rocznym pobycie w morzu) oraz letnie srebrniaki. Wiosne zakonczylem z dwucyfrowym wynikiem, ale nie o liczby chodzi, bo lososie to nie wyscig. Wpis poswiece dwom dniom, ktore szczegolnie sie wyroznily. W tym miejscu musze przywolac wizyte w Glenferness sprzed niemal roku opisana tu: http://jerkbait.pl/blog/11/entry-337-miodo
Obiecywalem sobie, ze od kwietnia ostro wezme sie za pstragi, ale pogoda nie nastrajala ani muchy do rojki ani ryby do zerowania. Wiosna jakos tak niemrawo sie rozwija, a zima ciagle nie chce odejsc. Mamy koniec kwietnia, a dzisiaj rano musialem odsniezac samochod, zeby zawiezc dzieci do szkoly. Zona jak zwkle klepie ta sama melodie, ze dluzej juz nie zniesie takiego klimatu, a ja na to, ze dobrze nam tu w Szkocji. Ruskie mysliwce nad glowami nie lataja, dawno nie bylo trzesienia ziemi, choroby
W moim wedkarskim kalendarzu zima konczy sie w polowie marca wraz z rozpoczeciem sezonu pstragowego. Od 15 marca na wiekszosci szkockich lowisk wolno ganiac za potokowcami. Wyjatkiem jest Don gdzie sezon rozpoczyna sie 1 kwietnia. Ale nie o wiosennych pstragach bedzie mowa lecz zimowych srebrniakach. Zimowe speyowanie Szaro-buro i zimno Lososie o tej porze roku, to ciezki temat. W poznijszych miesiacach nie jest latwo, a co dopiero w lutym czy marcu. Trzeb byc w odpowiedn
Wiem, ze w tym momencie wiekszosc z Was ma glowe zaprzatnieta “wedrowka ludow”, referendum, wyborami, oraz innymi plagami egipskimi nawiedzajacymi Polska kraine (krew mnie zalewa na sama tylko mysl…). Proponuje zatem na chwile oderwac sie od codziennych trosk, zaparzyc kubek herbaty/kawy/wodki (niepotrzebne skreslic), usiasc wygodnie w fotelu i zrelaksowac sie przy krotkiej relacji z kilkudniowych lowow w doborowym towarzystwie.
[attachment=267647:34.jpg]
Gdy tylko doprowadzilem kolano do
[font=tahoma]Skoro miesiac miodowy, to przydalby sie akcent zenski. A skoro zenski, to najpoprawniej byloby wspomniec o wlasnej zonie. Korzystajac z nieprzyzwoicie cieplych dni i niespotykanych wrecz upalow dochodzacych do 28 stopni C, zabralem moja “stokrotke” nad rzeke, na piknik z wedka. Zona juz wstepnie zostala wprowadzona w sztuke speyowania. Jednak opornie przyjmuje wiedze jak na kogos z tytulem doktora. Tlumacze, ze powoli i plynnie, z przyspieszeniem w ostatniej fazie i zdecydowanym zat
Znacie to? “Lepszy zly dzien na rybach, niz dobry w pracy.” Do ostatniego piatku tez tak uwazalem. Teraz patrze na to z perspektywy wedkarza w kapciach przykutego do sofy i nie jest mi do smiechu.
[center]https://www.youtube.com/watch?v=KdhwopvTf18&feature=youtu.be[/center]
Ale po kolei. Zatem wzialem sobie urlop od zycia zawodowego. Moj plan zakladal dwa miesiace luzu i odpoczynku i konsekwentnie go realizowalem przez ponad 30 dni. Byl czas na rodzine, zalegle obowiazki domowe, wyjaz
Kilka dni temu zaczelo sie lato. Teoretycznie, bo termometr mowi co innego. 10-12 stopni C, pochmurno, przelotne deszcze i mzawki. Zona buczy, ze jest zmeczona i dluzej nie wytrzyma tak depresyjnej pogody. Zimno i pada w tym smutnym jak p... zakatku Europy. Zupelnie nie rozumiem w czym problem. OK, pstragi na suchara nie bardzo wchodza w gre, ale na mokra juz calkiem tak, pojawily sie trotki w rzekach i koledzy maja niezle wyniki wieczorami, lososie chetnie wspolpracuja, szczupaki doszly do kond
[size=3]Z malym opoznieniem, bo zaledwie polrocznym, wzialem sie spisania spostrzezen z wedkowania na Lanzarocie podczas rodzinnego urlopu w grudniu 2014. A ze zbliza sie wlasnie okres wakacyjny, to mozliwe, ze komus sie te wiadomosci przydadza.[/size]
[url="http://s260.photobucket.com/user/lukomat/media/DSC_9060_zpsx80iq100.jpg.html"][img]http://i260.photobucket.com/albums/ii2/lukomat/DSC_9060_zpsx80iq100.jpg[/img][/url]
[size=3]Na Wyspach Kanaryjskich, bylem juz wczesniej, ale bez wedki.